Rozdział XXI
Kevin biegł co sił w kierunku... Właściwie to biegł po prostu przed siebie, byle by tylko znaleźć się jak najdalej od swojego byłego pracodawcy. Stary rolnik był tuż za magiem ziemi. Nieszczęśnik obejrzał się za siebie. Widok staruszka wymachującego motyką niczym najgroźniejszą bronią w grze wydał mu się nawet zabawny. Mimo to zdecydował się nie zatrzymywać, kto wie ilu magów straciło głowę od tej śmiercionośnej broni rolnej. Nie miał pewności czy ten zwariowany dziadek nie jest przypadkiem jednym z płatnych zabójców. Nie wyglądał groźnie, co właśnie budziło największe podejrzenia Kevina.
W rzeczywistości staruszek było zwykłym NPC. Stary rolnik chciał ukarać tego tłuściocha za zniszczenia jakie mu zafundował. Dodatkowo zamiast wypłacić odszkodowanie, mag bezwstydnie dał nogę.
Kevin nie wiedział co poszło nie tak. Dostał zadanie użyźnienia gleby, żeby warzywa lepiej rosły i wszystko szlo świetnie, gdy nagle pola ze zbożem zajęły się ogniem. Nim wybuch pożar magowi zdawało się że coś czerwonego - przypominało zwykłą, całą czerwoną strzałę - upadło w samym środku pola. Ale nawet jeśli to faktycznie była strzała, jej grot nie spowijał ogień, więc nie mogła podpalić zboża. Mag uznał że coś mu się przewidziało.
Kevin powoli tracił siłę na bieg. Staruszek z kolei wydawał się pełen energii. Gdy mag ziemi zerknął na błyszczące się w słońcu ostrze motyki jakby dostał zastrzyk nowej siły. Nie tylko zmotywowało go to do dalszego biegu, ale i zwiększyło prędkość.
Kevin nie był zbyt dobrym biegaczem. Jego avatar zapewnił mu wszelkie możliwe niedogodności w uprawianiu tego sportu. Brakowało mu tylko stracić nogi, ale i to może się spełnić, gdy ten zbzikowany dziadek go dogoni.
Mag ziemi był przeciętnego wzrostu. Pod zapoconą koszulką widać było rysy potężnych mięśni. To budziło spory respekt wśród innych graczy. Efekt psuł jedynie pokaźnych rozmiarów, wystający spod koszulki, okrągły i owłosiony brzuch.
Kevin czuł jak z każdym postawionym krokiem fałdy tłuszczu podskakują na jego brzuchu i obijają się o siebie nawzajem. Nienawidził tego uczucia. W realnym świecie nigdy go nie doświadczył. Wręcz przeciwnie, był anorektykiem, który desperacko starał się nabrać na wadze. Teraz, mimo że nie lubił jeść, musiał dostarczać organizmowi przerażającą dawkę węglowodanów. Jadł tyle co trzech normalnych ludzi i ciągle był głodny. Potrafił spożywać po sześć posiłków dziennie.
Mimo tak wielkich niedogodności mag ziemi wciąż mógł cieszyć się grą. W duszy dziękował bogu że nie jest wegetarianinem jak jego starsza siostra. Było by z nim źle, gdyby nie dostarczał temu cielsku dziennej dawki mięsa.
Kevin wiedział gdzie popełnił błąd. W momencie rozpoczęcia "Masters Of The Game", podniecony zakupem najnowszej, ekstremalnie trudnej do zdobycia gry, szybko zaakceptował regulamin i wygląd swojego avatara. Dopiero później spojrzał w dół.
Oprócz obleśnie wielkiego brzucha, miał jeszcze niebieskie oczy i czarne tłuste włosy z grzywką wiecznie przyklejoną do jego czoła, co w połączeniu z pulchną twarzą dawało mu stulejkowaty wygląd. Jedynym plusem w jego ciele były wielgachne mięśnie. Dzięki nim mógł podnieść rzeczy ważące trzykrotnie więcej niż on sam, co - wierzcie lub nie - było kolosalnym wyczynem.
Mag ziemi wbiegł do lasu i niczym prawdziwy miłośnik przyrody stratował wszystko na swojej drodze. Nie oszczędził nawet bezbronnych małych zwierzątek.
"Po trupach do celu>" - pomyślał wówczas. - "No nie?"
Biegnąc lawirował między drzewami, co było wręcz niemożliwe przy takiej prędkości. To nie tak że nie chciał zwolnić. Po prostu jego brzuch nie pozwalał mu się zatrzymać. Mag czuł że gdyby tylko spróbował, natychmiast wylądował by na ziemi. Kto wie ile czasu zajęło by mu ponowne postawienie się na nogach. I tak był już skrajnie wykończony.
