9. Miotła w ruch
Wróciła na tyły garażu w obstawie Optimusa. Wciąż była rozstrzęsiona, ale nie miała ochoty zwlekać. Już miała zasypać lidera pytania kiedy usłyszała śmiech czerwonego Ferrari.
- Ładnie! Pysk ci puchnie - Widziała już jak Mirage popycha Willa palcem, a ten się krzywi z gniewu - Patrz Side, to uwielbiam w węglowowcach; mają twarz w kolorach tęczy.
- Nie śmieszne - burknął mężczyzna grożąc mu palcem jednak ten się tylko głośniej zaśmiał.
-Twoja dziewczyna ma świetny prawy sierpowy - stwierdził Sides...
- Jego dziewczyna - mruknęła groźnie zbliżając się do dwóch robotów i mocno zmieszanego faceta.
- To tylko żarty - wymamrotał ciemnowłosy. Ona sama poczuła zmieszanie, gdy srebrny i czerwony wybuchnęli śmiechem...
- Ciszej - upomniał ich lider, kucając na jedno kolano. Dałaby sobie rękę uciąć, że na jego metalowej twarzy czaił się uśmiech. Miała ochotę zapaść się pod ziemię...
Nagle rozległ się huk strzałów i pękającego szkła jednocześnie. Pociski leciały z sykiem, a odbijały się z brzdękiem.
- Na ziemię!
Zasłoniła głowę rękoma i padła na kolana choć za nią rozległ się pisk opon. W tej samej chwili poniósł się dźwięk zgniatej puszki i po chwili Optimus uderzył w ziemię obok niej. Zasłoniła oczy od góry piachu, którą wzbił w powietrze.
Serce zaczęło jej łomotać.
Patrzyła na lidera, na którym okrakiem siedział czarno-biały Mustang i który zadawał raz za razem ciosy w twarz Optimusa.
Patrzyła jak Will coś krzyczy, wybija szybę w pick up'ie i jak wyciąga dużą torbę.
Patrzyła jak Sideswipe odciąga Dino w tył...
- Zabierz ich stąd! - a potem sam pobiegł zająć się Barricade'em...
- Hatt. Wstawaj! - Will dobiegł do niej i zaczął ją szarpać za ramię - Wstawaj! DINO!?
- Ale... Sideswipe! - zająknął się czerwony. Po raz pierwszy wyglądał jak mięczak, pomyślała. W tym samym czasie Decepticon podniósł srebrnego za gardło i wbił w ziemię.
- Jedź! - ryknął Prime odwracając uwagę Cade'a.
Poczuła mocny uścisk ręki Willa i jak szarpał ją w stronę frontu budynku, do szosy.
Z trudem mogła oderwać wzrok od leżącego srebrnego Autobota i jego brzucha w niebieskiej...
- Wsiadaj!
Wsiadła. Na kolana Willa. Mężczyzna szarpnął kilka razy pasy, ale Mirage sam opiął ich ciała jeszcze zanim wyjechali na szose.
Próbowała się podnieść by dostrzec w szybie walkę z Conem, ale Will złapał ją za włosy i popchnął jej głowę na swój bark.
- Nie patrz - powiedział i zaczął głaskać ją delikatnie. Poczuła dreszcze, zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji. Ale czując, że Mirage przyśpiesza zaraz wtuliła się mocniej w ciało przyjaciela.
Nie zdawała sobie sprawy, że łkała cicho całą drogę dopóki Mirage nie zahamował przed podwórkiem do jej bloku. Podniosła głowę zdezorientowana znajomym widokiem.
Will odpiął pasy i pomógł jej wyjść. Kiedy potknęła się i zatrzęsła pomógł jej oprzeć się o drzwi Dino. A potem zabrał torbę z tylnego siedzenia i powiedział tylko
- Nie oddalaj się.
Spojrzała na niego zdziwiona, ale dopiero po chwili zrozumiała, że mówił do czerwonego. W dodatku miała dziwne przeczucie, że Dino sam w sobie spiął się.
- Muszę im pomóc - usłyszała z radia.
- Będzie dobrze. Poradzą sobie. A posiłki są już w drodze - odparł Will i nawet ona musiała stwierdzić, że nie brzmiało to przekonująco.
Po chwili poczuła jego rękę na swoich plecach i dała się poprowadzić.
Pewnie powinna się zastanawiać skąd Will znał drogę do schodów przeciwpożarowych. Skąd wiedział na którym piętrze mieszkała i jak dostać się do okna pokoju dziennego.
Powinna. Ale nie miała siły.
Poprostu w końcu stanęli na środku salonu, na dywanie Cioteczki w butach! A torba uderzyła z hukiem o podłogę.
- W porządku? - zapytał. Proste pytanie. Ale sytuacja nie ta. Absolutnie nie ta! Ani walczące na pustyni roboty, ani jego dłonie na jej talii, ani jej ręce na jego piersi. Ani ich czekoladowe tęczówki patrzące w siebie zbyt blisko.
- Muszę wziąść prysznic.
Wyrwała się z jego uścisku i uderzyła do łazienki. Odrazu wbiegła do kabiny po drodze zrzucając tylko trampki i weszła pod bieżącą wodę.
