2.: Brzask.

"Nadchodził świt. Można go było poczuć. Świat wstrzymywał oddech nie mając pewności, czy słońce ponownie wstanie. To, że było tu wczoraj, nie oznacza, że dziś też się pojawi."

[Rick Yancey]


Przemierzał korytarz, pośpiesznie stawiając kroki. Bacznie obserwował niemalże ciemny korytarz, oświetlony jedynie bladymi, granatowymi lampami. Zatrzymał wzrok na plecach kobiety. Jej chód był denerwująco powolny. Chciał ją za wszelką cenę pośpieszyć, nawet przepchnąć do przodu.

Mijali wiele krętych korytarzy.

Byli głęboko pod ziemią, na najniższym piętrze kondygnacji.  Wiedział, że prowadzone były tam przeróżne badania. W czasie, oraz po inwazji, były niemal nieużywane i nie miał potrzeby się tam wybierać.

Niemal codziennie bywał w tym budynku. W życiu by nie podejrzewał, że kilkanaście metrów pod jego stopami w piętrach podziemnych znajdowałaby się ona. Nie podejrzewał, że kiedykolwiek by ją jeszcze ujrzał.

Emma ostrzegała go aby nie robił sobie wielkich nadziei związanych ze stanem Shepard. Podejrzewała, że mogą nie być w stanie zrobić żadnych postępów w związku z jej stanem.

Ale nie potrafił o tym nie myśleć. Może i do jakiegokolwiek "bycia" potrzebowała być zamrożona, lecz nie umarła. Miała jeszcze szansę.

A jeśli by spełnił się najlepszy scenariusz i wróciłaby do życia, nie potrzebując żadnych specjalistycznych sprzętów? Dopiero wszyscy pogodzili się z jej śmiercią. Nie wiedział co o tym myśleć. A co by Garrus pomyślał?

Jego brzuch zacisnął się w pętle z niepokoju. Garrus nie mógłby się tego dowiedzieć, bo nie miał jak się z nim skontaktować. Ani z nikim innym spoza Ziemi.

Musiał skupić się na nadzorowaniu naprawy starego przekaźnika Charona, by jeśli wszystko się udało, mógł powiadomić o tym turianina. W końcu był mu to winien. Powinien być przy niej za czasów Cerberusa, lecz to Garrus okazał się być ciągle przy jej boku. A nawet bliżej niż przy boku - dodał zgryźliwie w myślach a zaraz potem się za to skarcił.

Powinien być mu wdzięczny za opiekę nad nią, kiedy on zawiódł.

-Długo jeszcze? - zapytał w momencie, kiedy kobieta wstukiwała kolejny kod do drzwi, chyba już dziesiątych.

Nie miał ochoty dłużej czekać, by wreszcie ją zobaczyć. A raczej to co udało im się odzyskać.

- Już prawie jesteśmy - odburknęła, gdy wyminęli kilkanaście ustawionych niemal w równym rzędzie białych drzwi.

Nie pomyślał o tym wcześniej. Przecież była tam potężna eksplozja. Shepard nie mogła wyjść bez szkody. Wyobraził sobie zmasakrowany korpus z głową, całość zmasakrowana. I tylko przekrwione oczy z szmaragdowymi tęczówkami, wpatrujące się w niego.

Przełknął ślinę i zaczął wątpić. Zastanawiał się nawet, czy nie lepszym wyjściem, byłoby zawrócenie do domu i upicie się.

Ale został.

I Emma otworzyła gabinet.

Nie spodziewał się, że będzie tak mały i pusty. Nie było wewnątrz nikogo. Na środku leżała kapsuła, podłączona do kilkunastu rurek i ekranu, na którym wyświetlał się jej stan.

Stanął jak wryty na wejściu. Nie był w stanie zrobić kroku w żadną stronę.

Wziął głęboki wdech, potargał swoje rozmierzwione kruczoczarne włosy i opuścił wzrok.

- Co ile tu przychodziłaś? - zapytał.

