Rozdział 2

Chodziłam po sklepach na lotnisku próbując zabić czymś czas. Lot miałam dopiero za kilka godzin. Byłam w sklepie z perfumami a potem kupiłam sobie jakieś słodkości żeby ukoić nerwy. Na koniec kupiłam sobie duży kubek wypełniony pyszną latte z pianką i odetchnęłam siadając na krześle w hali przylotów. I wtedy ich zobaczyłam byli ubrani na czarno i zaczymś się rozglądali. Te osoby miały również czerwone oczy. Znieruchmiałam bo wiedziałam że to oni. Może mnie nie znajdą. Rozglądali się za mną i nagle mnie dostrzegli. Zanim zdążyłam rzucić się do ucieczki już mnie złapali.
- Moja królowo! Dlaczego uciekłaś!? Woesz jak mistrzowie się zamartwiają?- spytała blondynka. Nie znałam jej imienia ale jej odpowiedziałam.
- Nie obchodzi mnie to! Zostawcie mnie w spokoju!- krzyknęłam i próbowałam uciec ale brunet mnie chwycił w pasie.
- Szczególnie mistrz Kajusz odchodzi od zmysłów najbardziej.- trajkotała dalej blondynka nie zauważając że się szarpię w ramionach bruneta.
- Nie jestem ich matką! Ani waszą królową! Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! Wypuścicie mnie! - wrzasnęłam próbując kopnąć chłopaka który mnie trzymał.
- Alec.- westchnęła blondynka nie zrażona moimi słowami. Po chwili poczułam że tracę wzrok! Przestraszona zwiotczałam w jego ramionach.
- Już dobrze wasza wysokość. Cii..- zagruchał Alec do mojego ycha i wział mnie w ramiona. Dopiero teraz pojęłam że to nie są ludzie. Nawet policja nie da im rady. Westchnęłam z rpzpaczy w ramionach bruneta. Znowu wracałam do tego koszmaru.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top