⑦②

Możliwe błędy, zwłaszcza gdzieś na początku i na końcu. Próbowałam to sprawdzać i się pilnować, ale w oczach zaczyna mi się troić.

Słowa: +/- 14,9.

———

Muszę się z nią spotkać, zdajesz sobie z tego sprawę?

Camila przycisnęła pięści do zamkniętych oczu, wypuszczając jednocześnie spięty, drżący oddech. Jej ramiona były uniesione ku górze, wykazując dyskomfort, natomiast reszta ciała miejscowo drgała w konwulsjach od czasu do czasu. Kobieta nie mogła zapomnieć o tym, jak skończyło się ostatnie spotkanie Lauren z tą...z Lucy. Nie mogła zapomnieć o tym, jak wstrząsnęły nią informacje, które otrzymała oraz zostały potwierdzone i jakie to miało skutki — przecież finalnie odsunęła się od Jauregui, aby mieć pewność, że nie zrobi nic głupiego, nieodpowiedzialnego. Nie była pewna, czy zapanuje nad własnymi emocjami.

Jeśli jej tego wszystkiego nie wytłumaczę, może zrobić coś bardzo, bardzo głupiego. A nie chcę, żeby przenosiła się ze swoim odreagowywaniem do pracy.

Argumenty Lauren były zrozumiałe i rozsądne. Gdyby była to inna osoba, Camila sama zaproponowałaby rozmowę dla sprostowania pewnych nowych informacji. Zdawała sobie sprawę, że nie można oczekiwać od zwykłego człowieka tego, że zrozumie i zaakceptuje jej naturę. Właściwie to rzadko kiedy to się zdarzało — zwłaszcza już na samym początku, tuż po otrzymaniu całej prawdy.

Pomimo tej wyrozumiałej części, reakcja Alfy nie była przesadzona. Czekała już pół godziny na jej powrót. 

Siedziała na schodach przed drzwiami frontowymi, nie odważając się wchodzić do środka i zwyczajnie czekała.

Ale z tych trzydziestu minut zrobiła się pełna godzina.

Było już późne popołudnie, więc kiedy minęło półtorej godziny, Camila zaczęła poważnie się martwić.

Przy dwóch godzinach od wyjazdu Lauren w głowie zaczęły pojawiać się mroczne scenariusze. Nie do tego stopnia złe i nawiązujące do kolejnego wypadku samochodowego, ale bardziej chylące się ku przekonaniu Jauregui przez Lucy do tego, aby rozważyła raz jeszcze ich całą znajomość. Albo przynajmniej namowa ze strony Vives do tego, żeby Lauren weszła w inną perspektywę na jej relację z Camilą, mając nadzieję, że młodsza kobieta zdecyduje się odsunąć.

Szczerze powiedziawszy, Cabello bała się, że Lucy powie albo zrobi coś, co namiesza w głowie Lauren i zepsuje to, co dotychczas udało im się zbudować. Nie miała złych zamiarów względem Jauregui, naprawdę — nie skrzywdziłaby jej, nie tknęłaby nawet palcem, gdyby sobie tego nie życzyła. Nie chciała dla niej niczego niedobrego, ale Lucy mogła znaleźć jakieś argumenty, które mogłyby brzmieć sensownie dla drugiego człowieka. Zwykłego człowieka. Nie dla kogoś pokroju Cabello. 

Reasumując, Alfa miała coraz gorsze przeczucia.

Camila wzdrygnęła się na tyle mocno na dźwięk jakiegoś warknięcia, że otworzyła z tego wszystkiego powieki. Pośpiesznie rozejrzała się złocistymi tęczówkami po ciemnej przestrzeni, dostrzegając w niewielkiej odległości drobną sylwetkę, która zamierzała zamknąć drzwi samochodu, który wjechał na podjazd do posesji. Przez to rozważanie wszystkich złych opcji, które na nią czekały, Alfa nie zwróciła uwagi na faktyczny powrót Lauren.

Ale coś tutaj nie grało.

Cabello zmarszczyła nos i lekko nim pociągnęła, czując dwa charakterystyczne zapachy.

Pierwszym był jawny ślad po obecności Lucy.

Drugi kierował na papierosy.

— Och, Camila — zaskoczony głos Lauren sprawił, że uniosła spojrzenie do jej twarzy. — Nie sądziłam, że mnie przyłapiesz... — Alfa zmarszczyła brwi, nie wiedząc, jak odebrać jej słowa, ale Jauregui szybko zaciągnęła się papierosem znajdującym się między wargami, po czym chwyciła go między palcem i strzepnęła popiół. — Rzadko zdarza mi się palić.

— Och...

— Nie wiedziałam, że będziesz na mnie czekała — przyznała przed zajęciem miejsca na schodach tak samo, jak Cabello, ale z utrzymaniem dużego dystansu, na co Alfa uniosła brwi. — Nie każdy lubi ten zapach. Sama go nie cierpię, dlatego kiedy jest obok druga osoba, wolę się odsunąć, żeby dym nie leciał w jej kierunku. To niekulturalne. Mam na myśli, kazać komuś wdychać dym.

— Ach, rozumiem...

— Długo czekasz?

Camila kopnęła niewielki kamyk po betonowej dróżce, zwlekając przez kilka sekund z odpowiedzią.

— Od momentu, kiedy pojechałaś.

— Umm... — Lauren rzuciła okiem na godzinę znajdującą się na zegarku po podświetleniu tarczy. — To było ponad dwie godziny temu.

— Yeah.

— Dlaczego nie weszłaś do środka? Zgubiłaś klucze?

— Wolałam poczekać... Nie wiedziałam, jaki humor będziesz miała. Nie chciałam być niemiłą niespodzianką w środku.

— Dałam ci klucze do użytku bez względu na mój humor, Camz — sprostowała starsza, dopalając papierosa. — Wydajesz się bardziej zestresowana niż ja. Chodźmy do środka. Zrobię coś do picia.

Camila nie odpowiedziała tylko posłusznie weszła za kobietą do środka. W pewnym stopniu czuła spięcie, które biło od ciała brunetki, jednak wolała nie wypytywać na siłę — nie chciała wychodzić na wścibską, a poza tym Lauren wyglądała na zmęczoną. Na zdrowy rozsądek, dopytywanie sprawiłoby, że mogłaby się poirytować, a tego Alfa nie chciała.

Złociste tęczówki uważnie obserwowały, jak starsza przygasza papierosa za pomocą wody z kranu, po czym częściowo mokrego peta wyrzuca do śmietnika. Lauren musiała być faktycznie zestresowana, bo Camila jeszcze nigdy nie widziała jej z papierosem. A skoro uciekała do tej używki w chwilach wysokich nerwów, musiało być gorzej niż Alfa mogła sobie wyobrazić. To kolejny powód, aby nie pytać, tylko poczekać aż Jauregui sama zacznie temat.

— Mam herbatę cytrusową z melisą. Będziesz chciała? — Głos starszej rozniósł się po kuchni.

— Jeśli robisz również sobie to poproszę.

— W porządku — westchnęła cicho. — Nie wiedziałam, że będziesz czekała. Może skończyłabym szybciej.

— Wolałam dać ci...przestrzeń, zamiast wypisywać wiadomości czy dzwonić. 

— To nie od ciebie potrzebowałabym przestrzeni — zwróciła uwagę, odwracając się do siedzącej już brunetki przy wysepce kuchennej. — Łatwo mogę stwierdzić po tej minie, że chcesz mnie wypytać, jak było, ale się powstrzymujesz. Mylę się?

Złoto powoli zaczynało wygasać, a na jego miejsce wstąpił brąz, kiedy Camila spuściła całkowicie spojrzenie na blat oraz swoje dłonie, gdy uchyliła się od oczywistej odpowiedzi.

— To była długa rozmowa, Camila.

— Rozumiem.

Lauren odsunęła się na kilka chwil od blatu, żeby zalać obie herbaty i dodać odpowiednie ilości cukru, po czym postawiła kubki na tej samej wysepce kuchennej, przy której nadal znajdowała się Camila. Tuż po tym ułożyła płasko dłonie na chłodnym marmurze i zgięła jedną nogę w kolanie, obserwując uważnie opaloną twarz młodszej.

— Nic się nie wydarzyło, jeśli o to się martwisz — wskazała dłonią w kierunku Cabello. 

— Nie kwestionuję tego — Alfa przysunęła do siebie kubek i wzięła łyka, parząc sobie język, ale nie dała tego po sobie poznać. — To nie do ciebie nie mam zaufania — złoto na nowo zagościło w jej tęczówkach, gdy rozejrzała się gorączkowo po jasnym marmurze. — Tylko do niej — wymamrotała ciszej.

— Posłuchaj... — Lauren oparła brodę na zaciśniętej pięści po tym, jak ułożyła łokcie na chłodnej powierzchni, będąc całkowicie zwrócona w stronę Camili. — Poza rozmową nic nie miało miejsca.

Brunetka przełknęła z trudem ślinę.

— Wierzę ci. Po prostu się martwiłam.

— Okej — Jauregui kiwnęła głową. — Nie sądziłam, że rozmowa z Lucy tyle potrwa. Próbowałam...wytłumaczyć jej naszą znajomość. Od samego początku do chwili obecnej. Oczywiście do tego stopnia, który uważałam za słuszny. Nie opowiadałam o wszystkim, ale informacje, które jej przekazałam były wystarczające, aby zrozumieć, że... — przerwała, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. — Że to nie jest żadne czary-mary, jak sama to wcześniej określiła, kiedy byłyśmy razem na lunchu.

— Och.

— Oczywiście zdaję sobie również sprawę, że Lucy od tak nie uwierzy we wszystko, co jej powiedziałam i będzie miała swoje wątpliwości, ale... Cóż... — westchnęła ciężko. — Próbowałam dać jej do zrozumienia, że nie jesteś zagrożeniem, Camila. Dla niej, dla innych. Szczególnie dla mnie nim nie jesteś.

Alfa powoli uniosła złociste spojrzenie.

— A poza tym, że przy sytuacjach, które mogłyby być jakimś potencjalnym zagrożeniem dla mnie, jak na przykład włamanie, o którym jej opowiedziałam, zrobiłaś wszystko, żebym była bezpieczna. I z drugiej strony, nie zrobiłaś niepotrzebnej krzywdy tym, którzy zdaniem innej osoby mogliby zasługiwać na większą nauczę niż ogłuszenie i zgłoszenie na policję.

Lauren przyjrzała się bardziej postawie kobiety. Jej ramiona nie wydawały się już takie spięte, a wyraz twarzy odrobinę zmiękł, co było raczej dobrym znakiem. Rozumiała nerwy brunetki i tak szczerze powiedziawszy, starsza nie była pewna, czy będąc na miejscu Cabello zachowywałaby się tak spokojnie. W końcu spotkała się ze swoją byłą. Kolejny raz. Ostatni zakończył się miłosnym wyznaniem, wypadkiem samochodowym i kłótnią w szpitalu.

Camila ewidentnie miała dużo zaufania do Lauren, pomimo tego, że tak wiele razy potrafiła spieprzyć między nimi sprawy. Kobieta nie mogła wyjść z podziwu na jej wiarę w drugiego człowieka.

Camila była za dobra.

— Lucy miała sporo pytań, więc nie tylko mówiłam to, co założyłam z góry, że jej przekażę, ale czasami zbaczałyśmy z głównego tematu. Być może dlatego tak długo trwała ta rozmowa — Jauregui zmarszczyła brwi. — Ale finalnie upewniłam ją w przekonaniu, że nie jesteś dla nikogo zagrożeniem, a co więcej... — odchrząknęła łagodnie. — Czuję się przy tobie bezpiecznie i jestem szczęśliwa.

— Naprawdę? — Cabello wyglądała na zaskoczoną.

— Tak — krótki uśmiech przeszedł przez wargi starszej. — I nie chcę, aby próbowała wchodzić między nas.

Lauren sięgnęła do własnego kubka, podmuchała na wierzch herbaty kilka razy, zanim zaczęła brać drobne łyki, pozwalając jednocześnie na to, żeby cisza zapadła między ich dwójką. Chciała dać Camili czas do przyswojenia do siebie słów, które powiedziała i odpowiedniej interpretacji. Nic, co powiedziała nie było kłamstwem. Chociaż ten jeden raz Lucy niczego nie próbowała, widząc grobowo poważną minę Jauregui od momentu otworzenia drzwi frontowych. Lauren nie zamierzała się z nią patyczkować. 

Szczerze powiedziawszy, tylko cień Lucy mógł być problematyczny, bo tak naprawdę poza tym aspektem nie było nic, co mogłoby psuć relację tej dwójki. I Lauren zdawała sobie sprawę, że po usunięciu ewentualnej przeszkody jedyną osobą, która mogłaby coś spieprzyć była ona sama. A to już niejednokrotnie się sprawdzało, więc musiała rozważyć swoje kolejne kroki. 

I, no cóż, faktycznie zacząć rozmawiać z Camilą. Nadal pozostawało między nimi wiele do wyjaśnienia, a Lauren wiedziała, że prędzej czy później mogą wyjść na wierzch efekty przeszłości chociażby w postaci czystej zazdrości lub momentów, kiedy to zaufanie stanie się ruchomym pojęciem. I to nie byłaby wina Camili, bo zrobiła coś złego albo rzeczywiście można by ją o coś podejrzewać... Zwyczajnie przeszłość spieprzyła trochę psychikę Lauren, ale Cabello nie zdawała sobie z tego sprawy tak, jak powinna.

Ponownie z powodu Jauregui, która wolała jeszcze trzymać się z daleka od konwersacji na temat jej poprzednich znajomości. Powroty były bolesne. Na razie to, co Lauren przekazała w tej pogłębionej formie komunikacji musiało wystarczyć.

— Myślę, że ta dłuższa rozmowa z Lucy będzie miała w końcu efekty i przestanie się mieszać. Albo, no cóż, rzucać jakimiś komentarzami w moją stronę.

— Czy uważasz, że trzeba będzie...umm, ponownie z nią rozmawiać...o tym wszystkim?

Starsza uniosła brwi.

— Nie sądzę. Może kiedyś będzie miała jakieś pytanie czy dwa, ale poza rozmową w pracy nie sądzę, żebym miała okazje, żeby się z nią widywać, jeśli o to dokładnie ci chodzi.

Camila opuściła znacząco głowę i skupiła oczy na niewypitej herbacie, którą trzymała między dłońmi.

— Postaraj się zrozumieć albo chociaż w jakimś stopniu zaakceptować fakt, że będę musiała mieć z nią pewien kontakt ze względu na pracę. Musimy zachowywać się jak cywilizowani ludzie, ale nie zmienia to faktu, że poza relacją przełożony–pracownik nie ma miejsca na nic innego, Camila — Lauren odrobinę się wyprostowała. — Lucy spieprzyła nawet możliwości na bycie moją przyjaciółką. I dobrze o tym wie. Rozmawiałam z nią o tym dużo wcześniej. Poza pracą nie ma żadnego powodu, aby się do mnie zwracać czy tutaj przychodzić.

