⑤⑨
— Jestem zaskoczona, że nie usłyszałam żadnych innych nowych wiadomości od ciebie.
Lauren uchyliła powieki, spoglądając krótko na przyjaciółkę. Minęło trochę czasu, niemal dwa tygodnie, od momentu, kiedy ostatni raz miała szansę zobaczyć się z Allyson. Obie były zapracowane, więc żadna nie miała do drugiej żalu, aczkolwiek gdy już doszło do spotkania, plotki nie miały końca ze strony Hernandez niżeli Jauregui. Młodsza kobieta podsumowała jedynie ze wszystkich nowinek, że w pracy idzie jej coraz lepiej, a relacja z Camilą powoli mknie do przodu.
— Czego oczekiwałaś? W pracy nie jest tak źle, chociaż nadal trudno jest mi mieć na tyle podzielną uwagę, aby pomóc jednocześnie trójce osób, które przychodzą z jakimiś problemami odnośnie zamówień — westchnęła cicho. — Jednak da się to ogarnąć, naprawdę. Przynajmniej każdego dnia jest to wyzwanie, więc nie mam takiej nieustannej rutyny. Częściej zdarza się, że wychodzą jakieś nowe zgłoszenia, także czas szybciej zlatuje przez ręce pełne pracy.
— Nie do tego się odnosiłam — Allyson zerknęła na Goofy'ego, swojego mopsa, który leżał przy jej lewej stopie. — Myślałam, że zadeklarujesz jakiś związek.
— Związek? — Powieki brunetki znacznie się rozszerzyły w zaskoczeniu. — Od kiedy pchasz mnie w związek? W dodatku byłaś uprzedzona do Camili, jeśli pamięć mnie nie myli.
— Ona sama nie jest dla mnie problemem, nic takiego mi nie zrobiła, jednak trudno jest... Cóż, przyjąć do siebie, kim jest w porównaniu do tego, co stało się z moją siostrą.
— To nie była Camila — Lauren zaznaczyła natychmiastowo. — To był ktoś inny.
— Tak, ale...
— Jeśli to byłby człowiek to obwiniałabyś każdego człowieka czy tylko przeklinała tego, który jej to zrobił?
Allyson pokręciła głową. Choć minęło trochę czasu, nadal napadały ją momenty, kiedy nie mogła się pozbierać. Może byłoby inaczej, gdyby jej siostra miała zwykły wypadek, problemy zdrowotne, a nie została rozszarpana przez bestialskie demony, które nadal bezkarnie stąpają po ziemi. Szybko znienawidziła wszystkich zmiennokształtnych bez względu na to, jakie mieli zamiary — Camila okazywała się tym przypadkiem, który nie powinien wzbudzać strachu bądź wstrętu, ponieważ była miła, rzeczywiście miła, ale... Ale po prostu to wracało. Nie za każdym razem, ale wracało.
A jednak widok rozszarpanego ciała doprawdy może prześladować i pozostawiać po sobie negatywne emocje wnikające do szpiku kości.
— Sądziłam, że po tych wszystkich twoich opowieściach wylądowałaś w związku.
— Nie powiedziałam nic takiego. Nadal się spotkamy.
— Jakieś plany względem zmian w tej kwestii?
— Um, nie — Lauren zmarszczyła brwi. — Skąd ten pomysł?
— Minęło już kilka miesięcy. Wydaje się dobrze cię traktować. Może nie zachowuję się zawsze fair względem niej, ale nie jestem również ślepa.
— Wizja związku nadal trochę mnie przeraża.
— Nie wygląda na podobieństwo Lucy z charakteru. Z wyglądu owszem, pod paroma względami.
— Mam swoje wątpliwości. Może nie tyle, co do Camili, ale całej naszej relacji.
— W jakim sensie?
— Gdyby tak spojrzeć z dystansem na naszą znajomość to powinnam być przerażona, a przynajmniej poważnie niepewna stałości w relacji skoro w praktyce Camila zwróciła na mnie uwagę i odszukała, ponieważ coś jej tak podpowiadało. To tak, jakby ktoś z góry ustalił, że powinnyśmy razem skończyć, ale ile jest w tym prawdy? Czy ona nie sugeruje się za bardzo tym, co było jej mówione od dzieciństwa? Może to nie jest prawdziwe? Może tak naprawdę nie jestem właściwą osobą?
— Rozmawiałaś z nią o tym?
— Nie — Lauren przygryzła dolną wargę. — Niedawno zaczęłam kwestionować tę znajomość pod tym kątem.
— Może warto z nią porozmawiać? Może nie sugeruje się tym tak bardzo, jak sama uważasz?