- Co tydzień. Gdyby coś miało się pogorszyć, wiedziałabym o tym - odparła i zamilkła, skupiając się na wynikach i poprawianiu kabelków. - Możesz przez ten otwór spojrzeć, ale tylko wtedy jeśli naprawdę tego chcesz - dodała i westchnęła z bezsilności, wskazując na szybkę u nasady.

Kaidan ruszył kilka kroków do przodu i zatrzymał się, spoglądając na kapsułę z niepewnością.

- Jak bardzo jest źle? - pytanie padło z jego ust, kiedy nawet się nad nim nie zastanawiał. Kobieta przez kilkanaście niemiłosiernie dłużących się sekund nic nie odpowiadała. Zacisnęła usta w cienką linię i obróciła wzrok na mężczyznę.

- Wygląda jak ktoś, kto znalazł się w centrum wybuchu. Jej całe ciało zostało poparzone i straciła prawą nogę, bo została przygnieciona.- Zakończyła ze śmiertelną powagą zarysowaną na podłużnej, choć trochę przemęczonej twarzy.

Kaidan wziął kilka głębokich wdechów, przestępując z nogi na nogę zacisnął dłonie w pięść a następnie powłóczając nogami ruszył do przodu.

Nie śpieszył się. Każdy jego krok ostrożnie stykał się z podłożem, wydając niezwykle drażniące dla ucha tąpniecie. Jego mięśnie były napięte, jakby gotowe do nagłej ucieczki.
Bał się ją ujrzeć w tym stanie.

Ten lęk wwiercał się w jego brzuch.
Paraliżował go. Czuł w ustach suchość i nawet przełykanie śliny nie pomogło.

Otarł czoło swoimi dłońmi a następnie pochylił się nad kapsułą. Otworzył szerzej oczy, złapał ręką za krawędź.

I wciągnął powietrze ze świstem.

Widział twarz, a przynajmniej coś co ją przypominało. Pomarszczona i pokryta czerwonymi śladami oparzeń skóra. Łysa twarz pozbawiona jakichkolwiek włosów. Opuchnięte powieki przysłaniały jedyny stały element w tym wyglądzie. Zielone oczy, które było widać spod opuszczonych powiek. Do gardła miała przyczepione kilkanaście różnych rodzajów kabli.

Zebrało mu się na wymioty. Obrócił się na pięcie i spojrzał na kobietę o poważnym wyrazie twarzy.
- Dlaczego nie rozpoczęliście regeneracji skóry? - zapytał głosem tak chłodnym, że aż przenikał całe ciało. Drgnęła mimowolnie.
- Rozpoczęliśmy. Cerberus, przywracając ją do życia, pozostawił w niej swoją technologię, której nie udało nam się rozpracować, a kiedy tylko zaczynaliśmy pracę, jej skóra zaczynała zanikać wraz z mieśniami. Widać to na dolnej partii pleców. Nie wiem czego używali, ale przez to nikt inny jej nie pomoże. - Oparła się o komorę i spojrzała na Shepard smutnym wzrokiem.
- Czyli jej nie pomożecie? - wykrztusił, czując jak nagle robi mu się słabo.

Tak szybko stracił nadzieję, jak się pojawiła.
- Mamy coraz mniej czasu. Jeśli nie będzie postępu musimy ją odłączyć. Utrzymanie jej przy życiu zużywa zbyt dużo środków, które możemy poświęcić innym, bardziej potrzebującym - stwierdziła beznamiętnym głosem.

- Coś wymyślę - powiedział Kaidan, podchodząc obok i bębniąc o komorę palcami.

- Wątpię, ale jednak oby ci się udało. Nie zniosłabym tej chwili, w której musiałabym ją odłączyć po tylu tygodniach walki - odparła i poklepała go po ramieniu.




***

Jedna seria. Druga. Po kilkunastu przestał już liczyć. Ostatnie dni całkowicie zatracił się w treningach. Jego ciało musiało być gotowe by sprostać wszystkiemu.

Niczego nie mógł być pewien, po tym co przeżył.

Kropelki potu spływały po jego umięśnionych plecach, tworząc tor na suchej, jasnej bluzce. Teraz zostały nogi.

