6. Krecie Love Story (cz. 2)

SUSUMENA'S POV:

Matka prawie dostała zawału, reumatyzmu i rozstroju żołądka, ale wreszcie i ona musiała przyjąć do wiadomości fakty. A te były takie, że najwyraźniej wyhodowała żmiję na własnym łonie. Parszywego zdrajcę, siewcę chaosu, propagatora gwałtu na interpunkcji oraz miłośnika wattpadowych dram.

Nie pierwszą tę żmiję oczywiście wyhodowała, co to, to nie. Wszyscy jeszcze pamiętamy cios, jaki zadała nam kilka miesięcy wcześniej zmanipulowana przez De Fecassich nasza była już recenzentka. Może kiedyś opiszę wam i tę dramę. Dziś jednak skupmy się na podstępnym Il Kretino i jego przebrzydłych machlojkach. Oraz na moim złamanym bezpowrotnie serduszku, płak płak.

Sama dzielnie choć bezskutecznie uczestniczyłam miesiącami w polowaniu na kreta, nie mając pojęcia, że jest nim nie kto inny, jak mój ukochany. O, jakaż byłam przerażająco naiwna!

Żyłam sobie pragnieniem sprawiedliwości i zemsty na szpiegu, sprytnie karmiona przez Massimo złudzeniami niczym we śnie, dopóki Matka Chrzestna nie zawezwała mnie przed swój złoty tron, by rzec:

- Susumeno, moja ukochana córko pierworodna!

- Słucham cię, o Wielka Pisząca Riperosi, prywatnie moja rodzona matko.

- Słuchaj mnie uważnie, bo nie będę się powtarzać.

- Zamieniam się w słuch, pani matko.

- To Il Kretino jest zdradzieckim kretem, którego od tak dawna szukamy!

- Oh nie! - zakrzyknęłam z rozpaczą. - I... jak to możliwe?!

- Słoiczanna i Lulu wykryły jego prawdziwą tożsamość, córko. W internecie nic nie ginie, a już zwłaszcza na TikToku. Nigdy o tym nie zapominaj!

- Czyli to musi być prawda...
- szepnęłam, natychmiast złamana siłą jej autorytetu oraz argumentów.

- Owszem. Jego imię to nie Massimo, ale - uważaj sobie - Dwulicus! A nazwisko adopcyjne: De Fecassi. Czyż potrzeba nam więcej dowodów?

Oczywiście było to pytanie retoryczne i nie śmiałam się sprzeczać. Zresztą raczej bliższa byłam omdlenia, słysząc jej słowa, nie bezsensownych protestów. Nie w głowie mi były dyskusje z donną Cataliną, bo te nigdy nie kończą się u nas dobrze. A do tego matka nie toleruje słabości ciała, ducha ani intelektu. Ewentualnie tylko do czekolady i przystojniaków o puchmurnym spojrzeniu.

Dlatego mężnie przeprostowałam kolana i szczękając zębami, oświadczyłam tyleż z przekonaniem, co po lizusowsku:

- Na pewno jak zawsze masz rację, Matko Chrzestna.

- Mam i nigdy o tym nie zapominaj, Susumeno.

- Nie mogłabym - szepnęłam zgodnie z prawdą. Nie jestem taka całkiem głupia, a ona nie przypadkiem stoi na czele naszej organizacji. Nawet jeżeli przejściowo dała się nabrać na złudny urok Massimo vel Dwulicusa.

- Ta zniewaga krwi wymaga, najstarsza córko rodu Riperoso. Wiesz, co czynić ci wypada, wszak jesteś z Wattpada! - ciągnęła tymczasem rodzicielka.

Otępiałym z bólu wzrokiem zawisłam na dłuższą niż krótszą chwilę na twarzach stojących za jej plecami, wyprostowanych niczym struny dwóch jakże bliskich memu sercu kobiet. Czyli mojej młodszej siostry Myśleny Riperoso oraz naszej mafijnej szamanki, rzucaczki uroków, tropicielki przekrętów i nadużyć w jednym, capo Słoiczanny del Jar.

