Rozdział XXIX

     - Ty wyzywasz mnie? - zapytał z rozbawieniem mężczyzna.
     - A co? Strach cię obleciał? - zadrwił Sławek.
     Obcy wyszczerzył zęby w złowieszczym uśmiechu.
     - Zabawny jesteś - powiedział. - Aż szkoda mi będzie cię zabić.
     - I kto tu jest zabawny? - mruknął blondyn. - Ciekawe ile wytrzymasz nim zaczniesz błagać mnie o życie.
     Mirajane nie wiedziała kim jest ten w białe szaty mężczyzna, ale po jego postawie stwierdziła że musi być bardzo silny. Jak dotąd tylko przysłuchiwała się wymianie zdań między dwoma zabójcami, ale z każdym wypowiedzianym przez nich słowem zaczynała się coraz bardziej niepokoić.
     - Uspokójcie się! - przerwała im.
     - Stół pysk głupia suk... - Obcy nie zdążył dokończyć zdania, bo pięść Sławka w ułamku sekundy trafiła go prosto w szczękę.
     Zabójca zatoczył się do tyłu. Cios był na tyle mocny, że omal nie stracił przytomności. Ledwo co zdołał ustać na nogach.
     - Ty gnojku - warknął. - Zapłacisz mi za to!
     - Panowie... - Do ich stolika podszedł ochroniarz. - Jeśli chcecie się awanturować to proszę wyjść na zewnątrz. Załatwcie to między sobą, nie demolując przy tym pół lokalu, dobrze?
    - Spadaj stąd kretynie! - wrzasnął zabójca. Chwycił za rękojeści swojego miecza i wyjął go z pochwy. Już miał zatopić jego czarne ostrze w piersi ochroniarza, ale w ostatniej chwili Sławek chwycił go za nadgarstek.
     - Ma rację - oznajmił blondyn. - Szkoda baru. Mają dobre steki.
     Mężczyzna oparł się pokusie zabicia NPCa. Wbił swoje lodowate spojrzenie w Sławku. Blondyn puścił jego nadgarstek. Obaj zabójcy w jednej chwili ruszyli do wyjścia. Mirajane westchnęła cicho i ruszyła za nimi. Miała złe przeczucia co do nadchodzącej walki.
     - Zanim cię zabiję, chcę wiedzieć jak masz na imię - oznajmił szermierz, gdy już opuścili budynek.
     Blondyn przyjął bojową pozycję. W obu dłoniach dzierżył sztylety. Uśmiechnął się do przeciwnika.
     - Sławek - odpowiedział. - A ciebie jak wołają, panie Mr X?
     Mężczyzna zacisnął dłoń na rękojeści miecza.
     - Aleks - odparł po chwili wahania.
     Wokół walczących zdążył już zebrać się dość spory tłum gapiów. Zabójcy nie zwrócili na to najmniejszej uwagi. Byli zbyt pochłonięci sobą nawzajem. Nikogo to nie dziwiło, w końcu obaj zaraz stoczą pojedynek, przy którym jeden z nich może stracić życie.
     - Szykuj się na śmierć! - wykrzyknął Aleks i zaszarżował.
     Sławek uskoczył w bok, ostrzami swoich sztyletów odpychając miecz zabójcy w przeciwnym kierunku.
     Mr X zaatakował ponownie, tym razem tnąc mieczem od dołu. Blondyn w ostatniej chwili wykonał unik, następnie ciął trzymanym w prawej ręce sztyletem. Ostrze sztyletu omal nie dosięgnęło szyi Aleksa, ale niebieskowłosy uchylił się w bok.
      Mirajane z podziwem obserwowała walkę dwóch zabójców. Byli całkowicie pochłonięci wymianą ciosów i ich unikaniem. Trwało to dłuższą chwilę, aż oglądający pojedynek, zaczęli zauważać pewną rutynę. Właśnie wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego.
     - Co to za zbiegowisko?! - ryknął ktoś spoza tłumu gapiów. - Odsunąć się, cyfrowe ścierwa!
     Na dźwięk tego głosu wszystkie NPC momentalnie się rozpierzchły. Jeden z nich - nastoletni chłopiec - potknął się i runął na plecy, boleśnie obijając sobie przy tym zadek.
     - Stoisz mi na drodze śmieciu - warknął przybysz.
