Rozdział 5 - Jakie hasło do wifi?


 - Alya, a może skupiłabyś się na zajęciach? - Zapytała dziewczynę, kiedy ta pisała zawzięcie różne rzeczy w swoim notatniku związanym z biedronką. Zawstydzona zamknęła go, słysząc złośliwy chichot Chloe z boku. - I gdzie do diabła jest Marinette?

- Wydaje mi się, że poszła do łazienki. - Odpowiedziała niepewnie dziewczyna. Nauczycielka pokręciła głową i wróciła do omawiania książki, kiedy zadzwonił dzwonek. Mulatka, oprócz siebie, musiała spakować również Marinette, ale nie był to pierwszy raz, więc nie przeszkadzało jej to specjalnie.

- Przekaż jej proszę te zadanie z Francji Tysiąclecia. - Powiedziała Pani Bustier, podając dziewczynie dwa egzemplarze, ignorując fakt, że Chloe swój dała Sabrinie. Mulatka kiwnęła głową i wyszła z sali. Szukając swojej przyjaciółki po całej szkole i wydzwaniając do niej, w szatni natknęła się na Chloe, która niezwykle ostrożnie chowała czerwone jojo do swojej szafki.

- No nie... - Mruknęła zaskoczona, natychmiastowo chowając się za jedną z kolumn. - To chyba jakiś żart. To przecież nie ma racji bytu. - Blondynka wybiegła szybko ze szkoły, a Alya z niedowierzaniem wpatrywała się przez okno w odjeżdżającą limuzynę. - Oby jednak tylko ją cospleyowała dla fun'u. - Po chwili zadzwoniła do Marinette, lecz niestety usłyszała znów tylko pocztę głosową. - Musimy szybko się spotkać. - Złapała przechodzącego Nino za rękę.

- Ty! - Uniósł zaskoczony brwi, po czym uśmiechnął się przyjaźnie.

- Musisz mi pomóc, teraz. - Stwierdziła. - Mam albo newsa tysiąclecia, albo tylko newska, ale za to bardziej zabawnego. - Usiedli nad sekwaną, gdzie dziewczyna wybrała numer do swojej przyjaciółki i niestety z przykrością ponownie odkryła, że słyszy tylko pocztę głosową. Westchnęła zirytowana. - Nienawidzę, gdy to robi. To serio podejrzane. Nigdy nie oddzwania, a gdzie w tym czasie jest? W dziesiątkach dziwnych miejsc.

- Adrien robi to samo - Odpowiedział jej chłopak, opierając się luźno o oparcie ławki. - Ale w momencie, gdy ojciec kontroluje każdy twój ruch, musisz kombinować, nie? - Na telefonie mulatki odezwał się alarm, a po odpaleniu okazało się, że dziennikarka relacjonuje kolejny niesamowity wyskok Biedronki i Czarnego Kota.

- Gdyby nie to, co dziś widziałam, uznałabym, że Mari to Biedronka... - Pomyślała na głos, zapominając na chwilę o Nino. Przyjrzała się bliżej machającej bohaterce i zobaczyła identyczne jojo, które dzisiaj Chloe wyciągała ze swojej szafki.

- Nic nie rozumiem. - Mruknął. - Co widziałaś i czemu nagle wyglądasz, jakbyś przegrała zakład?

- Bo wszyscy przegraliśmy życie. - Westchnęła z ciężkim sercem, wyłączając telefon. - Wiem dokładnie, kim jest Biedronka. I jest nią, i to chyba najgorsze co spotkało Paryż... Nie, najgorsze co spotkało cały świat - Chloe.

- Chyba robisz se jaja? - Zapytał niedowierzająco chłopak, unosząc brew wysoko do góry. - Żartujesz, tak? Błagam, powiedz, że żartujesz. Ona najwyżej co uratowałaby swoje sukienki z płonącego budynku. Taka z niej bohaterka jak ze mnie Władca Ciem.

- Muszę to sprawdzić. - Stwierdziła. - Widziałam takie samo jojo, jakie ma Biedronka w rzeczach Chloe. Muszę dokładniej sprawdzić ten trop. Żeby się upewnić, może się mylę. I oby tak było.

- Chodź. - Mruknął, podając jej dłoń, aby pomóc jej wstać. - Poprawimy ci trochę humor wypiekami Dupain Cheng i przy okazji przekażesz tę jakże szaloną wizję Marinette. - Alya skorzystała z pomocy i ruszyła w stronę piekarni, kręcąc głową z niedowierzaniem.

