⑦③
Camila nerwowo zaczesała na boki grzywkę, kiedy zerknęła za witrynę kawiarni. Brązowe oczy pośpiesznie skanowały nieznane postacie, nonszalancko przechadzające się chodnikiem, dopóki nie wyłapały znajomej sylwetki. Całkowicie mimowolnie, Alfa przełknęła gulę w gardle i w wyrobionym geście, wyprostowała plecy, a ramiona cofnęła bardziej w tył. Miała wątpliwości co do tego spotkania, ponieważ zaledwie w ciągu kilku sekund wiele rzeczy mogłoby wyjść na wierzch, a Cabello nie była gotowa się na ich temat wypowiadać. Wolała pozostawić swoje, pewnego rodzaju, tajemnice z dala od publiczności.
Wypuściwszy powolny, kontrolowany oddech, ułożyła płasko dłonie na blacie stolika, chłonąc jego temperaturę oraz gładką strukturę.
Uśmiechnęła się łagodnie, kiedy ciepłe usta musnęły jej policzek w przywitaniu, zanim znajoma — och, tak znajoma — postać zajęła miejsce naprzeciwko.
— Trudno cię złapać, skarbie.
Zanim Camila zdążyła wymyślić jakiś komentarz, kelnerka podeszła do ich stolika, wiedząc już wcześniej, że brunetka czekała na jedną osobę. Zdaniem Alfy, trochę za szybko złożyły zamówienie, więc Cabello nie mogła odkładać nieuniknionego.
— Mam zacząć dopytywać czy w końcu coś powiesz?
Po kolejnym kontrolowanym oddechu Camila uniosła spojrzenie do brązowych oczu. Ta kobieta potrafiła przerażać swoją osobą, kiedy tylko chciała.
Ale oczywiście to nie tak, że Alfa zamierzała siedzieć teraz z podkulonym ogonem, czy coś w ten deseń, zwyczajnie czuła respekt pod wieloma względami i sama wizja rozmowy — oraz ta pewność, że będą oczekiwane od niej tłumaczenia — wprawiała w nerwowość.
— Wróciłam dzisiaj rano do domu, mami, nie musisz się tym przejmować. Ani ingerować.
— Skarbie, to do ciebie niepodobne, żeby wyjeżdżać do hotelu. Nawet jeśli to była jakaś kłótnia.
— Ta kłótnia między mną a DJ jest już zakończona, więc wolałabym nie rozgrzebywać tematu.
— A więc pogodziłaś się z nią?
Camila miała ochotę pokręcić głową i prychnąć. Sinuhe Cabello miała to do siebie, że była wścibska, chciała znać każde szczegóły, a dodatkowo wciskała swoje trzy słowa. Jednak tym razem — przy możliwości, że Lauren znalazłaby się pod celownikiem matki — nie dała się złamać.
— Jak zawsze rozwiązuję konflikty, mamo — odpowiedziała wymijająco, bo tak właściwie nie porozmawiała jeszcze o wszystkim z DJ, a ona sama wolała się nie wychylać. Powrót Camili ją zszokował, ale dmuchała na zimne i wybrała opcję z przeczekaniem do momentu, kiedy Alfa będzie wyrażała chęci do rozmowy. — Tego mnie nauczyłaś.
Oby to ją usatysfakcjonowało.
— Jak u ciebie i taty? — Dodała od razu z nadzieją, że zmienni płynnie tor konwersacji.
— Dobrze. Zawsze jest u nas dobrze. Chcieliśmy zrobić jakiś rodzinny obiad. Dawno nie widzieliśmy was wszystkich w jednym miejscu w tym samym czasie. Poza tym... — starsza kobieta przerwała, kiwając wdzięcznie głową w stronę kelnerki, która zdążyła położyć na stoliku jej zamówienie. — Tata chciał się dowiedzieć, co u ciebie. Minęło sporo czasu od kiedy się tutaj przeprowadziłaś na stałe. Oczywiście też mnie to ciekawi. Zwłaszcza kwestia tego, czy zdążyłaś się zaaklimatyzować, czy może coś bywa utrudnieniem.
Młodsza Cabello oblizała nerwowo wargi, kiedy jej telefon zawibrował, a ekran rozświetlił się i pokazał fragment wiadomości od Lauren. Zwinnie, choć nie tak pośpiesznie, żeby nie podpaść, sięgnęła po urządzenie, jednocześnie spoglądając na matkę.