Nagle Kevin zobaczył na swojej drodze małą dziewczynkę. Natychmiast zahamował, co - jak przewidywał - skończyło się upadkiem. Zupełnie niecelowo przygniótł dziewczynkę swoim brzuchem, wbijając ją tym w ziemię.
"Spoczywaj w pokoju: - pomyślał.
Kilka minut później:
Kevin biegł przez las. Na plecach niósł nieprzytomną dziewczynkę. Dostała już dawkę leczniczej mikstury. Jej połamane żebra powinny wrócić do normy, a przynajmniej miał taką nadzieję.
Spojrzał za siebie. Staruszek chyba dał sobie spokój i wrócił gasić ogień.
"Najwyższa pora" - pomyślał mag ziemi. Powoli zaczął zwalniać, aż w końcu się zatrzymał. Usiadł pod najbliższym drzewem, niechcący ponownie przygniatając dziewczynkę swoim ciałem.
- O shit! - Pośpiesznie wstał i zdjął dziewczynkę ze swoich pleców. Delikatnie ułożył ją ma trawię obok siebie.
Dziewczynka wciąż była nieprzytomna. Mag ziemi ocenił jej ubiór za nieodpowiedni do biegania po lesie. Zwłaszcza takim lesie, gdzie za każdym drzewem może czaić się jakiś potwór.
Była ubrana w czerwoną czarną kratkowana koszulkę, krótkie białe spodenki i czarne trampki do kostek. Jej poranione nogi i ręce wskazywały że przedziera się w tym stroju przez jakieś krzaki. Potargane błąd włosy dosięgały jej do ramion. Na policzku miała niewielką blizne, prawdopodobnie po spotkaniu z jakimś zwierzęciem wyposażonym w pazury.
Kevin zastanawiał się czy dziewczynka w rzeczywistości ma tyle lat na ile obecnie wygląda, czy tak jak on dostała upośledzonego avatara. Postanowił zapytać ją o to gdy się ocknie. Teraz rozkoszował się chwilą spokoju.
Ledwo dysząc ze zmęczenia, mocował się z własną koszulką. Jej cienki, przepocony materiał przykleił się do jego ciała i za nic nie chciał ustąpić. W końcu udało mu się ją zdjąć. Z westchnieniem ulgi położył się na miękkiej trawie.
Nagle usłyszał obok siebie ciche jęknięcie. Obrócił się w stronę z której dobiegł go ten dźwięk.
Dziewczynka podniosła się do pozycji siedzącej.
- Gdzie ja jestem? - zapytała, nie rozumiejąc swojej sytuacji. - I co się stało?
Gdy Kevin opowiedział jej o wypadku, przez który straciła przytomność, dziewczynka zaczęła go wyzywać za jego nieuwagę.
- Spokojnie, to był tylko wypadek - uspokajał Kevin.
- W ogóle to kim ty jesteś? - Spojrzała krytycznie na jego nagi tors. - Masz większe cycki niż moja matka!
- Ty też będziesz miała mniejsze - odparł z niesmakiem mag ziemi. - Nie łudź się.
Dziewczynka wypchała policzki powietrzem, a jej twarz przybrała czerwony kolor. Wyglądała jakby głowa miała jej zaraz wybuchnąć.
- Jak masz na imię? - Kevin zmienił temat.
Dziewczynka wypuściła powietrze z głośnym świstem.
- Ania odparła. - A ty?
- Cart... Kevin - poprawił się pospiesznie mag ziemi. - Ee... Bez obrazy, ale jakim cudem taka mała smarkula zdołała przeżyć te trzy tygodnie?
- Goń się - odparła. - Gdybym chciała już byś nie żył grubasie.
Kevin zastanawiał się czy przypadkiem nie uszkodził jej wcześniej głowy.
- Yhm... nie wątpię...
Nagle wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego, ale jednak Kevin jakimś cudem się tego spodziewał. Zza drzew wyskoczył Pożeracz. Pożeracze to wilkopodobne stwory, o ogromnych ciałach i równie wielkich paszczach. Ich szczęka rozdziera się na cztery części, dzięki czemu są wstanie odgryźć człowiekowi cały tułów za jednym kłapnięciem. Stojąc na czterech łapach potwór ten jest w stanie dorównać wielkością człowiekowi.
Bestia bez ostrzeżenia skoczyła. Jej paszcza rozwarła się do kolosalnych rozmiarów. Mag błyskawicznie zareagował. Machnął ręką, a między ich dwójką, a pożeraczem pojawiła się ściana ziemi. Potwór z impetem przygrzmocił głową w ziemny mur i padł na ziemię oszołomiony.