Biedronka, ta prawdziwa, wyskoczyła zza śmietniki między budynkami i przemieniła się w siebie. Dała Tikki dwa makaroniki do zjedzenia, aby kwami szybko odzyskało siły, po czym ruszyła w stronę mieszkania.

- Szybko to minęło. - Odezwało się czerwone stworzonko. - Prawie wieczór.

- A mnie nie było na połowie lekcji. - Westchnęła ciężko. - Widać, że w przeciwieństwie do Voldemorta, Władcę Ciem nie obchodzi nasza edukacja.

- Volde-co? - Zapytała Tikki, na co Marinette zaśmiała się cicho.

- Nie martw się, w któryś weekend zrobimy sobie nockę filmową i zobaczysz. - Odpowiedziała na pytanie stworzonka. - To żart, który ma sens, trafiłam po prostu na złą widownię. - Weszła wykończona do piekarni.

- Och, jesteś. - Odezwała się Sabine do swojej córki, wyciągając zza blatu tornister dziewczyny. - Alya przyniosła twój plecak, potrzebujesz więcej tlenu, aby polepszyć pamięć. Może jogging albo jakieś ćwiczenia na dachu. - Mari pomyślała o bieganiu na dachach i ratowaniu Paryża. Tyle chyba starczy.

- Świetny pomysł. - Stwierdziła, całując kobietę w policzek na powitanie i biorąc od niej torbę. - Zacznę od jutra. - Dodała ruszając ku swojemu pokojowi. - Gdyby tylko szczęśliwy traf mógł dać mi odrobione zadania.

- Wiesz, że to tak nie działa. - Stworzonko się zaśmiało, po czym jej uwagę zwróciły dwie żółte karteczki na zeszytach. Na jednej pisało coś o zadaniu domowym. Druga o wiele bardziej zmartwiła ciemnowłosą.

" Wiem kim jest Biedronka."

-Jezu, myślisz, że wie? - Spanikowała, natomiast sama Mari spoglądała na karteczkę z uniesioną brwią.

- Nie sądzę. - Odpowiedziała. - Alya jest w gorącej wodzie kąpana. Szybko wyciąga wnioski.

- Ale i tak zadzwoń do niej. - Uznało stworzonko. - Tak na wszelki wypadek.

- Pewnie. - Odpowiedziała Marinette i wybrała numer Alyi. Okazało się jednak, że ze względu na brak zasięgu nie mogła wykonać telefonu. Dziewczyna poszła na balkon, łączący się z dachem i rozejrzała.

- Przykro mi. - Jej uwagę zwrócił robotnik przy nadajniku. - Konserwacja, cała dzielnica nie ma sygnału. Trochę to potrwa. - Mari wzruszyła ramionami.

- Trudno. - Powiedziała chowając telefon do kieszeni. - W takim wypadku chyba zrobimy zadanie domowe.

Następnego ranka Alya wraz z Nino ukrywała się za kolumną. Chloe wyszła ze swojej limuzyny i dumnym krokiem ruszyła schodami ku szkole, trącając po drodze kilku uczniów, przypominając niektórym, że ich stroje straciły ważność lata temu.

- Chyba uderzyłaś się za mocno w głowę. - Zasugerował nino, opierając się o barierkę, kiedy Alya przyglądała się jej każdemu ruchowi. - Na pierwszy rzut oka widać, że to jędza, a nie superbohaterka.

- Ale jednak widziałam ten strój... - Mruknęła. - Chcę po prostu... Wiesz. - Spojrzała mu w oczy, po czym złapała go za słuchawki i pociągnęła za sobą do środka. - Po prostu się upewnić.

Poszli za blondynką do szatni. Mulatka złapała twarz Nino w dłonie.

- Błagam, zajmij ją czymś, a ja spróbuję zrobić zdjęcia szafki. - Powiedziała. Chłopak zmarszczył brwi.

- To nie jest nielegalne? - Zapytał.

- Nie przesadzajmy, tylko zbieram materiały. - Stwierdziła, puszczając go. - Jak każda, dobra dziennikarka. A teraz leć. - Klepnęła chłopaka w pośladek, aby ten ruszył przed siebie. Lekko zawstydzony ruszył w kierunku blondynki. Nie myśląc za długo, oparł się o szafkę i palcem wskazał na okno.

- Patrz, to Biedronka! - Dziewczyna spojrzała zainteresowana w tamtą stronę. Po chwili odwróciła się, podpierając pod boki, mocno poddenerwowana.

- To jakiś kiepski żart? - Zapytała.

- Z... Znaczy... Eeeee....- Zaczął się jąkać, a irytacja blondynki wzrastała. - Widziałaś wczoraj biedronkę? Jest niesamowita! Ciekawe kim jest? - Skrzyżował swoje spojrzenie z zimnym wzrokiem Chloe. Kobieta odsunęła go od siebie.