— Dobrze.

Lauren nie bardzo podobało się podejście Camili, która jedynie potakiwała, ale nie mówiła nic więcej — chociażby coś na temat tego, jak czuje się z tym wszystkim. Mimo wszystko, Lucy była jej eks, miały jakąś przeszłość i była tutaj dłuższa przyjaźń między nimi. Wiedziały o sobie całkiem sporo, może więcej na pewnych, choć nie wszystkich podłożach niż Camila i Lauren. 

— Nie, żeby coś, ale mam to — Jauregui uniosła ramię, po czym wskazała na napiętego bicepsa. — Dam sobie radę ze wszystkim.

Jedno krótkie spojrzenie na Lauren wystarczyło, aby Camila wybuchnęła śmiechem. Naprawdę, to nie było żadne parsknięcie czy chwilowe wyśmianie, ale śmiech, nad którym młodsza nie mogła zapanować. 

— Jesteś zabawna — przyznała starszej brunetce, przecierając oko, w którym zebrała się łza. Niestety nie napotkała tak entuzjastycznego wyrazu twarzy. — Och, ty mówiłaś poważnie? — Uniosła zaskoczona brwi. — Cóż, nie wątpię w takim razie w twoją siłę.

— Właśnie widzę. I słyszę. Wiesz, że z łatwością bym cię podniosła?

Alfa przekręciła na bok głowę.

— Zdajesz sobie sprawę, że jem trzy razy więcej niż ty? I częściej niż ty?

— Jesteś wegetarianką. Nie zapychasz się tak, jak ja.

— Lauren, co drugi dzień robię rano kardio, a później ćwiczenia siłowę. Jem dużo i często, bo spalam sporo kalorii. 

— Przekonajmy się — wyzwała Jauregui przed wzięciem kilku łyków herbaty, która zdążyła ostygnąć do tego stopnia, że nie parzyła języka.

— Lepiej nie, zrobisz sobie krzywdę — na te słowa Lauren odstawiła głośno kubek, po czym podwinęła rękawy koszulki, która sięgała do jej nadgarstków, jednocześnie pokonując przestrzeń między nią a drugą brunetką.

— No dalej, wstawaj — Jauregui machnęła dłonią.

— Nie mówisz poważnie, prawda?

— Och, mówię bardzo poważnie. Dawaj.

Alfa ostatni raz spojrzała na twarz kobiety, która raczej wyrażała determinację. Westchnęła pod nosem, ostatecznie wstając ze swojego miejsca. Nie była przekonana co do tego pomysłu, jednak skoro Lauren tak bardzo chciała coś pokazać... Nie miała prawda jej tego zakazywać. Najwyżej sama wyciągnie później wnioski, że Cabello miała rację.

Z drugiej strony, Jauregui uniosła wyzywająco brew na niechętną postawę Alfy. Sapnęła cicho pod nosem, nie widząc u niej przekonania, zanim podeszła bliżej, na tyle, aby poczuć ciepło drugiego ciała i powoli sięgnęła do ud młodszej brunetki, za które złapała w tej samej chwili, kiedy poczuła dłonie na szczycie barków.

Zaledwie kilka sekund zajęło zetknięcie obu klatek piersiowych i praktycznie bezpośredni kontakt jasnych oczu z opalonym mostkiem drugiej kobiety. Jauregui wypuściła drobny oddech, poprawiając odrobinę ramiona pod udami Cabello, chwytając się za nadgarstki palcami, aby uzyskać większą stabilność, po czym uniosła głowę, żeby spojrzeć na Alfę. Co prawda, widok przysłaniały jej włosy, które na szczęście Camila delikatnie zaczesała do tyłu, mimowolnie posyłając drastycznie szokujące, elektryzujące uczucie, które pobudziło ciało Lauren w niezrozumiały sposób. W jakiś sposób ono odżyło, nie można było tego mylić ze stricte fizyczną atrakcją przy zwykłym draśnięciu.

I, całkowicie nieświadomie, starsza zdecydowała się zrobić krok w tył, plącząc się przy tym ze stopami, wskutek czego szybciej wylądowała na podłodze niż faktycznie miała Camilę w ramionach. Głośne huknięcie rozniosło się po kuchni, głównie od uderzenia pośladków o panele, jednak nie zmieniło to nagłego zaalarmowania Alfy, która szybko podniosła się do kolan i uniosła pośpiesznie górną część ciała brunetki, łapiąc ją za ramiona i przyciągając ostatecznie do swojej klatki piersiowej. Przy pomocy prawej dłoni równie zwinnie zaczęła przeczesywać ciemne kosmyki włosów ze zmarszczonymi w skupieniu brwiami.

— Jak twoja głowa? Mocno się w nią uderzyłaś? — Zapytała, nadal subtelnie poszukując na głowie Jauregui ewentualnego rozcięcia. W końcu dźwignęła nie tylko swój własny ciężar, ale również osoby, która jadła na co dzień więcej niż ona. — Lauren?

Cabello odchyliła plecy, odrywając twarz starszej od swojej klatki piersiowej, która ze zdezorientowaniem oraz gorącymi policzkami spojrzała w górę.

— Hę?

— Czy uderzyłaś się w głowę? — Zapytała ponownie i również postanowiła wrócić do przejrzenia głowy kobiety przy pomocy drugiej głowy. Zignorowała, rzecz jasna, na ten moment gorący oddech brunetki na swojej skórze, który przebijał się przez materiał koszuli aż do okolic stanika. Wolała upewnić się na tym, czy wszystko z nią w porządku. Sama nie potrafiła ocenić, czy Lauren mogłaby tak łatwo zrobić sobie rzeczywisty uszczerbek na zdrowiu, bo nie miała porównania. W końcu Alfa miała lepszą odporność, jej ciało było zahartowane przez różnego rodzaju treningi i regenerowała się o wiele, wiele szybciej niż zwykły człowiek.

Z drugiej strony, w odróżnieniu od zatroskanej Cabello, Lauren była odrobinę zaskoczona faktem, że poczuła zakłopotanie, kiedy młodsza nieświadomie wepchnęła jej twarz we własny biust. Nie zrobiła tego, wiadomo, z jakąś intencją, po prostu chciała sprawdzić głowę Jauregui, ale i tak... Było to zaskakująco kłopotliwe. I niewiele zajęło Lauren, aby zrozumieć, że popełniła kolejny ważny błąd.

Choć znajdowanie się w takiej pozycji było wygodne oraz miało swoje zalety — wiele zalet, tak właściwie — Lauren odsunęła się po kolejnych pytaniach Afly, czy wszystko w porządku. Pokiwała jedynie potakująco, po czym wstała razem z kobietą ze zmarszczonymi brwiami. Bardzo szybko zrobiła się zła na samą siebie, co przy obecnej sytuacji Camila odebrała nie tak, jak powinna.

Jej ciepła dłoń powędrowała do ramienia starszej i delikatnie go potarła, kiedy nawiązywała kontakt wzrokowy.

— To był zły pomysł, ale jesteś pewna, że... Umm, że wszystko w porządku? Wydajesz się... Coś się stało?

— Ja, em... — Lauren przetarła rękoma spodnie, nim przysiadła się do wysepki kuchennej i chwyciła za kubek z herbatą, gdy oczy były skierowane na widok za odsłoniętym oknem. — Zdałam sobie po prostu z czegoś sprawę. I... — przygryzła wnętrze policzka, przypominając sobie, że w komunikacji ważna jest szczerość. Najlepiej było wymienić się spostrzeżeniem z Camilą i dowiedzieć się, co ona o tym sądzi. Może to była najbezpieczniejsza opcja. — I doszłam szybko do wniosku, że popełniłam...bardzo duży błąd. I jestem na siebie przez to zła.

— Czy to odnosi się do tego podnoszenia mnie, czy czegoś innego?

— To nie ma nic wspólnego z podnoszeniem i upadkiem na podłogę. Cóż, poza tym, że zdałam sobie sprawę mojego błędu, kiedy moja twarz była praktycznie w twoim biuście.

— Och... — Camila ostrożnie zajęła miejsce obok Lauren. — Nie rozumiem. 

Oczywiście, że nie rozumiesz — pomyślała starsza. — Sama bym nie zrozumiała, gdyby ktoś tak do mnie powiedział. 

Jauregui uniosła kubek z ciepłą herbatą, upiła powoli kilka łyków, tworząc w głowie układanki słów, które dałyby jakąś sensowną wypowiedź. Nie chciała, żeby jej wyrażenia były w jakimś stopniu wulgarne, a czasami potrafiła się zapomnieć, co Camila zdążyła doświadczyć.

— Problematyczne jest to, że nie wiem, co wiesz, a czego nie wiesz na ten temat — Lauren zrobiła chwilową pauzę. — Nie chcę czegoś zakładać i się pomylić.

— Może, um... Powiedz, co masz na myśli i postaramy się jakoś...nie wiem...porozmawiać o tym?

— Trudno dobrać odpowiednie słowa — przyznała Camili. — Przed chwilą zdałam sobie sprawę, że nie dopilnowałam ważnej rzeczy. A ze świadomością, że powinnam akurat, co prawda po fakcie, o to zadbać przyczyniło się do tego, że jestem na siebie zła.

— Do czego to się odnosi? — Głos Cabello był tym razem cichy.

— Kiedy się z kimś spotykasz, zwłaszcza w przypadku, gdy trwa to już jakiś czas powinno się...bardziej zwracać uwagę na potrzeby partnera czy partnerki. Popełniłam błąd przez to, że w ogóle nie wybadałam, jakie są te potrzeby od drugiej osoby.

— Mówisz o...moich potrzebach?

— Tak. Właściwie to o każdej z nas — Lauren niespodziewanie wstała i obeszła wysepkę z kubkiem w dłoni. — Chodzi mi o to, że...skoro już się z kimś spotykasz przez dłuższy czas to nie powinno się, przynajmniej tak uważam, sprowadzać wszystkiego do prostych kombinacji — odłożyła herbatę, gestykulując chwilę później dłońmi. — Dopóki nie chodzi o coś na jedną noc, nie powinno być tylko połączenia typu penis i penis, wagina i penis czy wagina i wagina, czy jeszcze jakakolwiek inna w zakresie seksu. Każdy ma swoje potrzeby i, yeah, oczywiste jest, że również każdy chce mieć orgazm, ale powinno się również zadbać o to, aby poznać, w jaki sposób partner czy partnerka chce być dotykana, co preferuje, a czego nie i...i nie powinno być takiej nieśmiałości przed drugim nagim ciałem, zwłaszcza gdy zna się tę osobę od dawna. 

— Chyba nie rozumiem — Camila powoli podniosła się z miejsca, ale nie podeszła jeszcze do starszej.

— Mam na myśli to, że za bardzo się pośpieszyłyśmy. Żadna z nas nie zatrzymała się na chwilę, żeby...żeby w jakimś stopniu poznać potrzeby drugiej. Nawet...nawet samo to, że widziałaś zaledwie moje ramiona i okolice obojczyków, ja to samo plus jeszcze plecy, kiedy się ubierałaś mówi, że raczej nie dałyśmy sobie czasu na to, żeby wybadać potrzeby drugiej — przetarła twarz. — Zaczynam mieć wrażenie, że nie mówię z sensem — wymamrotała z głośnym sapnięciem, po czym usunęła dłonie z oczu, napotykając ciało Camili, która znajdowała się w nie takiej dużej odległości. — Chodzi mi o to, że się trochę pośpieszyłyśmy. I nie znamy swoich potrzeb. I tak, jak sama wiem, że moglabym ci jakoś powiedzieć o swoich...ty nigdy nie mówisz mi o twoich. Jakbyś w ogóle ich nie uwzględniała. 

Alfa uniosła jedną brew, jednocześnie odrobinę opuszczając drugą, gdy próbowała dobrze zrozumieć wypowiedzi kobiety. Rozumiała tę część o potrzebach, bo były to trafne uwagi, ale nie miała pewności, czy jest to sugestia, że wcześniej Camila zrobiła coś źle, czy może Lauren mówi ogólnikowo?

— Chciałabym, żebyśmy ze sobą rozmawiały, Camz — powiedziała łagodnym tonem brunetka, sięgając dłońmi do mostku młodszej. — Chciałabym, żebyś spróbowała ze mną rozmawiać o swoich potrzebach. Wolałabym nie załatwiać tego łatwym sposobem z czytaniem myśli tylko faktycznymi słowami, co nie zawsze jest takie proste i może być czasami zawstydzające, ale przynajmniej może kiedyś...może kiedyś pozbędziemy się jakiejś bariery między nami.

Między kobietami nastała dłuższa chwila ciszy, w trakcie której Camila zwyczajnie się uśmiechnęła — łagodnie, aczkolwiek ten gest sięgał do brązowych tęczówek. Alfa przetwarzała wszystkie słowa starszej, wciąż będąc zdumiona faktem, że po raz pierwszy kogoś, tak szczerze, obchodzą jej potrzeby. I żeby była jasność, jej rodzina dbała o nią, ale zawsze był ten wymóg, aby stała się samodzielna, odpowiedzialna oraz opiekowała się innymi skoro zajęła taką, a nie niższą pozycję w swoim stadzie. Coś tak prostego wydawało się zapomniane, ale Lauren ponownie dała brunetce coś, czego sądziła, że nie powinna potrzebować — cóż, zabrzmi to pewnie dziwacznie, ale Cabello zapomniała dbać o własne potrzeby. 

Zawsze było coś ważniejszego do zrobienia. Zawsze był ktoś do przypilnowania. Zawsze znalazła się ważniejsza sprawa. Zawsze musiała doradzić. Zawsze musiała tak wiele robić, więc nie dziwota, że z biegiem lat odepchnęła nawet myśli o swoich potrzebach.

Wzdychając cicho, Alfa przysunęła się o kilka kroków bliżej, po czym ułożyła całkowicie rozłożone dłonie na obu policzkach starszej. Objęła je całkowicie powierzchnią ciepłych rąk, po czym od czasu do czasu muskała skórę pod oczami — rzecz jasna, w odpowiedniej odległości od owych oczu, żeby przypadkiem nie wyrządzić brunetce krzywdy — na zmianę z trącaniem wyraźnej kości nosa w raczej czułym geście. Ciemne tęczówki przyglądały się Lauren, nie mogąc uwierzyć, że stoi przed nią człowiek, w dodatku nie członek rodziny, który wykazuje się szczerym zainteresowaniem jej osobą — to nie tak, że rodzina Alfy o nią nie dbała, ale raczej woleli skupiać się na tym, aby weszła w swoją rolę niżeli żyła pełnią życia jako nastoatka, dla przykładu. Dzięki Lauren, jak już wcześniej wspominała, ruszyła ze swoim życiem po raz pierwszy.