— Pomysł z obiadem wydaje się ciekawy — odpowiadając, przesunęła kciuk na czytnik linii papilarnych. — Możemy coś zaaranżować — zerknęła na ekran po otwarciu wiadomości.
Od: Lauren
Treść: Po pierwsze: przysięgam, każdy się na mnie gapi, kiedy idąc do wyjścia z pracy, dźwigam ze sobą kwiaty, które mi wysyłasz. Po drugie: ewidentnie chcesz się przekonać, jak to jest jeździć z tą niepewnością, czy przypadkiem ich nie rozwalisz w samochodzie. Po trzecie: naprawdę chcesz być na mojej czarnej liście?
Mimowolnie kąciki warg brunetki drgnęły ku górze.
— U mnie za to wszystko w porządku, mamo. Radzę sobie — dała odpowiedź, jednocześnie wystukując wiadomość do Jauregui.
Do: Lauren
Treść: Sądziłam, że to miły gest, a ty chcesz umieścić mnie na czarnej liście?
Odpowiedź dostała szybciej niż komentarz od Sinuhe.
Od: Lauren
Treść: Jest miły, oczywiście, ale nawet nie wiesz, jak trudno przemieszczać coś tak dużego z pracy do domu. 😂
Wspominając o domu, wszystko dobrze od czasu powrotu z hotelu?
Do: Lauren
Treść: Oczekiwałaś, że wyślę pojedynczego kwiatka? Nie jestem tania. I Dinah nie nawiązuje na razie kontaktu wzrokowego. Jeszcze nie zdecydowałam się na rozmowę z nią.
Od: Lauren
Treść: Boujee CEO.
Camila prychnęła cicho śmiechem, zanim zdążyła się powstrzymać, po czym szybko zablokowała ekran i spojrzała na Sinuhe. Na pozór leniwie sięgnęła po swoją herbatę, upijając powoli dwa łyki.
— Zaprzyjaźniłaś się z kimś przez ten czas, Karla?
Alfa mocniej wbiła plecy w oparcie, pozostawiając niewzruszoną mimikę.
— Udało mi się zawrzeć kilka znajomości. Przez te kilka miesięcy przekonałam się, że rzeczywiście zadbaliście o rodzinny klimat w firmie. Jest tam bardzo przyjaźnie, nawet jeśli bywa równie stresująco przez nawał pracy.
Sinuhe uniosła brew, poprawiła palcem wskazującym okulary o prostokątnych szkłach, po czym kiwnęła głową bez słowa.
— Naprawdę nie chcesz mi powiedzieć?
— Odpowiedziałam — młodsza Cabello udawała głupią. — Kiedy chciałabyś zrobić rodzinny obiad?
— Kogo sobie znalazłaś?
Oczy młodszej otworzyły się szerzej na tak bezpośrednie pytanie. Co więcej, Camila zakrztusiła się ciepłym napojem i musiała pośpiesznie przycisnąć do ust serwetkę, żeby przypadkiem nie wypluć z siebie własnych płuc.
— Dlaczego wyglądasz na taką zaskoczoną? Przecież dobrze wiesz, że jestem w stanie to wyczuć — Sinuhe przekręciła na bok głowę. — Znalazłaś swojego partnera lub swoją partnerkę czy wolałaś zdać się na własne otoczenie?
Młodsza Cabello całkowicie zamilkła.
Jakby to nie było wymowne, telefon brunetki na nowo zawibrował na stole i tym razem chwyciła go szybko w dłoń, aby matka przypadkiem nie spojrzała na imię osoby, która wysłała wiadomość.
Od: Lauren
Treść: Pamiętaj tylko, że w piątek to ja zabieram cię na randkę, a nie na odwrót. Lepiej nie bierz ze sobą portfela ani nie chowaj w kieszeni karty (przysięgam, odwróciłam się tylko na chwilę tamtego razu!). Czy poza lękiem wysokości jest coś jeszcze, co powinnam wykluczyć z atrakcji?
To nie jest dobry moment na tę dyskusję — Alfa zablokowała urządzenie i przesunęła dłonią po czole, na którym przy linii włosów zebrało się kilka kropel potu od stresu. Rzecz jasna, to nie tak, że Sinuhe zamierzała wyśledzić Lauren za plecami Camili — przynajmniej zakładała, że czegoś takiego nie zrobi.