- Za długo miksowałeś muzykę, aż zrobiłeś sobie z mózgu szejka? - Zapytała, sięgając po książki do szafki. W tym czasie Alyi udało się już podejść zza Chloe i zrobić zdjęcie. I wszystko przeszłoby bez odzewu, gdyby nie stojąca obok Sabrina

- Aaaa! - Krzyknęła głośno, wskazując na mulatkę. - Chloe! Ona robi zdjęcia twojej szafki! - Blondynka odwróciła się, nie do końca rozumiejąc o co chodzi. W sekundę jednak zrobiła się czerwona ze złości.

- Nieprawda! - Próbowała kłamać mulatka, chowając swój telefon za plecami i robiąc niewielkie kroki w tył. Nagle poczuła pustkę w dłoniach, a nad nią stał Kim z uniesioną jedną brwią. W ręce trzymał jej telefon. Chloe podeszła do niego, próbując jednak zapanować nad emocjami i odebrałą komórkę. Jednak, gdy tylko zobaczyła w galerii zdjęcie swojej szafki, znów uderzyła w nią fala gorąca.

- Ładnie to tak łgać? - Zapytała, pokazując fotkę wnętrza jej szafki. Wiedziała, że nie popuści jej tego płazem. Od razu ruszyła do dyrektora.

- Naruszyła moją prywatność, czuję się prawie naga! - Łkała Chloe na krześle. Mężczyzna za biurkiem trzymał w dłoni telefon ze zdjęciem wnętrza szafki dziewczyny. - Trzymam tam prywatne rzeczy, to moja przestrzeń.

- Przecież to tylko zdjecie. - Powiedziała Alya. - Mogłam nawet nie chcieć zrobić jej!

- W regulaminie nie ma wzmianki o ochronie prywatności. - Chloe zwęziła wściekła oczy na słowa dyrektora.

- Czyli nasze bezpieczeństwo jest nic nie warte? - Zapytała. - To jest włamanie. Włamanie z wtargnięciem! Być może będę mieć traumę!

- Nie włamałam się do szafki. - Westchnęła mulatka. - Nawet do niej nie podeszłam. A nawet jeśli, była już otwarta.

- Nic nie zniknęło? - Upewnił się dyrektor.

- Tylko moje zaufanie. - Szepnęła żałośnie blondnka, przykładając dlonie do serca. - To moja szafka i czuję się okradziona z mojego jestestwa! Jak mam się czuć bezpiecznie w tej szkole, skoro dyrektor nie potrafi zapewnić mi odrobiny prywatności?

- Zostaniesz godzinę po lekcjach, Alya. - Westchnął dyrektor, wyraźnie zmęczony, kiedy Chloe dramatycznie opadła na krzesło zanosząc się płaczem.

- Godzinę? - Zapytała oburzona. - Godzinę za zgwałcenie mojej duszy i obdarcie z siły życiowej? Przecież według regulaminu, każda osoba, winna kradzieży zostaje zawieszona na tydzień.

- Ale Alya nic nie ukradła. - Mężczyzna zmarszczył brwi.

- Mój ojciec lepiej ochroni moją prywatność. - Powiedziała, wyciągając telefon. - Może znajdzie dyrektora, który zajmie się bezpieczeństwem uczniów? - Zagroziła mu. Mężczyzna poczuł jak pocą mu się ręce.

- Nie! - Krzyknął w panice, patrząc to na Chloe, to na Alyę. - Nie ma co zawracać głowy burmistrzowi. - Wyjął chusteczkę z szuflady i przetarł sobie mokre od potu czoło i łysy czubek głowy. Wziął głęboki wdech, widząc jak blondynka wybiera numer ojca. - Zawieszam Alyę na tydzień.

- Co? - Zapytała mulatka, unosząc brwi. Chloe schowała telefon do kieszeni. - To nie fair! Opiszę wszystko w szkolnej gazetce!

- Jesteś zawieszona w prawach i obowiązkach uczniach. - Powiedział smutno dyrektor, spoglądając na siedzącą przed nim Alyę. - Co za tym idzie, nie możesz pisać artykułów do szkolnej gazetki.

- Nino miał rację. - Mruknęła pod nosem, biorąc telefon w rękę. Złość ogarnęła całe jej ciało. - To tylko jędza! - Obraziła dziewczynę na koniec i wyszła trzaskając drzwiami. W tej chwili potrzebowała swojej przyjaciółki, ale Marinette znów nie było. Dziewczyna znów spóźniła się do szkoły, wbiegając dopiero na druga lekcję.