— Sama nie wiem — Jauregui przymknęła powieki. — Czuję, że coś schrzanię.
— Jeśli z nią nie porozmawiasz to z pewnością tak będzie. A widać, że ci zależy. Nawet jeśli tego nie przyznasz.
— Żaden moment nie wydaje się odpowiedni.
— To może zorganizuj sobie czas tak, aby mieć sposobność do rozmowy?
— Jeśli bym jej napisała, że musimy się spotkać i o czymś porozmawiać to pewnie obstawiałaby znacznie gorsze scenariusze.
— W takim razie wyjedź z nią w jakiś weekend. Porozmawiaj, sama przekonaj się, jak czujesz się z tą relacją, kiedy znajdujecie się w jednym pomieszczeniu dłużej niż przez kilka godzin.
Lauren otworzyła jedno oko.
— Sądziłam, że pchanie mnie w jej ramiona będzie ostatnią rzeczą, którą byś zrobiła.
Allyson wzruszyła ramionami.
— Chociaż czasami palnę coś nieodpowiedniego, Camila nie zrobiła mi niczego złego. Tobie najwyraźniej również.
—
Jak się okazało, Lauren poszła za sugestią Allyson. I, również, jak się okazało, przekonanie Camili zajęło jej zaledwie minutę — ponieważ tyle czasu zajęło jej odpisanie na wiadomość z pytaniem, czy miałaby wolny weekend i jeżeli tak to, czy chciałaby pojechać gdzieś poza Miami albo chociaż na jego wybrzeża. I właściwie od tamtego momentu Jauregui zaczęła solidnie zastanawiać się nad tym, czy nie ma przypadkiem zbyt dużej siły przebicia nad kobietą. Zaczęła kwestionować ich równość w tej relacji, ponieważ coraz bardziej docierały do niej te drobne sytuacje, w których Cabello ukazywała swoją bierność byleby Lauren była zadowolona.
Na dłuższą perspektywę coś takiego nie było dobre. I starsza kobieta zamierzała ten temat poruszyć poza tym głównym, dotyczącym jej obaw. Chciała w końcu znaleźć się na jednej stronie z Camilą, chociaż obawiała się przede wszystkim tego, że dojdzie do finalnego pytania: W jakiej relacji teraz jesteśmy?
Nie miała na to odpowiedzi. Wciąż miała pewien wstręt do związku, ponieważ zdążyła się na nim sparzyć. Ze swojego doświadczenia wiedziała, że bez względu na to, ile deklaracji otrzyma, przy odpowiedniej sposobności i wystarczająco przekonującej osobie trzeciej mogłoby dojść do zdrady. I nie chodziło tutaj o Camilę w takim sensie, że jej nie ufała — po prostu Lauren miała zakodowane w głowie, że prędzej czy później coś takiego będzie miało miejsce i znowuż zostanie wystawiona na lodzie i będzie musiała na nowo się pozbierać.
A jednak chcąc czy nie, zaczęła przyzwyczajać się do obecności kobiety. Była, a przynajmniej wydawała się być, kompletnie inna od osób, z którymi Jauregui miała wcześniej do czynienia. Jej łagodność nadal powalała na kolana, podobnie jak delikatność względem brunetki oraz wysoka kultura osobista, która w swej prostocie bardzo ujmowała Lauren. Tak właściwie wiele rzeczy wydawało się być idealnych w tej pięć lat młodszej kobiecie, jednak Jauregui starała się usilnie znaleźć wady albo przemówić sobie do rozsądku wątpliwościami o prawdziwości ich relacji.
—
To było takie proste — wsiąść do samochodu razem z Camilą, torbami w bagażniku i wyjechać w piątkowe popołudnie poza Miami, do niewielkiego miasteczka, w którym znalazły domek znajdujący się na łonie natury i przy jeziorze. Zadziwiające było, jak szybko udało im się znaleźć dla siebie czas, zwłaszcza ze strony Cabello, która nadal zajmowała się projektem dotyczącym sierocińca. Jednak, pomimo tego, Lauren niczego nie kwestionowała. Miała nadzieję, że kobieta też odrobinę odpocznie, przebywając z dala od pracy, a przy okazji ustalą coś nowego w ich relacji — nie chodziło jej o deklaracje, ale dowiedzenie się, jak każda widzi ich znajomość. W dalszym ciągu nie była pewna, czy to, co między nimi jest faktycznie można porównać do czegoś prawdziwego.
— Ładniej niż na zdjęciach — skomentowała Camila, kiedy niosła w jednej dłoni zarówno swoją, jak i Lauren torbę. — Przeważnie tak nie jest.