Sęk w tym, że Camila nasłuchała się od rodziców — w głównej mierze — i jeszcze kilku pozostałych członków ich licznej rodziny o tym, jakie trudności przychodzą z ich drugą naturą w kontakcie z drugim człowiekiem niżeli kimś ze "swoich". Dopiero od poznania Lauren zobaczyła nową perspektywę na to wszystko. Dopiero od poznania Lauren zaczęła się uczyć, popełniając po drodze niejeden błąd, ale za każdym razem starała się wyciągać wnioski. Dopiero od poznania Lauren doznała pierwszego, tego typu, kontaktu w sensie romantycznym.
Camila, mówiąc krótko, nie miała żadnego obeznania w randkowaniu. Fakt, mogła mieć jakieś wyobrażenia, jednak nie pokrywały się one z rzeczywistością, bo jak mogły, skoro jedyne, co widywała to sceny w filmach czy serialach? Wiadomo, że tego typu relacje wypuszczane dla widowni bywały nadto idealne, często nierealistyczne.
A więc Camila nie miała żadnej wiedzy. I kiedy Lauren wyraziła swoją wyrozumiałość, Alfa preferowała mieć pewność, że skupia się na tempie, którym będą podążały. Opowiadanie matce o Jauregui nie było czymś, co chętnie by zrobiła. W jakimś stopniu czuła nieśmiałość mówić o Lauren, a z drugiej obawiała się, że zostaną narzucone na nią oczekiwania, bo — uwaga — nareszcie sobie kogoś znalazła.
I raczej nikt nie wnikałby w to, czy znajduje się w stałej relacji. Najczęściej zakładało się to proste szufladkowanie, o którym rozmawiała nieraz z Lauren — albo jesteś w związku, albo nie. One były czymś pomiędzy i to również mogło spotkać się z negatywną reakcją.
Z drugiej strony, Dinah pokazała Camili, że chyba jest za wcześnie, aby cokolwiek mówić o jej relacji ze starszą kobietą. Wolała zamknąć się, dopóki nie zbuduje z Jauregui czegoś stałego i za zgodą obu stron, niżeli na nowo mówić kilka skrawków informacji i pozostawić pozostałych w przekonaniu, że mogą dopowiadać kolejne niewypowiedziane sytuacje.
— Nie musiałaś tego robić — brunetka wciągnęła odrobinę policzki i potarła brodę palcami, kiedy wpatrywała się bezpośrednio w swoją herbatę. — Dlaczego jednak postanowiłaś to zrobić?
— Nie odzywasz się do mnie od kilku dni, unikasz swojego rodzeństwa, wyniosłaś się do hotelu i nikt nie chce mówić na ten temat, kiedy pytam. To oczywiste, że będę ostrożna i spróbuję wyłapać tyle, ile jestem w stanie na własną rękę, bo wiem, że nigdy nie lubiłaś mówić o tym, co cię dręczy. Kwestia tej nieznanej mi osoby wyszła przypadkiem. Ale skoro już jest... O kim mówimy?
— Nie chcę o tym rozmawiać — w drugiej dłoni młodsza Cabello trzymała kurczowo telefon.
— Czy ta osoba ma związek z twoim przeniesieniem się do hotelu z dnia na dzień?
— Mamo, co stało się między mną a rodzeństwem, jest naszą sprawą. Nie mieszaj się do tego, proszę.
— Wcześniej nie było takiej sytuacji, Camila — Sinuhe zmarszczyła brwi, taksując córkę spojrzeniem. — To naturalne, że chciałabym się dowiedzieć więcej na temat tej osoby.
— Wolę zostawić to prywatne.
— Rodzina nie znajduje się dla ciebie w prywatnej sferze?
— Oczywiście, że tak. Ale... — brunetka westchnęła cicho. — Zrozum, że chcę to oddzielać. Stosunkowo niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że nieświadomie znajdowałam się przez lata pod kloszem. Za każdym razem próbowałam zadowolić wszystkich dookoła i choć dobrze mnie z tatą wychowałaś...nigdy nie zadbałam o siebie — oczy Camili skierowały się ku witrynie, uciekając przed wyrazem twarzy Sinuhe i jednocześnie mając nadzieję przez ten brak kontaktu, że jej umysł wynajdzie odpowiednie słowa na to, co od dawna chciała przekazać. Zresztą, nie tylko matkę chciała o tym poinformować. Sytuacja z DJ potwierdziła obawy, które starała się spychać w kąt. — Jestem introwertyczką, pogodziłam się z tym. Wiem, że pomimo tego zostałam nauczona, aby nawiązywać dobre kontakty, ponieważ nie mogę żyć bez śladów obecności drugiego człowieka. Ale to wszystko nie wymazało tego, że żyłam w samotni. I skoro jestem w takim etapie mojego życia, że mogę się tego w jakimś stopniu pozbyć, tej samotni, to chcę to zrobić na swoich warunkach. Dlatego wolę zachować dla siebie informacje na temat tej osoby, dopóki nie uznam, że moment na powiedzenie czegoś więcej jest właściwy.