Na hali, tuż przed jego oczami ukazała się wysoka i wysportowana brunetka o długich włosach. Powiódł za nią zaciekawionym wzrokiem, kiedy ta zwróciła na niego surowe spojrzenie.

Chłodne oczy potraktowały go taksująco.

Dreszcz przebiegł mu po plecach. Przypominała mu kogoś znajomego, ale nie potrafił sobie przypomnieć kogo.

Teraz skłony. Pochylił się i wyprostował z chwili na chwilę zwiększając tempo. Jeszcze na moment przystanął, by obejrzeć się na kobietę jeszcze raz, gdy w skroni poczuł tępy ból. Uderzył się głową o poręcz. 
Już wiedział do kogo była podobna.
Miranda Lawson.

Została na Ziemi podczas, gdy Normandia opuściła Układ Słoneczny. Jeśli przeżyła, musiała się gdzieś ukryć z powodu swoich powiązań z Ceberusem. Była jego nadzieją, bo przecież z tego co zapamiętał to właśnie ona nadzorowała programem Łazarz.

Ona znała całą technologię i mogła pomóc Shepard. Musiał tylko ją odnaleźć i choć to nie mogło być łatwe, musiał zrobić wszystko, byle ją odszukać.

Status Widma dawał mu pewne przywileje, które mógł wykorzystać. Miranda mogła być i sprytna, ale Ziemia nie była aż tak wielka, by nie dał rady jej odnaleźć.

Lubiła wygodę i dostęp do technologii a to zwężało obszar poszukiwań. A póki przekaźnik nie był czynny, nie mogła mu się wymknąć.

Była jej to winna tak jak oni wszyscy.

Podniósł głowę gwałtownie w górę, aby jak najszybciej opuścić pomieszczenie, gdy jego głowa ponownie zderzyła się z metalem.

Przeklął siarczyście.




***

Stary magazyn nie był najprzyjemniejszym miejscem w jakim przebywała, ale w jego podziemiach było wszystko czego potrzebowała.

Zanim odeszła znała wszystkie placówki Cerberusa jakie posiadali . To była jedna z nich.

Opuszczona jeszcze przed Inwazją, z powodu radykalnych działań Człowieka Iluzji i buntu jakie spowodowało jej odejście, ale wciąż sprawna. I mogła się jej przydać.

Gościła tu od kilku miesięcy, czasem wychodząc na świeże powietrze by zdobyć informacje, których nie mogła posiąść przez Extranet. Czyli prawie w ogóle nie wychodziła.

Prąd z generatorów mógł starczyć jej na kilka kolejnych lat, jeśli nikt do tego czasu nie zainteresuje się zniszczonym przez żniwiarzy magazynem nad jej głową, więc nigdzie się nie śpieszyła. Kamery porozstawiane wokół magazynu i jego wnętrzu powinny zapewnić jej wgląd we wszystko, co może mieć wpływ na jej bezpieczeństwo.

Czekała na jakiekolwiek informacje o sprawnym przekaźniku. Chciała jak najszybciej móc opuścić tą planetę.

Zhakowała system tak, by w razie gdyby ktokolwiek starał się szukać jej na podstawie jej danych osobowych lub twarzy, natychmiast zostawała powiadamiana.

Jak bardzo się zdziwiła, gdy ktoś wyszukał jej zdjęcie przez system rządowy. Musiała od razu sprawdzić trop, skąd pochodzi i dlaczego jej poszukuje.

Siadła z finezją na krześle i rozpoczęła poszukiwania swoim bacznym spojrzeniem. Założyła nogę na nogę, pochyliła się nad ekranem i z przerażająco zaciętym wyrazem twarzy rozpoczęła wyścig o odkrycie tożsamości zanim on znajdzie ją.

Sądziła, że ktoś, kto należy do organizacji rządowej będzie starał się zacierać po sobie ślady. Jak bardzo się myliła. Jeszcze bardziej była zszokowana, gdy odkryła kim jest jej poszukiwacz.