Kevin nieraz miał do czynienia z Pożeraczami i z tego co pamiętał zwykle atakują w trzyosobowej grupie. Szybko obejrzał się za siebie. To co zobaczył sprawiło że omal nie zmoczył spodni. Kolejne dwa potwory biegły w jego kierunku. Były już zbyt blisko, by zdążył się obronić. Nagle przed oczami mignęło mu coś czerwonego. Dziwny pocisk wyleciał tuż zza jego pleców. Wyglądał dokładnie tak jak strzała, którą widział, gdy pole zboża zajęło się ogniem.
Czerwona strzała wbiła się prosto w rozwartą paszczę jednego z atakujących pożeraczy, nie wyrządzając mu większych szkód. Kevin całkowicie stracił nadzieję na ratunek, gdy nagle strzała eksplodowała. Przynajmniej tak to wyglądało, gdy wszystko wokół niej stanęło w płomieniach. Mag ziemi dostrzegł że strzała dalej tkwi w paszczy potwora, dalej w jednym kawałku. Czego nie można powiedzieć o samym Pożeraczu, którego sierść stała w ogniu. Jego towarzysz cofnął się niepewnie.
Kevin z rosnącym niesmakiem patrzył jak bestia pali się żywcem. Gałki jej oczu zaczynają topnieć, a ciało powoli nabierało czarnego odcienia. Zwierz tak potwornie wył z bólu, że magowi prawie zrobiło się go szkoda - prawie, bo omal go nie zabił.
"A niech zdycha." - pomyślał po głębszych przemyśleniach.
Po kilku chwilach z Pożeracza pozostał już tylko popiół.
- Co to było?! - wykrzyknął Kevin, odwracając się do Ani. Dziewczyna trzymała w rękach dziwny łuk. Był zdecydowanie za mały żeby dało się z niego strzelać, przez co wyglądał jak zabawka dla dzieci.
Za swoimi plecami usłyszał warknięcie drugiego potwora. Na ten dźwięk poczuł że włosy stają mu dęba. Nim się odwrócił dostrzegł że Ania naciąga cięciwę łuku. Samą cięciwę. Pomyślał że chyba postradała zmysły. Ale gdy dziewczyna naciągnęła cięciwę do końca, pojawiła się na niej czerwona strzała, która przed chwilą zbiła jednego z pożeraczy.
Rozległ się cichy świst i ryk bestii, gdy strzała wbiła się w jej czaszkę. Ogień był niepotrzebny. Nim ciało potwora zapłonęło, ten był już martwy. Strzała trafiła bezpośrednio w jego mózg, powodując natychmiastową śmierć.
Trzeci z pożeraczy oprzytomniał na tyle by ustać na nogach, ale chyba nie na tyle by trzeźwo myśleć, bo mimo losu jaki spotkał jego towarzyszy, ten nadal chciał walczyć. Zawarczał groźnie i już miał skoczyć na blondwłosą dziewczynkę, gdy ten gruby niespodziewanie się odwrócił. Wokół potwora z ziemi wyłoniła się gliniana klatka, zamykając go w środku.
- Czyń honory - zachęcił Kevin.
Ania uśmiechnęła się i ponownie naciągnęła cięciwę. Strzała która pojawiła się tym razem miała kolor niebieski. Gdy trafiła uwięzionego pożeracza, po zetknięciu z jego ciałem strzała zamieniła go w lodowy posąg.
- Świetnie... a teraz... - powiedział grobowym tonem Kevin. - Wytłumacz mi, dlaczego strzeliłaś tym czymś w pole zboża.
- No... trenowałam i... - Ania starannie dobierała słowa. - Coś mnie rozproszyło. Nie trafiłam w drzewo, a strzała poleciała w pole.
Kevina zamurowało. Nie miał zamiaru komentować jak skończyłby las, gdyby trafiła tą ognista strzałą w jakiekolwiek drzewo. Poczuł narastający gniew na samą myśl że stracił zapłatę i omal nie umarł bo jakiejś gówniarze zachciało się strzelać zabawką zdecydowanie nie przeznaczoną dla dzieci.
- Ja ci dam trening! - wrzasnął i rzucił się na dziewczynkę.
Ania szybko zrobiła unik i z piskiem uciekła w głąb lasu. Kevin natychmiast pognał za nią.
- Wracaj tu! - krzyczał.
- Nie!! - okrzyknęła dziewczynka.
Mag zauważył że dystans między nimi ciągle rośnie.
- To chociaż zwolnij! Bo nie nadążam!
Tymczasem:
Ilay Spiderwick, znany w grze jako "Avenger" właśnie zmierzał do jaskini, gdzie szóstka innych graczy pokonała pierwszego bossa. Zamierzał wybić każdego z tej szóstki. Nie spocznie dopóki wszyscy nie zginął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top