— Camz? — Starsza brunetka sięgnęła dłońmi do ramion kobiety i przesunęła nimi aż do samego szczytu, czule je ściskając na samym końcu. — Wszystko dobrze?

Drobny uśmiech rozświetlił opaloną twarz.

— Tak. Zamyśliłam się — ponownie musnęła kciukiem nos Jauregui. — Jesteś wspaniałym człowiekiem.

Kobieta zmarszczyła w dezorientacji brwi, choć zdaniem Camili wyglądała uroczo.

— Wciąż mnie zaskakujesz. Pozytywnie, oczywiście — drugim palcem pogłaskała skórę policzka Lauren. — Nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś lub ktoś sprowadził mnie do zastanawiania się nad własnymi potrzebami. Poza tymi podstawowymi, rzecz jasna.

— Również zapominałam o swoich, ale udało mi się wejść w nawyk przypominania sobie, że jestem człowiekiem. A ludzie zawsze byli, są i zawsze będą jednostkami społecznymi bez względu na to, jak bardzo będą próbowali albo zostają izolowani. Samotni — Lauren przesunęła swoje dłonie na zakryte łopatki brunetki. — Zawsze będziemy mieli potrzeby, do których spełnienia powinien być drugi człowiek. 

Tym razem, Camila podgłaskała cały policzek Jauregui, ponownie będąc zaskoczoną inteligencją kobiety. Chociaż starsza przyznała, że potrafi czuć się tak samo samotna, co Cabello, miała większą wiedzę na temat tego, co zrobić, aby przegonić ten cień, który za nią podążał i wyłaniał się po zamknięciu drzwi frontowych. Alfa próbowała uciekać od tego przez podróże, złudnie zdobywała historyczne infromacje z nadzieją, że pozna w ten sposób ludzi ze starych i nowych czasów, porównując sobie tak wiele różnych epok. Nie wzięła pod uwagę w swoim planie tego, że powinna przebywać z ludźmi, aby zacząć ich rozumieć i wiedzieć, jak i do jakiego stopnia powinna się dostosować.

— Jest coś, czego chcesz, Camila?

Alfa przekręciła głowę na bok i uniosła odrobinę dłoń, żeby sięgnąć kciukiem do wyrazistej brwi i zacząć ją głaskać w kierunku układających się włosów. Dała sobie chwilę na odpowiedź, układając w międzyczasie właściwe słowa.

— Wiem, że przejęłaś się bardziej niż pokazujesz tym, czego się dowiedziałaś. Od mojej siostry, a później jeszcze ode mnie, że właściwie nie mam żadnego doświadczenia — zaczęła powoli z łagodnym tonem. — Wiem też, że uważasz to za dobry sposób, aby dać mi, powiedzmy, przestrzeń, ale... Ale mam wrażenie, że zwyczajnie się ode mnie odsuwasz; że tworzysz między nami dystans. Biorąc to wszystko pod uwagę, tak, jest coś, czego bym chciała.

— Nie sądziłam, że tak to odbierzesz — starsza zacisnęła na kilka sekund wargi. — Znowu spiep... Yeah, moje pomysły chyba tylko dobrze brzmią w głowie — westchnęła. — Czego byś chciała?

Camila poprawiła z ostrożnością włosy kobiety, zaczesując z jednej strony kilkanaście kosmyków za ucho, aby mieć lepszy widok na bladą twarz. Uśmiech nadal znajdował się na ustach młodszej, można nawet powiedzieć, że wciąż pozostawał tak samo czuły, co wcześniej. Za każdym razem Cabello potrafiła nawet patrzeć na Jauregui z taką sympatią, że obchodziły ją dreszcze. Tłumaczyła sobie tę reakcję tym, że wcześniej nikt nie skupiał się na niej tak bardzo, jak brunetka stojąca naprzeciwko.

Camila nie była świadoma tego, co wywoływała u Lauren.

— Pocałunek — Lauren natychmiastowo uniosła wzrok na to słowo. — Wiem, że chcesz dobrze. Doceniam to, naprawdę, ale czuję, że się ode mnie odsuwasz i... Um, po prostu tęsknię. Za tobą.

Camila miała dużo racji. Kobieta nie zrobiła żadnego ruchu w jej stronę od tamtego nieudanego wieczoru. Co najwyżej, była w stanie ją przytulić, ale przez te wszystkie informacje, które dostała wolała stronić się od pocałunków, a tym bardziej czegoś więcej. Czuła, że naprawdę spieprzyła sprawy z młodszą, dlatego wolała zostawić to wszystko na uboczu i skupić się na rozmowach z nią. Przede wszystkim chciała się upewnić, że będę już przywiązywała uwagę do tego, jak komfortowo Camila się z nią czuje w danej sytuacji. Wcześniej o tym nie myślała, bo nie miała tej wiedzy o doświadczeniach kobiety. 

Lauren postanowiła sobie, że za każdym razem musi się upewnić, że Camila jest świadoma tego co robi, z kim robi i czy to w ogóle jej się podoba, bo przecież nie chodziło o to, aby wplątać ją w poczucie winy albo wmówić, że spróbowanie czegoś nowego będzie dla niej dobre, bo...bo po prostu tego nie znała. Camila musiała nauczyć się decydować o tym, jakie potrzeby ma, czego jest ciekawa i co jest w stanie próbować, a czego nie. I do tego wszystkiego była jeszcze daleka droga.

— Nie chciałam się od ciebie odsuwać — powiedziała Jauregui, mimowolnie przysuwając się bliżej ciepłego ciała. — Nie wiedziałam, że... — ucięła, nie wiedząc, co mogłaby powiedzieć.

— Rozumiem, że wzięłaś sobie za obowiązek doglądanie mnie i upewnienie się, że porozmawiamy o tym wszystkim wystarczająco dużo razy, ale...ale nie cofajmy się przez to, co się stało, proszę.

Alfa zobaczyła lekkie kiwnięcie w zgodzie głową, po czym prześledziła wzrok jasnych oczu. Spoglądały poniżej jej tęczówek, jednak wciąż były skupione na twarzy, więc mogła się domyślić, że Lauren zerkała na usta. Przełknęła na samą myśl ślinę i niepewnie przysunęła twarz bliżej twarzy starszej, która w żaden sposób się nie odsunęła, co raczej było dobrym znakiem.

— Wracając do tego, co powiedziałaś... — po wymamrotaniu tych słów, Jauregui oblizała wargi i pewniej chwyciła się pleców brunetki.

Bez dodania niczego więcej, kobiety spotkały się w połowie drogi, bo tak samo niepewnie przysuwały się do siebie. W odróżnieniu do ich pierwszego pocałunku, kiedy to Lauren była trochę pod wpływem i prawie od razu wepchnęła język do ust Alfy, tym razem utrzymały jedynie złączone ze sobą wargi, nie próbując niczego więcej. Dodatkowo uścisk, którym Jauregui obdarzała Camilę był niesamowicie szczelny i czuły, bo wspomogła się całymi ramionami, a nie tylko dłońmi, które mogłyby być płasko ułożone na jej ciele. Z drugiej strony, Cabello postarała się o to, żeby jedną dłonią mieć kontakt z ciałem brunetki, tak skóra–skóra, więc trzymała za jeden policzek, kiedy przy pomocy drugiej przeczesywała ciemne włosy, sunąc paznokciami po skórze głowy w wystarczająco przyjemny sposób, żeby Lauren poczuła miłe dreszcze przechodzące przez kręgosłup.

Kiedy obie się odsunęły, każda musiała wziąć większy haust powietrza, gdy spojrzała w dół, aby uniknąć oczu drugiej, bo miały przeczucie, że ich policzki są czerwone. W końcu minęło trochę czasu od ostatniego razu, gdy znajdowały się tak blisko, a pomimo prostoty pocałunku wydawał się on dość...powiedzmy, intensywny. 

— Powinnam była chociaż umyć zęby — wymamrotała Lauren, a sam komentarz przyciągnął uwagę Alfy, która zdecydowała się na nią spojrzeć. — Papierosy. 

— Och, no tak — podrapała się jednym palcem po policzku. — Zapomniałam.

— W każdym razie... — starsza odchrząknęła łagodnie. — Chyba nie było tak trudno, co? Mam na myśli, powiedzieć, co chcesz, potrzebujesz.

— Mhm... — Alfa niepewnie sięgnęła po dłoń kobiety, którą wzięła między palce i przysunęła do własnego mostka. — Właściwie jest coś jeszcze.

— Och? — Starsza uniosła brew. — W porządku. Chcesz się tym podzielić?

Camila obniżyła głowę i ucałowała pojedynczo knykcie brunetki, jednocześnie pieszcząc kciukiem gładką, ciepłą skórę.

— To jest przeciwieństwo — zaczęła cicho. — Nie chcę być tą osobą, która narzuca tempo. Nie sądzę, że mogłabym...nadawać się do tego, po prostu. Wiem, że sugerowałaś mi to, aby było mi łatwiej, ale po przemyśleniu, umm, wcale tak nie będzie. Bo jak mogę narzucić jakiekolwiek tempo skoro mogę mieć wiele wątpliwości? Chodzi mi o rzeczy typu: "Co, jeśli zrobię to źle?", "A co, jeżeli to był idiotyczny pomysł?", "Może nie powinnam była tego mówić?", "Może mogłam odpuścić sobie proponowanie tego?"... Może być wiele takich niepewności i, umm, to będzie dla mnie bardziej stresujące niż... — zrobiła chwilową pauzę — Niż pozostawienie propozycji na kolejne kroki komuś, kto jest, umm, kto wie, co robi i...i zostawienie mnie w roli osoby, która może się zgodzić lub nie albo będzie chciała o danej sugestii porozmawiać, bo nie jest jej pewna. Um, nie wiem, czy mówię z sensem... — Alfa zmarszczyła brwi.— Ja... Po prostu... To bardziej stresujące i to tyle presji, że, umm... Bo nie wiem, co powinnam, a czego nie i to jest... Wolałabym nie być...

Słysząc trudności z wysłowieniem się, Lauren postanowiła wtargnąć, zanim Camila wejdzie w tryb obwiniania się o "wygadywanie głupot", jak zwykła to nazywać.

— Kochanie... — uścisnęła dłoń młodszej, a gdy nie było żadnej reakcji tylko kolejny nieskładny zlepek słów, sięgnęła wolną ręką do podbródka, który ujęła między palce. — Kochanie, spójrz na mnie.

Cabello ostrożnie uniosła głowę, początkowo nabierając myśli, że Lauren nie zwraca się bezpośrednio do niej, ale...ale przecież były tutaj same. I złapała ją, żeby uzyskać jej uwagę.

— Kiedy mówiłam ci, że może lepiej będzie, jeśli ty nadasz tempo, miałam nadzieję, że tak będzie ci łatwiej kontrolować sytuację. Kontrolować to, co się dzieje — starsza przełożyła dłonie do mostku Alfy. — Proponowałam to też dlatego, żeby uniknąć presji w twoją stronę. Nie chciałam, żeby przydarzyła się sytuacja, w której proponuję ci coś, a ty zgadzasz się na to, bo czujesz, że musisz albo powinnaś.

— Cóż... Nie zgodziłabym się na coś, czego nie byłabym pewna. Powiedziałabym ci o tym, Lauren — wyrzuciła na głos myśl. — Raczej mogłabym później czuć się niekomfortowo, gdybym zgodziła się na coś, do czego nie byłabym przekonana i pewnie sama byś to później wyczuła. Więc, umm, nie sądzę, że celowo sprowadziłabym nas do takiej sytuacji. Prędzej porozmawiałabym z tobą.

— To dobrze. Tak byłoby najlepiej. Rozmawiać — przejechała dłońmi po mostku młodszej w kojącym geście. — Także, czy... Nie jestem pewna, czy dobrze cię zrozumiałam, Camila. Wolałabyś nie narzucać tempa, okej, ale w takim razie wolałabyś, żebym to ja wychodziła z jakimiś sugestiami? — Skrzyżowała ich spojrzenia. — Oczywiście nigdy nie proponowałabym czegoś dziwnego, czegoś niebezpiecznego albo czegoś, co domyślam się, że mogłoby wyjść poza twoją strefę komfortu. I tak samo nawet jeśli proponowałabym coś nowego, zawsze możesz odmówić i nie będzie to równało się z tym, że będę na ciebie zła, rozczarowana, jakkolwiek zawiedziona. Masz takie samo prawo, jak ja, aby odmówić. Nic na siłę. Więc, um, jak wspomniałam... Czy dobrze rozumiem, że wolałabyś słyszeć sugestie ode mnie i po prostu być na miejscu osoby, która ma to ostatnie, decydujące słowo?

— Wiem, że nie wepchnęłabyś mnie do czegoś dziwnego — zapewniła Cabello. — Wydaje mi się, że tak byłoby mi łatwiej. Znaczy się, nam łatwiej, o ile coś takiego byłoby w porządku...?

— O ile zawsze będziesz pamiętała o tym, aby ze mną porozmawiać, jeśli coś jest niejasne albo wzbudza u ciebie niepewność i będziesz potrafiła powiedzieć "nie" to nie mam z tym żadnego problemu. 

— Będę pamiętać, Lauren. Obiecuję.

— Chodzi o wzajemne zaufanie, okej? Nawet jeśli przez moment któraś zwątpi...porozmawiajmy o tym, zamiast siedzieć cicho i pozwolić rzeczom się dziać.

— Rozumiem — Camila pogłaskała raz jeszcze policzek starszej. — Z tego, co mówiłaś jeszcze wcześniej... Widzisz w jakimś stopniu problem w tym, że pośpieszyłyśmy się, zamiast dać sobie więcej czasu na poznanie drugiej...w takiej sytuacji, dobrze zrozumiałam?

— Głównie tak, o to mi chodziło.

— Wspomniałaś jeszcze o tej nieśmiałości przed drugim ciałem — Alfa przybliżyła swoje ciało, aby z łatwością objąć jednym ramieniem szyję starszej i przyciągnąć ją do uścisku, a że w przeciwieństwie do niej miała na stopach szpilki, mogła bezproblemowo ułożyć brodę na czubku głowy Jauregui. — Wierzę, że to pewnie też będzie odnosiło się jakoś do dotyku. Takie mam domniemania... — westchnęła, przeczesując dłonią, którą zabrała z policzka Lauren jej ciemne włosy z czułością oraz delikatnością. — Jakieś pomysły, co z tym zrobić? Nie wiem, porozmawiać czy coś zrobić? Nie jestem pewna...

