Rozdział 17

Następnego ranka obudziłam się w jego ramionach. Gładził mnie po włosach a ja mruczałam z rozkoszy. To było takie przyjemne. Prawie zapomniałam że mnie porwali. Prawie robi wielką różnicę.
- Dzień dobry tesoro.- zagruchał Aro wchodząc do środka. Niósł wózek na którym stała miska przykryta tacą. Zanim wszedł Marek.
- Dzień dobry kochanie.- zagruchał do mnie Marek.- mam nadzieję że dobrze spałaś.
- Tak bardzo.- uśmiechnęłam się do niego na co się rozpromienił.- co to?
- Przyniosłem ci śniadanie najdroższa.- oznajmił Aro i zdjął pokrywę ukazując różne pyszności.- wybacz nie byłem pewien co lubisz.
- Dziękuję.- odpowiedziałam i podeszłam chcąc sobie wziąć tartinkę i kawę na śniadanie bo wyglądały naprawdę przepysznie.
- Po co tu przyleźliście!?- warknął Kajusz rozjuszonym tonem.- ja wystarczę za was dwóch!- syknął bo wyszłam z jego ramion.
- Kajuszu daj spokój.- przewróciłamna niego oczami. Zaczęli się kłócić zupełnie jakby mnie nie było w pokoju. Pacnęłam się w czoło. Są jak dzieci. Będę musiała coś z tym zrobić.
- Przestańcie!- syknęłam a oni spojrzeli na mnie.- właściwie to chciałam z wami o czymś porozmawiać.- oznajmiłam a oni spojrzeli na mnie zestresowani.- mam wam coś ważnego do powiedzenia. Spojrzałam na nich łagodnie licząc że mnie zrozumieją.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top