Alya pobiegła tam, gdzie ostatnio rozmawiali z Nino, nad Sekwanę. Usiadła samotnie na ławce, rzucając swoją torbę brutalnie na chodnik. Zacisnęła mocno dłonie na swoim telefonie, nadal patrząc na zdjęcie szafki blondynki. Szybko wyłączyła galerię i spróbowała skontaktować się z Marinette, ale znów usłyszała w odpowiedzi tylko skrzynkę pocztową.

- Po chuj ci telefon, skoro go nie odbierasz! - Warknęła, czując łzy pod powiekami. Szlochając nie zauważyła akumy, wlatującą w jej komórkę.

- Chyba masz dosyć panoszącej się niesprawiedliwości? Kłamstw i oszczerstw? - Usłyszała męski głos w swojej głowie, któremu ciężko było się oprzeć.

- To było tak bardzo niesprawiedliwe. - Odpowiedziała mu, czując łzy spływające po policzkach.

- Pomogę ci, pomogę w odkryciu tożsamości Biedronki, w oddaniu sprawiedliwości. Jednak coś za coś. - Dziewczyna otarła łzy z policzków. - Potrzebuję Miraculum Czarnego Kota i Biedronki.

- Wyciągnę na jaw wszystkie ich sekrety. - Powiedziała wstając, po czym dała się przemienić. Jej krótsze włosy, opadały miękko falami na ramiona. Na twarzy miała czarna maskę. Ubrana była w zwykły biały top na ramiączkach z nadrukiem wifi oraz przyległe do ciała czarne legginsy z białymi paskami przy kostkach. W dłoni trzymała czarny telefon, który służył jej za broń.

- Lady Wi-Fi. Liczę na ciebie. - Dodał jeszcze, nim ta ruszyła przed siebie.

Marinette po cichu weszła do klasy pod uważnym spojrzeniem Adriena. Gdy usiadła w ławce, chłopak uśmiechnął się czule, widząc jak dziewczyna starała się nie przeszkodzić w lekcji. Marinette rozejrzała się i spostrzegła brak ważnej dla niej osoby - Alyi. Przysunęła się bliżej Nino i stuknęła go parę razy w ramię, aby się odwrócił.

- Gdzie ona jest? - Zapytała.

- Zawieszono ją. - Odpowiedział, a Mari zamruczała zaskoczona.

- Jak to? - Zapytała szeptem. Nino dokładnie opowiedział jej całą sytuację. W końcu wyjawił teorię Alyi, że Chloe to biedronka. Dziewczyna zaskoczona pomysłem przyjaciółki, zrzuciła z ławki wszystkie zeszyty na podłogę, robiąc tym samym spory hałas.

- Marinette. - Westchnęła pani Bustier. - Rozumiem spóźnienie, jednak nie mogę tolerować gadulstwa i przeszkadzania na lekcji. Do dyrektora. - Ciemnowłosa niechętnie wstała i w akompaniamencie szyderczego śmiechu Chloe pozbierała swoje rzeczy. Ostatni zeszyt podał jej Adrien z pokrzepiajacym uśmiechem, który lekko podniósł ją na duchu. Szybko wyszła z sali, nie chcąc słyszeć już więcej chichotów blondynki. Adrien zatopił się rozmowie z Nino, na temat podejrzeń mulatki.

- O co chodzi z Chloe? - Zapytał szeptem, marszcząc brwi.

- Alya widziała w jej szafce jakieś dowody na to, że Chloe to Biedronka. - Powiedział z rozbawionym uśmiechem . - Chociaż chyba zwariowała. - Adrien spojrzał kątem oka na swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, która SMSowała z kimś w trakcie zajęć. Zmarszczył brwi, widząc w tym jakiś ukryty cel. Może dziewczyna ukrywa w ten sposób tożsamość - Pomyślał. Nie miał ochoty się teraz na tym skupiać, toteż wrócił do zajęć, chociaż dane myśli nadal siedziały mu w głowie.

- Dyrektorze. - Mari pukała do drzwi po raz trzeci, ale nadal nie było odzewu. Zmarszczyła brwi, wiedząc, że Pan Damocles musiał być w pomieszczeniu, ponieważ nie wywiesił tabliczki z napisem "nieobecny". Po otwarciu drzwi odkryła, że mężczyzna stał zamrożony w miejscu. Twarz wykrzywioną miał w strachu, a rękę wysuniętą do przodu, jakby próbował się przed czymś bronić. Podeszła do mężczyzny i pomachała mu przed nosem, ale nie reagował. Dopiero po chwili zobaczyła na jego piersi wielki znak zamalowanego kwadratu w kółku. Chwilę później pojawiła się na ekranie małego monitora na biurku mężczyzny twarz Alyi w masce.