Lauren przycisnęła policzek do mostku brunetki, jednocześnie obejmując ją w pasie, co było nowością, bo Camila zwykła jej to robić. Ale nie mogła zaprzeczyć temu, że miło było znajdować się tak blisko kobiety. Zawsze biło od niej przyjemne ciepło, które miało w sobie coś kojącego, a łagodny, choć kobiecy i pod tym względem całkiem intensywny zapach — co było trochę wykluczające się — dawał wrażenie, że Lauren znajduje się dokładnie tam, gdzie powinna. Nie można też zapomnieć o dotyku — wyważonym, chociaż po takim czasie znajomości pewniejszym — wokół ciała, dającemu poczucie bezpieczeństwa. Tak proste bycie blisko Camili dawało za każdym razem tak wiele pozytywów.

— Chyba mam pomysł — głos Jauregui przebił się przez ciszę panującą w kuchni. — Nie jestem pewna, czy dobry, bo jest trochę ryzykowny. Cóż, może nie tyle, co ryzykowny, ale...może po prostu nieodpowiedni, jak na naszą obecną sytuację.

— Możemy to przedyskutować — Camila uniosła brodę z głowy Jauregui, aby pocałować ją przy linii włosów. — Jaki masz pomysł?

— Jest już ciemno na zewnątrz, więc pomyślałam, że może kąpiel by trochę przełamała?

— Kąpiel? — Alfa zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, jak miałoby to pomóc. — Cóż, niektórzy mówią, że kąpiele oczyszczają umysł.

Jauregui odsunęła lekko głowę i posłała Cabello zaskoczone spojrzenie.

— Nie to miałam dokładnie na myśli.

— Jak nie skoro... Och — policzki Camili szybko zrobiły się czerwone. — Miałaś na myśli wspólną kąpiel?

— Tak.

— Och, no tak. To ma więcej sensu. Kąpiel... Wspólna... — podrapała się po głowie. — Bez ubrań... To miałoby sens. W końcu dziwnie byłoby, umm, w ubraniach, no tak...

— Okej, nie wydajesz się przekonana, nie musimy nic takiego robić. Po prostu przyszło mi coś takiego do głowy, nic więcej.

— Nie chodzi o to. Jestem, umm, zaskoczona — odpowiedziała Alfa, pocierając nerwowo kark.

— Domyślam się po minie, ale widzę też, że niekoniecznie czujesz się z tym dobrze. Cała się spięłaś — starsza mówiąc to, ułożyła na ramieniu kobiety dłoń i delikatnie je ścisnęła. — To był tylko jeden pomysł. 

— To nie tak... — Tym razem Camila objęła talię brunetki, co zwykle robiła i na nowo przyciągnęłą ją do uścisku, wtulając twarz w rozpuszczone, ciemne włosy. — Po prostu, umm, zrozumiałam, że nawet nie wiem, w jakiej formie powinnam być, żeby cię...no nie wiem...nie odstraszyć, dla przykładu.

— Wiesz, że forma nie ma dla mnie znaczenia. Mówiłam ci o tym. Oczywiście raczej preferowałabym człowieka niż wilka w takiej sytuacji — Lauren zaczęła delikatnie podrapywać kark Cabello, bo zawsze w jakimś stopniu ją to rozluźniało, kiedy się przytulały. — Ale skoro wspominasz o wyborze formy to znaczy, że ten pomysł rozważasz? 

— Myślałam, że to dość jasne, że lubię z tobą przebywać. Generalnie być blisko ciebie. Wiadomo...jest to coś nowego dla mnie, ale nie neguję pomysłu. Możemy tego spróbować, jeśli będziesz chciała i, umm, o ile powiesz mi, w jakiej formie najlepiej, żebym była. Nie chciałabym, żeby...żebyś poczuła się dziwnie, mimo wszystko.

— Okej, jedna sprawa... — chwytając za prawą stronę szczęki Cabello, Lauren zwróciła jej uwagę. — Teraz na poważnie chcę się dowiedzieć, czy rzeczywiście coś takiego ci odpowiada. Forma nie ma dla mnie znaczenia. Możesz wybrać tą, w której będziesz czuła się najbardziej komfortowo. Ale zanim to zrobisz...chcę wiedzieć, czy jesteś pewna tego pomysłu? To była propozycja, ale jak wspominałam wcześniej, zawsze możesz odmówić tak samo, jak ja i nie będę na ciebie zła czy rozczarowana twoją decyzją.

— A ty jesteś tego pewna, Lauren? Wiem, że z nim wyszłaś, ale... Nie będzie to dla ciebie w jakimś stopniu niekomfortowe albo coś takiego?

— Moja odpowiedź wpłynie na twoją?

Cabello pokręciła przecząco głową.

— Gdy tak dłużej o tym myślę, nie jest to takie głupie. Mam na myśli, z jednej strony może nie będzie takiej bariery nieśmiałości względem nagości. Z drugiej...jeśli będziemy czuły się komfortowo przebywając razem, dajmy na to, wannie, skoro mówiłam o kąpieli to zawsze można później zobaczyć, czy będziemy chciały również coś zrobić z barierą dotyku przez, no nie wiem, nawet umycie drugiej pleców. Poznać jakoś to drugie ciało. 

— W porządku.

— W porządku co? Chcę mieć pewność, że świadomie się na to zgadzasz.

Alfa pokiwała głową, tak łagodnie, żeby ręka Lauren pozostała na jej twarzy, po czym nakryła ją swoją.

— Jak wspomniałam, lubię z tobą przebywać. To coś nowego, oczywiście, ale... — wzruszyła ramionami. — Co złego mogłoby się stać? 

— Jesteś tego pewna, Camila?

— Tak długo, jak ty. Poza tym, mówiłaś, że jeśli coś się zadzieje możemy przestać.

— Bo to prawda.

— Więc...chyba postanowione? — Cabello niepewnie zerknęła na twarz starszej. — Tylko, umm...forma?

— Nie ma dla mnie znaczenia. Możesz zostać w tej, w której jesteś teraz. Nie jestem pewna, która to, ale... Sama oceń.

— Umm, myślę, że chyba wolałabym pierwszą. Nie jestem pewna, czy druga nie wprawiłaby cię w dyskomfort lub zakłopotanie. Cóż, w takim sensie, żeby zobaczyć swego rodzaju deformację — chrząknęła cicho.

— Praktycznie bliżej byłam z tobą w drugiej formie, ale w porządku, jeśli wolisz być w pierwszej, żeby nie odczuć tej różnicy z wylądem ciała, nie ma żadnego problemu — Lauren pogłaskała ciepły policzek. — Więc, em, żeby też nie robić jakiejś wielkiej afery, może na razie usiądziemy, dopijemy herbatę, trochę się zrelaksujemy i wtedy pójdziemy do łazienki?

— Dobrze, dobrze — potaknęła Cabello. — Podoba mi się ten plan — dodała, wtulając jeszcze na kilka chwil policzek w bladą dłoń brunetki.

Zaskakująco komfortowa cisza otulała łazienkę, w której znajdowały się obie kobiety. Żadna niczego nie dodawała, po prostu zajęły się tym, co wydawało się dobrą dystrakcją — Camila przygotowywaniem kąpieli, wypełniając wannę wodą, ale nalewając sporo płynu, aby panował w pomieszczeniu przyjemny zapach oraz znalazło się na powierzchni tafli jakaś ilość piany, natomiast Lauren umyła zęby, żeby pozbyć się posmaku papierosów. 

W pewnym sensie oczywiste było to, że każda z nich wolała przedłużyć chwilę, zanim faktycznie wejdą do tej wielkiej wanny. Im mniej się nad tym zastanawiały, tym łatwiej było faktycznie podjąć taki krok. I nie wynikało to z tego, że któraś nie była pewna pomysłu, po prostu należało to do nowości — ta cała sytuacja — i umysł razem z ciałem musiał się zrelaksować. Zbyt duże myślenie mogło wywołać niepożądane skutki.

— Wszystko w porządku?

Lauren ostrożnie wyprostowała szyję po kolejnych minutach ciszy i zerknęła na kobietę, która miała raczej zrelaksowany wyraz twarzy po drugiej stronie wanny, ale wolała się upewnić. 

— Tak — kąciki warg Alfy drgnęły ku górze. — Wygodnie ci? — Nieintencjonalnie poruszyła nogą, która była położona na nodze Lauren. 

— Yeah — z kolei Jauregui przemieściła lekko tę drugą nogę, która zamiennie była na wierzchu tej należącej do Cabello. — Bardziej niż zakładałam. A miałam wysokie oczekiwania — uchyliła powieki. — Nie przeszkadza ci nic?

Delikatny uśmiech rozprzestrzenił się na ustach starszej.

— Nie, wszystko okej. Zaskakująco okej.

— Spodziewałaś się czegoś innego?

— Nie wiedziałam, czego się spodziewać — przyznała Lauren, moszcząc się wygodniej po swojej stronie wanny. 

— W takim sensie...mojej reakcji?

— Tego też, ale również nie wiedziałam, czego ogólnie się spodziewać po takiej sytuacji. Nigdy nie próbowałam czegoś takiego.

— Och — Camila odwróciła wzrok na swoją dłoń, która spoczywała na boku wanny. — Nie wiedziałam.

— Z dwóch opcji — wskazała ruchem brody na prysznic, który również znajdował się w jej łazience — kąpiel w wannie wydaje się bardziej...intymna, tak myślę — zmarszczyła lekko brwi, wędrując bez konkretnego celu po pianie, która zakrywała prawie całą wodę. — Nigdy nie miałam możliwości, żeby dotrzeć z drugą osobą do tego typu intymności. Emocjonalnej również. 

— Jak się z tym czujesz? Czy, umm, przytłacza cię to?

— Czasem trudno jest się zebrać do pewnych rzeczy, jak tych rozmów o uczuciach i tym podobne. Ale nie jest tak źle, jak to sobie wyobrażałam. W dużej mierze wynika to z twojej wyrozumiałości i cierpliwości.

— Staram się odwdzięczać tym samym, nawet jeśli...jest jeszcze wiele rzeczy, których do końca nie rozumiem. Wiesz, mam na myśli relacje międzyludzkie.

— Z tym idzie ci bardzo dobrze, Camila. 

Alfa zdawała sobie sprawę z tego, że takie drobne potwierdzenia faktycznie mówią jej o progresie ze strony Lauren niżeli jej rodzeństwa. Wiedziała, że woleli ją pocieszać, żeby nie odczuła tej przepaści, która utworzyła się przez ciągłe wyjazdy. W pewnym sensie próbowali chronić Camilę, odbierając nieświadomie możliwość doświadczenia zarówno tego, co dobre, jak i złe. W większości przypadków każde z nich, nawet Malcolm i Dinah, brali ją jako najmłodszą, najmniej rozeznaną ze współczesnym czasem, odcinając czasami te negatywne strony dzisiejszego społeczeństwa. A przecież jak możemy najlepiej dowiedzieć się czegoś o świecie poza domem? Najczęściej uczymy się na naszych błędach.

Rodzeństwo starało się nie dopuszczać do błędów.

Choć relacja z Lauren nie zawsze była idealna, Camila mogła zacząć się uczyć tych prawdziwych realiów. Również popełniała nieodpowiednie decyzje, ale dzięki tej komunikacji, o której tak często kobiety wspominało, było jej łatwiej. Gdyby tak porównać młodą Cabello z początku ich znajomości do tej z chwili obecnej, można bezproblemowo zauważyć, że część tej nieśmiałości i obaw zniknęła, a pojawiła się ciekawość, która otwierała kolejne drzwi w ich relacji.

— Wiesz, że nie musimy tego robić, prawda? — Alfa została wyrwana z myśli przez głos Jauregui za jej plecami. — Możemy to uznać za kolejny krok na przyszłość. Nie musimy go robić teraz.

— Sama mówiłaś, że byłyśmy bliżej.

— Cóż...prawda. Tylko pamiętaj, że w każdej chwili mogę przestać — ostatnią część Lauren powiedziała łagodniejszym tonem.

W odpowiedzi dostała kiwnięcie, więc bez dalszego rozmyślania nad obecną sytuacją, sięgnęła po myjkę oraz płyn. Przypomniała sobie dwa razy, podczas nalewania, że przecież sama wyszła z tą propozycją i teoretycznie to nic takiego. Camila jest odwrócona do niej plecami, będą miały ze sobą jakiś kontakt, ale to nie tak, że od tego punktu dojdzie do czegoś więcej. Upomniała się również, że skoro Cabello wyraziła zgodę to znaczy, że nie uważa tego za zbyt duży pośpiech.

Lauren po prostu się martwiła i dostawała od tego lekkiej paranoi.

Wzdychając cicho, namoczyła raz jeszcze myjkę, po czym zaczęła sunąć nią po opalonych plecach, zostawiając białą ścieżkę po pianie. Każdy ruch był niepotrzebnie ostrożny i powolny, ale generalnie im więcej czasu mijało, tym łatwiej było przyjąć do myśli, że tego typu bliskość przy, cóż, myciu pleców w wannie, wspólnie, nie jest taka straszna. W pewnym momencie położyła nawet dłoń na szczycie ramienia kobiety, przesuwając po nagiej skórze kciukiem, gdy myjka w drugiej ręce przesuwała się wzdłuż kręgosłupa, gdzie znajdował się tatuaż z treścią o moralności oraz asertywności.

— Masz sporo małych blizn — skomentowała cicho podczas spłukiwania nazbieraną w dłoni wodą prawej części pleców.

— Są stare, po treningach z ojcem.

— Niektóre wyglądają, jakbyś wpadła do krzaków.

— Od takich rzeczy nie zostają blizny — wyjaśniła Alfa. — Przynajmniej dla osób mojego pokroju. Generalnie blizny zostają tylko po ataku któregoś z nas. W innych przypadkach prędzej czy później się regenerujemy.

— Och.

— Akurat to była walka wręcz — kontynuowała. — Zdarzało się, że dostałam pazurem tu i tam, jeśli nie odparowałam ataku. To jedna z części treningu.

— Długo trwają takie treningi?

— Zależy od ambicji danej osoby. U mnie były to dwa miesiące intensywnych ćwiczeń. Wiesz, siłowych, zręcznościowych...na tą nieszczęsną cierpliwość. Trochę tego było do przerobienia.

— Czy, umm... Skoro blizny zostają od drugiego zmiennokształtnego to czy jest różnica w odbiorze zadrapania?

— W jakim sensie?

— Dajmy na to, gdybym cię podrapała, a później w podobnym miejscu zrobiłoby to któreś z twojego rodzeństwa to czy ten chwilowy ból odbierasz tak samo?

— Bywa, że od nas jest intensywniejszy. Nie zawsze, ale czasami tak bywa. Łatwiej jest wywrzeć większą presję na skórę niż w przypadku zwykłego człowieka.

— Okej, to ma sens — Jauregui kiwnęła do siebie głową. — Myślę, że skończyłam. Twoja kolej?

