21. "Life's like a road"


Dziewczyna nagłym natchnieniem otworzyła szeroko buzię i zięwnęła głośno, co nie przyniosło jej takiej ulgi jakiej spodziewała.
Cóż.

Kabina ciężarówki kołysała ledwie wyczuwalnie, ale przyjemnie, zapraszając do oddania się w objęcia Morfeusza. Nagrzana od słońca ciemna tapicerka parzyła gołą skórę, a zapach nowego obicia i prochu strzelniczego dodatkowo rozleniwiał.
Maska ciągnika niemal wdzierała się w przestrzeń, mijając małe osobówki, które wyglądały jakby miał je zaraz zdmuchnąć wiatr, a grube szyby i ściany kabiny tłumiły jego gwizd, podobnie jak przystosowane, potężne amortyzatory tłumiły wstrząsy.
Optimus bowiem śmigał przez autostradę międzystanową jakby miał zaraz odlecieć.
Wysokie umieszczenie foteli zresztą potęgowało wrażenie - można by pomyśleć, że dostał skrzydeł i tylko cichy szmer kół przyczepionych do asfaltu, szorujących po piasku, upewniał, że twardo jadą po ziemi.

Hattie odwróciła się do Willa, który klepnął ją w ramię i posłał jej spojrzenie pełne oburzenia.

- Nie ziewaj, to nie kulturalne! - syknął mężczyzna z tylnego rzędu.

- Tak, tak - mruknęła, przeciągając się w fotelu - Pamiętam, jesteśmy w wielkim robocie z kosmosu...

Westchnęła, wzruszając ramionami.
Po chwili namysłu spróbowała założyć nogi na szerokiej desce rozdzielczej, co spotkało się z niezidentyfikowanym chrząknięciem odrazy ze strony Lennoxa.
Głos Optimusa jednak nie rozbrzmiał w żadnym sprzeciwie, więc Hattie pozwoliła sobie na chwilę zapomnieć o przykrych wspomnieniach związanych z bliskimi i ciężarówkami.
Zapatrzyła się na mijany za oknem pustynny krajobraz Kolorado, gdzie wśród niskiej, suchej trawy uciekały speszone rudawe króliki lub z drzew podrywały ptaki.
Nie chciała myśleć o tym... Jak banalnie proste było by przyśnięcie w tej wielkiej, ciepłej i cichej kołysce...

Odwróciła się w stronę kierowcy, gdzie w nagłym błysku gorącego słońca zobaczyła mężczyznę za kierownicą, mężczyznę którego głowa opadła nagle ciężko na kółko, a bezwładna stopa przycisnęła pedał gazu.
Poderwała się z krzykiem, chcąc szarpnąć go za ramię, ale zobaczyła tylko jak przed nosem ciężarówki pojawiała się białe autko mrugając światłami...
Zamknęła gwałtownie oczy jakby to mogło odciąć ją od dźwięku zgniatanej puszki po napoju i eksplozji pełnego paliwa zbiornika małego samochodu...

- Hattie!

Krzyk wydarł się z jej gardła, gdy jej ciałem szarpnęły dwie silne ręce.
Poderwała się gwałtownie, wywołując pewną lawinę - ona uderzyła głową w drążek od skrzyni zmiany biegów, ten przesunął się gwałtownie sprawiając, że cała ciężarówka się zakrztusiła silnie, a Optimus krzyknął nagle

- Ej!

Tracąc na ułamek sekundy panowanie nad samym sobą.

-Nie rób tak! - wydarła się przestraszona, gdy maska ciężarówki zrobiła nagle slamom ciągnąć cały pojazd.

- Nie krzycz! - krzyknął Will, podczas gdy Lider robił wszystko żeby wyrównać kurs.

- Cicho mi tam - mruknął groźnie Optimus, kiedy ciągnik wrócił do prostej i płynnej jazdy przyśpieszając lekko - Nie rozprasza się kierowcy!

- Nie rozpraszaj kierowcy - powtórzył dosadnie mężczyzna, jakby tłumaczył to małemy dziecku - Co się stało? Zasnęłaś...

- No, zasnęłam... - pisnęła, wciąż przestraszona koszmarem w głowie i Optimusem, który przecież mógł wjechać na przeciwny pas i wbić w dowolny jadący z Denver samochód!

Oczywiście... Gdyby sama nie pozwoliła sobie kimnąć się, zwijając z przerażenia w kłębek na siedzeniu, nie wybiłaby mu biegu i nic by się nie stało.
Prychnęła z gniewu na samą siebie i zajęła normalną pozycję, siadając sztywno w fotelu.
Najchętniej zapięła by z nerwów pasy, co pewnie oddałoby jej lekkie poczucie kontroli nad sytuacją, ale kiedy ostatnio sprawdzała Optimus nie miał pasów bezpieczeństwa.
Ostatnio to znaczy godzinę temu, kiedy wyjechali z bazy.