— W takim razie chyba znalazłyśmy odpowiednie miejsce. Zamierzasz oddać mi torbę?
— Zbyt ciężka — wzruszyła ramieniem. — Dla mnie nic nie waży. Wchodzimy do środka?
Wzdychając cicho, Lauren jako pierwsza weszła do drewnianego domku, który miał dwie niewielkie sypialnie, jedną łazienkę oraz kuchnię połączoną z salonem. Dodatkowo na jego tyle znajdował się taras oraz jacuzzi, a przynajmniej tak mówił opis.
Jednak po pierwszym obejrzeniu przestrzeni, wszystko wskazywało na to, że zdjęcia odpowiadały realiom. Chociaż tak właściwie nie miało to większego znaczenia — ważniejsze było oddalenie się od codziennej rutyny.
— A więc skoro już tutaj jesteśmy, dowiem się, dlaczego na pierwszym miejscu chciałaś, żebyśmy gdzieś wyjeżdżały?
Oczywiście, że nic nie umknęło uwadze Camili.
— To miła odmiana, czyż nie? — Lauren podeszła do brunetki, ostrożnie sunąc dłońmi po jej ramionach aż do szyi, wokół której owinęła ręce.
— To jedyny powód?
— Chciałam, żebyśmy obie trochę odpoczęły — Alfa skrzyżowała ich spojrzenia, uważnie wsłuchując się w każde słowo. — Nabrały dystansu od pracy. Spędziły razem czas. Porozmawiały.
— To jest coś nowego — zauważyła Cabello. — Nowego, ponieważ przeważnie spędzamy razem kilka godzin, kiedy uda nam się umówić na jakiś termin spotkania.
— Yeah, faktycznie to coś nowego. Ale czy musi to być koniecznie złe?
— Nie — nikły uśmiech przeszedł przez wargi Alfy. — Ale czy powinnam obawiać się rozmowy, o której wspomniałaś?
— Czytasz mi w myślach?
— Nie, ale twoja mina momentami nie pokazuje, że to coś do końca pozytywnego. Raczej poważniejszego, do czego masz obawy — przyznała szczerze. — To dedukcja na podstawie tego, co o tobie już wiem.
— Na ten moment chciałabym, żebyśmy dobrze spędziły czas, w porządku?
Camila zacisnęła wargi, opóźniając odpowiedź. Niemal nie reagowała na dotyk kobiety, ponieważ umysł zaczęły nachodzić nieprzyjemne scenariusze na podstawie tego, co sama powiedziała i jak nieprecyzyjne wypowiedzi dawała jej Lauren. To było coś nowego, faktycznie, nie da się ukryć.
— To nie jest spotkanie jako forma pożegnania?
Lauren zadrżała w jej ramionach.
— Mam nadzieję, że nie — wyszeptała starsza, muskając przelotnie palcami policzek brunetki. — Ale nie czas na tę rozmowę. Chcesz się rozpakować? Powinnyśmy niedługo przygotować sobie coś do jedzenia.
Cabello potaknęła, chociaż nie docierały do niej słowa kobiety. Posłusznie śledziła jej polecenia, mimo że nie do końca zapamiętywał je umysł. Przed oczami na nowo miała najgorsze wizje, z czego tą najstraszniejszą było odejście Lauren. Camila bardzo szybko zaczęła kwestionować własne zachowanie na przestrzeni tygodni, ponieważ nie miała pojęcia, w czym mógł tkwić problem — bo jednak musiał jakiś być skoro kobieta chciała porozmawiać o ich relacji, prawda?
I właściwie nie zajęło Camili długo zrozumienie, że może ostatnimi czasy zbyt wiele mówiła. Nie chodziło o ilość słów, ale jakość wyznań. Zaczęły doskwierać jej obawy, że Lauren wie więcej niż pokazuje i Alfa zdążyła odstraszyć ją prawdziwymi przesłankami ukrytymi w słowach, a tym bardziej gestach oraz zachowaniu. Starała się tego nie pokazywać, naprawdę, ale nie była obeznana w tych wszystkich grach prowadzonych przez ludzi, w których jedna strona potrafiła przeczyć swoim uczuciom, dawać inne wrażenie.
Może tak naprawdę Camila była dla Lauren otwartą książką i już się domyśliła?
Godziny mijały, a Cabello raz za razem powracała do kolejnych możliwości, których było więcej niż się spodziewała. Dzień minął na wspólnym posiłku, częściowym ogarnięciu swoich rzeczy, przesiadywaniu w spokoju na tarasie przy towarzyszącym łonie natury. Był tutaj spokój, zaiste, jednak prawdziwy chaos ukrywał się za czaszką, zaburzając złudną wizję, którą dostarczały oczy śledzące środowisko wokół ich dwójki.