— Tylko sytuacja z twoją siostrą pozwolila ci dojść do takich wniosków?
Sinuhe westchnęła cicho, czekając cierpliwie na odpowiedź. Przyjrzała się dokładniej profilowi córki, nieznacznie marszcząc przy tym brwi. Choć wyglądała tak samo, od momentu, kiedy widziała ją po raz ostatni, coś widocznie się w niej zmieniło — wewnętrznie. Część rozsądku starszej kobiety podpowiadała, że może Camila chce na własną rękę się sparzyć i wysuwać wnioski, zamiast być chroniona — jednak nie można zaprzeczyć temu, że przy ich drugiej naturze zdarzało się wszystkim być nadopiekuńczymi, zwłaszcza w stronę przyszłej Alfy, jeszcze zanim dorosła. Może teraz nadszedł ten moment w życiu młodej Cabello, aby chwycić życie w swoje dłonie i samemu przekonać się, kiedy bywa ono łaskawe, a kiedy pozostawia wbija kolce niczym róża, pozostawiając po sobie krwawe ślady — choć nie dosłownie, bo metafora odnosi się do bardziej krwawiącego serca, a wrażliwość oraz naiwność Camili mogłaby być płachtą na byka przy wrogości dzisiejszego społeczeństwa.
— Raczej utrwaliła w przekonaniu, które wcześniej brałam na dystans. Dlatego wolałabym, żebyś nie dowiadywała się niczego na swoją rękę.
— Co masz na myśli przez branie sprawy w swoje ręce?
— Nie chcę, żebyś wypytywała mojego rodzeństwa, podsłuchiwała, wyczuwała, cokolwiek w tym zakresie.
— Wiesz, że będę się martwiła. Nie znam tej osoby. Możesz chociaż powiedzieć mi imię? I płeć? To niewielka dawka informacji.
W pierwszej chwili Alfa nie chciała podać nawet imienia starszej kobiety. Jednak gdy tak się nad tym zastanowiła, całe jej rodzeństwo znało Lauren — w mniejszym lub większym stopniu. Bezsensowne wydawałoby się, żeby ukrywać imię, bo prędzej czy później i tak wyszłoby na wierzch. Wystarczyłaby krótka wzmianka, całkowicie nieświadoma.
— Nie masz czym się martwić. Wiem z kim mam do czynienia.
Określenie "wiem, z kim się spotykam" narzucało tor, którym jej matka mogła podążać i snuć dalsze spekulacje.
Określenie "wiem, z kim jestem" mijało się z prawdą, ponieważ w praktyce Camila nie była w związku z Lauren.
Trudno było dobrać odpowiednie słowa jak na tę chwilę.
— Jej imię to Lauren.
———
— Więc jak tam u ciebie i dziewczyny? Mogłaś nas lepiej przedstawić.
Brunetka, która dotychczas siedziała luźno oparta o kanapę, odwróciła gwałtownie ciało i spojrzała w kierunku brata przygotowującego chłodne drinki przy barku.
— U kogo?
— Chodzi mi o tę brunetkę. Chyba, że to był wyjątkowo wieczór ze śniadaniem — Christopher zerknął przez ramię na siostrę. — Bardziej to ja mam taką reputację niżeli ty, Lauren.
— Po pierwsze nie, to nie był żaden wieczór ze śniadaniem. Po drugie, to nie jest moja dziewczyna.
— To kim ona jest? Wykurzyłaś mnie z domu, kiedy zacząłem z nią rozmawiać.
Lauren prychnęła.
Jeszcze czego. Przecież nic takiego nie miało miejsca. Chris już wychodził. A Lauren...po prostu nie chciała go zatrzymywać.
— Przedstawiała ci się, ma na imię Camila. I, uch... — zmarszczyła brwi, kiedy sama się zacięła. — Spotykamy się od jakiegoś czasu.