Ciepłe strumyki moczące jej ciało od głowy po ubrania aż do opuchniętych stóp...
Mimo, że woda była gorąca to zadziała jak zimny prysznic.
Przez jej głowę przewinęły się wszystkie wydarzenia od niedzieli czyli razem... Już dwa dni! Ubrania wykończone kąpielą w rzecze, pyłem i kurzem w warsztacie teraz były kompletnie mokre a czarna woda spływała do odpływu.
Szybko ściągnęła je z siebie i stanęła naga pod prysznicem sycząc z bólu gdy krople obijały się na siniakach. Z przerażeniem stwierdziła, że pewnie cały czas wyglądała jak rozczochrane zombie. Postawiła jeszcze raz czarną od siniaków stopę w brodziku i zdusiła krzyk bólu. Żebra, barki i ramiona... Plecy pewnie jeszcze bardziej wyglądały jak pokraczne dzieła sztuki w fioletowo-czarne plamy.
Najszybciej jak mogła wypłukała się żelami pod prysznic i wyszła... Przed lustrem stwierdziła, że jest tylko trochę lepiej... Wytarła się ręcznikiem i owinęła szlafrokiem ciotki. Poprawiła twarz, a mokre włosy rozpuściła i tak kulejąc wyszła...
Zdziwiła się kiedy w salonie nie zobaczyła Willa. Nie zdziwiło jej natomiast to, że facet buszował w jej pokoju.
- Will - mruknęła groźnie, znów stając w pozie bogini wojny.
Mężczyzna nawet się nie zmieszał, tym razem. Poprostu odwrócił się do niej z pewnym błyskiem w oku.
Błyskiem, którego wcale nie lubiła... Wcale? Wcale!
- Właśnie miałem ci przynieść kilka rzeczy...
- Ach tak? Nie uczyli cię, że nie ładnie opowiadać kłamstw!? - popchnęła go w tył.
- Masz rację - złapał ją za nadgarstki i unieruchomił - Z twojego okna mam dobry widok na Dino.
- Och... - tylko tyle mogła wykrztusić?
Pociągnął ją do okna i rzeczywiście, stwierdziła, na końcu ulicy stało czerwone ferrari.
- Wygląda jakoś smętnie... - obejrzała się na Willa, który patrzył na nią dziwnie - Jak na samochód. A teraz wypad! Muszę się ubrać...
- Martwi się o Sideswipe'a - nie ruszył się ani o milimetr - W zeszłym roku stracili wspólnego przyjaciela... Ich drużyna wraz z upływem lat wykruszyła się...
- Okej! Okej... Zostań tu i miej go na oku - westchnęła głośno i pokuśtykała do szafy żeby wybrać sobie ubrania - Kim on był? Ten martwy przyjaciel?
Przez chwilę w pokoju panowała cisza.
- Miał na imię Sunstreaker.
Wybierając spodnie myślała, że Will opowie jej coś więcej. Pomyślała, że teraz unika długich odpowiedzi ze względu na jej... Poranny wybuch. Ale kiedy odwróciła się z zamiarem odejścia do łazienki i spojrzała na niego... Mężczyzna miał jakiś nieobecny wzrok. Gapił się w ścianę i ciężko oddychał...
- Will - dopiero po dłuższej chwili spojrzał na nią - Sideswipe... Sunstreaker... Dziwne te imiona...
- Przyzwyczaisz się - wzruszył ramionami. Skrzywiła się lekko.
- Przyzwyczaje się, przyzwyczaje... A może ja wcale nie chce?! - krzyknęła zamykając za sobą drzwi łazienki - Wstaw wodę na herbatę!
Ubierając się zaczęła myśleć o tym czego już się dowiedziała. O Odłamku, o swoich przodkach... O historii Transformerów...
Nie zdążyła porozmawiać z Optimusem o swojej mamie!
Czy kłamał? Czy jeszcze będzie mieć okazję żeby zadać mu to pytanie?
Dlaczego dopiero teraz tak zależy Conom i Botom na odzyskaniu silnika i statku? Dlaczego teraz?
I... Przede wszystkim zastanawiała się czy naprawdę Will nic nie wiedział. W sumie, nie chciała mu wierzyć na słowo. Ale może właśnie to jej chciał powiedzieć? Że wypadek rodziców nie był przypadkowy?
Musiała o to zapytać Optimusa!
Była pewna, że lider wie o wiele więcej niż jakiś biały chłopaczek ze starą torbą...
Nacisnęła klamke od drzwi i uchyliła je dokładnie w momencie gdy mieszkanie wypełnił dźwięk tłuczonego szkła i uderzenie w drewno.
- Will? - krzyknęła wybiegając do salonu i wtedy ją zobaczyła. Rozwścieczona ciotka stała nad leżącym na dywanie mężczyzną, a miotła sterczała w górze gotowa do zadania ciosu. Wrzasnęła i dobiegła do kobiety próbując jej wyrwać miotłe.
- Co ty robisz w pokoju ciotki!? - Wrzasnęła do Willa, który patrzył dziwnie to na nią to na miotłe to na ciotke - Spokojnie, ciociu on jest ze mną!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top