— Camila?
Młodsza brunetka zamrugała kilkukrotnie w tej samej chwili, kiedy ciepłe wargi zetknęły się z jej policzkiem. Wybudzając się całkowicie z transu, skupiła swoją uwagę na kobiecie, która nad nią stała ze zmarszczonymi brwiami oraz zmartwionym wyrazem twarzy.
— Tak?
— Wszystko w porządku? — Lauren ułożyła dłoń na szczycie lewego ramienia Alfy, czule je ściskając. — Wydajesz się nieobecna.
— Przepraszam, zamyśliłam się.
Jauregui nie uwierzyła w jej słowa. Przynajmniej nie w pełni.
— Nie powinnam mówić tego na początku — druga dłoń przeczesała kilkukrotnie rozpuszczone włosy młodszej kobiety. — Nie chciałam cię wystraszyć.
— To mogło nawiązywać do wielu kwestii. Nie potrafię określić do której dokładnie.
— Zrobi ci się lżej, jeśli powiem, że niczego złego nie zrobiłaś?
Camila zerknęła kątem oka na brunetkę.
— Być może.
— W takim razie nie zrobiłaś nic złego, Camila — odgarnęła brązowe włosy Alfy na jedno ramię, po czym łagodnie się pochyliła, finalnie całując czubek głowy młodszej. — Więc czy teraz odpowiesz mi na pytanie, które zadałam przed chwilą?
— Och, um... — Cabello podrapała się po policzku, zawstydzona zarówno ruchem Jauregui, jak i niepamięcią do tego, co powiedziała wcześniej Lauren. — Mogłabyś powtórzyć pytanie?
— Pytałam wcześniej — starsza oparła brodę o głowę brunetki — czy mam włączyć jacuzzi? Jest całkiem przyjemna pogoda, dość późno, zdążyłyśmy niedawno zjeść. Mówiłaś, że zabierałaś ze sobą strój, ale pytając, chciałam się też dowiedzieć, czy chciałabyś w ogóle wejść do jacuzzi?
— W porządku.
— Będziesz chciała coś pić? — Dopytała jeszcze Alfę. — Jutro pewnie nie będziemy ruszać się samochodem skoro jezioro jest blisko. Lodówka też jest pełna.
— Szansę na utopienie się w jacuzzi są raczej niskie, nawet jeśli napiłabym się czegoś z procentami, tak sądzę — przymrużyła powieki — więc jeżeli ty chcesz pić to również mogę. Chyba widziałam gdzieś w kuchni pilota od światełek wokół jacuzzi. Mogę poszukać.
— W takim razie zajmę się wodą, okej?
— Mhm, oczywiście.
Gdy tylko dłonie Lauren opuściły ciało Cabello, ta poczuła znaczny chłód, który wcześniej jej nie doskwierał. Westchnęła jedynie cicho, wspomagając się swoją drugą naturą, aby wypośrodkować temperaturę w organizmie, po czym ruszyła w kierunku domku. Nie śpieszyła się ze znalezieniem pilota ani przebraniem, ponieważ brunetki nie było w okolicy i w żaden sposób jej nie poganiała.
Można by powiedzieć, że teraz Camila miała szansę, aby odratować ten wieczór przez swoją nieobecność przez część dnia. Nie chciała psuć wyjazdu, doprawdy, po prostu za bardzo przyjęła do siebie słowa kobiety. Ale teraz musiała jej uwierzyć, że to nic złego — a przynajmniej nic wynikające z jej strony. Może więc jest nadzieja, że niczego się nie domyśliła? Może Alfa za bardzo kombinowała? Może chodzi o coś kompletnie innego?
Camila westchnęła ponownie, wsuwając palce w związane już włosy, odgarniając w tył grzywkę. Przyjrzała się swojemu odbiciu, które ukazywało nieprzerwane zmartwienie. Musiała się go pozbyć, nie zamierzała psuć czasu, który mogły obie spędzić bardzo dobrze.
Powracając całkowicie do rzeczywistości, brunetka cieszyła się, że każda z nich jest już po prysznicu — oczywiście brały go osobno — i nie będzie potrzeby zajmowania niepotrzebnie łazienki tylko po skorzystaniu z jacuzzi pozostanie przebranie się w ubrania do spania. Szczerze powiedziawszy, Camila była zmęczona przez ostatni nawał pracy i miała nadzieję, że przypadkiem nie uśnie, a alkohol aż tak bardzo w nią nie uderzy. Nie chciała zrobić niczego głupiego, wręcz przeciwnie. Zamierzała dobrze spędzić czas z Lauren, zwłaszcza że sama wyszła z propozycją takiego wyjazdu i nie śmiała marnować takiej szansy. Może jeśli kobieta zobaczy, że da się przebywać z Cabello więcej niż kilka godzin, z biegiem czasu takich dłuższych spotkań będzie więcej. Nie miałaby nic przeciwko temu.
