⑥⑧
Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że grono osób nie zinterpretowało końcówki ostatniego rozdziału, jak przewidywałam, kiedy Lauren powiedziała na końcu: "N-nie". Więc krótkie sprostowanie:
Camila domagała się w swoich pytaniach, aby Lauren potwierdziła, że nic do niej nie czuje; że nie widzi dla nich szansy i jedynie czekała na potaknięcie, czyli przyznanie do obaw, które miała podczas ich ostatniej rozmowy w hotelowym pokoju.
A Lauren zaprzeczyła, co równa się temu, że nie jest w stanie przekreślić tego, co teraz mają i nie może potwierdzić, że nic nie czuje.
Więc, reasumując, końcówka rozdziału nie była takim smutnym zakończeniem, raczej wręcz przeciwnie, bo Lauren się przełamała w swoim krótkim zaprzeczeniu do wielu wyznań, o których jeszcze nie powiedziała nam na głos.
———
Lauren spojrzała w górę, na swoje odbicie, po przepłukaniu twarzy wodą. Jej białka były przekrwione od powstrzymywanych łez oraz późniejszego wybuchu; dolna warga opuchnięta od ciągłego przygryzania i już teraz można było zauważyć miejsce, w którym prędzej czy później pojawi się strupek; skóra była jeszcze bardziej nienaturalnie blada, podkreślając sińce pod oczami; resztki maskary znajdowały się jeszcze przy kącikach oczu, przez które kobieta ponownie pochyliła głowę, aby całkowicie się ich pozbyć. Całe jej ciało trzęsło się, zwłaszcza dłonie, kiedy próbowała ukoić nerwy chłodną wodą, dając sobie słodki czas na powrót do pokoju hotelowego.
Tak szczerze, bała się konfrontacji z Camilą, kiedy przyznała się do czegoś, co można było zinterpretować w dalszym planie na wiele różnych sposobów. Kobieta mogła uznać, że Lauren czuje dokładnie to samo, co było trochę błędnym przekonaniem, ponieważ jeszcze nie wiedziała, jak nazwać swoje uczucia — wiedziała, że one istnieją, to na pewno, ale nie potrafiła ich zdefiniować, ponieważ sama myśl o określaniu się przed samą sobą w tej kwestii przeszywało ją na wskroś strachem.
Lauren nie była fanką uczuć, zakochania czy wielkich wyznań miłosnych.
Tak naprawdę nie miała z niczym takim do czynienia, tak szczerze, dopóki Camila nie wtargnęła do jej życia — dość niespodziewanie, bo jednak rzucając się pod koła jej samochodu o nieludzko późnej porze, o której akurat Jauregui postanowiła zakończyć pracę. Patrząc wstecz, Lauren w życiu nie pomyślałaby, że znajdzie się w takim punkcie, to znaczy, rozważając swoje uczucia względem tej niepozornej brunetki. Dla wielu innych osób wielokrotnie wystawiała się na własne życzenie na prawdopodobne niebezpieczeństwo, bo jednak nie znała prawdziwych intencji młodszej. Mimo to, po prawie pół roku, znajdują się w dość skomplikowanej relacji, z niezrozumiałymi uczuciami i bez pomysłów na to, co począć dalej.
Gdy Lauren przecierała twarz ręcznikiem, westchnęła ciężko, czując delikatny zapach mięty po umyciu zębów — skorzystała z drugiej, nieużywanej szczoteczki, o czym Cabello dobrze wiedziała i nawet nie protestowała. Prawdopodobnie wiedziała, że starsza potrzebuje wymówki, aby pobyć odrobinę dłużej w swoim własnym towarzystwie.
Kiedy tym razem spojrzała w lustro, zobaczyła nie tylko swoje odbicie, ale również sylwetkę Camili, która stała za jej plecami — w bezpiecznej odległości. Brązowe tęczówki nie odrywały od niej uwagi, aczkolwiek niepozornie szczupłe i delikatne ramiona były owinięte wokół ciała Cabello, ponieważ trzęsło się na tyle, że zdradzało swoją słabość.
Najwidoczniej żadna z nich nie potrafiła dłużej udawać i grać na zwłokę.
Kiedy te emocje stały się takie trudne do przyjęcia?
Lauren niemal zakrztusiła się powietrzem, które łapczywie wzięła w płuca, kiedy sylwetka Camili się poruszyła, finalnie przybliżając do starszej. Ciemne oczy nadal ostrożnie ją studiowały, oczekując jakiejś reakcji, która wskazywałaby na odtrącenie, jednak Jauregui odrzuciła jedynie na szafkę ręcznik, którego wcześniej używała i zacisnęła palce na brzegach umywalki.