Camila odebrała od starszej myjkę i w czasie, kiedy ją przepłukiwała i nakładała na nowo płyn, brunetka zdążyła zwrócić się do niej plecami, więc gdy była gotowa się odwrócić, napotkała blade plecy, zamiast twarzy Jauregui.

Przełykając powoli ślinę, Alfa ułożyła jedną z dłoni na suchej części łopatki Lauren, śledząc przez moment wzrokiem tatuaż, który tak samo, jak w jej przypadku, znajdował się wzdłuż kręgosłupa. Uśmiechnęła się nieznacznie na ten widok przed zabraniem się do swojej części pracy.

— Mogę cię o coś zapytać? — Zagadnęła Jauregui, kiedy zauważyła, że po niedługim czasie od rozpoczęcia mycia jej pleców, ramiona wyraźnie się zrelaksowały.

— Oczywiście. O co chodzi?

— Czy, umm...wszystko z tobą w porządku po dzisiaj?

Lauren nieznacznie przekręciła głowę i zgięła nogi w kolanach, żeby wygodnie oprzeć na ich szczycie przedramiona.

— W jakim sensie pytasz?

— Wcześniej pokazałaś mi...pozwoliłaś mi, um, poczuć te emocje nagromadzone z przeszłości i wiem, że Lucy również się do niej zalicza w pewnym sensie — Alfa chrząknęła łagodnie, nie przerywając mycia pleców starszej. — Chciałam się upewnić, czy po dzisiejszej rozmowie wszystko z tobą w porządku? W końcu miała ona konkretny cel i znowu musiałaś wracać do tego, co wolałabyś za sobą zostawić i, umm...sama nie wiem. Wolałam zapytać i dowiedzieć się, czy chcesz o tym porozmawiać, potrzebujesz jakiegoś komfortu, czy może wolisz to wszystko przemilczeć, nic więcej.

Lauren nie mogła pohamować niewielkiego uśmiechu.

— Przyzwyczaiłam się do jej obecności — zaczęła cicho, spoglądając przed siebie. — I przyzwyczaiłam się żyć teraźniejszością, wykonywaniem swojej pracy i odsuwaniem całkowicie na bok tego, że kiedyś byłam na tyle naiwna, aby uwierzyć w to, że związek z nią faktycznie może się udać. Jak każdy, podejrzewam, umm... — oblizała wargi — W tej sytuacji nie podoba mi się to, że co jakiś czas przypomina o sobie w ten sposób, ale mam wrażenie, że dzisiejsza rozmowa faktycznie zamknęła ten rozdział na dobre. Oczywiście nadal będę miała z Lucy kontakt, bo jednak wiąże nas praca, ale jeśli znowu wejdę w ten etap, aby skupić się na teraźniejszości to nie powinno być problemów. 

— Naprawdę wierzysz w to, że rozmowa poskutkuje?

— Próbowałam dać jej do zrozumienia, bez żadnego cienia wątpliwości, że nie zejdziemy się ani teraz, ani później; nie będziemy próbowały się przyjaźnić, bo również nie potrafiła odnaleźć się dla mnie w tej roli; i nie chcę, żeby ingerowała w moje życie prywatne, bo przy kolejnych takich próbach przestanę być cierpliwa i skończy się to wrogością. Dobrze wie, że i tak dużo kosztowało mnie to, aby zachowywać się, cóż, normalnie, chociaż potraktowała mnie w taki, a nie inny sposób w przeszłości — Lauren wypuściła ze świstem powietrze spomiędzy ust. — To była długa rozmowa, trudna rozmowa. Nie tak łatwo jest przemówić jej do rozsądku, zawsze była uparta. Czas pokaże, czy przyjęła do wiadomości to, że nie będę tolerowała tego, jeśli będzie próbowała niszczyć to, co teraz mam — zrobiła chwilową pauzę, mimowolnie przysuwając się bliżej Cabello, która nie miała nic przeciwko większej bliskości, jeśli tego potrzebowała na tę chwilę. — Skrzywdziła mnie, wie o tym, nie jest moją przyjaciółką i nie ma prawa po takim zerwaniu naszej znajomości na tych dwóch przestrzeniać, aby z czymkolwiek się wtrącać. Wie, że teraz jestem szczęśliwa.

— Mam nadzieję, że się nie mylisz, Lauren — Alfa przesunęła myjką po długości tatuażu kobiety. — Naprawdę...jesteś szczęśliwa?

Jauregui nie odpowiedziała tylko przekręciła w bok głowę, aby kątem oka mieć wgląd na Camilę, po czym kiwnęła znacząco palcem wskazującym, żeby ta się przybliżyła. I gdy tylko była w wystarczającym, zdaniem starszej, zasięgu, chwyciła ciepły policzek w mokrą dłoń, po czym ucałowała kącik warg, który szybko wykrzywił się w łagodnym uśmiechu.

— Yeah — spojrzała w ciemne oczy. — Nie musisz się nią przejmować, Camz.

— Ja tylko... Umm, nie chciałabym... — brunetka zmaszczyła w zamyśleniu brwi. — Tylko się martwię. O ciebie. Wiem, że mogłam poczuć, jak to wszystko na ciebie wpłynęło, ale nie znam tych doświadczeń oraz wspomnień i...i nie chciałabym, żebyś na nowo powracała do przeszłości — prawą dłonią pogłaskała nagie ramię starszej. — Nie chcę, żebyś znowu się tak czuła z mojego powodu. Z mojej obecności, przez którą Lucy o sobie przypomina.

— Hej... — Lauren przekręciła raz jeszcze twarz kobiety, stabilnie trzymając palcami jedną stronę mocno zarysowanej szczęki. — Nigdy więcej nie próbuj obwiniać się o jej zachowanie, Camila. 

Cabello spuściła spojrzenie do nagich, bladych pleców.

— Martwię się o ciebie, to wszystko.

— I to rozumiem, ale pozwól na to, aby jej zachowanie cokolwiek między nami zmieniło. Zakończyłam z Lucy ten rozdział, tak?

— Dobrze — młodsza nieznacznie się uśmiechnęła, ostatni raz przesuwając myjką po jasnej skórze. — Skończyłam swoją kolej.

— W porządku. Jesteś pewna tej drugiej części?

— Tak długo, jak ty jesteś pewna — na koniec Cabello zacisnęła wargi, żeby powstrzymać się przed chęcią pocałowania bladego ramienia. Wiedziała, że jest to kiepski pomysł, między innymi, dlatego, że posmakowałaby piany, a to doświadczenie dalekie od przyjemnego. Poza tym faktem, nie była pewna, czy przy ich obecnej bliskości nie będzie to za dużo.

— Teraz moja kolej, w takim razie.

Kiedy Lauren ponownie mogła w całości zobaczyć twarz Camili bez zbędnego skrętu szyi, uśmiechnęła się do niej, mając na celu rozładowanie ewentualnych nerwów, które mogłyby towarzyszyć kobiecie. Co prawda, dla samej Jauregui ta sytuacja była również nowa, na wielu stopniach, brunetka nie miała o tym bladego pojęcia, jednak starsza potrafiła lepiej chować swoje emocje. 

W końcu praktyka czyni mistrza, czy inne gówno, co nie?

— Nie muszę używać dłoni, jeśli będziesz czuła się przez to niekomfortowo — uprzedziła i spojrzała na opaloną twarz, poprawiając się jednocześnie w miejscu. Mimowolnie sprawiła, że jej uda, które znajdowały się centralnie pod spodem ud Cabello, otarły się o siebie nawzajem, co było zaskakującym ruchem, ale również bardzo przyjemnym.

Camila wyrwała starszą z tej chwili dekoncentracji poprzez nałożenie swojej dłoni na wierzch pokrytej pianą dłoni, która znajdowała się płasko na ciepłym mostku. Lauren natychmiastowo skupiła na tym punkcie wzrok.

— Lubię twój dotyk. Mówiłam. Ale to twoja decyzja.

— W porządku — odpowiedź była cicha — chciałam się upewnić. To wszystko.

Po nalaniu nowej porcji płynu, Lauren zaczęła na nowo od ramion Camili. Teraz tym bardziej się nie śpieszyła, bo w przeciwieństwie od poprzedniego razu, zajmowała się klatką piersiową, a nie plecami brunetki. Wolała nie robić niczego na szybko, aby zauważyć ewentualny dyskomfort. Uwaga miała znaczenie.

Jednak ku ogólnemu zaskoczeniu — pozytywnemu zaskoczeniu — Camila była nadto zrelaksowana, a jej oczy skupione bezpośrednio na twarzy starszej. Zdaniem Lauren, taka reakcja mogła między innymi być spowodowana tym, że kobieta w rzeczywistości nie miała sięi czego wstydzić. Była młoda, miała wysportowane, choć kształtne ciało i generalnie nikt nie miałby do czego się przyczepić. 

Może co najwyżej rozmiaru piersi, jednak to była kwestia indywidualna. W oczach Lauren i tak wyglądała lepiej niż ona sama za młodszych lat — tym bardziej teraz, z taką różnicą wieku między nimi. Z ich dwójki, Jauregui miała wrażenie, że to ona prędzej mogłaby wykazać się jakimiś kompleksami. W końcu jej ciało nie było tak wysportowane. Starała się utrzymać formę od jakiegoś czasu przez jogę i rozważała nawet pójście na zajęcia ze stretchingu, które prowadziła ta sama osoba, ale gdy dowiedziała się, że będą robili tam nawet szpagaty, musiała konkretnie przemyśleć taką decyzję.

— Wszystko w porządku? — Upewniła się Jauregui, przejeżdżając jednocześnie myjką, a później dłonią, choć już wtedy znacznie wolną po miejscu między piersiami młodszej.

— Tak — Alfa uniosła jedną brew, kiedy Lauren przesunęła się do żeber oraz brzucha. — Wiem, że... Nie zawsze pamiętam, aby o tym mówić, ale... — oblizała wargi. — Naprawdę doceniam to, że próbujesz ze mną rozmawiać. Umm, że mówisz mi o tym, co sądzisz o danej sytuacji, jak dzisiaj w kuchni. Zauważyłaś coś, o czym sama bym pewnie nie pomyślała i podzieliłaś się ze mną tym spostrzeżeniem — przechyliła na bok głowę, wzdychając cicho. — I również doceniam oraz zauważam to, że czasami wybierasz odpowiedzieć, kiedy pytam, jak się masz, zamiast wybierać milczenie. Wiem, że nie zawsze chcemy streszczać, przykładowo, taką rozmowę, którą odbyłaś z Lucy. 

— Mówiłam, że będę się starała. Próbuję dotrzymać słowa, Camz — uniosła na krótki moment swoje jasne oczy do twarzy brunetki przed powrotem do obmywania boków kobiety, a następnie tej części ud, która wystawała z wody. — Nie jest to takie proste, co z góry już założyłam... — przyznała cicho, tym razem używając obu dłoni od kolana brunetki, częściowo myjąc, a częściowo masując opaloną skórę na udzie w okolicach tego miejsca.

— Naprawdę to doceniam. Nawet jeśli nie mówię o niczym na głos, widzę, że się starasz — przyznała cicho, mimowolnie zerkając w kierunku dłoni Lauren na jej nodze. Stres stopniowo zaczął pojawiać się na myśl o tym, w jakiej sytuacji obecnie są. — Najważniejsze jest dla mnie to,  żebyś do niczego się nie zmuszała. Nie chcę, abyś wywierała na siebie presję. Nie zawsze musisz mieć ochotę ze mną na jakiś temat porozmawiać i to również będzie w porządku, Lauren.

— Wiem, kochanie, wiem — po przełknięciu śliny, dłonie kobiety przeniosły się na drugą nogę, która wystawała bardziej niż poprzednia spod powierzchni wody. — Próbuję znaleźć balans. To coś nowego.

— Rozmowy są czymś nowym? — Głos Alfy był na tyle łagodny, że Lauren odniosła wrażenie, ze nic by się nie stało, gdyby nie odpowiedziała na to pytanie. I o to chodziło Camili.

— Yeah — zatrzymała na moment ruchy dłoni, po czym uniosła wzrok do twarzy młodszej. — Ale nie tylko. Jak mówiłam wcześniej, nigdy nie miałam takiego...stopnia intymności na wielu podłożach. To coś nowego... — odwróciła spojrzenie, cicho chrząkając. — Wiesz, rozmowy, cierpliwość, brak pośpiechu... Jest tego więcej, ale, cóż... W każdym razie wcześniej czegoś takiego nie miałam z drugą osobą, więc próbuję się odnaleźć.

— Przykro mi — drobny komentarz Cabello dotarł do brunetki — zasługujesz na więcej.

Jauregui mimowolnie się uśmiechnęła, choć w tej samej chwili najchętniej pozwoliłaby na to, aby kilka łez ujrzało światło dziennie. Ale to nie był dobry moment na takie zachowania, bo słowa Camili ją dotknęły.

— Czy, um... — Lauren opuściła nieznacznie ramiona, przypatrując się bez celu opalonemu ramieniu kobiety. — Czy czasami nie denerwuje cię to, że spotykamy się niemal pół roku i, umm, pomimo tego nie jesteśmy w związku?

Alfa ostrożnie przekręciła na bok głowę.

— Nie, nie denerwuje. Czasem bywa dezorientujące, ponieważ są chwile, kiedy nie wiem, w jaki sposób powinnam się zachować publicznie skoro spotykamy się, ale nie jesteśmy w związku.

— A roz...rozczarowanie? Jesteś rozczarowana?

— Nie — palce Cabello bezwiednie pogłaskały ciepły, prawy policzek. — Byłabym rozczarowana tylko wtedy, gdybyś na siłę proponowała związek, ponieważ wypada po takim czasie spotykania się ze sobą. Nigdy nie byłabym zła czy rozczarowana dlatego, że możesz nie być gotowa na taki krok.

Lauren kiwnęła głową, wracając do przesuwania namydlonymi dłońmi po udzie brunetki. Próbowała ułożyć sobie słowa Cabello w głowie i faktycznie dać temu głupiemu rozumowi znać, że nie powinna popadać w paranoję i faktycznie między kobietami wszystko jest w porządku. Wszystko będzie w porządku. Nawet jeżeli nie jest gotowa na związek.

Camila przecież jest wyrozumiała.

— Wcześniej... — na samym początku głos Lauren zadrżał, pokazując niepewność swojej wypowiedzi. — Kiedy byłam z kimś innym i pozwoliłam sobie na samą myśl o, umm, o byciu z tą osobą w związku to...t-to wszystko nagle zaczynało się psuć. Za każdym razem było tak, jakby pojawiało się jakieś fatum, kiedy tylko zaczęłam to rozważać. I gdy próbuję teraz o tym...o tym nie myśleć to wszystko jest dobrze.