Po wyjściu na korytarz z sypialni, Camila przetarła nerwowo kark dłonią, hacząc palcami o jej strój kąpielowy — i dopiero wtedy do niej dotarło, że przecież Lauren pewnie będzie miała podobny. Wcześniej nie było żadnej sposobności, aby zostały względem siebie tak obnażone i to będzie pierwszy raz, kiedy młodsza kobieta zostanie postawiona w takiej sytuacji. Nie wiedziała, czego się spodziewać, bo jednak taka wizyta w jacuzzi, w dodatku tylko we dwójkę pośród ciszy, wydawała się dość...intymna.
Wystarczająco, żeby Camila nabrała chęci do ucieczki z obawy, że zbłaźni się przed brunetką.
Ale nie miała czasu na obmyślanie jakiejś strategii — już i tak nie było jej wystarczająco długo — dlatego też wyszła na taras w spodenkach oraz koszulce na krótki rękaw, pod którymi miała stój kąpielowy. Próbowała nie nawiązywać kontaktu wzrokowego, jednak zauważyła, że Lauren już znajdowała się pośród bulgoczącej wody, a nieopodal jej wyprostowanego ramienia stała butelka wina i dwa kieliszki.
— Jak woda? — Zapytała drętwo, obserwując przestrzeń za Jauregui.
— Dołącz do mnie to się dowiesz — Lauren odchyliła łagodnie głowę, wskutek czego jej szczęka znacznie się uwydatniła i dała wrażenie jeszcze ostrzej zarysowanej — na własnej skórze.
— Wino jest z korkiem? — Kolejne niepotrzebne pytanie, byleby przedłużyć moment wejścia do wody.
— Tak.
— Masz otwieracz? Mogę otworzyć.
— Również jest na stoliku — brunetka zmarszczyła brwi, obserwując Alfę z góry na dół.
— Otworzę w takim razie. Chyba, że, umm, nie chcesz jednak pić tego wina?
— Możesz otworzyć, jeśli chcesz — uśmiechnęła się łagodnie, zauważając w końcu poddenerwowanie Cabello. Nie chciała wzbudzać w niej zawstydzenia albo jakiejkolwiek innej obawy. Miała nadzieję, że poczuje się wystarczająco komfortowo przy jej boku. Nie miała żadnego misternego planu, aby zaciągnąć ją później do łóżka, nic z tych rzeczy.
Natomiast w mniemaniu Camili cała sytuacja przyprawiała ją o nerwowe tiki, które usilnie próbowała ukryć przed zielonymi tęczówkami. Z tego wszystkiego — chociaż powód stresu nie był do końca sensowny — jej dłonie zaczęły trząść się do tego stopnia, że wstrząsnęła wino, zanim wbiła korkociąg. Nie powinna tak reagować, przecież to zwykły moment, w którym będą siedziały naprzeciwko siebie. Przecież to nic takiego, prawda?
Niemal żadna różnica. Czasami zdarzało się im przychodzić do restauracji z niewielkimi stolikami, więc siedziały blisko siebie.
Ale wtedy miałyśmy normalne ubrania — upomniała samą siebie, odstawiając nadto powoli butelkę przy kieliszkach.
Teraz stała po boku Lauren, wystarczająco, aby nie być w pełni w zasięgu jej wzroku, co wzięła za dobry moment, żeby pozbyć się ubrań, które nie nadawały się jako strój kąpielowy. Tuż po ich zdjęciu miała ochotę niemal wskoczyć do środka, żeby przypadkiem nie wywinąć orła albo wykonać jakąś dziwną pozę przed oczami kobiety, jednak po krótkim przemyśleniu tego planu doszła do wniosku, że Jauregui niekoniecznie byłaby zadowolona z uderzenia wodą po twarzy.
Ostatecznie w ogóle nie spojrzała na Lauren, kiedy najpierw weszła lewą nogą do środka jacuzzi — tą, która była najbliżej brunnetki — po czym sprawnie prawą i trochę zbyt agresywnie zajęła miejsce. Na szczęście nie dostała za to komentarza.