Obie wpatrywały się we mnie ze współczuciem pomieszanym ze zgrozą. Znały mnie całe życie - moją niewinność, naiwność, dobroć, miękkie serce oraz nienawiść do przemocy.

Jednak prawo omerty jest nieubłagane i głosi: splamionych zdradą tylko śmierć może oczyścić. Ktoś musi zapłacić za nią życiem: albo zdrajca, albo zdradzony.

A ponieważ to mnie połączyła z Il Kretino miłość oraz wspólne plany matrymonialno-prokreacyjne, w oczach wszystkich byłam teraz niewiele lepsza od Dwulicusa, jeśli w ogóle. Zatem mimo iż w rodzinie Riperoso posiadamy niezliczone zastępy mafijnych cyngli, to z mojej ręki musiał zginąć ten podły gad. To jest... kret!

Serce waliło mi głucho i bezdennie, w ustach zaschło jak na Saharze, za to pot skapywał mi z dłoni nieprzerwanym strumieniem wprost na nowe szpilki od Louboutina. Wiedziałam, że oboje ze zdradzieckim ukochanym byliśmy już ZGUBIENI!

Niestety ohyda jego kreciego życia i zawodu docierała do mnie z wolna, gdy nocami przeładowywałam mój ukochany karabin snajperski McMillan TAC-50* i polerowałam lśniące złociście kulki do niego.

Może nie wiecie, bo skąd niby mielibyście wiedzieć, ale "Big Mac" to najcelniejsza broń na świecie, wszak kanadyjski strzelec wyborowy trafił z niej w cel z odległości dwóch i pół kilometra.

Pocieszałam się zatem, że i mnie się uda. Musiało mi się udać, jeśli chciałam przeżyć i nie zostać pariasem rodu Riperoso. A oczywiście nie chciałam.

Tym niemniej potrzebowałam "Big Maca", potrzebowałam odległości, którą mi oferował, bo sama myśl o tym, że miałabym stanąć twarzą w twarz z Il Kretino, spojrzeć mu w ukochane krecie oczy na sekundę przed zgaszeniem na wieki ich neonowego blasku, była dla mnie chwilowo nie do zniesienia.

Ale, przyznaję, wciąż nawet nie podejrzewałam okrutnego dramatu, który zgotowali mi Dwulicus i De Fecassi...!

Ciąg dalszy nastąpi, gdy zdołam napić się szampana i powąchać sole trzeźwiące. Czuję bowiem, że od tych rozdzierających me złamane serce zwierzeń wpadam w bezwzględne szpony migreny.

Zresztą Matka Chrzestna zdążyła już tędy przejść dwa razy, a Lulu na pewno podgląda mnie na kamerkach. Rozsądniej będzie więc przerzucić się chwilowo na pisanie recenzji i polecajek, księżniczka nie księżniczka.

Do wkrótce! Kocham was bardzo, wasza delikatna Susumena 🤍

*Karabin McMillan TAC-50 wykorzystywany jest przez snajperów. To najcelniejsza broń na świecie - kanadyjski strzelec wyborowy trafił z niej w cel z odległości 2,5 kilometra.

Karabin ten używany jest w armii kanadyjskiej jako podstawowa broń wyborowa. McMillan TAC-5. wyposażony jest w czterotaktowy zamek ślizgowo-obrotowy i lufę samonośną. Nie uwzględniono w nim za to otwartych przyrządów celowniczych. Celowniki (teleskopowe albo elektrooptyczne) mocowane są na szczycie specjalnej szyny.

McMillan TAC-50 wykorzystywany jest przez służby specjalne krajów takich jak Izrael, Gruzja, Jordania. We Francji korzystają z niego komandosi. Służy jako broń do rażenia celów lekko opancerzonych oraz siły żywej przeciwnika.

Ciąg dalszy z pewnością nastąpi! 🤷🏻‍♀️

Z całkowitym brakiem poważania,

Grupa Recenzencko-Literacka RiP: Read in Peace 🖤☠️📚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top