— Czy... — Camila musiała nieznacznie odchrząknąć z powodu nieprzyjemnej dla gardła chrypki. — Czy, umm, to jest prawdziwe?
Opalona dłoń zadrżała w powietrzu tuż nad ramieniem Lauren, którego chciała dotknąć. Alfa ponownie spojrzała na lustro, poszukując pozwolenia, bo w ich obecnej sytuacji nie wiedziała, czego jej wolno, a czego nie.
— Tylko ja powiedziałam, że cię nie tknę — szepnęła starsza z kobiet. — To nie ma znaczenia z drugiej strony.
Kiwając łagodnie głową, Cabello ułożyła na szczycie ramienia Jauregui swoją dłoń, czując przez materiał bluzy ciepło jej ciała. Zacisnęła delikatnie na nim palce, westchnęła cicho i przybliżyła się jeszcze bardziej, bo nawet zwykłe przebywanie przy ciele Lauren dawało jej poczucie bezpieczeństwa oraz spokoju.
— Proszę, powiedz mi, czy możemy zachować to, co dotąd mamy? — Dołożyła drugą dłoń, po czym przesunęła obie bardziej na mostek kobiety i zetknęła nieznacznie swoją klatkę piersiową z jej plecami. — Między nami.
— To nie ja powinnam odpowiedzieć na to pytanie — Lauren przełknęła z trudem ślinę. — Odpowiedz sama sobie, czy jesteś w stanie zachować ze mną to, co dotąd mamy i iść dalej, pomimo tego, że odebrałam ci dziewictwo, w dodatku w taki sposób, odrzuciłam, zraniłam i... I nie jestem w stanie określić ci, co dokładnie czuję.
Camila przymrużyła powieki, delikatnie pocierając kciukami ramiona kobiety. Westchnęła cicho na negatywny wydźwięk słów Lauren. Rozumiała doskonale, że nadal ma sobie wiele za złe, jednak nie była jedyną winną w całej tej sytuacji.
— Nie dotknę cię — powtórzyła Jauregui, kiedy Alfa dała jej znak, aby odwróciła się do niej twarzą, po czym chwyciła za lewą, bladą i chłodną dłoń.
— Na ten moment ja cię dotykam — odpowiedziała łagodnie przed uniesieniem ręki do własnych ust, aby ucałować wierzch jasnej skóry, co miała w zwyczaju robić po dzisiejszy dzień. — Lauren... — wyszeptała w dłoń starszej. — Aniele, patrzysz tylko na negatywy.
— Nie ma prawie niczego pozytywnego w naszej sytuacji. Przynajmniej z mojej strony.
— Moją winą było powiedzenie o swoich uczuciach w takim momencie. Po pierwsze, mogło zabrzmieć to bardzo nieszczerze, biorąc pod uwagę sytuację, w której się wtedy znajdowałyśmy. Po drugiej, w pewnym sensie każda z nas, właściwie to naprawdę każdy, naoglądał się tych wszystkich filmów, w których po powiedzeniu drugiej osobie, że się ją kocha, oczekiwana jest odpowiedź. Ja tego nie oczekiwałam, ale to nie znaczy, że nie odniosłaś takiego wrażenia, co się wystraszyło i jestem w stanie to zrozumieć.
— Próbujesz mnie tłumaczyć bardziej niż sama to robię — gdy Lauren chciała zabrać rękę, Camila szybko splotła ich palce.
— Nie, po prostu staram się być wyrozumiała — ponownie ucałowała dłoń Jauregui. — Myślisz, że możemy zachować to, co mamy?
— Nie wydaje mi się, że wybaczanie tak szybko będzie dla ciebie dobre, Camila. Chociaż nie chciałam cię zranić, nie powinnaś tak łatwo o wszystkim zapominać.
— Wolisz, żebym była zła?
— Nie wiem, czy akurat zła, czy może rozczarowana, cokolwiek... To nie jest dla ciebie dobre, przebaczać tak szybko.
Alfa zmarszczyła brwi.
— Nie zamierzam o tym zapominać, ale stało się, prawda? Nie cofniemy czasu. Wiem, że nie chciałaś zachować się w ten sposób. Wiem, że jest ci przykro. Czy to naprawdę takie złe, że nie chcę, abyś dłużej się winiła?
— Camila, nie rozumiesz... — głos Lauren nadal pozostawał cichy, gdy pokręciła głową. — Tak długo, jak jesteś pewna, że możesz w ogóle na mnie patrzeć i nadal nie czuć się odrzucona, czy przebywać w moim towarzystwie, okej, nie mam problemu z tym, żebyśmy nie zaczynały od samego początku, tylko ostatniego dobrego punktu, w którym byłyśmy. Jednak nie możemy udawać, że nic nie miało miejsca, bo... Tym samym musiałabym celowo ignorować to, co powiedziałaś mi o swoich uczuciach. I pomimo wielu przeprosin wydaje się fair względem ciebie to, żebym...spróbowała zrozumieć, co sama czuję i na sam początek postarała się bardziej, kiedy będziemy się widywały.