— Przyjemna woda? — Zielone tęczówki przyjrzały się twarzy Alfy, kiedy rozprostowała również drugie ramię na oparciu, wskutek czego Camila mogłaby mieć, gdyby tylko spojrzała, widok na doskonale odsłoniętą szyję, mostek oraz część czarnego, dwuczęściowego, stroju kąpielowego.
— Tak — odchrząknęła cicho, nie wiedząc do końca w jakiej pozycji mogłaby usiąść, a tym bardziej w którą stronę ułożyć nogi, żeby przypadkiem nie uderzyć tych należących do Jauregui.
— Wina? — Lauren przekręciła w bok głowę, kiedy Camila dwukrotnie potaknęła, nadal nie nawiązując kontaktu wzrokowego. — Relaks, Camz.
—
Lauren spojrzała na brunetkę, która miała drobny uśmiech na ustach, przymrużone powieki oraz nieustannie skupiała na niej swoją uwagę. Bazując na tym, jak bardzo zrelaksowana była, starsza wiedziała, że starczy jej alkoholu jak na jeden wieczór, inaczej zakończy go z głową przy toalecie. Albo w toalecie.
— Dobrze się czujesz? — Zapytała Cabello, sama czując efekt alkoholu, aczkolwiek nie tak dotkliwie, jak ona.
— Mhm — policzek brunetki ufnie wtulił się w bladą dłoń z jeszcze większym uśmiechem. — To mój kieliszek? — Wskazała palcem na szkło, które trzymała Lauren między palcami.
— Twój został dawno odłożony — Camila pokiwała głową, pozwalając, aby lewe ramię starszej zostało przerzucone przez jej barki, wskutek czego cały bok Jauregui stykał się z ciałem Alfy. — Tobie już wystarczy, tak myślę.
— Ale ty nadal pijesz — przekręciła głowę. — To nie jest fair.
— Lepiej znoszę alkohol niż ty, pamiętasz?
— Trafna uwaga — Cabello oblizała usta. — Jak ty się tu znalazłaś?
— O co ci chodzi?
— Nie pamiętam momentu, w którym usiadłaś na moich kolanach — brunetka potarła brew palcami. — Coś mnie ominęło.
— Coż, to było jakieś 20 minut temu, Camz.
— Huh — Cabello wydęła dolną wargę — luka w pamięci. Jak ci się tutaj podoba? Nie mam na myśli siedzenia na moich kolanach, ale ogólnie tego miejsca.
— Jest spokojnie. Bardzo spokojnie. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Przynajmniej nie w weekendy, podczas których również zdarza mi się pracować.
— W ostatnim czasie mniej pracowałaś w weekendy.
— Bo widywałam się z tobą.
— Ale to nadal nie jest wystarczające — mruknęła młodsza, bardziej do siebie niż do Lauren, jednak ona doskonale to usłyszała, chociaż nie była do końca pewna każdego słowa, ponieważ dla niej to podchodziło pod bełkot — bo wciąż czujesz się samotna.
— Słucham?
Lauren całkowicie zwróciła swoją uwagę ku kobiecie, będąc autentycznie zaskoczonajejsłowami. Przeważnie nie prowadziły dyskusji w tym kontekście, a właściwie to ostatnimi czasy skupiały się na wzajemnym poznawaniu, zaczynając od podstaw, jakimi są poglądy, opinie i tym podobne.
— I wciąż nie ufasz, ale rozumiem.
— Nigdy nie powiedziałam czegoś takiego.
Camila westchnęła cicho, opierając się wygodniej w swoim miejscu. Jej wzrok błądził po twarzy starszej, chociaż niewiele docierało do upitego umysłu. Nawet nie była w pełni świadoma, jaki bałagan zaczęła tworzyć, ale w tej chwili wszystko wydawało się takie łatwe do powiedzenia — miała wrażenie, że język wcale się jej nie plącze, Lauren rozumie każde słowo i nic nie ma swoich konsekwencji.
— Nie musiałaś, domyśliłam się tego sama. Całkiem dawno temu.
Cabello na moment rozprostowała ramiona znajdujące się pod bulgoczącą wodą, ale tylko przez moment, ponieważ chciała na nowo uwięzić Jauregui w łagodnym, wygodnym uścisku. Nie obejmowała jej całkowicie — praktycznie dłonie Alfy nie zetknęły się ze skórą brunetki, zwłaszcza w takiej wersji stylizacji na wieczór, jednak przedramiona od czasu do czasu ocierały się o talię, gdy ta tylko poprawiała się w miejscu.
— W jakim sensie to mówisz? Nie mówiłam nic na temat braku zaufania.