- Oto ja! - Zapowiedziała się. - Lady Wi-fi, orędowniczka prawdy. Przyszłam wam oddać sprawiedliwość i ukazać fałsz. Odsunęła się lekko od kamery, ukazując przestraszonego Pana Damoclesa przy biurku. - Na początek, Panie dyrektorze, ma nam Pan coś do wyznania, czyż nie?

- Ja... Ja... - Dyrektor nie wiedział co powiedzieć, czując pot ściekający mu po skroniach.

- Panie Damocles, jak rozmawialiśmy! - Powiedziała przyjaźnie Lady Wi-Fi, klepiąc go po barku.

- Niesprawiedliwie zawiesiłem Alyę Cesaire. - Powiedział, szczerze skruszony, chociaż w głosie nadal było słychać strach. Dziewczyna położyła mu dłoń na ramieniu, sprawiając mu ból mocno je uciskając. - Ja byłem uprzedzony i niesprawiedliwy. - Marinette wiedziała, co musi zrobić, szybko poszła szukać bezpiecznego miejsca na przemianę. W końcu musiała ratować przyjaciółkę.

- A następnie spotkamy dziewczynę, która jest nazywana w całym mieście bohaterką. - Lady Wi-fi mówiła tak, jakby zapowiadała nowy program wieczorny, jednocześnie zamroziła przerażonego Damoclesa w czasie za pomocą swojej broni. - Bądźcie na bieżąco. - Rozłączyła się.

Pani Bustier od razu zabrała się za ewakuację klasy. Podzieliła ludzi w pary i poinstruowała, aby wracali do domu. Adrien rozdzielił się z Nino, zapewniając go, że na pewno sobie poradzi i ukrył się w pierwszym lepszym miejscu, aby się przemienić. Pierwsze gdzie ruszył to w stronę mieszkania Chloe. Czuł wewnętrzny strach, na myśl, że blondynka mogłaby być Biedronką. Znał charakter przyjaciółki z dzieciństwa, a w dodatku jego partnerka trochę mu się podobała. Nie chciał nawet myśleć, że są one tą samą osobą.

Myśl, że to Chloe mogła mu się podobać przyprawiała go o mdłości.

Stanął na dachu budynku, z którego miał piękny widok na okno Chloe. Dziewczyna ubrana była w czerwony strój i bawiła się plastikowym jojo. O dziwo szło jej bardzo dobrze, ale chłopak od razu zauważył, że blondynka wygląda inaczej. Blondyn odetchnął z ulgą.

- Coś ty taki ciekawski, kotku? - Usłyszał nad sobą głos prawdziwej Biedronki. Szczerze ucieszył się na jej widok.

- Jak dobrze, że to ty. - Powiedział.

- Chyba nie sądziłeś, że mogę być... Nią. - Spojrzała oburzona na niego. - Ponad połowa zaakumanizowań jest spowodowana jej niewyparzonym językiem. I za każdym razem musimy ją ratować.

- No tak. - Pomyślał na głos. - Rzeczywiście.

- Takie insynuacje mnie obrażają. - Stwierdziła, a blondyn uśmiechnął się tylko. Nagle zobaczyli jak coś dekoncentruje blondynkę i podchodzi ona do telefonu. Nagle na środku pokoju z telefonu pojawiła się Lady Wi-Fi.

- Oto ja. - Uśmiechnęła się, po czym ruszyła w stronę Chloe, trzymając w dłoni swoją broń. - A ty, kim jesteś? - Zapytała z szyderczym uśmiechem i zatrzymała w czasie biegnącą blondynkę. Dziewczyna miała tym razem tylko znak pauzy na plecach i panicznie ruszała oczyma, kiedy przed nią pojawiła się ikonka kamery. Lady Wi-Fi, oparła się o nią ramieniem. - Wiecie, widziałam ten strój i te jojo w szafce... - Tutaj zdjęła dziewczynie maskę - Chloe. Czemu nasza biedronka to taka suka? -Zapytała widzów.

- Obrażasz mnie. - Odezwała się prawdziwa bohaterka, wchodząc przez okno do pomieszczenia. - Żeby od razu nazywać mnie suką? - Lady Wi-fi z niedowierzaniem spoglądała to na Chloe, to na Biedronkę.

- No tak, może nie jesteś aniołkiem, ale dla mnie jesteś purrrfekcyjna. - Czarny Kot pokręcił głowa z rozmarzonym uśmiechem. - A czasem bywasz jak kocica. Ostra.