Kaidan Alenko. Czego on mógł od niej chcieć? Przez jakiś czas towarzyszył Shepard, choć z tego co wyśledziła nie był wierny jej misji i jej zamiarom.

Zostawił ją, gdy się dowiedział, że stała po stronie Cerberusa. Jak Miranda mogła spróbować z kimś takim się skontaktować? Było to bardziej niż niebezpieczne.

Jednak z drugiej strony był jedyną osobą jaka ją szukała. Gdyby chciał nasłać na nią wojskowych, co i tak by się mu nie udało, przynajmniej by zacierał ślady. I nie działałby w pojedynkę. Nie mógł być aż tak głupi.

Jeśli miała dać mu się znaleźć, niech najpierw trochę się wysili i pokaże jak mu zależy. Nie miała zamiaru wychodzić mu naprzeciw.

Wyprostowała plecy i odrzuciła długie włosy w tył, spoglądając ze znudzeniem w przestrzeń, bębniąc palcami o gładką powierzchnie stołu.

Nagle na jednej z kamer pojawił się jakiś ruch i obraz całkowicie się rozmazał. Zmarszczyła brwi, przez sekundę wpatrując się w monitor z niedowierzaniem.

Stanęła na równe nogi.

Czy było możliwe, że znalazł ją dużo wcześniej?

Nie mógł złamać jej zabezpieczeń. Ale mógł opóźnić jej powiadomienia nawet o kilkanaście godzin. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że jej plan wcale nie był tak perfekcyjny i dała się zwieść niedoświadczonemu Widmo.

Chwyciła za broń i odbezpieczyła ją, biegnąc przez pomieszczenia, równocześnie blokując dostęp do pozostałej części budynku.

Dobrze znała każde wejście i wiedziała, którym się udał. Wiedziała, gdzie powinna się udać, by mieć całkowitą przewagę nad przeciwnikiem. Przecież znała to miejsce jak inny.

Nawet inny biotyk nie był w stanie jej zaszkodzić.

Stał już w przejściu, spoglądając na nią z lękiem w oczach. Natychmiastowo wycelowała i napięła mięśnie, oczekując na jego ruch.

Odłożył zabezpieczoną wcześniej broń na ziemię i kopnął ją w jej stronę, trzymając ręce skierowane wysoko ku górze. Co to była za gra? Znowu chce uśpić jej czujność.

- Nie strzelaj - powiedział dobitnie. - Potrzebuję cię Mirando. Musisz pomóc przy ratowaniu Shepard, tylko ty możesz to zrobić- dodał błagalnie.

Uniosła wyżej broń i zmrużyła oczy.

- Co ty wyprawiasz Alenko? - warknęła. Była gotowa pociągnąć za spust, będąc niemalże pewna, iż na zewnątrz czeka więcej żołnierzy.

Ale jeśli Alenko po przejściach nagle stracił zdrowy rozsądek i zwariował?

- Nie wierzysz mi. Widziałem ją. Trzymają ją w kriokomorze, utrzymują jej funkcję życiowe. Potrzebują ciebie, żeby ją odbudować - odpowiedział z niezwykłą pewnością siebie. Nie potrafiła wyczuć u niego kłamstwa i to ją zdezorientowało.

- Jesteś pijany, tak naiwny czy obłąkany? - przedłużyła rozmowę. W sumie jej samej ciężko było rozpoznać na jaki rodzaj upośledzenia zachorował, zapewne tak zadziałał stres pourazowy, na który wpłynęła śmierć kogoś bliskiego, jak Shepard.

- Nie wierzysz mi. Jeśli pójdziesz ze mną, to ci pokaże - stwierdził nagle, machając ręką w geście, jakby przywołał ku sobie powietrze i podchodząc krok bliżej.
- Nie podchodź - warknęła ostrzegawczo.
- Nie mamy czasu, mogą w każdej chwili zadecydować o jej odłączeniu, jeśli jej nie pomożesz. Zbyt dużo czasu poświęciłem na szukanie ciebie, musisz się pośpieszyć - mruknął, podchodząc szybkimi krokami.