- Optimusie!?

Nagły krzyk Autobota w krótkofalówce wyrażał więcej niż tysiąc słów.
Hattie zupełnie zapomniała o trzech sportowych autach goniących lidera i wciągających jego spaliny.

- Optimusie, rana ci dokucza? - spytał znów z troską Mirage, zbliżając się i gotując do manewru wyprzedzania drugim pasem.

- Nie - odparł beztrosko Optimus - Starość nie radość, przyjacielu...

Przez dłuższą w krótkofalówce panowała cisza, którą nagle przerwał perlisty śmiech Srebrrzynka.

- Nie mów, Optimusie! Nie możesz być za stary na takie krótkie trasy... Choć kiedyś potrafiliśmy pokonać cały kontynent bez przerwy na siku...

Westchnął ze śmiechem Sideswipe, co wywołało uśmiech tylko na twarzy Willa.
I być może Optimusa, ale tej dziewczyna nie mogła być pewna bo jej nie widziała.

- Tak czy siak, powinneś zwolnić - wtrącił Dino - Wyprzedzam.

Hattie zdziwiła się na pełen zawodu jęk Optimusa, mimo to lider z pełną kontrolą zdjął "nogę" z gazu. Była jednak pewna, że czerwony już nie słuchał kanału lidera i jego oburzonych stękań.
Zamiast tego jak jakaś pantera śmignął, mrucząc głośno silnikiem i zajechał Primowi drogę.
Teraz to czerwony, wypolerowany tył ferrari zdobił krajobraz.

- Zasnęłaś - wrócił do tematu sierżant, gdy znów w kabinie zapadła cisza - I krzyczałaś...

- I co z tego? - fuknęła.

- Heh, krzyczałaś! - Will podniósł ręce w obronnym geście - To tylko ciekawość dlaczego...

- Nie chcę o tym gadać... - syknęła.

- Ale ja chcę.

Pewny siebie ton Willa wprawił ją w osłupienie. I gniew. I zażenowanie, które dodatkowo wytrąciło jej z równowagi...
Nie chciała mówić głośno o swoich lękach, nie dość że sprawiłaby pewnie Optimusowi przykrość to najpierw musiała by na wszystkie pytania odpowiadać.
Nie była na to gotowa.
I pewnie nigdy nie będzie.

- Chcesz pogadać? Pogadać o krzyczeniu przez sen!? - fuknęła groźnie i gwałtownie odwróciła się do mężczyzny, który zamiast odpowiedź wpatrywał się w nią intensywnie.

Ok, może nie była świadkiem jak sam to robił. O ile w ogóle. Ale mogła skłamać, tak? No przecież, że mogła. Spali w jednym pokoju.
Cisza pomiędzy tą dwójką przeciągała się, wypalając negatywne emocje nastolatki.
Wreszcie zrezygnowana dziewczyna usiadła twarzą do przedniej szyby marząc by byli już na miejscu.

- Chyba rozumiem. Kiedyś to się musiało stać. - westchnął Will tak smętnie, że Hatt znów odwróciła się w jego stronę napotykając wciąż to samo intensywne spojrzenie - Dostałaś okresu.

Dziewczyna wciągnęła z uburzenia powietrze tak mocno, że płuca zaprotestowały. To było naprawdę bezczelne.

- Nie śmieszne! - parsknęła jak wściekła kotka, gdy zobaczyła jak po ustach mężczyzny błądzi uśmiech.

- Ah, jak dobrze, że mam ciemną tapicerkę! - skomentował wesoło Optimus przez co Will wybuchł głośnym szyderczym rechotem, kładąc się w kabinie sypialnianej i zwijając ze śmiechu.

- Aghr! - warknęła czując, że męska ignorancja ją przerasta. Nie mówiąc już o tym, że Optimus wie co to jest okres.
A skoro o liderze mowa, nie potrafiła się dłużej złościć, gdy ten zarażał dla odmiany entuzjazmem - Jestem pod wrażeniem, twojej szybkiej zmiany nastroju, Optimusie... - Prychnęła więc kąśliwie.

- Jego? - parsknął z tylnego rzędu Will.

- Jazda sprawia mi radość - odparł radośnie Optimus, delikatnie przyśpieszając jakby na potwierdzenie - Jestem autoentuzjastą!

- Aż tak? - zaskoczona zapatrzyła się na radio, z którego wydobywał się głos. Westchnęła, z lekkim uśmiechem. Osobiście nie mogła podzielić entuzjazmu robota.

