Prolog
~ Hej, Sandy!- odwracam się na plecy i patrzę kto śmie mnie budzić. Gdy otwieram oczy widzę nad sobą brązową łapę mojego durnego budziciela. Zamykam oczy z powrotem i się skupiam. Po kilku sekundach słychać uderzenie ciała o ścianę.
- Red, powiedz mi czemu mnie budzisz, choć wiesz co to oznacza?- pytam. Nagle rozbrzmiewa łamanie kości. Podchodzę do drzwi szafy i wyciągam czarną bluzkę i szare spodenki koszykarskie dla mojego Alfy. Rzucam nimi w niego i wynajduję dla siebie taki oto komplet:
Podchodzę z ubraniami oraz bielizną do łazienki i przebieram się. Spoglądam w lustro i widzę, że na plecach pojawił się tatuaż z herbem watahy Reda. Pewnie jest dzisiaj jakieś spotkanie watah, na którym muszę być.
- Hej, krasnoludku! Przebrałaś się?- woła wilczek.
- Już, już- nakładam maleńką ilość podkładu i się maluję. Podkręcam jeszcze rzęsy i voila! Nie cierpię się malować lecz jakoś na tym spotkaniu muszę wyglądać. A... Zapomniałabym. Jestem nastolatką o dość bujnych kształtach i mam proste, długie, bo sięgające aż do pupy brązowe włosy. A także jestem niziutka, ponieważ mam tylko metr pięćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, dlatego Red nazywa mnie krasnoludkiem. Ale to nie moja wina, że ja jestem niziutka, a on ma prawie metr dziewięćdziesiąt pięć. Wychodzę z łazienki i od razu wpadam na tego wielkoluda i jego mate, a zarazem moją najlepszą przyjaciółkę całujących się na środku mojego pokoju. Odchrząkuję by zwrócić ich uwagę. Po minucie odkleili się od siebie. Elizabeth jest blondynką o jasnych, niebieskich oczach. Jest wysoka, ponieważ ma metr siedemdziesiąt pięć. Red jest tak jak ja szatynem z zielonymi oczami. Ja mam ni to niebieskie, ni to zielone, czy szare oczy.
- Sandy, mamy mały problemik.
- Mianowicie?- pytam.
- Słyszałaś o watasze The Dark Hunters?
- No, coś tam słyszałam. Z tego co kojarzę to Alfą jest niejaki Raffael Rees, syn najlepszego przyjaciela twojego ojca, Red.- widzę, że oni chyba dopiero niedawno dowiedzieli się, że Kevin (ojciec Jareda) jest przyjacielem Kyle'a (byłego Alfy The Dark Hunters).
- Skąd ty o tym wiesz?
- Nie zapominajcie, że jako Strażniczka waszej watahy, jestem w stanie czytać wasze myśli i wspomnienia. Tak, Eli. Jak zostaniesz Strażniczką i nauczysz się kontrolować swoją moc to też tak będziesz umieć.- Elizabeth również jest czarownicą, lecz nie potrafi jeszcze kontrolować swoich mocy, więc ja pilnuję ich watahy, nie tylko ze względu na Eli, lecz także dlatego, że moja siostra jest mate pierwszego bety.
- Dobra. Emmm... Sandy, dzisiaj jest bal zorganizowany przez to, że Alfa i były Alfa oraz ich rodzina i bety z rodzinami przyjeżdżają na miesiąc tutaj oraz z okazji święta Zjednoczenia. Tata chciał byście się ładnie ubrały i przyszły na... Powiedzmy, że na 16:30, ok?
- Jasne, Alfa- obydwie razem mówimy i salutujemy wilkowi. On tylko przewraca na to oczami.
- A Sandy mogłabyś zrobić ten eliksir nie tylko dla siebie, lecz i dla El?
- Jasne, kolego- eliksir, o którym mowa służy do maskowania własnego zapachu, a wytwarza na dziesięć godzin zapach kogoś innego. Ja nie mam zamiaru dzisiaj go używać, ponieważ chcę w końcu poznać swoją drugą połówkę. A Eli i Red jeszcze się nie sparowali, bo El ma dopiero szesnaście lat, więc ten eliksir na pewno zażyje. Red przemienia się w ogromnego brązowego wilka. Podchodzę do niego i wyrywam mu parę kłaków do eliksiru. Po tym Jared wyskakuje przez okno do lasu, a ja i Elizabeth idziemy do kuchni coś zjeść. Po drodze patrzę na zegarek i widzę, że jest dwunasta. Kłaki naszego kochanego wilczka daję babci, która jest Zielarką, więc specjalizuje się w różnego rodzaju miksturach.
- Babciu, dodaj to do mikstury Me-Hin-Ka dla Eli.
- Ty nie będziesz brać?- pyta zdziwiona El.
- Nie. Sandy chce poznać swojego przeznaczonego- odpowiada za mnie babcia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, to moje pierwsze opowiadanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top