- Kocie, teraz? - Zapytała, unosząc brew. - Kiedy mamy złoczyńcę do pokonania. - Alya zrobiła się czerwona ze złości.

- Cholerna chińska podróbka. - Warknęła, kopiąc zamrożoną Chloe pod ścianę. - Żałosna imitacja. - Usunęła kamerę i znak pauzy, dzięki czemu blondynka mogła w końcu zareagować na ból. Z oczu popłynęły jej łzy. Zaakumanizowana zaczęła rzucać pauzami w stronę bohaterów, którzy sprawnie unikali jej ciosów. - Ale nie martw się, zaraz podam główną informację wieczoru.

- Za mną! - Krzyknęła Mari do Kota, omijając zgrabnie Alyę i oboje wbiegli na korytarz. Gdy mulatka zablokowała im windę, wskoczyli na schody.

- Jakiś plan? - Zapytał kot, zrównując się ze swoją partnerką.

- Moc czerpie z telefonu. - Mruknęła. - W piwnicy nigdy nie ma zasięgu!

- Tak, to strasznie irytujące. - Pomyślał na głos Czarny Kot.

- Skupienie! - Krzyknęła do niego, sprowadzając go na ziemię. - Jesteśmy w trakcie misji. Przestań się rozpraszać.

- To genialne, M'Lady! - Zakrzyknął zachwycony. - Nie będzie miała jak atakować. - Ominął ją i zbiegł po schodach w dół. Biedronka się zatrzymała, omijając kolejny pocisk.

- Ma dobrą sieć. - Powiedziała, ruszając jeszcze niżej. - Nadal jestesmy za wysoko. - W pewnym momencie Lady Wi-Fi zatrzymała się zirytowana, odkrywając brak zasięgu. Bohaterowie byli już gotowi w piwnicach do ataku.

- Słuchaj... - Zaczepił ja Kot, gdy tak czekali sobie w gotowości. - Co lubisz robić jak nie jesteś Biedronką?

- Trzymać swoją tożsamość w sekrecie. - Odpowiedziała mu, lekko poirytowana. - To nie jest ani miejsce, ani czas na taką rozmowę. - Jej uwagę odwrócił odgłos zamykanych drzwi, świadczący o tym, że ofiara akumy wróciła do hotelu. Idąc ku górze odkryli różowe znaki kłódek na drzwiach.

- Zablokowała drzwi. - Westchnęła dziewczyna, idąc dalej do góry.

- Słuchaj, wiesz, że możemy znać się w prawdziwym życiu? - Zapytał. Marinette pokręciła głowa.

- Oby nie. - Mruknęła pod nosem. - Teraz jesteśmy zajęci, a nawet jeśli byśmy nie byli, to czy nie rozmawialiśmy już o tym, że musimy trzymać nasze tożsamości w sekrecie? Wszystko. Wiek, adres, imię.

- Tu są otwarte. - Powiedział chłopak, zatrzymując się na ostatnim pietrze.

- To pułapka. - Powiedziała ciemnowłosa. - Ale czy mamy inny wybór? - Dodała kolejne pytanie. Oboje wyszli w tym samym momencie i znaleźli się w hotelowej restauracji.

- I gdzie ta pułapka? - Zapytał blondyn. - Oboje zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu, aż doszli do rozłożonych po całej sali stolików. Na każdym był jeden telefon. Dziewczyna nagle zmaterializowała się nad jednym z nich i zaczęła atakować ich pauzami. W końcu Biedronce udało się złapać jej dłoń swoim jojo. Lady Wi-Fi zareagowała natychmiastowo. Przemieściła się z jednego telefonu do drugiego. Bohaterkę olśniło.

- Zniszcz te komórki! - Krzyknęła zabijając kolejne wyświetlacze.

- Ale to najnowszy model. - Mruknął smutno Kot, po czym zaczął rozbijać swoim kijem telefony. Pobiegła za uciekającą Alyą do kuchni, gdzie ta zablokowała jej drzwi. Kot szybko odkrył możliwość dotarcia do niej windą służbową. W tym czasie Biedronka zgrabnie unikała ataków mulatki.

- Naprawdę nie musimy walczyć. - Ta chwila zawahania ją spowolniła i umożliwiła Lady Wi-Fi złapanie ręki dziewczyny w blokadę. Marinette miała wrażenie jakby straciła czucie w tej części ciała i od razu pożałowała chwili słabości w stosunku do przyjaciółki. To samo zrobiła jej z drugą ręką na wysokości uda i zablokowała stopy. Podeszła do niej powoli.