— Nie musimy się z niczym spieszyć. Może któregoś dnia uda nam się pokonać to fatum. Ale tym razem bez żadnej presji i tylko w chwili, kiedy obie będziemy tego pewne i gotowe.

— Jesteś bardzo...

Lauren uniosła gwałtownie głowę, kiedy Camila poderwała się do góry, szybko chwytając się krawędzi wanny z szeroko otwartymi oczami — pełnymi zaskoczenia oraz zmartwienia. W pierwszej chwili starsza nie zrozumiała, o co może chodzić, bo przecież ich rozmowa przechodziła całkiem gładko i wydawałoby się, że nie zostało powiedziane nic, co mogłoby wzbudzić taką reakcję.

— Co się...

— Przepraszam, ale nie byłam z nikim w tej formie. Nie chcę, żebyś znowu była na mnie zła, że niczego nie powiedziałam — słowa Camili wyszły tak szybko spomiędzy ust, że Jauregui ledwie wyłapała ich sens. Dopiero po ponownym spojrzeniu w szeroko otwarte, ciemne oczy, odsunęła dłonie, które były bliżej prywatnych stref niż zdawała sobie z tego sprawę i to mogło wprawić młodszą w dyskomfort.

— Och, przepraszam... Nie zwróciłam uwagi... — ucięła na moment, nie wiedząc, co dokładnie powiedzieć w takiej sytuacji. — Co przed chwilą powiedziałaś?

— Nie byłam z nikim w tej formie.

— Och. Myślałam, że... Przecież my... Jestem zdezorientowana tą informacją.

— To inna budowa ciała — wyjaśniła cicho Alfa, nieśmiało zerkając kątem oka na twarz Lauren. — Całkowicie inna.

— Och, no tak... Cóż, um... W każdym razie... — Jauregui z pomocą suchego nadgarstka przetarła oko. — Nie chciałam niczego sugerować. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak miałam tak nisko dłonie. Nie zamierzałam wprawić cię w dyskomfort albo dać do zrozumienia, że chcę czegoś więcej — wzięła głęboki oddech. — Ale wciąż to dobrze, że przypomniałaś mi o tej różnicy. Normalnie...przeważnie pierwszy raz przeżywa się, jak samo określenie mówi, tylko raz, więc... Założyłam z góry, że z tobą było tak samo, nie biorąc pod uwagę różnicy w twoich formach.

— Nie jesteś na mnie zła?

— Zła? Dlaczego miałabym być zła?

— Dlatego, że mówię o tym teraz. Mogłam wytłumaczyć ci to szybciej, a znowu... Znowu tego nie zrobiłam.

— Nie jestem na ciebie zła. I dla jasności... — Jauregui ostrożnie ułożyła dłonie na szczycie ramion Cabello, delikatnie trącając kciukami miękką skórę. — Nie powinnam wcześniej dawać ci wrażenia, jakbym była zła. Wtedy mi nie powiedziałaś i byłam bardziej zła na siebie, a o ciebie się martwiłam, ale...ale nie zaprezentowałam tego wszystkiego za dobrze — przyznała, wzdychając na sam koniec. — Nie byłam na ciebie zła i nie jestem teraz, w porządku? Przepraszam, że wtedy odebrałaś to jako złość w twoją stronę.

Alfa pokiwała tylko głową.

— Ale... — Lauren postanowiła kontynuować. — Ale wtedy byłaś wystraszona faktem, że się dowiedziałam. Ogólnie byłaś, można powiedzieć, zlękniona. Teraz...teraz wydajesz się po prostu przejęta, ale to nie jest to samo. Wiem, że mój dotyk cię zaskoczył, za co przepraszam, ale... Ale porozmawiaj ze mną, proszę — z całych sił starsza próbowała brzmieć spokojnie, prawie kojąco, aby Camila trochę się otworzyła. — Zareagowałaś w ten sposób, bo poczułaś się zaalarmowana przez przekroczenie granicy, o której nie miałam pojęcia i z której nie zdawałam sobie sprawy, że przekroczyłam...czy może nie czułaś się wystarczająco komfortowo w tej formie z moim dotykiem, ale on sam w sobie ci nie przeszkadzał?

Alfa całkowicie odwróciła w bok głowę, nieświadomie prezentując zarumieniony policzek oczom Lauren, ale przynajmniej nie musiała mieć z nią — prędzej czy później — kontaktu wzrokowego.

— Hej, kochanie... — Jauregui pogłaskała wierzchem palców bok smukłej, opalonej szyi. — Nie musisz ze mną o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz. Równie dobrze możemy za moment wyjść z wanny i przełożyć tę rozmowę, dopóki nie będziesz gotowa. To w porządku. Jak mówiłam...nie jestem i nie będę na ciebie zła czy rozczarowana czy cokolwiek innego. 

— Ja... Um, czytałaś mi w myślach?

— Nie — starsza brunetka zmarszczyła brwi. — Ale skoro o to pytasz, musiałam z czymś trafić, prawda? — Zaczęła nieśpiesznie głaskać szyję Cabello, aby odrobinę ukoić jej nerwy. — Czy chciałabyś się podzielić tym, czy chodziło o zaalarmowanie i przekroczenie granicy, czy kwestię niedobranej formy do twojego komfortu z moim dotykiem?

Najchętniej Lauren przytuliłaby kobietę, ale nie wypadało w obecnej sytuacji. Po pierwsze, obie były nagie, więc inicjacja kontaktu fizycznego mogłaby wpędzić Camilę w większy dyskomfort. Po drugie, nie chciała się narzucać. I po trzecie, ostatnim razem, kiedy były tak blisko w kontekście ciało do ciała, nie skończyło się dobrze i Jauregui nie chciała przywoływać nie do końca przyjemnych wspomnień.

Problem w tym, że brunetka chciała dać Camili komfort i poczucie, że może z nią zarówno porozmawiać, jak i przemilczeć pewne kwestie, ale nie wiedziała, co mogłaby więcej dla niej zrobić. Niby można było wyjść po prostu z wanny, ubrać się i dopiero wtedy ją przytulić, ale może Camila chciała czegoś więcej tylko nie wiedziała, czy to w porządku, aby coś takiego przyznać?

W takiej chwili starsza doszła do wniosku, że może Alfa miała rację z tym czytaniem myśli — czasem faktycznie ułatwiało to wiele spraw związanych z kontaktem.

— Nigdy nie byłam w takiej sy-sytuacji i, emm... Nie wiem, co powinnam ci powiedzieć.

— Wolałabym prawdę. Ale pamiętaj, że jeśli jesteś czegoś niepewna, możemy po prostu skończyć kąpiel i wyjść z wanny.

— Nie chciałabym cię do czegoś zmuszczać. Albo wprawiać w dyskomfort. Albo kazać robić coś, czego...

— Nie mam problemu z tym, żeby cię dotykać, Camila.

— Ale jeśli... Umm, czysto hipotetycznie — Lauren kiwnęła głową w zgodzie na podejście Cabello. Skoro wolała na razie same "założenia", zamiast używać bezpośrednio określeń, że czegoś chce, mogła się dostosować. — To wciąż jest deformacja. A sama kiedyś mówiłaś, że nie miałaś do czynienia z kimś mojego pokroju i... I, um, to może wysyłać sprzeczne sygnały.

— Mhm, rozumiem o co chodzi. Ale chyba zapomniałaś o tym, że już wspominałam o tej kwestii. Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy mam do czynienia z waginą, czy penisem. I nawet jeśli patrzę na ciebie i widzę kobietę, a byłabyś, powiedzmy, jednocześnie w drugiej formie, nie byłabym zdezorientowana. Przecież byłam z tobą wcześniej i czułam się komfortowo. Nadal nic się nie zmieniło pod tym względem.

— Czasami łatwiej jest o tym mówić niż faktycznie zobaczyć i mieć tę rozbieżność.

— Jeżeli tego się obawiasz, możemy poczekać na to, aż będziesz gotowa, żebym mogła na ciebie spojrzeć. Całkowicie. W każdej formie.

— To nie będzie dla ciebie dziwne?

Tym razem Camila spojrzała na kobietę, żeby mieć pełny obraz jej zgody. Nie chciała usłyszeć słów, wolała mieć pewność, że mimika wskazuje na to samo potwierdzenie. Nie mogło być w tej kwestii pomyłek.

— Nie, kochanie — Lauren przez całą ich, w jakimś stopniu, zaszyfrowaną rozmowę zdawała sobie sprawę, że problemem nie jest jej dotyk, tak ogólnie, tylko forma, którą przybierała Camila. Czuła się pewniej w drugiej, bo miała już styczność z Jauregui w podobnej odsłonie, natomiast w pierwszej... Cóż, był to dzisiaj pierwszy raz podczas kąpieli. Najwyraźniej nie chciała przesuwać swoich granic i to było w porządku. — Dla pewności zapytam, okej? — Wznowiła głaskanie szyi młodszej. — Mój dotyk odpowiada ci na ten moment w drugiej formie i wolałabyś tą nową rzecz spróbować właśnie w niej?

Cabello splotła ze sobą nerwowo palce, wędrując przez chwilę spojrzeniem po całej łazience, zamiast odpowiadać.

— Camz, dla jasności... — kontynuowała. — Cokolwiek będziemy robiły, teraz czy później, zostaje tylko między nami. Nie zamierzam nikomu mówić o tym, co się między nami dzieje. Z tym możesz mi zaufać.

— Tylko między nami? — Powtórzyła szeptem, na nowo patrząc na twarz kobiety, która delikatnie się uśmiechnęłą.

— Oczywiście, kochanie. 

— Tak.

Jauregui uniosła brwi.

— Tak co?

— Zapytałaś mnie wcześniej. Czy bym wolała drugą formę.

— Och, no tak. Jesteś pewna?

— Tak, tylko... Muszę wiedzieć, czy to naprawdę w porządku?

— Oczywiście, że tak, Camila. 

Młodsza pokiwała głową.

— Czy...czy, umm, mogłabyś...

— Yeah?

— Czy mogłabyś nie patrzeć?

Brunetka przekręciła na bok głowę.

— Masz na myśli generalnie siebie czy konkretnie penisa?

Ciche chrząknięcie wydobyło się z gardła Alfy.

— Drugie.

— Jeśli tak będzie ci lepiej, w porządku. Najwyżej, cóż, jeżeli będę wiedziała, że kątem oka mogłabym cię zobaczyć, zasłonię cię ręką, okej?

— Dziękuję — Cabello pokiwała wdzięcznie głową. — Co, umm, powinnam teraz zrobić?

— Wydaje mi się, że będzie wygodniej, kiedy całkowicie usiądziesz mi na udach — poinstruowała, skanując wzrokiem butelki z żelami, aby znaleźć ten, który nadawał się bezpośrednio do higieny intymnej, co mogłoby zredukować ewentualne pieczenie, ale dać Lauren bardziej śliską warstwę na dłoni. Wydawało się to dobrym pomysłem, ale co ona się tam znała, penisa nie miała, mimo wszystko. 

— Dobrze — z pomocą wsparcia o krawędzie wanny, Alfa zajęła wskazane miejsce. — Coś jeszcze?

Jauregui zerknęła na brunetkę po chwyceniu odpowiedniej butelki i przysunięciu jej do zasięgu dłoni.

— Cóż, dobrze byłoby, żebyś zmieniła formę, skoro druga ci odpowiada. Później wystarczy, że spróbujesz się zrelaksować dla mnie i skupisz bardziej na moim dotyku niż nerwach. Nie zamierzam zrobić niczego, co mogłoby cię zaboleć, więc wolałabym, żebyś pozwoliła sobie na trochę luzu i wykorzystała ten czas, w porządku?

Po kolejnym kiwnięciu głową przez młodszą, Lauren przesunęła dłoń z szyi do jej karku i przyciągnęła bliżej siebie. Utrzymując nie taki duży, ale wciąż dystans między ich klatkami piersiowymi, chwyciła dolną, pulchną wargę między swoje z nadzieją, że jeśli Camila zacznie myśleć o czymś innym to przestanie się tak niepotrzebnie denerwować. 

Przy pomocy drugiej ręki głaskała odkryty, opalony mostek, nieprzerwanie poruszając ustami w spokojnym rytmie, bez zbędnego pogłębienia pocałunku. Szczerze powiedziawszy, brakowało jej nawet tak prostej bliskości z brunetką i cieszyła się, że Camila poruszyła tę kwestię w kuchni. Trudno było odmawiać sobie pocałowania Alfy, która potrafiła nieświadomie robić tak słodkich rzeczy, że ciężkim zadaniem stawało się odrzucenie chwycenia za jej policzki i przyciągnięcia do siebie.

Z drugiej strony, po kolejnym długim pocałunku ze strony Lauren, Cabello ostrożnie sięgnęła drżącymi palcami do szczytu jej ramion, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Chciała być blisko kobiety, ale nie zamierzała jednocześnie napierać za bardzo na jej ciało, kiedy już zmieniła formę. Nie wiedziała, jak do końca mogłaby na coś takiego zareagować. Zbyt wiele razy słyszała o tym, aby w takich sytuacjach początkowo utrzymywać dystans między partnerami, bo zapewnienia, że deformacja jest w porządku nie wystarczają. Kiedy faktycznie masz już przed oczami coś, co odbiega do normy, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo zmienia się twój wyraz twarzy. I nie zawsze może wyrażać on aprobatę — wręcz przeciwnie, często zdarza się tak, że mimika daje nam jasny przekaz o zakłopotaniu czy obrzydzeniu. I nawet jeżeli Lauren wielokrotnie zapewniała, że nie przeszkadza jej druga forma, Camila czuła się bezpieczniej jedynie z myślą o dotyku z jej strony, bez uwzględnienia zmysłu wzroku.

— W każdej chwili możemy przestać, pamiętaj — głos Lauren był bardzo cichy, kiedy dała przypomnienie przed pocałowaniem końca zarysowanej szczęki, blisko ucha. 

Alfa pokiwała głową w zgodzie i przymrużyła powieki, mimowolnie wplatając jakoś palce jednej dłoni w związane w kok włosy starszej. Próbowała się odprężyć i oddychać na miarę możliwości spokojnie, poddając się każdemu drobnemu pocałunkowi od jednego do drugiego końca szczęki oraz dotykowi, który stopniowo przesuwał się wzdłuż przestrzeni między piersiami do wysportowanego brzucha.

Ciche westchnięcie padło spomiędzy warg Cabello, kiedy ciepłe usta znacznie mocniej naparły na strefę szyi, pokazując, że Lauren bardzo dobrze pamięta, że w innym przypadku dostałaby w tym miejscu łaskotek. Jakby tego było mało, gdy tylko Camila zdała sobie sprawę z własnej reakcji, przycisnęła wierzch dłoni, który nie był umazany żadnym płynem do kąpieli, aby więcej takich dźwięków nie wydawać.