- To wspaniałe uczucie - kontynuował spokojnie lider - Chrzęst kół na kamykach, zapadająca się guma na niewidocznych dla optyki pagórkach. Wiatr smagający boki! Każda kropla energonu wrząca w przewodach, krążąca po całym układzie. Każde bicie Iskry. Każdy wtrysk, każde uderzenie tłoka, każdy zapłon... To, to jest magiczne uczucie. Potężne. Rozpala i rozrywa cię od środka, doprowadza do szału! I robisz wszystko żeby to wyjedździć, przyśpieszasz żeby to z siebie wypalić, wreszcie rozumiesz, że to żyje i ty też dzięki temu żyjesz. To najwspanialsze uczucie na świecie...

Hattie odwróciła się do przyjaciela, który oparł brodę o przednie siedzenie i przymknął oczy.
Na czas przemowy Optimusa - przesyconej czystym podnieceniem i szczęściem, oboje próbowali wyobrazić to sobie.
Jazdę tak silną, pełną wrażeń jak bieg na czas, chodź ból rozrywa mięśnie i rozrywa płuca, wrzeszczące o każdą możliwość zaczerpnięcia tlenu, wysiłek który rozsadza głowę.
Jazdę tak szybką, lekką, która wprawia serce w niezdrowe bicie, głuchym stukotem i tempem mogące dogonić tabun dzikich koni w cwale.
Jazdę tak szaloną, ogłupiającą, wprawiającą w upojenie, tak unoszącą jak kolejka górska w parku, z której wieży widzisz cały świat rozmazanych plam i zaraz z wiatrem porywającym wszystkie myśli, każdy oddech i nawet twoje istnienie, pędem zjeżdżasz w dół rozpadając się i tworząc od nowa w tym wspaniałym uczuciu...

- Wolności - westchnął delikatnie Optimus - Tak właśnie jest być wolnym...

Oboje ludzi trwało teraz w ciszy czując jeszcze gęsią skórkę od relacji Lidera. Wolność.
W ciągu następnej sekundy z hukiem o przednią szybę pacnął jakiś robaczek, zostawiając na szkle śliski, zielony ślad swoich flaczków 🐞

- O no błagam! - zirytował się nagle Optimus.

Bezceremonialne biedronka zepsuła cały klimat jaki sobie stworzyli, dodatkowo wprawiając ciemnoskórą i kasztanowowłosego w atak śmiechu.
Prime próbował jeszcze zetrzeć truchełko wycieraczką, ale szybko się poddał gdy śliskie pozostałości rozmazały się jeszcze bardziej.

- Nienawidzę tych małych... Aghr! - mruknął niezadowolony.

- Spokojnie - zaśmiał się Will - Zmyję ci to kiedy wrócimy...

- Oh, raczej jestem poirytowany ich istnieniem - Prime przeszedł niemal w lament - Na Cybertronie mogliśmy się cieszyć jazdą bez obawy, że coś takiego nam wyląduje w grillu albo na szybie. Nasz dom był wolny od tych bezużytecznych robaczków!

- Nic dziwnego, że chcecie wracać... - zaśmiała się Hattie.

Prime jednak nie odpowiedział. Dłuższą chwilę jechali w ciszy, a atmosfera jakby zgęstniała. Dziewczyna znów odwróciła się w stronę Willa, który tym razem wzruszył ramionami, ze smutną miną. Ona jednak postanowiła spróbować.

- Czy wszystko w porządku, Optimusie? - zapytała głośno, patrząc raz na radio, raz na zagery za kierownicą.
Nie była pewna, która część była najbardziej Primem, a jeszcze bardziej się zdziwiła, gdy nagle lusterko wsteczne odwróciło się w jej w stronę. Trochę straszne, pomyślała.

- Zamyśliłem się tylko. To wszystko... Sny na jawie - odparł tylko.

- Nie powinniśmy ufać marzeniom sennym - Powiedziała spokojnie dziewczyna, przypominając sobie słowa Lidera, którymi sam ją uraczył kilka godzin temu - Czy tobie one równie często płatają figla?

- A tobie? - zaśmiał się cicho Prime, poczym znów spoważniał - Kiedy tu utknęliśmy, a czas mijał coraz bardziej więżąc nas... Pewnie zaaaczęliśmy po trochu wariować po kolei. To była jedna z cięższych prób dla mnie, wspierać przyjaciół jednocześnie samemu odchodząc od zmysłów... Wspomnienia, zazwyczaj lubią nadchodzić z nienacka...

- Na przykład w rozpędzonej ciężarówce - stwierdziła kwaśno ciemnoskóra.

- Albo na codziennych zakupach, wybierając piwo - Will odezwał się smutno, poraz pierwszy od startu zachowując powagę...
Znów minęli mile albo dwie w ciszy zanim Hattie nie postanowiła zapytać.

- Jak ona miała na imię?