- Oto gwóźdź programu! - Zakrzyknęła do kamery, którą przed chwilą wyczarowała. - Kim jest nasza bohaterka?Słodkim aniołkiem czy wredną jędzą? Jak możemy jej ufać, skoro nawet nie wiemy jak się nazywa i ile ma lat? - Dziewczyna złapała jej drobną twarz w dłoń, a palcami sięgnęła do materiału maski.

- Ała. To boli. - Warknęła Biedronka, kiedy lateks, nie chciał odejść od jej skóry, a Lady Wi-Fi tylko mocniej ciągnęła.

- Mamy prawo poznać prawdę! - Krzyknęła zirytowana. - Dlaczego nie chce zejść?

- Bo to magia? - Zapytała, unosząc brew biedronka. - Uwolnisz mnie, abym mogła cię pokonać? - Nagle winda się otworzyła, a z niej wyskoczył Czarny Kot.

- Ja z chęcią cię uwolnię, M'Lady. - Wtrącił się dziewczynom do rozmowy.

- Och, jak słodko. - Zamruczałą Alya, rzucajac w Kota blokadą. - Nasz kotek chce ratować swojego robaczka.

- Nie jestem jego robaczkiem! - Od razu zaoponowała Biedronka, rumieniąc się mocno.

- O tym musimy jeszcze porozmawiać. - Zażartował kot i ta chwila nieuwagi, wystarczyła Alyi. Ledwo uniknął jej ciosu, ale za to trafił do wielkiej zamrażarki, w której go zamknęła z pomocą swojej mocy. Adrien uderzając o szafkę, poczuł obezwładniający chłód.

- O nie. - Westchnął, widząc, że jego miraculum wpadło pod wielkie szafki.

- Coś tu chłodnawo - Mruknął Plagg, przyglądając się jak jego podopieczny poszukuje biżuteri.

- No to jak ci zdjać tę maskę...- Pomyślałą na głos, po czym zaczęła zdejmować jej blokadę z rąk.

- Nie! - Usłyszała głos w głowie, gdy było już za późno. - Mogłaś zdjąć jej kolczyki. Jej miraculum! Dobrze, nie walcz z nią! Mam plan. - Dziewczyna pokiwała głową.

- Słuchaj, uratuj swojego kiciusia, inaczej ten może zamarznąć nam na śmierć! - Zakrzyknęła i teleportowała się na dach budynku. Biedronka pobiegła do wielkiej zamrażarki.

- Jesteś tam?- Zapytała, mając chore deja-vu. Znów ważna dla niej osoba zamarza, a ona tylko może patrzeć. Parę razy zaatakowała znak blokady jojem, niestety nic to nie dało.

- Tak, chociaż atmosfera się ochładza. - Odpowiedział jej z drugiej strony, nadal szukając pierścienia pod szafkami.

- Uwolnię cię! - Krzyknęła, czując narastającą panikę.

- Spokojnie, mamy czas. - Westchnął chłopak, trzęsąc ramionami, kiedy Plagg nurkował pod szafkami. Dziewczyna wezwała do siebie szczęśliwy traf, a w jej dłonie trafiło metalowe pudełko. Nie marnując czasu, zaczęła się rozglądać za jakimś sensownym planem. Widząc znaczek na swoim trafie - nie wolno podgrzewać w mikrofali, od razu wiedziała co robić. Przygotowała całą konstrukcję, wkładając pudełko do mikrofali i przyciągając je do drzwi zamrażarki.

- Kocie, uważaj! - Krzyknęła, odpalając minutnik, kiedy ten w końcu znalazł pierścień i znów poczuł chroniące go od zimna ciepło lateksu. Sama schowała się za jednym ze stołów, czekając na wybuch, który uwolni jej partnera. Otworzyła szybko drzwi, łapiąc zmarzniętego chłopaka w ramiona, przez co oboje upadli na ziemię. Biedronka położyła jego głowę na swoich kolanach. - Och, kotku. - Westchnęła.

- Zgubiłem tam Miraculum i trochę zmarzłem. - Wyjaśnił, czując jak powoli odzyskuje siły. Marinette przytuliła go do siebie mocno.

- Martwiłam się. - Powiedziała. - Skupiaj się na złoczyńcach! Gdybyś się nie rozproszył, to by cię tam nie wrzuciła! - Jej kolczyki zapikały.

- Potem mnie opieprzysz Biedronsiu. - Westchnął. - Masz mało czasu. - Dodał. Świadomi, że ogląda ich cały Paryż przez kamerę Lady Wifi, musieli szybko coś wymyślić. Podeszli do zablokowanych drzwi, chociaż Kot nadal potrzebował pomocy swojej partnerki.

