③⑧
Bardzo krótki, oh well 🍵🍵
———
Allyson wzięła kolejny łyk ciepłej, owocowej herbaty, spoglądając jednocześnie na Lauren. Nie skomentowała ani razy czerwoności występujących nie tylko na policzkach, ale również uszach oraz szyi, gdy słuchała czwartą godzinę tego, co działo się u niej w ostatnim czasie. Przez nawał pracy nie mogły wyjść gdziekolwiek i spędzić więcej czasu poza wymianą wiadomości. Oczywiście nie był to długi okres, aczkolwiek z tego, co słyszała Allyson, w życiu przyjaciółki zadziało się wiele.
Nie była pewna, jak odnieść się do całego bałaganu, w który wdała się kobieta. Na razie analizowała zmiany, jakie zdążyła w niej zauważyć — Lauren była kochliwa, co do tego nie miała wątpliwości, ale przez tyle lat przyjaźni nie nasłuchała się o jakiejś osobie w taki sposób. Wciąż wahała się, czy odbierać to pozytywnie, ponieważ jej przyjaciółka znalazła kogoś, kto mógłby faktycznie dawać jej uwagę, czy może wracać do dawnych demonów, obawiając się na zapas konsekwencji, jakie mogłyby wyjść ze znajomości z Cabello oraz całą jej watahą.
Jedno było pewne — niepokoiło ją przyjmowanie jakichś "umiejętności" od Alfy. Poza tym, że Lauren mogłaby sobie z nimi nie radzić, Allyson czuła wątpliwości względem traktowania tego, jako coś naturalnego przez stado. Nie była na tyle ufna, aby wierzyć, że dostała coś takiego za darmo, bez żadnych zobowiązań i w dodatku uzyska pomoc w opanowaniu tej oraz każdej innej nadprzyrodzonej zdolności.
Być może negatywne podejście leżało u podłoża tragedii siostry Hernandez, ale przynajmniej potrafiła spojrzeć na każde wyjaśnienia Lauren z innej perspektywy. Kiedy ona była zachwycona i rumieniła się coraz bardziej, gdy wspominała o Camili i co takiego wspaniałego zrobiła, Allyson słuchała uważnie z dystansem, rozważając wszelkie możliwości ucięcia tej "darmowej taryfy", jak to określiła. Nie podejrzewała, żeby szatynka siedząca koło niej dostała uwagę, ochronę, nowe umiejętności i prawdopodobnie partnerkę za nic. Wszystko miało swoją cenę, a jednak im więcej rzeczy chcemy, tym więcej płacimy, prawda?
— Nie wiem, co jest ze mną nie tak, Ally — kobieta uniosła dłonie do zarumienionej twarzy. — Nigdy nie zachowywałam się w ten sposób. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Nawet z Lucy nie chciałam takiej uwagi, mimo że to był jeden z wielu powodów do kłótni.
Hernandez powoli odłożyła kubek, spoglądając na drzemiącego Goofy'ego przy jej lewej nodze.
— Odpowiedz sobie sama, czemu udajesz fajtłapę, kiedy twój brat od jakiegoś 15 roku życia ma bzika na punkcie łażenia po taśmach, czy gumach tego typu. Obie wiemy, że dużo z nim ćwiczyłaś, więc chodzenie po czymś takim kilkanaście centymetrów nad trawą nie byłoby problemem. Zwłaszcza że kiedyś użyliście tego nad środkiem jeziora.
Lauren całkowicie zakryła twarz, mamrocząc coś niezrozumiałego. Sama wciąż nie mogła uwierzyć w to, że nie radziła sobie z czymś tak prostym — a właściwie radziłaby sobie, gdyby nie Camila, która dość ochoczo łapała ją w ramiona za każdym razem, kiedy traciła równowagę. Nie rozumiała, dlaczego zachowywała się tak, jakby nigdy nie miała do czynienia z tego typu taśmą, wybierając jednocześnie łatwiejszą drogę — wpadanie na brunetkę i zaczynanie od nowa i od nowa.
— Byłam zdekoncentrowana.
— Przez Camilę?
— Ta... Nie. Nie przez nią — złapała się za nos. — W głowie miałam nadal myśl, że te głosy wrócą. To było rozpraszające.
— Oczywiście — kiwnęła zgodnie głową, zanim wzięła kolejny łyk herbaty. — Wpadanie w ramiona Camili zapewne pomagało.
— Ally... — Stęknęła cicho, opadając bokiem na kanapę, którą z nią zajmowała. — To nie jest zabawne.
— Nie śmieję się — odpowiedziała szczerze. — Nie wiem, czy jesteś pewna tego, co robisz i w co chcesz się pakować.
— Co masz na myśli?
— Coś się zmieniło — wzruszyła ramionami. — Nie ubiegałaś się o czyjąś uwagę. Zawsze uważałaś, że jeśli ktoś traci zainteresowanie to nie ma sensu utrzymywać na siłę jakiejkolwiek relacji. Cóż, zwłaszcza jeśli chodzi o związek, oczywiście — zerknęła na przyjaciółkę. — Teraz dajesz wrażenie, jakbyś bardzo chciała jej uwagi, a ona... Hm, złym określeniem byłoby powiedzenie, że to ignoruje, więc może nie zauważa. Albo nie chce zauważyć. Albo boi się zauważyć. Ciężko stwierdzić, bo jej nie znam.