Od ścian odbiło się echo strzału. Pocisk wylądował nad obojczykiem mężczyzny, zatrzymując się w jego ciele.

Zgiął się w pół, charcząc z bólu.
- Czy ciebie do reszty pogięło? - warknął Kaidan i uniósł głowę na kobietę, wpatrując się w nią wściekłym wzrokiem i przykładając dłoń do rany.

- Przecież ostrzegałam. Kto czeka na górze? Ilu ich jest i jaką mają broń? - wysyczała. Mężczyzna obrócił się na nią z niekrytym rozbawieniem mimo odczuwanego bólu.
- Nikogo tam nie ma, jestem sam, bo naprawdę potrzebuje twojej pomocy. Boisz się, że cię złapią? Jak mi pomożesz, to obiecuję, że dadzą ci spokój - westchnął i dodał dużo ciszej - głupie babsko.

- Słyszałam to. Jeszcze i tak sama sprawdzę, czy mówisz prawdę. A teraz choć, muszę ci wyjąć kulę i opatrzyć ranę.


- Naprawdę ją widziałeś? - upewniła się już w podziemiach, kiedy siedział okrakiem na krześle pozbawiony koszulki, gdy ona zajmowała się raną, którą sama stworzyła.

Jej ruchy były pewne i silne, zupełnie nie pasujące do jej nadzwyczajnej urody. Spojrzenie miała surowe, niczym doświadczony żołnierz po wielu przejściach.

Nigdy dotąd nie przebywał w jej obecności aż tyle czasu. Powodowała, że na jego plecach pojawiały się dreszcze i to te złego rodzaju.
Po których miał ochotę sięgnąć po kaburę i wycelować między jej oczy.

Nie dziwił się, że Człowiek Iluzja tak doceniał jej osobę.

- Natrafiłem na informację o niej zupełnym przypadkiem. Musiałem wiedzieć wszystko i w końcu... ją zobaczyłem - opowiedział.
- Wierzę, że ciężko było na to patrzeć. Muszę ją zobaczyć, aby ocenić poziom uszkodzeń - stwierdziła po chwili, tonem dużo cichszym.

- Chcesz iść już teraz? - Oczy mężczyzny pojaśniały, lecz Miranda pozostała niewzruszona. Chwyciła mocniej za jego świeżo zaszytą ranę, jakby robiąc to specjalnie. Syknął cicho.

- Na nic się jeszcze nie zgodziłam. Najpierw dasz mi coś w zamian za mój wkład w przywrócenie jej do życia, a nie samego wegetowania pod rurkami. Biedna Anne... - ostatnie słowa dodała dużo ciszej, a jej głos zrobił się dużo delikatniejszy. Wacik ze środkiem regenerującym, którym dotykała jego rany, teraz przykładała dużo delikatniejszym ruchem.

- Czego chcesz w zamian za pomoc? - westchnął, rozmyślając ile rządowych kredytów będzie musiał pobrać i aż poczuł mdłości, wyobrażając sobie minę przełożonych, gdy się o tym dowiedzą.

- Chcę całkowitej protekcji ze strony Widma, nietykalności na terenie rządowym, na którym zacznę pracę. Dostępu do informacji z okresu przed inwazji - wymieniała bez zająknięcia.
-Kiedy będzie po wszystkim a przekaźnik zostanie naprawiony, za zgodą Widma opuszczę Układ Słoneczny i nikt mnie nie będzie ścigał.

- I na to wszystko zdążyłaś wpaść przed chwilą?

- Genialny umysł, nie każdy miał takie szczęście. - Uniosła usta w wywyższającym uśmiechu i pochyliła głowę w bok. - Będę potrzebowała kilku naprawdę dobrych ludzi oraz nieograniczonego dostępu do środków medycznych. Potrzebny będzie dostęp do informacji z projektu łazarz, na twoje szczęście osobno zapisałam dane wyłącznie dla siebie.

- Dobrze, dostaniesz to wszystko. Możemy już ruszać? - jęknął wyraźnie zniecierpliwiony.