- Mam pewien plan. Czujesz się już lepiej? - Chłopak pokiwał głową. - Więc. - Nachyliła mu się do ucha i wyjaśniła, co musi dokładnie zrobić. Czarny Kot uśmiechnął się radośnie i złapał za garnek. Szybko przykrył ikonkę kamery, tak, że nie było nic widać.

- Zniszczę tę antenę najszybciej jak tylko dam radę. - Powiedział, wchodząc do windy dla służby. Na najwyższym piętrze zaatakowała go Lady Wifi. Umknął jej ciosom, świadom, że nie ma czasu, bawić się w bójki i wyskoczył na dach hotelu. Znalazł antenę i przywołał swoją moc.

- Niezły pomysł koteczku. - Na chwilę jego uwagę zwróciła Lady Wi-fi. - Ale to ja mam tu... - Nie dokończyła, bo Kot zniszczył antenę za pomocą swej mocy. Kamera i blokada w kuchni zniknęły, gdy rozległ się wściekły wrzask zaakumanizowanej.- Nie dałeś mi dokończyć! - Wraz z upadającym nadajnikiem, dziewczyna mocno obiła się o podłogę i z przerażeniem odkryła, że straciła zasięg.

- Bo strasznie nudziłaś. - Mruknął, biegnąc w jej stronę. - A teraz, grzecznie oddaj telefon. - Dodał, lecz niestety nie zakładał, że dziewczyna będzie umieć walczyć i szybko został sprowadzony do parteru. Wtedy Alya poczuła pustkę w dłoni, gdzie powinna trzymać telefon.

- Mam was. - Uśmiechnęła się Biedronka i zepsuła komórkę, uderzając mocno o podłogę. Złapała akumę w swojej jojo, oczyszczając je. Zwróciła również swój szczęśliwy traf. Gdy Alya wróciła do siebie, od razu podniosła głowę, rozglądając się. Pisnęła radośnie na ich widok.

- Biedronka i Czarny Kot! - Krzyknęła, wstając i idąc w ich stronę. Szybko wzięła telefon z podłogi. - Udzielicie mi małego wywiadu?

- Niestety pora na nas. - Odpowiedział jej chłopak, kłaniając się.

- Ale może niedługo. - Dodała Biedronka, rzucając jojem w przestrzeń. Oboje zatrzymali się na jednej z ulic. Mari ruszyła w uliczkę.

- Czekaj, nikomu nie powiem. - Szepnął chłopak z nadzieją.

- Kocie, rozmawialiśmy o tym. - Warknęła zdenerwowana. - Tylko to, że nie wiemy kim jesteśmy nas chroni! Uszanuj to. - Skończyła wywód i ukryła się za śmietnikami w uliczce. Adrien westchnął ciężko i ruszył w stronę swojego domu, wiedząc, że ma więcej czasu. Marinette w swojej cywilnej formie niepewnie się rozejrzała.

- Mówiłam, że już dawno poszedł! - Odezwała się Tikki.

- Wolałam się upewnić. - Odpowiedziała się Mari, wychodząc z ukrycia.

Marinette następnego ranka siedziała na balkonie, pijąc herbatę i myśląc o tym, ile osób pragnie wiedzieć kim jest Biedronka. Uśmiechnęła się, widząc Alyę wchodzącą na jej balkon.

- Mam nowy telefon! - Krzyknęła mulatka. - Za to całe niesprawiedliwe potraktowanie mnie w szkole, rodzice postanowili poprawić mi humor. Spójrz na tę rozdzielczość!

- Po co ci... - Mari zmarszczyła brwi na widok kilkunastu zdjęć Adriena. - Aż tyle jego zdjęć?

- Bo wiesz, zauważyłam, że jak ubierze się go w strój Kota. - Pokazała kolejne zdjęcie blondyna pomalowane na czarno z kocimi uszkami. - Wygląda jak on!

- Faktycznie! - Zdziwiła się Marinette. - Jak śmiesznie. W sensie, owszem, są podobni, ale jednak ich charakter... Widziałaś kiedyś Kota w akcji?

- No tak. - Mruknęła. - Adrien jest o wiele bardziej poukładany i porządniejszy, ale Czarny Kot jest jednak bardzo sprytny i lojalny. - Córka piekarzy zarumieniła się lekko.

- Tak, tu też nie mogę zaprzeczyć. - Odpowiedziała. - Jednak nie powinnaś robić mu, aż tyle zdjęć. Jeszcze pomyślę, że to ty się w nim zakochałaś!

- O ty! - Krzyknęła mulatka, chowając telefon. - Jak ja cię dorwę. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top