— Nie ubiegam się o... — Pozostawiła rozchylone wargi. — Zaprosiła mnie na randkę.
Allyson zakrztusiła się herbatą, budząc przy tym mopsa, który spojrzał na nią zlękniony, zanim powąchał jej dłoń i ziewnął.
— Dobrze wiedzieć — Lauren uciekła spojrzeniem, kiedy brunetka skupiła na niej swoją uwagę.
— Więc... Skoro to zrobiła to znaczy, że też chce uwagi. W jakiś sposób, co nie?
— Zgodziłaś się, co? — Zignorowała domniemania przyjaciółki.
— Umm — zmarszczyła brwi. — To byłoby niezręczne, gdybym tego nie zrobiła, właściwie. Uklęknęła przede mną.
— Co do cholery?
— Mówiłam ci, że ma inne podejście niż...wszyscy. Na początku myślałam, że może chce zawiązać buta. Później chciałam, żeby wiązała tego cholernego buta, ale nic z tego.
— Zgodziłaś się z litości?
Lauren gwałtownie podniosła się do siadu, strasząc Goofy'ego swoimi roztrzepanymi włosami, szeroko otwartymi oczami oraz rozchylonymi ustami.
— Nie, oczywiście, że nie — odpowiedziała zdecydowanie za głośno skoro teraz była znacznie bliżej przyjaciółki, co zaowocowało kolejnymi rumieńcami.
— Hmm.
— Może takie wyjście będzie dla nas dobre.
— Jeszcze nie tak dawno uważałaś, że nie znasz jej wystarczająco. Widzę, że coś się zmieniło.
— To nie tak, że coś się zmieniło. Po prostu...
Kiedy Lauren nie dokończyła, Allyson uniosła brwi. Była poniekąd pod wrażeniem braku pełnych odpowiedzi, które zawsze charakteryzowały jej przyjaciółkę bez względu na tematykę. Nawet o swoim miłosnym-choć-nie-do-końca-miłosnym życiu potrafiła mówić z dystansem, a teraz wydawałoby się, jakby wstydziła się tego, co faktycznie siedzi w jej umyśle.
To zdecydowanie nowość.
Dla Allyson, która nadal nie była ufna, taka niewiedza o poczynaniach Lauren wprawiała w niepokój.
— Po prostu co?
— Nie wiem.
— Nie wiesz? A to nowość.
Jauregui westchnęła.
— Jest inna. Po prostu jest inna.
— Po tym, co mówiłaś teraz i wcześniej, daje ci dużo uwagi, ale nie jest ona szczególnie, hmm, romantyczna? — Zerknęła niepewnie na przyjaciółkę. — I nie wydajesz się z tego powodu zadowolona, więc chyba chciałabym, żeby ta uwaga była z takimi intencjami.
— Ja... Nie... — Westchnęła ciężko, opuszczając ramiona. — Nie wiem.
— Pamiętaj, że czyjaś uwaga nie musi gwarantować udanej relacji — przypomniała. — Wiem, jak wiele razy zawiodłaś się na ludziach i nie chciałabym, żeby przez poczucie złapania czyjejś uwagi dać się złapać w relację, która nie będzie na podłożu dobrych pobudek. Nie wszystko, co wydaje się na pierwszy rzut oka idealne, musi takie być po pewnych deklaracjach — brązowe tęczówki napotkały zielone. — Mam nadzieję, że wiesz, o czym mówię.
Było wiele interpretacji.
Ale Lauren rozumiała obawy Allyson. W pewien sposób też je podzielała, ponieważ chociażby myśl o partnerstwie i zobowiązaniu — pomimo zapewnień Camili — było przerażające. Gdyby był to ktoś...normalny, to z pewnością nie byłoby problemu, gdyby znowuż zaufała zbyt szybko i dała się porwać w relację bez dokładnego rozeznania. Teraz błąd typu przespanie się z drugą osobą stanowił dylemat. Nie było opcji, aby rzeczywiście dawać pewne deklaracje, które dla Camili z pewnością znaczyłyby więcej niż dla innej, pospolitej persony.
Wcześniej seks z kimś mógł być zwyczajnie czynnością, ewentualnie powodem do cierpienia, kiedy chodziło o zdradę.
Teraz seks znaczył zobowiązanie: "jestem twoją partnerką i ty jesteś moją partnerką i właściwie jesteśmy partnerkami do końca życia, nawet jeśli nie zamierzamy później ze sobą być, nie wspominając o ślubie lub dzieciach, które mogłybyśmy albo nie chciałybyśmy mieć".
Więc tak, Lauren rozumiała, co Allyson chciała jej przekazać na wiele sposobów.
— Na ten moment widzę coś nowego — wymamrotała szatynka, bawiąc się palcami i unikając wzroku przyjaciółki. — Może w jakimś stopniu czuję coś nowego, ale nie jest to na razie poważne, żeby mówić o czymś, czego jeszcze niedane mi było doświadczyć — oblizała powoli usta.
— Chcę, żebyś była ostrożna, to wszystko.
— Wiem, Ally — ponownie westchnęła. — Wiem też, jak mogłaby zakończyć się ta relacja od złej i dobrej strony. Wiem to wszystko, potrafię wyobrazić sobie różne scenariusze — zmrużyła odrobinę powieki, czując gulę w gardle. — Ale z końcem każdego dnia, pomimo wielu wątpliwości, które przechodzą przez myśl, wiem przede wszystkim, że lubię tę nowość.
———
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top