— Dlaczego nie wspominałaś wcześniej?
— Nie chcę zapeszać.
— Skoro tego nie chcesz to mam domniemać, że wszystko na razie między wami dobrze? — Starsza Jauregui kiwnęła wdzięcznie głową na podanego drinka od brata i jednocześnie pozostawiła ten gest również jako formę odpowiedzi na pytanie Christophera. — Wydaje się nieśmiała. Ale miła. Ile się spotykacie?
Mężczyzna rozłożył się wygodnie na kanapie, opierając stopy na stoliku do kawy. W milczeniu popijał pierwsze łyki whiskey z colą oraz dodatkiem cytryny, dając siostrze przestrzeń na znalezienie odpowiednich słów. Wiedział, że takie tematy nie były jej na rękę, ale z drugiej strony miał świadomość, że jest jedyną osobą z ich rodziny, do której mogła się zgłosić, aby paradoskalnie porozmawiać. Nawet jeśli Chris, będąc wiecznym kawalerem, powinien być na końcu listy osób z dobrymi radami skoro nie potrafił zebrać swojego życia do kupy w miłosnym zakresie.
— Od pół roku — Christpher zakrztusił się na tę wiadomość. — Tak mniej więcej, geez...
— Co jest kurwa? — Duża dłoń przesunęła się po twarzy bruneta. — Pół roku i nie jesteś w związku? To jest...dość niecodzienne, zdajesz sobie z tego sprawę?
— Yeah.
— Chcesz o tym porozmawiać? — Dopytał łagodniej, kiedy Lauren pochyliła głowę i skupiła wzrok na niewypitym drinku, którego trzymała.
— Nie wiem, czy jest tutaj coś do powiedzenia.
— To wspólna decyzja, aby się nie definiować?
— Póki co tak.
— Nie jestem ekspertem, oczywiście, ale ta odpowiedź zabrzmiała tak, jakby wszystko miało dobiec końca. Przynajmniej z tą wspólną decyzją.
— To skomplikowane.
— Typowe pierdolenie, Lauren. Jesteś dobrze wykształcona. Stać cię na lepsze słowa.
Starsza Jauregui skinęła głową, jednak nie dodała nic więcej tylko skupiła uwagę na tym, aby szybko opróżnić zawartość kryształowej szklanki i w milczeniu poczekać na zapełnienie je po raz drugi przez brata. Dopiero w połowie kolejnego drinka, tym razem mocniejszego, postanowiła dać pełniejszą odpowiedź.
— To z mojej strony jest to odkładanie na później decyzji o tym, czy zamierzamy spróbować nazwać naszą relację, czy nie. Camila jest...bardzo cierpliwa.
— Nie musisz mnie przekonywać o jej cierpliwości. Pół roku sporo mi mówi. Ale... Ale nie rozumiem... Odpowiada jej to tak samo, jak tobie?
— Jestem prawie pewna, że nie jesteśmy na tej samej stronie, a ona tylko to toleruje ze względu na mnie.
— Musi jej zależeć w takim razie — Chris wcisnął mocniej plecy w oparcie. — Jak mówiłem, nie jestem ekspertem, ale możesz mi o niej opowiedzieć, jeżeli chcesz. Może choć trochę ci ulży. Widać, że coś cię dręczy i nie sądzę, że to tylko ta kwestia.
Christopher nie wymagał od niej opowiadania o uczuciach. Jednak, aby mówić o Camili, mimowolnie w Lauren ruszało się coś, co sprawiało, że znajoma gula pojawiała się w gardle, a klatka piersiowa, wydawałoby się, że nie pobierała wystarczająco tlenu do środka. Sama wizja rozmowy na temat, który przybliżałby ją do sfery romantycznej niżeli czysto przyjacielskiej sprawiał, że robiła się nerwowa. Wiele razy przekonała się o tym, że posiadanie nadziei i snucie na przyszłość planów kończyło się tragicznie.
Może nie tragicznie, ale wystarczająco, ażeby odhaczyć kolejną krechę na sercu kobiety niżeli ramie łóżka.
— Camila jest... — głos Lauren niekontrolowanie zadrżał, aż musiała odchrząknąć. — Jest łagodna. Bardzo łagodna.