— Wydedukowałam — Camila odchyliła głowę na specjalnie oparcie, które wysuwało się z jacuzzi, wskutek czego jej wyraźnie zarysowana szyja była wyeksponowana dla zielonych tęczówek. — Wiele razy mówiłaś, że byłaś zraniona przez innych. Zdradzona i zraniona. Bazując na tym, że sprawa dotyczy bardziej intymnych relacji, ponieważ chodzi o potencjalnego partnera, a nie znajomego czy bliską koleżankę, konsekwencje mogą być dotkliwsze niż można by się tego spodziewać. Nie masz do mnie zaufania, mimo że to nie jest ani moja, ani twoja wina. Nie masz go, ponieważ jestem tą potencjalną osobą, przynajmniej tak mi się wydaje, a każda z nich prędzej czy później cię raniła. I to rozumiem — przymknęła powieki. — Przynajmniej częściowo. Nie wiem, jak to wygląda z twojej perspektywy. Nigdy nie byłam odrzucona, ponieważ na pierwszym miejscu nikt mnie nie chciał. I nigdy ja nikogo nie odrzuciłam, ponieważ nikogo wcześniej nie chciałam. Tej strony nie potrafię do końca zrozumieć.
Lauren rozchyliła wargi, jednak żadne słowo nie zostało wypowiedziane. Normalnie mogłaby uniknąć tego tematu, tłumaczyć wszystko zbyt dużą ilością alkoholu, który wypiła Camila. Mogłaby to zrobić, gdyby kobieta nie miała racji. A, niestety, miała ją niemal w całkowicie. To jeden z kilku problemów, który nawiedzał starszą z kobiet i do którego nie śmiała się przyznawać. Próbowała nie robić niczego, co mogłoby nakierować Cabello na wytworzenie takiego kontekstu, bo zwyczajnie obawiała się rozmowy o swoich kompleksach — ponieważ było ich trochę, z racji tego, że tak wiele osób ją zostawiło. Musiała być więcej niż daleka od ideału, to zdążyła już dawno do siebie przyjąć. Jednak poza tym, od czasu do czasu, próbowała doszukać się kolejnych, kolejnych i kolejnych aspektów, które oddalały ją od perfekcyjnego wizerunku i nie miało znaczenia, czy chodzi o wygląd, czy osobowość.
Lauren potrafiła być względem samej siebie bardzo krytyczna. Nieważne były dobre strony, bo naturalnie odnajdywała własne potknięcia — nawet jeśli dotyczyły one opuszczenia treningu, który w praktyce nie mógł zachwiać wyglądu dotychczasowej sylwetki, jednak w rzeczywistości, w głowie kobiety, powstawała grubsza wersja brunetki z zielonymi oczami, która mogłaby przez odpuszczenie ćwiczeń zniechęcić do siebie potencjalnego partnera czy partnerkę.
Podobnie było, zresztą, z charakterem. Miewała te dni, w których sama uznawała, że jest zbyt cicha i może nie jest to wystarczające przyciągające — kto chciałby dyskutować z mrukiem, prawda. Ale miewały też takie dni, w których miała ochotę spędzić całe wieczory na rozmowie o wszystkim i o niczym, o poważnych sprawach oraz błahostkach — ale znowuż, nie każdy chciałby spędzać non stop czasu z gadułą i samochwałą, prawda? Przecież było wysokie prawdopodobieństwo, że zbyt wiele razy wspomniałaby o sobie! To byłoby aroganckie, a to ponownie eliminowało szanse na przyciągnięcie do siebie kogoś normalnego.
Więc w każdym sensie Lauren znajdowała własną problematyczność, zagłębiając się nie zawsze do końca świadomie w samotności, która nadal jest jej najlepszą przyjaciółką. Wystarczająco długo przebywała z wrogiem, dlatego zamiast walczyć, jak dotychczas to robiła, musiała w koncu ulec i zaakceptować obecność intruza.
— Wiem też, że cokolwiek bym nie powiedziała, zabrzmi to jak coś typowego, przygotowana formułka. Nie orientuję się w czymś takim, tak szczerze, jednak wiem, że ludzie znajdują swoje drogi, aby mówić na głos rzeczy, które druga osoba chce usłyszeć — uchyliła powieki, przyglądając się powoli profilowi Jauregui. — Bez względu na to, ile razy powiem ci, że jesteś wspaniałym człowiekiem, cudowną i czarującą kobietą, chodzącym pięknem, ty i tak mi nie uwierzysz, ponieważ inni również mogli tak mówić, aby później mieć korzyści dla siebie po tym, jak dawałaś kredyt zaufania odnoszący się do ich słów — uniosła lewą dłoń, dotykając mokrym palcem wskazującym ciepłego policzka Lauren, który był odrobinę zarumieniony. — Wszystko to już wiem. I podejrzewam, że znalazłaby się jedna czy dwie osoby, które mówiły już podobne rzeczy odnoszące się do dedukcji, co ja teraz. Więc, ponownie, to nic nowego.