     Sławek dopiero teraz mógł zobaczyć obcego, który przerwał im pojedynek. Był to krótko przystrzyżony brunet, ubrany w szykowny garnitur. Jego twarz zdobiła pokaźna, ciągnąca się od czoła do kości policzkowej, blizna. Zabójca starał się nie zwracać większej uwagi na muskularną sylwetkę mężczyzny, z obawy że popadnie w kompleksy. Za przybyszem stała grupa odzianych w zbroję żołnierzy. Na oko było ich około piętnastu, w dodatku każdy z nich dzierżył w dłoni miecz.
     - Przepraszam panie Ivankow- jęknął przerażony chłopiec.
Sławek zerknął porozumiewawczo na Mirajane. Dziewczyna tylko kiwnęła lekko głową.
     Chłopak spróbował się podnieść, by jak najszybciej usunąć się mężczyźnie z drogi, ale przybysz powstrzymał go mocnym kopniakiem pod żebra.
     - Nie odpuszczę tej zniewagi takiemu ścierwu jak ty - powiedział gniewnie. Szybkim ruchem wyjął z pochwy miecz. Chwycił go oburącz i zamachnął się nim nad głowę, by następnie z impetem opuścić na nastolatka.
     Nim ostrze dosięgnęło chłopaka, pomiędzy nimi stanął Sławek. Bez trudu zablokował klingę broni przeciwnika, własnymi ostrzami sztyletów, biorąc głowinę miecza w uchwyt krzyżowy. Przybysz mimowolnie się cofnął.
     - Ty jesteś Dimitrij Ivankow? - zapytał chłodnym głosem Sławek.
     - T-tak - odparł niepewnie obcy. Po chwili zdał sobie sprawę z czynu zabójcy. Błyskawicznie zmienił ton, z przestraszonego na wściekły. - Jak śmiałeś się mi przeciwstawić?!
     - Normalnie - odpowiedział obojętnie Sławek.
     Dimitrij zbaraniał. Spodziewał się każdej odpowiedzi. Każdej, oprócz tej zabójcy - tak banalnej i głupiej, że nawet nie wziął jej pod uwagę. Przez chwilę nie wiedział co ma powiedzieć, ale szybko się ogarnął.
     - Kim ty w ogóle jesteś, śmieciu?!
     Sławek spojrzał mu głęboko w oczy, uśmiechając się złowrogo.
     - Twoim katem. - Ton jego głosu był tak mroczny, że Ivankow omal nie odskoczył z przerażenia.
     Zamiast tego mężczyzna wycelował w niego palcem i krzyknął do swoich ludzi:
     - Zabić go!
     Nagle Sławek poczuł ciepło rozlewające się po całej jego klatce piersiowej. Ze zdziwieniem spojrzał w dół. To co zobaczył, sprawiło że krew momentalnie odpłynęła mu z twarzy. Z jego piersi wystawało czarne ostrze, bez wątpienie należące do Aleksa. Musiał dźgnąć go od tyłu, tuż obok prawej łopatki.
     - Nie zapominaj z kim walczysz - powiedział Aleks, chłodnym głosem. Jednym ruchem wyszarpał miecz z pleców Sławka, sprawiając mu tym niewyobrażalny ból.
     Blondyn padł na kolana, wypuszczając sztylety z rąk. Pociemniało mu przed oczami. Poczuł jak jego ciało osuwa się na podłogę. Nawet nie wiedział kiedy stracił świadomość.
    - Nie! - krzyknęła Mirajane. Podbiegła do Sławka. Pierwszym co zrobiła, było sprawdzenie mu pulsu - był słaby.
     Aleks spojrzał z politowaniem na dziewczynę.
     - Zostaw go i tak zaraz umrze - stwierdził. - Może przyłączysz się do mn...
     - Dupek! - Mirajane z całej siły walnęła go pięścią w krocze. Zabójca zgiął się w pół, by po chwili paść na kolana z cichym jękiem.
     - Dosyć tej farsy - warknął Dimitrij. Następnie zwrócił się do swoich ludzi. - Wykończyć ich!
     Nim ktokolwiek z jego świty zdążył się ruszyć, rozległo się trzęsienie ziemi. Mało komu udało się ustać na nogach - w przeciwieństwie do Ivankowa, który runął na jednego z żołnierzy i przygrzmocił tyłem głowy w jego zbroję. Popchnięty żołnierz poleciał na kolejnych dwóch. Cała jego świat zaczęła się przewracać, niczym domino.
     - Siemano ludziska! - wrzasnął pulchny mężczyzna, który nie wiadomo skąd pojawił się na polu walki.
     - Kevin! - wykrzyknęła radośnie Mirajanena jego widok. - Co ty tu robisz?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top