Chris skinął krótko głową po zerknięciu na siostrę. Nie chciał jej pośpieszać, bo miał jednak świadomość, że z całego ich rodzeństwa, Lauren była najbardziej zamknięta — zawsze odpowiedzialna, zawsze za dobra, zawsze parząca się przez podłość ludzi. Zdawał sobie sprawę, że kolejne porażki, o których generalnie nie wspominała, pozostawiły niezmywalne piętno w jej życiu.
— Jest spokojna, bardzo wyrozumiała. Generalnie jest...bezproblemowa.
— To brzmi jak pozytywy, ale nie wydajesz się przekonana do tego, co mówisz.
— Po prostu czasami ciężko jest uwierzyć, że jest taka dobra. To jest jedna z tych osób, która jest nawet za dobra, wiesz?
— Ale jest cierpliwa, prawda? Nie próbuje cię popychać do czegoś, czego nie chcesz.
— Yeah, ale czasami... Czasami mam wrażenie, że znajdujemy się w obecnnym punkcie, dlatego że idzie mi na ustępstwa.
— To z nią bądź, jeśli widzisz problem w tym, że mogłaby iść ci na rękę.
— Dobrze wiesz, że jest nade mną jakieś fatum. Ilekroć pomyślę o tym, żeby faktycznie spróbować z kimś związku, wszystko zaczyna się pierdolić.
— Ale wcześniej głównie pokrywało się to z tym, że twoje gusta wybierały dwulicowych idiotów. I idiotki. Camila też należy do tego grona? Masz takie przeczucie?
— Nie, oczywiście, że do niego nie należy. Nie zdradziłaby mnie — odpowiedź starszej Jauregui była natychmiastowa. Coś takiego nie mieściło się jej w głowie — Cabello w życiu nie zraniłaby jej w taki sposób. Cokolwiek robiła, jakiekolwiek błędy popełniała, nigdy nie popełniała ich celowo i gdy tylko rozmawiały na dany temat przepraszała bardziej niż powinna. I żadne z jej potknięć nie sugerowałoby, że byłaby zdolna do takiego wyboru, jakim jest zdrada. — Wiem, że nie zrobiłaby czegoś takiego. Camila taka nie jest. Poza tym, przecież ona mnie ko... — gardło Lauren momentalnie się zatkało na słowa, które sama chciała przywołać, ale pośpiesznie zgoniła to na drinka.
Na pozór skrzywiła się i odsunęła od siebie szkło z alkoholem, mając nadzieję, że Christopher nie wyłapie jej prawie–wpadki.
— Dopiero teraz poczułam, jak mocnego drinka zrobiłeś — wymamrotała na jednym wydechu. — Chcesz mnie upić?
Chris uniósł swoją grubą, ciemną brew i podrapał się po zarośniętej brodzie.
— Kocha cię? To...uch, stawia waszą znajomość w dość poważnej sytuacji... Nie to, żebym się znał.
Kurwa mać.
— Odwzajemniasz to?
— Ch-Chris, umm, tylko mi się wymsknęło...
— Moment, moment — mężczyzna uniósł wolną dłoń, w której nie trzymał swojego whiskey. — Ta cała Camila spotyka się z tobą od pół roku, kocha cię, ale wciąż masz wątpliwości co do samego związku? — Zrobił chwilową pauzę. — Potrzebuję więcej whiskey, żeby zrozumieć twój tok myślenia — tuż po tych słowach wstał i nalał zarówno sobie, jak i siostrze więcej procentowanego trunku niżeli słodkiego napoju dla złagodzenia gorzkości.
— To nie tak... Przedstawiłeś to w złym świetle.
— Podsumowałem to, czego się dowiedziałem. Swoją drogą, kiedy ci to powiedziała? Mam nadzieję, że przynajmniej sytuacja nie była nieodpowiednia.
— To było...um, kilka tygodni temu.
— Więc to świeża sprawa — podał siostrze nowo zrobionego drinka, z jeszcze większą ilością alkoholu. — Mam nadzieję, że przynajmniej to było szczere z jej strony... — obszedł kanapę, aby zająć poprzednie miejsce. — Najgorzej, kiedy ktoś to powie w trakcie seksu. Jak coś takiego może być szczere, no nie? — Prychnął cicho, upił dwa łyki whiskey, po czym zerknął na starszą kobietę.
Niemal zakrztusił się drinkiem na widok jej twarzy.
— Chryste, Lauren, co do kurwy...
Brunetka przesunęła dłonią po twarzy z głośnym westchnięciem.
— To nie tak — mruknęła. — Rozmawiałam z nią o tym.