— Niczego mi nie wisisz, żeby robić cokolwiek na siłę.
— To nie jest to, Camila. Mogłabym przepraszać cię wiele razy i pewnie tak będzie, ale powinnam pokazać też coś od siebie. Nawet jeżeli część werbalna nie jest na tym etapie bezpośrednio dla mnie. Przynajmniej wtedy, kiedy będę się z tobą widywała chciałabym...sama nie wi-wiem... Spróbować dać ci do zrozumienia, że zaprzeczyłam na twoje poprzednie pytania odnośnie braku jakiejkolwiek dalszej perspektywy na, cóż, nas. Chciałabym spróbować, chociaż jeszcze nie wiem jak, że mówiłam poważnie i to nie jest... Że ja nie powiedziałam tego byleby dalej cię nie zranić. Że przyznałam, że coś tutaj jest, ponieważ taka jest prawda.
— Och.
— Ale jeszcze chciałabym się dowiedzieć jednej rzeczy... — Lauren zmarszczyła odrobinę brwi. — Czy jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć z wcześniej lub na najbliższą przyszłość o tobie, żeby nie powielać braku komunikacji, jak w przypadku seksu? Nie chodzi mi o to, żebyś mówiła mi wszystko o sobie, ale po prostu... Czy jest coś, co uważasz, że powinnam wiedzieć z wcześniej lub na najbliższy czas?
Cabello oblizała powoli usta, kiedy Lauren skrzyżowała z nią spojrzenie, oczekując odpowiedzi. Nie była pewna, co kobieta mogłaby uznać za istotne, tak szczerze — chociaż faktycznie, sprawę z niepowiedzeniem o pierwszym razie spaprała na własne życzenie.
— Cóż, umm... Nie ma jakiejś konkretnej informacji, ale wydaje mi się, że... Uhm... — podrapała się po policzku wolną dłonią, gdy drugą przyciskała rękę Lauren do swojego mostku, aby czuć jej obecność tak blisko dla własnego ukojenia. — Nigdy nie byłam w związku, o czym wiesz. Nigdy nie byłam kimś szczególnie zainteresowana, więc wcześniej również z nikim się nie spotykałam poza tobą... Um... Ale to są rzeczy, których jesteś świadoma. Może, cóż, może czymś nowym z informacji byłoby, że nie znałam wcześniej takich gestów... A może inaczej... Nie byłam zaznajomiona z takimi rzeczami jak trzymanie się za ręce, jakieś dłuższe przytulanie się do kogoś... Co jeszcze... — westchnęła cicho. — Nocowanie u kogoś. W takim sensie, że zostaję na noc albo osoba, która jest mną zainteresowana w jakimś stopniu zostaje u mnie. Cóż, to wiąże się znowu z tym, że wcześniej nie byłam nikim... Nikt nie przykuł mojej uwagi. Och, i wcześniej nikogo nie całowałam, co w sumie też nawiązuje do braku tej drugiej osoby wcześniej... Hmm... To chyba tyle, tak...
— Moment, moment — Lauren odchyliła delikatnie głowę. — Ty, um... N-nigdy wcześniej... Nikt wcześniej cię nie pocałował? Ani razu? Znaczy...
— Umm, nie — Cabello wzruszyła ramionami. — Mam na myśli, w usta, oczywiście. Cóż, w szyję też nie. W policzek tak.
— Ale przecież... Och mój... Kurwa, Camila... — starsza sięgnęła wolną ręką do własnego czoła. — Jak dobrze pamiętam, pierwszy raz pocałowałam cię, jak byłam po kilku kieliszkach wina, praktycznie wepchnęlam ci język do gardła, a ty uciekłaś... Kurwa mać. Dlaczego... Świetnie, znowu coś odpieprzyłam i nawet nie miałam o tym pojęcia.
— Hej, hej... — Camila odrobinę mocniej przycisnęła dłoń kobiety do swojego mostku. — Akurat wtedy po prostu mnie zaskoczyłaś, okej? I nie wiedziałam, jak zareaguję przez swoją drugą naturę, więc nie odstraszyłaś mnie, umm, po prostu ty. Nie byłam pewna, jak się zachowam, nic więcej. I też, uhm... — odchrząknęła cicho. — Nie wepchnęłaś mi języka w gardło. Może bardziej na mój język, ale nie gardło...
— Tak się mówi — wyjaśniła krótko, nadal trzymając się za głowę. — Czy, em... Okej, więc ponownie, przepraszam za tamto. Kolejne niemiłe doświadczenie z mojego powodu.