Dla starszej z kobiet nawet coś tak banalnego, jak pocałunek na szyi, dawał dziwne poczucie ekscytacji. Zdecydowanie było coś takiego w Camili, co przyciągało ją na tyle, że te proste czynności, na które nie zwracała takiej uwagi przez ich doskonałą znajomość budziły w niej nowe doświadczenia. Ktoś mógłby powiedzieć, że po prostu ma kontakt z jej skórą, która po prostu jest wrażliwa w tym miejscu, ale działało to również w drugą stronę jednocześnie — z każdym takim pocałunkiem pozostawionym na szyi czy innym miejscu na ciele młodszej brunetki pozostawało mrowienie na wargach, niebywale przyjemne, ale również zaskakujące pod tym względem, że od tego miejsca rozprzestrzeniało się równomiernie po całym ciele, sprawiając, że jej serce biło szybciej, puls stawał się bardziej wyczuwalny nawet pod łagodnym dotykiem. 

W pewnym sensie było to nowe, pełne niespodzianek i zaskakujące, ale z drugiej strony, pomimo tej otoczki ekscytacji, dawki nowych emocji, które można by powiedzieć, że rozprzestrzeniały się po ciele, a nie w głowie, czuła spokój. Wykluczało się to ze sobą, oczywiście, tak na zdrowy rozsądek, ale Lauren nie potrafiła inaczej tego wytłumaczyć. 

Kontakt z Camilą przyprawiał ją o dreszcze, ciarki, dawał nowinki, pobudzając ją do życia na wiele sposobów.

Ale również kontakt z Camilą zawsze był spokojny, łagodny, wręcz kojący i dający poczucie bezpieczeństwa.

A może po prostu kontakt z Camilą dezorientował Lauren do tego stopnia, że nie wiedziała już, co czuje, a czego nie i zwyczajnie wariowała, ale jednocześnie nie chciała tego przerywać, bo te bodźce przechodzące przez jej ciało były zbyt dobre do porzucenia?

— Zrelaksuj się dla mnie, hm? — Jauregui musnęła nos Cabello swoim przed kolejnym pocałunkiem i zjechaniem dłonią do lekko napiętego podbrzusza.

Wolna dłoń Alfy — ta, która nie była wplątana we włosy starszej — przesunęła się z ramienia do pleców, zaczepiając palce o lekko wystającą łopatkę. Nie była pewna, jak zareaguje na zbliżający się dotyk, co wzmagało jej nerwowość, ale starała się zrelaksować tak, jak wspomniała Lauren. Chciała być zrelaksowana. Dla Lauren.

Tym razem, kiedy palce brunetki znalazły się u podstawy erekcji, dłoń, która znajdowała się na łopatce szybko znalazła się ponownie na ustach — specyfikując, Camila ugryzła swój palec wskazujący, aby nie wydać głośniejszego dźwięku, choć i tak po łazience rozniosło się jej westchnięcie. 

Lauren, która wyczuła nagły ruch ze strony kobiety, oderwała się od szyi, którą na nowo zaczęła okupować i przekręciła głowę tak, aby patrzeć bezpośrednio na twarz Alfy. Uśmiechnęła się do niej delikatnie, pozwalając jednocześnie palcom na powolne badanie nowo odkrytej skóry bez zbędnej presji.

— Nie musisz się zasłaniać, kochanie — zapewniła cicho przed pocałowaniem czubka nosa młodszej. — Tym bardziej nie masz się czego wstydzić. Przynajmniej w tej sposób mam z tobą kontakt i wiem, że wszystko w porządku bez zadawania tysiąca pytań — wolną dłonią pogłaskała kilkukrotnie rozgrzany policzek. — Ale wciąż zapytam... — Zrobiła chwilową pauzę, aby przyjrzeć się Camili, kiedy objęła całą dłonią erekcję. — Wszystko w porządku na tę chwilę? Jakiś dyskomfort?

— Jest w porządku, tylko, umm... Nie wiem, jak powinnam się zachować — Alfa spuściła spojrzenie. — To coś nowego.

— Rozumiem — Jauregui uniosła wyżej brodę, aby z łatwością ucałować czoło brunetki. — Możesz się do mnie przytulić, jeśli to pomoże. 

Lauren nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wstąpił na jej usta, kiedy Camila poszła za jej radą i owinęła ramiona wokół jej szyi, wtulając jednocześnie część twarzy w miejsce między wspomnianą szyją a ramieniem. Chcąc dać kobiecie jeszcze większy komfort, przy pomocy wolnego ramienia, sama objęła przez talię jej plecy i kojąco przejeżdżała po nich dłonią, kiedy ucałowała kilkukrotnie mokrą — ale na szczęście niepokrytą pianą — skórę od obojczyka do samej szyi, na której zaczęła zostawiać początkowo drobne ślady. Wiedziała, że wszystkie i tak znikną przez noc, ale miło było zobaczyć chociaż przez jakiś czas znak po Lauren.

Zaledwie parę minut później Camila — będąc całkowicie zrelaksowana — z twarzą wciśniętą bezpośrednio w szyję starszej buchała ciepłym powietrzem o jasną skórę, kiedy kobieta po znalezieniu odpowiedniego rytmu pozostawiała coraz więcej śladów na jej ciele. Każda z nich straciła już rachubę, ile pocałunków zdążyły między sobą wymienić, jednak na koniec i tak wydawało się to niewystarczające — najwidoczniej odrabiały stacony czas, kiedy to Lauren próbowała się zdystansować, aby dać przestrzeń Cabello. Przy obecnych okolicznościach obie miały opuchnięte wargi po bardzo krótkim czasie, a w dodatku plecy zostały już częściowo pokryte u każdej ze stron czerwonymi śladami, kiedy nawzajem próbowały przyciągnąć do siebie drugą.

— Lauren... — palce Alfy mocniej zacisnęły się na spiętych, choć w sporym stopniu roztrzepanych, włosach, kiedy kciuk kobiety ponownie przesunął się po czubku erekcji w charakterystyczny sposób, sprawiając, że Camila ledwie pohamowała ciche warknięcie, które próbowało wydostać się z jej gardła. — J-ja... Umm, to jest...

— Relaks, kochanie — ucałowała kącik warg Cabello, który zadrżał, gdy ponowiła ruch palcem. — Jesteś blisko?

Camila potrafiła jedynie marnie kiwnąć głową, kiedy Lauren po raz trzeci zrobiła ten sam ruch, sprawiając, że młodsza mimowolnie wypchnęła biodra w kierunku jej ciepłej dłoni.

— W porządku, w porządku — Alfa wyczuła na skórze policzka uśmiech brunetki, gdy ta ją pocałowała. — Relaks. Nie musisz się powstrzymywać, kochanie.

Lauren nie przyznałaby tego na głos — choć do nieśmiałych nie należała — ale naprawdę, naprawdę lubiła sposób, w jaki Camila trzymała się jej ciała, jakby była ostatnią deską ratunku; w jaki chowała swoją twarz w jej szyi; w jaki mówiła jej imię za każdym razem, kiedy ponawiała ruchy, które najwidoczniej podpadały pod gusta, a o których nie miała wcześniej pojęcia. I również, poza tymi sprawami, Lauren nie mogła wyjść z podziwu zaufania, jakie otrzymała od Camili. W końcu była to dla niej kompletnie nowa sytuacja i pozwoliła ot tak Jauregui na to, aby zrobiły coś więcej, chociaż pierwotnie chodziło o samą kąpiel. Starsza nie miała żadnych ukrytych zamiarów do tej wspólnej wizyty w wannie, całość wyszła niespodziewanie, ale Camila i tak pozwoliła jej na kolejny krok.

Lauren — gorący oddech obił się o ucho starszej w tej samej chwili, kiedy krótkie paznokcie na nowo przesunęły się po bladych plecach.

W tym samym czasie, Jauregui powoli przesunęła językiem po bordowym śladzie u spodu szyi Alfy, łagodząc ewentualne pieczenie czy szczypanie, po czym zaczęła składać szybkie, krótkie i otwarte pocałunki na skórze, kierując się do jej twarzy. 

— Wszystko okej — zapewniła, kiedy jednym z ostatnich niekontrolowanych przez Camilę pchnięć biodrami w stronę ciepłej dłoni, młodsza po prostu doszła, co Lauren mogła wywnioskować po niewielkich ilościach spermy, która znalazła się na jej dłoni oraz brzuchu. W odróżnieniu do niektóych kobiet, Lauren nie miała problemu z nazywaniem rzeczy po imieniu, a tym bardziej nie zamierzała brzydzić się efektów orgazmu u swojego partera, bo jaki był w tym sens, prawda? Z jednej strony jesteś gotowa na seks czy inne formy kontaktu fizycznego, jak w tym przypadku, ale z drugiej strony masz uciekać z piskiem, bo masz fizyczny kontakt wydzieliną po orgazmie kobiety bądź po prostu spermą. Dla Jauregui coś takiego było niedorzeczne. — Wszystko w porządku, kochanie? 

Camila pokiwała głową, zwinnie zmieniając formę i przesuwając się z ud kobiety do wody z twarzą nadal wtuloną w gorącą, pachnącą szyję. Mogła coś takiego zrobić, bo Lauren wcześniej zabrała swoje dłonie, aby pogłaskać jej boki po szybkim przepłukaniu rąk.

— Będziemy musiały zaraz stąd wychodzić, bo narobił się bałagan — przypomniała starsza, po czym sięgnęła do brody brunetki, którą chwyciła między czyste palce, aby przyciągnąć ją do pocałunku — tym razem dłuższego, powolniejszego, z językiem przesuwającym się między opuchniętymi wargami z cichym westchnięciem. Pocałunki z Camilą były kolejną rzeczą, której Lauren nie przyznałaby raczej na głos. Za każdym razem, bez względu, czy był to szybki całus, czy bardziej namiętny, długi pocałunek, przyjemne ciepło rozchodziło się w jej klatce piersiowej i gdy dochodziło do odsunięcia się od siebie, robiło jej się trochę przykro. — Opłuczę cię jeszcze raz wodą, hm? — Po muśnięciu ustami czubka nosa brunetki, sięgnęła po słuchawkę prysznicową i sprawnie nakierowała ciepłą, ale nie za ciepłą wodę na plecy, a następnie klatkę piersiową brunetki, która zamruczała z aprobatą.

— Zaraz musimy wychodzić — wymamrotała Cabello, ale bardziej dla przypomnienia sobie, że znajdowanie się tak blisko Jauregui zaraz dobiegnie końca. — Nie skończyłam cię myć przez to wszystko... — uśmiechnęła się nieśmiało, gdy starsza spłukała wszelkie resztki po płynie, używając również jednej dłoni.

— Cóż, jeśli chcesz dokończyć to powinnyśmy się pośpieszyć, żeby wyjść z tej wody — podała brunetce czystą myjkę, którą oblała wodą przy pomocy słuchawki. Cabello natychmiastowo sięgnęła po żel, który nalała na przedmiot i delikatnie przyłożyła zarówno myjkę, jak i wolną dłoń do bladego mostku. 

— Na pewno? Mogę?

— Oczywiście.

Wypuszczając cicho powietrze z płuc, Camila powtórzyła sposób, w jaki Lauren myła jej ciało — zaczynała od przesuwania myjką, po czym delikatnie dłonią po namydlonej powierzchni, aby mieć nieprzerwany kontakt z drugim ciałem. Wszystko na samym początku szło dobrze, dopóki nie doszła do piersi. Nie miała pewności, czy to stosowne, aby cokolwiek zrobić, bo w przeciwieństwie do Cabello, Lauren miała w tym miejscu biżuterię, a że młodsza nie miała z nią wcześniej styczności, nie wiedziała, czy przypadkiem nie wyrządzi jej krzywdy, gdyby zahaczyła o któryś z kolczyków myjką.

— Hmm?

— Nie wiem, czy przypadkiem nie zahaczę o twoje kolczyki — Alfa spojrzała na twarz starszej.

— To nie używaj myjki — wzruszyła ramionami z łagodnym półuśmiechem. — W ten sposób unikniesz zahaczenia. Ale wciąż, bardziej preferuję...subtelny dotyk.

— Dobrze.

Rumieńce nie znikały z policzków Cabello, kiedy delikatnym dotykiem rozprowadziła płyn na skórze kobiety, po czym bezpośrednio pod piersiami zaczęła używać myjki, aby zakończyć kąpiel. Niewiele pomogło w ukryciu zażenowania, akurat w tym przypadku, kiedy zmywała resztki po własnym orgazmie ze skóry brzucha brunetki.

— Um, chyba skończyłam.

— W porządku, zostało tylko się opłukać i możemy wyjść — Jauregui ponownie sięgnęła po słuchawkę prysznicową, którą nakierowała na swoje ciało i gdy zdążyła pozbyć się piany, zmniejszyła siłę strumienia i skierowała go na twarz Camili, która w tym samym czasie kichnęła i pisnęła z zaskoczenia. — Mam wyczucie, co?

Cabello zmrużyła oczy i zmarszczyła brwi, zwinnie odbierając słuchawkę od starszej.

— Tak. Masz wyczucie — powtórzyła na pozór obrażonym głosem, postępując z Lauren w ten sam sposób.

— Dobra! Dobra! — Jauregui na ślepo zamknęła dopływ wody. — Jesteśmy czyste, możemy wyjść.

Camila wytknęla język w jej kierunku, kiedy przetarła już oczy.

— Zaczęłaś.

Kobieta wcisnęła dłonie w kieszenie dresów, które pożyczyła od Lauren, stając przodem do łóżka tuż po wyjściu z łazienki. Westchnęła cicho, mając nadzieję, że ten drobny gest zmniejszy bałagan, który pojawił się w jej głowie.

Niewiele to pomogło.

Pomimo tego, brunetka uśmiechnęła się, gdy znajome ramiona owinęły się wokół jej talii, a ciepła sylwetka przyległa do zakrytych pleców z brodą ulokowaną na szczycie prawego barku, całując przed tym kark.

— Wszystko dobrze?

Camila nieznacznie przekręciła w bok głowę.

— Zastanawiałam się, czy mogłybyśmy coś wypić?

— Myłam już zęby, więc raczej nie będę piła wina, ale jeśli chcesz to mogę ci przynieść kieliszek.

— Byłoby świetnie — nałożyła swoją dłoń na dłonie Jauregui. — Dziękuję.

Oczywiście starsza wróciła zaledwie chwilę później i gdy tylko odwróciła się na moment od Alfy, żeby włożyć do szafy jedną z czystych koszulek, brunetka wypiła na jeden raz cały kieliszek, który wcale nie miał takiej małej ilości alkoholu. Gdy tylko Lauren zwróciła na to uwagę, uniosła brwi, ale niczego nie skomentowała.

— Będziesz się już kładła? — Zapytała po odebraniu od Cabello pustego szkła.