Lauren przytknęła brzeg kieliszka do ust, upijając w ciszy łyk za łykiem, powoli, nadto powoli, odchodząc od natychmiastowej odpowiedzi. Czuła się obnażona i nie chodziło o strój kąpielowy oraz bliskość fizyczną, która teraz między nimi była, ale Camila wypowiedziała większość zmartwień kobiety. W krótkim czasie zaczęła kwestionować szczerość Alfy co do kwestii czytania w myślach. Zbyt precyzyjnie wszystko jej określiła, ale z drugiej strony — może to było takie oczywiste po tym, gdy poznało się Lauren bliżej? Może już pokazała więcej niż sama podejrzewała?
— Mam nadzieję, że któregoś dnia uwierzysz chociaż w część tego, co powiedziałam — Cabello powiedziała znacznie ciszej. — Jesteś warta kogoś dobrego.
— Wiesz — starsza oblizała usta — nigdy nie chciałam wyjeżdżać z kimś na weekend. Nigdy nie z osobą, z którą się spotykałam.
— To dobra zmiana?
Lauren uśmiechnęła się półgębkiem, pochyliła się łagodnie, po czym złożyła na wargach kobiety drobny pocałunek.
— Jak myślisz?
— Mam nadzieję, że cię nie zanudzam — wymamrotała pośpiesznie, gdy twarz brunetki nadal znajdowała się blisko jej własnej. — Atrakcyjne kobiety odbierają mi słowa.
— Przed chwilą miałaś całkiem niezły słowotok.
— Tylko dlatego, że nie jestem w pełni trzeźwa — uniosła palec. — Normalnie jestem cicho, bo mnie onieśmielasz.
— Nie robię nic takiego. Próbuję cię poznać.
— I jestem z tobą szczera, kiedy rozmawiamy, jednak unikasz wypowiedzi o sobie. Przynajmniej na tyle precyzyjnych, żebym wiedziała, z kim naprawdę mam do czynienia — wyjątkowo, Camila nie odwróciła spojrzenia, kiedy napotkała zielone tęczówki, co normalnie zrobiłaby natychmiastowo. — Ale nie mogę nic z tym zrobić. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że któregoś dnia dotrze do ciebie, że — Camila rozchyliła nieznacznie wargi z powodu zapatrzenia się na piękną twarz brunetki — że zależy mi na tobie.
— Och.
— Wiesz co jeszcze wiem? — Uśmiechnęła się lekko do Lauren, chociaż nie było w nim krzty humoru, należał raczej do nostalgicznych, przygnębionych, podnoszących powagę jej słów. — Wiem, że słyszysz wszystkie moje słowa i zapewne będziesz je pamiętała, bo jesteś bardziej trzeźwa, ale na koniec dnia żadne z nich nie trafi — przesunęła palec z bladego policzka do skroni Jauregui — nie trafi tutaj. Nie będziesz w to wierzyła. I to nie jest ani moja, ani twoja wina, ale musimy zmagać się z konsekwencjami, które są efektem tego, jak zakłamani potrafią być ludzie, aby otrzymać to, czego chcą.
Lauren, ponownie, nie wiedziała, co odpowiedź. Nie dotarły jeszcze do rozmowy, którą chciała przeprowadzić z Camilą, a tymczasem zdążyła dostać pewne wyznanie i nie wiedziała, jak zareagować. Nie miała pojęcia, ile jest w tym prawdy, a ile czystego bełkotu i w jakiej ilości odpowiada za te słowa alkohol niżeli rozum kobiety.
— Jesteś zdezorientowana, tak sądzę — wytknęła Cabello — robisz uroczą minę. Wycałowałabym całą twoją twarz, gdybym mogła, bo jesteś słodka.
Jauregui wykorzystała zmianę głównego tematu rozmowy, posyłając brunetce odrobinę nieszczery uśmiech, jakby słowa Camili sprzed chwili nie zostały wypowiedziane.
— Cóż, nikt cię przed tym nie powstrzymuje, ale chyba czas się położyć spać, co?
— Jeśli tak uważasz — pokiwała w zgodzie głową aż trzy razy — to pójdę za tobą wszędzie.
— Najpierw czeka cię łazienka, przebranie się, mycie zębów i dopiero wtedy sen.
— Tak jest, szefowo — zmarszczyła zabawnie brwi, przyglądając się twarzy starszej. — Prowadź do celu.
———
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top