— To nieprawda.
— W każdym razie... — Lauren zbagatelizowała komentarz. — Odnosząc się do tego, co powiedziałaś... O nocowaniu i gestach... Czy kiedykolwiek wprawiłam cię czymś w dyskomfort?
— Nie — zapewniła natychmiastowo. — Żadna rzecz, która miała między nami miejsce nie była zła.
Jauregui nie mogła powstrzymać cichego prychnięcia na zbyt pobłażliwe zachowanie Camili względem niej. Była za dobra dla tego świata; dla niej, nie było co do tego wątpliwości.
— Mówię poważnie. Jesteś dla siebie za ostra — przy pomocy wolnej dłoni, Cabello zaczesała kilka kosmyków włosów za ucho starszej. — Jeśli kiedykolwiek coś mi się przypomni, tym razem nie zapomnę ci powiedzieć — obiecała cicho. — Więc czy myślisz, że mogłybyśmy wrócić do tego, co było?
— Jak mówiłam, jeśli jesteś tego pewna... Ale wciąż powinnam się bardziej postarać.
— Dobrze — po raz pierwszy od kilku dni na ustach Camili pojawił się drobny uśmiech. — I proszę, zamiast wpędzać się w poczucie winy, po prostu ze mną porozmawiaj, dobrze? Może ty wiele rzeczy widzisz teraz bardzo negatywnie, ale... Nasza perspektywa może być odmienna.
— Łatwo powiedzieć — wymamrotała Lauren w lewe ramię Cabello, która sama zawiesiła jej ramiona na swoim karku i przyciągnęła do uścisku. Nie mogąc się powstrzymać, Jauregui westchnęła z ulgą, jakby część ciężaru przez tę drobną bliskość zniknęła.
Alfa przełknęła nerwowo ślinę, kiedy spojrzała na swoje odbicie, zanim zdecydowała się pogłaskać plecy starszej prawą dłonią i bardziej wcisnąć twarz w jej rozpuszczone włosy.
— Bardzo cię kocham — szepnęła i nie mogła poradzić nic na to, że w odpowiedzi poczuła, jak Lauren się spięła. Na krótką chwilę, ale jednak. — Po prostu...tęskniłam za tobą — postanowiła poprawić swój dobór słownictwa. — Nie będę więcej o tym mówić, jeśli jest to dla ciebie niekomfortowe.
— Nie mogę ci tego zabronić — usłyszała w odpowiedzi. — Nadal to do mnie nie dociera, to wszystko. Wciąż mnie zaskakujesz, a nie jestem przyzwyczajona do słyszenia czegoś takiego.
— Rozumiem — Camila zamknęła powieki. — Chciałabym tylko, żebyś wiedziała, że naprawdę traktuję cię poważnie i, umm... Nawet jeśli znowu to powiem, tak bez powodu... Nie zrobię tego po to, żebyś poczuła się przytłoczona. Nie chcę, żebyś czuła presję i jak na filmach próbowała szybko posortować swoje uczucia, żeby odpowiedzieć mi tym samym. Chciałabym, żebyś... Żebyś była świadoma tego, że traktuję cię poważnie... Nas poważnie i jeśli kiedyś uznasz, że chcesz o nas porozmawiać, żeby ustalić co dalej, to, umm jestem gotowa się zobowiązać i spróbować być dla ciebie dobra. I, em, proszę nie śpiesz się z niczym. Wiem, że teraz nie określamy twoich uczuć ani nic takiego, ale nawet jeżeli za dobre pięć czy dziesięć lat poczujesz, że będziesz gotowa odpowiedzieć mi tak samo... To nadal będzie w porządku. Nie będę od ciebie oczekiwała tego, żebyś jak najszybciej się określiła. Tylko, umm, chcę mieć od ciebie pewność, że też traktujesz mnie poważnie, nic więcej. Więc, proszę, nie sugeruj się tym, co mogliby powiedzieć ci inni. Podchodzę do takich rzeczy inaczej... Nie sugeruję się tym, czego wymaga społeczeństwo. Jestem cierpliwa na swój sposób.
Lauren mimowolnie mocniej owinęła ramiona wokół kobiety, po raz pierwszy odwzajemniając uścisk i przełamując jednocześnie swoją obietnicę o tym, że świadomie nie tknie Camili, dopóki wszystkiego nie wyjaśnią. Tuż po tym, kiedy sama Alfa również pewniej owinęła ramiona wokół zakrytej talii Jauregui, starsza przyłożyła swój policzek do ciepłego policzka brunetki.
— Również postaram się być dla ciebie lepsza. Od zaraz — zrobiła chwilową pauzę — i traktuję cię tak samo poważnie.
———
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top