— Większość wszelkich wyznań w takich momentach jest gówno prawdą.
— Akurat Camila nie jest z tego typu osób. Rozmawiałyśmy i, umm, właściwie dużo wcześniej myślała, że wiem o jej uczuciach i kiedy byłyśmy wcześniej na weekend poza miastem, myślała, że zamierzam zakończyć naszą znajomość. Ale nie wiedziałam o tym, co czuje, oczywiście, powiedziała o tym przypadkiem, jednak nie zmienia to faktu, że miała na myśli to, że mnie...miała na myśli te uczucie.
— Załóżmy, że mnie przekonałaś... — Christopher wskazał drinkiem na siostrę. — Odwzajemniasz to?
— Nie wiem.
— Gdybym dostał taką odpowiedź, będąc na miejscu Camili, zostawiłbym twój tyłek — Lauren rozchyliła usta, aby odpowiedzieć, jednak brat ją wyprzedził i kontynuował swoją złotą myśl. — Nie jestem ekspertem, ale jeśli uważasz, że jest dla ciebie dobra, w dodatku godzi się na to, aby nie definiować waszej relacji na dobre i w dodatku cię kocha to powinnaś poważnie zastanowić się nad tym, czy nie warto czegoś zmienić. Chociażby własnego statusu. Prędzej czy później zaczniesz ją ranić, a kiedy sama uznasz, że może nadszedł dobry moment, aby wejść w związek, Camila może będzie miała dość tego czekania i cię zostawi. Wtedy znowu będziesz zraniona, jednak na własne życzenie.
— To...to nie tak, że zamierzam odkładać pewne decyzje w nieskończoność...
— Nie twierdzę tak. Ale pół roku jest dużą ilością czasu, żeby zastanowić się, czy widzisz w drugiej osobie swoją partnerkę. Przemyśl to sobie. Nie chciałbym zbierać cię do kupy, dlatego że za późno ruszyłaś ze swoim życiem. Jeśli jest na tak dobra, jak mówisz i różni się od innych, powinnaś poważnie zastanowić się nad waszą znajomością.
— To nie takie proste.
— Jak nie? — Chris zerknął na Lauren. — Jest dla ciebie dobra?
— Oczywiście, że tak.
— Dba o ciebie?
— Tak.
— Ufasz jej czy wzbudziła w tobie wątpliwości co do swojej prawdomówności?
— Zawsze jest ze mną szczera. Ale Chris, to wszystko nie znaczy...
— Zależy ci chociaż na niej?
Starsza Jauregui zatrzymała się z odpowiedzią.
— Nie jestem z kamienia, Chris. Po takim czasie to jasne, że zależy mi na niej.
— To dlaczego krzywdzisz kogoś, na kim ci zależy?
— Okej, nie krzywdzę jej. Rozmawiałyśmy o naszej sytuacji. Zawsze staramy się prowadzić rozmowy, nawet na te niewygodne tematy.
— Spójrz na to z innej perspektywy — Christopher pokręcił głową. — Jest oddana, kocha cię, tak? — Brunetka skinęła w zgodzie. — Nie musisz ranić jej fizycznie, nic z tych rzeczy. Ale sama myśl, że godzi się na wszystko, a ty nie dajesz jej wystarczającego zapewnienia, że faktycznie jesteś nią zainteresowana może wykańczać psychicznie. Nikt nie chciałby znajdować się w pozycji, gdzie zastanawia się, kiedy coś dobrego zostanie im odebrane. Bo na dobrą sprawę... Nie jesteście w związku. Możesz odejść w każdej chwili. Wszystko zależy od twojego widzimisię.
Trzeba przyznać, Christopher miał sporo racji. Z ich dwójki to Camila za każdym razem dawała zapewnienia, że jest tu i teraz dla Lauren, bez względu na to, czego będzie potrzebowała. Alfa zawsze dbała o jej potrzeby, nawet jeśli nie była o to proszona — nawet jeżeli nie było to od niej w jakimkolwiek stopniu wymagane.
Lauren również starała się być dobra dla Camili, ale pozostawała zdystansowana. Wciąż miała trudności z otworzeniem się, tak w pełni, bo cienie przeszłości dawały o sobie znać.
Ale, tak na dobrą sprawę, czy te wymówki po takim czasie znajomości miały jeszcze sens?
— Och...
———
Chyba spierdoczyłam mój ostatni egzamin, ooop—
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top