— Muszę jeszcze umyć zęby — odpowiedziała jej, pocierając oko.

— Jasne — starsza brunetka potarła ramię Alfy. — Dołącz do mnie za chwilę w takim razie — dodała przed wyjściem z sypialni, żeby włożyć do zmywarki kieliszek po wypitym winie.

Na ten moment wolała nie naciskać i dopytywać, co sprawiło, że zachowanie Camili wydawało się takie...sztywne. Wiadomo, zżerała ją ciekawość, ale chyba najlepszym rozwiązaniem było pozostawienie pytań i pozwolenie Cabello na wybranie we własnym zakresie momentu na rozmowę.

Lauren westchnęła i przeciągnęła ramiona po wejściu pod chłodną kołdrę, czując po raz pierwszy zmęczenie. Miała ochotę na długie spanie i wylegiwanie się po przebudzeniu, ale wiedziała, że czeka na nią praca, więc przy takich okolicznościach liczyła, że niedługo zaśnie. I że nie będzie ją męczyło rozważanie wszystkich możliwych scenariuszy, które mogły wpłynąć na zachowanie Cabello. W końcu była trochę zdystansowana.

— Już jestem — o wilku mowa.

Cóż, w przenośni, tym razem. Nie jest w odpowiedniej formie, więc powiedzmy, że nie bierzemy tego określenia na poważnie w tym aspekcie.

Lauren na nowo uniosła brwi, kiedy Camila zamiast położyć się do łóżka, usiadła na brzegu materacu z łokciami opartymi na udach i brodą opartą na złączonych dłoniach. Po ruchu pleców, Jauregui wychwyciła jej westchnięcie, które nie dotarło do uszu.

— Chcesz o czymś porozmawiać, że się nie kładziesz?

Odpowiedź nadeszła znacznie później niż Jauregui zakładała. Ale była cierpliwa. Próbowała być.

— Nie wiem, jak powinnam się zachować — przyznała cicho, przekręcając głowę w kierunku starszej kobiety, jednak bez napotkania jej jasnych oczu. — Nie chcę zrobić czy powiedzieć czegoś, co mogłoby cię odstraszyć, zdenerwować, czy urazić.

— Nie oczekuję od ciebie konkretnego zachowania. Myślałam, że położysz się obok i pójdziemy spać. Nic więcej.

— Może po prostu za dużo o tym myślę... Zwyczajnie nie chcę powtórzyć mojego błędu i zrobić coś nie tak.

— Nie musisz zachowywać się w jakiś określony sposób. Zależy mi na twoim komforcie. Ale poza tym, czy chciałabyś o czymś porozmawiać?

— Ja, umm... — Alfa przekręciła swoje ciało, układając zgiętą w kolanie nogę na łóżku i układając płasko dłonie na materacu. — Czy powinnam... Czy chciałabyś... Um, nie... Mam na myśli, czy powinnam też coś zrobić? — Pytający wyraz twarzy Lauren niewiele pomógł w płynnym rozpoczęciu tematu. — Dla ciebie. Tak, jak ty dla mnie. Czy powinnam coś...

— Och, okej, rozumiem — starsza kiwnęła głową. — Po pierwsze, nie, niczego od ciebie nie oczekuję pod tym względem. Nie musisz się przejmować myślą, żeby robić też coś dla mnie. Po drugie, myślę nawet, że powinnaś najpierw generalnie poczuć się ze mną wystarczająco komfortowo, abyśmy mogły rozważać tego typu rzeczy. I po trzecie, nie nakładaj na siebie presji, dobrze?

— Dziękuję.

— Nie masz za co mi dziękować.

— Za teraz i, umm, za wcześniej. W łazience.

Lauren zaśmiała się cicho.

— Dziękuje się za usługi. Za moje nie musisz — dla rozładowania atmosfery, a przynajmniej takiej próby, puściła oczko do młodszej.

— Nie chodziło mi o to... — Cabello nerwowo potarła kark. — Nie w tym kontekście.

— Tylko żartowałam. Ale w jakim konktekście dziękujesz?

— Za twoją cierpliwość. I wyrozumiałość.

— Za to nigdy nie musisz mi dziękować. Odwdzięczam się tym samym, nic więcej, Camz — zrobiła chwilową pauzę. — Chcesz jeszcze o czymś porozmawiać czy wolisz się po prostu położyć?

— Jest, em... Chciałabym zapytać... — Camila opuściła spojrzenie na pościel, którą trzymała w zaciśniętych palcach. — Czy czułaś się ze mną komfortowo? Wiem, że pewnie zadaję głupie pytania, ale to było, umm, dla mnie coś nowego...generalnie nowy krok i, uch, chciałam się upewnić.

Lauren podniosła się do siadu, zaczesując jednocześnie kilka pasm włosów za uszy.

— Tak, czułam się przy tobie komfortowo. I, yeah, to prawda, zrobiłyśmy właściwie więcej niż jeden krok. Chcesz coś na ten temat powiedzieć? Jak się z tym czujesz? — Starsza wolała dać brunetce konkretne pytania i możliwość odpowiedzi, zamiast udawać, że nie widzi tego, że Camila chciałaby z nią porozmawiać, ale nie wie, jak powinna wszystko ubrać w słowa.

— To dobrze. Chciałam się upewnić — pokiwała głową. — Nie spodziewałam się tego — Alfa sięgnęła dłonią do własnego ramienia i je potarła. — To było spontaniczne...

— Ale?

— Nie było tak stresujące, jak myślałam, że będzie. 

— To brzmi jak dobry aspekt tego wszystkiego.

— Może dlatego, bo umiesz mnie uspokoić, zanim zdążę na dobre wariować — drobny, nieśmiały uśmiech pojawił się na wargach młodszej. — Myślałam o tym i... I zaczęłam się trochę zastanawiać, czy... Um, jeśli będziemy jeszcze rozważały jakiś kolejny krok to nie musimy, em... Cóż, czekać z tym, powiedzmy, kolejne pół roku.

Lauren przekręciła w uroczy, zdaniem Camili, sposób głowę na bok.

— Rozumiem. Z mojej strony nie ma znaczenia, czy to będzie kwestia jednego dnia... Okej, dobra może nie dnia. Ale...nie ma znaczenia, czy zdecydujemy się na kolejne kroki za tydzień, miesiąc, pół roku czy rok. Chciałabym jedynie, bez względu na nasze tempo, abyś zawsze zdawała sobie sprawę z tego, co zamierzamy robić; że to w porządku odmówić; że przemyślisz tę decyzję, aby później nie żałować. 

— Nie tylko ty musisz się dostosowywać do mnie. Wiem, że jesteś ze wszystkim ostrożna, ale nie chciałabym, żebyś...żebyś odkładała swoje potrzeby ze względu na mnie.

Lauren uśmiechnęła się nieznacznie, kiwając lekko głową.

— Mało osób ma takie podejście — skomentowała. — Na wzgląd tego należyć do niewielkiej liczby wyjątkowych osób, Camila.

— Po prostu to nie byłoby fair, gdyby ta relacja stała się jednostronna.

— Yeah. W takim razie jaka jest twoja propozycja z tempem? — Przedramiona Jauregui spoczęły zrelaksowane na własnych kolanach, gdy siedziała po turecku. — Domyślam się, że do tego zmierzamy. Wiem, że chciałaś, żebym to ja je w pewnym stopniu kontrolowała, ale jeśli masz sugestie, słucham uważnie.

— Chodzi mi tylko o to, że nie musisz tak bardzo się mną przejmować. 

— Mimo to, jestem przekonana, że jutro byłoby za szybkim tempem na kolejny krok.

Plecy Cabello zetknęły się z chłodną pościelą.

— Ty to powiedziałaś, nie ja — odpowiedziała młodsza, przekładając ramię przez twarz, więc z łatwością miała zakryte oczy oraz znaczną część twarzy przed ciekawskim spojrzeniem Jauregui.

— Och, nagle nabrałaś takiej pewności? — Ze strony Lauren ponownie rozbrzmiał krótki śmiech. — Co było następne w kolejności? Tydzień?

— Jak mówiłam, chodzi mi tylko o to, żebyś pamiętała o swoich potrzebach. Nie skupiała się wyłącznie na mnie i tym, że powinno być jakieś szczególne tempo.

— Okej, w takim razie, spróbujmy.

Camila gwałtownie podniosła głowę.

— Huh? Kiedy?

— Jeśli słuch mnie nie myli, to brzmiało prawie tak, jakbyś czekała na taką odpowiedź.

Alfa rozchyliła usta, ale na początku nic nie powiedziała.

— Nieprawda.

Lauren przewróciła oczami, jednak miała łagodny wyraz twarzy i ciągły uśmiech, więc nie można było odczuć, że specjalnie się naśmiewa z brunetki czy coś w ten deseń.

— Możemy spróbować, żeby zobaczyć, czy czas jest odpowiedni — tym razem wyjaśniła spokojnie, z większą powagą. — Proponuję randkę. W przyszłym tygodniu, w piątek. Zwykłe wyjście. Później możemy tutaj wrócić, obejrzeć coś, porozmawiać, cokolwiek i jeśli obie będziemy czuły, że możemy spróbować podjąć się kolejnego kroku, okej. Jeżli okaże się, że coś nie gra, przerywamy bez żadnego spięcia i możemy wrócić do oglądania filmu czy po prostu położyć się spać. Możemy w ten sposób próbować. Co ty na to?

Camila uniosła się całkowicie, po czym wsunęła się na łóżko, powoli przechodząc na swoją połówkę.

— W porządku. Pasuje mi to — odpowiedziała po wciśnięciu jednej strony twarzy w pachnącą, chłodną poduszkę.

— Nigdy nie sądziłam, że będę coś takiego organizowała w ten sposób.

— Wybacz.

Lauren natychmiastowo ułożyła się w takiej samej pozycji, co Cabello i ucałowała ją dwa razy prosto w usta.

— Nie mówię tego w złym sensie. To coś nowego — pocałowała ją po raz ostatni. — Jesteś słodka.

Alfa leniwie otworzyła jedno oko, spoglądając na brunetkę.

— Raczej jestem miętowa. Po paście do zębów.

Jauregui klepnęła młodszą, przewróciła oczami, po czym z westchnięciem ulgi przykryła je kołdrą i wtuliła się w kobietę, zamykając powieki. Niemal natychmiast poczuła, jak jej ciało się zrelaksowało na samą obecność ciepła Alfy, a gdy tylko przełożyła ramię przez zakrytą talię, natychmiastowo poczuła senność. Czuła się na tyle komfortowo przy Camili, że momentami potrafiła zasypiać przy niej niczym niemowlę.

Drobny uśmiech pojawił się na twarzy starszej, kiedy poczuła pierwszy z wielu całusów, które postanowała podarować jej Cabello. Zaczęła, rzecz jasna, od czoła, powoli schodząc do nosa i górnej części policzków. Takie chwile tym bardziej sprawiały, że Lauren miała wrażenie, że zaraz zamieni się w jakąś miękką kluskę.

Co jednak zaskoczyło Jauregui, to fakt, że brunetka ucałowała nawet zamknięte powieki i kobieta nie mogła powstrzymać się w takiej chwili przed komentarzem, który nie powstrzymał kolejnej serii całusów.

— Nikt jeszcze mnie tak nie całował — wymamrotała, nie mogąc zdobyć się na głośniejszy ton. — W powieki.

— Wstyd. Pod nimi są piękne oczy.

— Chryste! A kiedyś mówiłaś, że nie flirtujesz! — Żartobliwie i na ślepo klepnęła kobietę, która niewzruszona tym atakiem z cichym pomrukiem ucałowała wielokrotnie policzek, do którego miała dostęp, a na sam koniec bardzo delikatnie musnęła opuchnięte wargi starszej. Nie chciała, żeby poczuła faktycznego dyskomfortu, bo po wyglądzie ust mogła stwierdzić, że jutro będą ją piekły.

— Bo nie flirtuję. Stwierdzam fakty i mówię na głos wyniki moich obserwacji — odpowiedziała szeptem. — Jesteś zmęczona. Chyba czas spać.

— Gówno prawda — Jauregui przekręciła się na plecy, a chwilę później na drugi bok. — Yeah, chyba na nas pora — sięgnęła dłonią do tyłu, aby ująć policzek Camili. Oczywiście Alfa jej w tym pomogła, praktycznie podstawiając swoją twarz, bo w życiu by nie trafiła. — Dobranoc — wymamrotała, muskając jednocześnie policzek palcami.

— Dobranoc, Lauren.

Przyjemna cisza nastała w sypialni, kiedy obie kobiety, będące w swoich objęciach próbowały na dobre odpłynąć i chociaż trochę się zregenerować przed kolejnym pracowitym dniem. To nie był jeszcze weekend, kiedy mogłyby bezproblemowo poleżeć nawet do południa czy chociaż tej 9 rano.

Dla Lauren cisza razem z ramionami Camili wokół jej ciała była najlepszym połączeniem na szybki, spokojny sen. Dodatkowo, na szczęście porozmawiały o wszystkim, więc nie musiała przejmować się dręczącymi myślami — stąd też powód do miarowego, spokojnego oddechu i całkowicie zrelaksowanej sylwetki, wtopionej plecami w klatkę piersiową Alfy.

Po jakimś czasie, Jauregui sama nie wiedziała, ile minęło, ale była już na tej słodkiej granicy snu, Camila przesunęła rękę z jej brzucha i odszukała ostrożnie dłoni, którą ujęła w swoją i splotła luźno palce. Ponadto przysunęła się na miarę możliwości bliżej, opierając czoło o część odkrytego karku brunetki, uważając, aby nie pociągnąć jej za włosy.

Lauren, która była niemal całkowicie zamroczona sennością, nie zareagowała, dlatego też Camila założyła, że z pewnością zasnęła.

Biorąc głęboki wdech i jednocześnie zaciągając się znanym, przyjemnym oraz kojącym zapachem starszej, Alfa pozwoliła sobie na szepnięcie krótkiego zdania przed zaśnięciem kilka minut później.

— Te amo, mi amor.

Lauren, słysząc to, ponownie nie zareagowała.

I, co dziwne, tym razem ominęło ją całkowicie to spięcie — nawet w głowie nie pojawiły się jakieś gnębiące myśli; nie odpaliła się reakcja obronna przed tym wyznaniem.

Co dziwne, znowuż, Lauren poczuła jeszcze większy spokój.

Chociaż...gdyby tak o tym pomyśleć... Dlaczego miałaby się stresować, spinać, denerwować, czy jakkolwiek zachowywać w podobny sposób, skoro znajdowała się w łóżku owinięta ramionami osoby, która ją kochała?

Tym razem faktycznie kochała.

Z tą krótką myślą, Lauren zasnęła w kompletnym spokoju minuty później.

———

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top