- Siedź. Jeszcze nie skończyłam - powiedziała stanowczo i posłała mu taksujące spojrzenie - Chyba nie chcesz mieć blizny? - Zmierzyła wzrokiem jego umięśnione ciało i ściągnęła ze sobą brwi.
- I teraz się zastanawiam, dlaczego Shepard wybrała turianina. Musiałeś nieźle zajść jej za skórę - parsknęła. Kaidan spojrzał na nią spod byka.

***

Weszła do gabinetu dziarskim krokiem, nie wahając się nawet sekundę. Podeszła natychmiastowo do komory, zupełnie bez lęku spoglądając do środka.

Zachowała się zupełnie inaczej niż on. Była bardziej pewna swoich czynów i stanowcza. Nie bała się zobaczyć Shepard w takim stanie. Emma uśmiechnęła się z podziwem dla kobiety.

Do środka weszło kilku ludzi, którzy mieli asystować Lawson, wprowadzając łóżko operacyjne.

Kaidan przełknął ślinę i usunął się pod ścianę, by nikomu nie zawadzać.

- Wyłączcie komorę i wyjmijcie ją stamtąd - zarządziła Lawson, zakładając sterylne rękawice i przygotowując kilka bardzo cienkich kabli.

Usłyszał dźwięk otwieranej komory i para ze środka rozprzestrzeniła się na cały gabinet. Oparł się o ścianę, czując jak nogi stają się coraz mniej stabilne.

Widział jak ludzie podnoszą jej całkowicie nagie, opuchnięte, poparzone ciało i przenoszą na stół. Miranda natychmiastowo zabrała się za podłączanie tlenu do jej krtani. Obserwował jak różnego rodzaju kable trafiają w jej ciało i walczą o życie kobiety, która nie zdawała sobie z tego sprawy. Zapewne nawet nie była świadoma, że przeżyła.

Lawson obróciła się na ekran, po którym płynęła cienka, równa linia. A nie powinna być równa.

Usłyszał ciche przekleństwo wydobywające się z malinowych ust. Rzuciła się nad ciało, uniosła ręce nad jej piersi i użyła biotyki. Dobrze znał to.

Masowała serce bez dotyku jej ciała, by nie uszkodzić bardziej rozpadającej się skóry.

Każdy w pomieszczeniu wstrzymał oddech na całą minutę, aż funkcję życiowe znów wróciły na ekran i każdy mógł spokojnie odetchnąć.

- Mogliśmy ją stracić - syknęła Emma. Kaidan nie widział jej nigdy wcześniej tak wściekłej.

- Możesz winić tylko siebie. Umieszczenie w komorze było najłatwiejszym wyjściem ale wcale nie mądrym. Zdrowa osoba po opuszczeniu kriokomory jest słaba przez kilka godzin. Osoby na granicy śmierci zwykle umierają po wybudzeniu - odparła profesjonalnym tonem.

Mężczyzna poczuł się dużo pewniej w obecności Mirandy. Wiedziała jak zająć się Shepard, już raz to robiła.

Bacznym wzrokiem mierzyła każdy skrawek jej ciała, muskając opuszkami palca zgrubiałą skórę, obracając na boki Shepard.
Gdy skierowała plecy w zasięgu wzroku Kaidana, ten przycisnął się do ściany. Wielka dziura, odsłaniająca kręgosłup. Krew spływała ze środka, tworząc tor po łóżku i skapując na podłogę.

To o tym mówiła Emma. Jej ciało nie poddało się ich regeneracji.

- Co jej zrobiliście? - warknęła Miranda, posyłając im mordercze spojrzenie.

Następnie pochyliła się i kolejne pół godziny pracowała w milczeniu, jedynie co jakiś czas wznosząc wzrok ku górze i przewracając oczami.

Obróciła Anne z powrotem na plecy.
Jej pomocnicy natychmiastowo zabrali się za smarowanie jej ciała jakąś mazią, która natychmiastowo zastygała, tworząc twardą skorupę.

Miranda odetchnęła głęboko, ściągnęła rękawice umorusane krwią, odgarnęła niesforny kosmyk z czoła i podeszła do Kaidana.

- Wszystko będzie dobrze, wracaj do pracy. Nie musisz tu siedzieć - powiedziała spokojnym głosem, zupełnie nie podobnym do niej.

- Co z nią? - zapytał zmartwiony i zmierzwił włosy.

- Jest dużo mniej pracy niż ostatnim razem. Jej organy w miarę dobrze funkcjonują. Muszę od nowa wyhodować skórę na jej plecach i twarzy, a pozostałą odbudować - wytłumaczyła. Przytaknął i obrzucił wzrokiem ciało bohaterki całej galaktyki.

- Co z jej nogą?
- Teraz nie ma czasu, kiedyś jeśli będzie chciała, odbudujemy jej nogę.
- Czyli to już pewne, że wróci do nas? - Kaidan nie chciał znów robić sobie nadziei, ale pewność Mirandy była zaraźliwa.

- Ja zajmuję się naprawą Shepard a ty przekaźnikiem. Mi wystarczy pół roku, dasz radę szybciej? - Uśmiechnęła się zadziornie. Nie potrafił nie odwzajemnić uśmiechu, Shepard wróci.

Maszyna gwałtownie podniosła alarm. Kaidan obrócił wzrok na Anne, która drżąc na całym ciele, podniosła rękę w górę i sięgnęła ku kablom w jej gardle, wyrywając je sobie.

Zamarł gwałtownie, przypominała bardziej zombie niż człowieka.
Miranda natychmiastowo doskoczyła do niej.
- Znowu? - jęknęła.

Shepard charcząc się i krztusząc z braku tlenu, starała się odgonić Mirandę swoją słabą dłonią.

Miranda chwyciła za jej nadgarstek.
- Anne, musisz spać. Nie walcz - szeptała do jej ucha, wolną ręką przygotowując silniejszą dawkę leku usypiającego.

- Nieee... - niewyraźne słowo, które wydobyło się z jej spuchnietych ust. - Koniec... Proszę... - Słowa, całkiem mające sens, które wypowiedziała zanim znów zasnęła.

Miranda podpinała kable z grobową miną.

Podniosła na niego zimny wzrok.
- Wyjdź, proszę. Skontaktuję się z tobą, gdy wszystko będzie w porządku - powiedziała głosem wyprutym z emocji.

Nie protestował. Opuścił gabinet, a dwadzieścia minut później budynek, z głową pełną burzliwych myśli.

Była przytomna i kontaktowała. Widział to wyraźnie po minie Lawson.

Anne prosiła, by pozwolili jej umrzeć. Nie wiedział ani nie umiał sobie wyobrazić jak bardzo cierpiała, ani jak musiało ją boleć.

Wycierpiała tak wiele, a teraz dokładali jej jeszcze więcej bólu. Ale nie chciał pozwolić jej odejść, nie po tym gdy znów stała się żywa w jego świadomości.

Jako Widmo mógł nakazać ją odłączyć, ale nie pozwoliłby na to już nikomu. Zwłaszcza sobie. To była szansa z której nie potrafił nie skorzystać.

Za pół roku znów wróci do życia.

Musiał pośpieszyć pracę nad przekaźnikiem, być i rzucić się w wir obowiązków, by przez chwilę nie myśleć o przyszłości.





Hello Kochani ❤

Minął tylko i aż miesiąc od ostatniego rozdziału. Obiecałabym poprawę, ale boję się,  że znowu wyjdzie jak wyjdzie. 

A może wolicie dużo krótsze rozdziały,  a częściej?
Oczywiście akcji w nich zawartej także będzie mniej. 
Dajcie znać w komentarzach! ;3

Każda gwiazdka 🌟 przyśpiesza leczenie Shepard i moją motywację do pisania rozdziału!


Z kim się widzę na AnimeCon Poznań (Szukajcie Edwarda Elrica z Al'em u boku) i Falkon Lublin?  (Szukajcie Szarej Strażniczki [Piątek/Sobota] i Yuriego Plisetsky'ego [Niedziela])

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top