- Kto? - zdziwił się Will, ale dziewczyna zaraz pacnęła go w czoło, ignorując wściekły warkot kasztanowowłosego. Pytanie było dla Optimusa.
Już prawie była pewna, że lider je przemilczy.

- Ariel - westchnął.

Gorzki ton Lidera nie pasował już do tempa jazdy ani radości jaką tryskał kilkanaście minut temu.
Dziewczyna już zaczęła żałować zaczęcia tematu, ale Lider znów ją zaskoczył.

- Wszyscy już pogodziliśmy się ze stratą. Stratą rodzin, przyjaciół i femm które... Które... Ceniliśmi? - Prime mlasnął szukając lepszego słowa. Hattie natomiast wyszczerzyła się w uśmiechu do Willa, który odwzajemnił.

- Kochałeś - powiedział mężczyzna, chodź Hatt miała wrażenie, jakby Optimus mógł się skrzywić na te słowa.

- Niech będzie - westchnął... - Ale ludzka miara miłości jest równie zacieralna jak granica między uczynkiem dobrym, a tym w dobrej wierze. Kochałem Ariel... Ironhide kochał Chromie. Nawet Sideswipe, Ratchet i Cheetor zostawili ukochane.
Wszyscy wiedzieliśmy, że możemy nie wrócić, takie było ryzyko... Zostawiliśmy bliskich, żeby...

- No właśnie - dziewczyna wzięła głęboki oddech - Dlaczego wy i Decepticony wyruszyliście z rodzinnego domu?

- Z rodzinnego domu ogarniętego wojną, pamiętaj - odparł Optimus i dodał szeptem - Nie pamiętam już celu. Pamiętam atak Decepticonów na Arkę. Walkę. Decepticony niszczące statek i kiedy wszyscy grupą wspieraliśmy się, gdy wrak leciał w atmosferze. Pamiętam jak żegnałem się z Ariel... Nie mogę sobie przypomnieć po co... Zapomniałem, po katastrofie o tym nie myślałem...

- Ale skoro na Cybertronie była wojna... Skąd macie więc pewność, że wrócić do swojego starego domu? - zaniepokoił się Will.

- Nie mamy - odpowiedział Lider - To tylko nadzieja... Z powierzchni planety zginęli liderzy obu wrogich frakcji, to jest ja i Megatron. Mamy więc ogromną nadzieję, że kiedy wrócimy, dom znów będzie żył w pokoju, bez podziału.

- I odnajdziesz Ariel? - Spytała dość wzruszona dziewczyna.

- Nie. Nie... - Optimus zatrząsł się - To by ją zniszczyło...

- Ale nie wiesz tego, może na ciebie czeka. Skąd wiesz czy na ciebie nie czeka? - próbowała wciąż ciemnoskóra.

- Bo sam ją o to prosiłem - odparł głosem znów wypranym z emocji.

- Przykro mi - szepnęli jednocześnie Will i Hattie.

- Ale... Jeżeli wy odejdziecie - mężczyzna podjął próbę zmiany bolesnego tematu - To co z Decepticonami? Zostawicie ich tutaj?

- Oczywiście, że nie! - zdziwił się Prime - Mieliśmy też nadzieję, że uda nam się ich zatrzymać i unieszkodliwić kapsułami hibernacyjnymi...

- Czym? - tym razem zdziwiła się Hattie.

- Kapsuła, w której wprowadzana jest temperatura tak niska, że wywołuje u nich awarię systemu i natychmiastową śpiączkę. W ten sposób mogą przetrwać kolejne kilka milionów lat bez uszczerbku na zdrowiu - pośpieszył z wyjaśnieniem Will - Widziałem je, są ogromne.

- Cóż, z pewnością pomieszczą mnie czy Megatrona. Zza czasów pokoju stosowano je jako kary dla przestępców. To odpowiednia kara dla Decepticonów, którzy dopuścili się zbrodni wojennych. I bezpieczeństwo dla nas. Kilka takich kapsuł było gotowych dla załogi statku k przetrwało uderzenie w Ziemię. Gdy wrócimy do domu rozstrzygnie się co zrobić z Decepticonami. Lub... Z nami. Być może wcale nie zawarto pokoju, w który wierzę, a jedynie Decepticony wygrały wojnę... I nie mamy już do czego wracać...

- Wtedy wrócicie tutaj - Hattie pogłaskała w nagłym odruchu deskę rozdzielczą Autobota - Tutaj zawsze będziecie mile widziany... Powiedz mi tylko... Dlaczego tak bardzo zależy wam na tym kontretnym rdzeniu Arki?

- Rdzeń zasila silnik, kochanie - odpowiedział cierpliwie.

- Tak, a silnik statek. Ok. Ale dlaczego nie możecie odtworzyć rdzenia?

- Odworzyć?

- Kiedy do was przyszłam Ratchet kombinował nad częścią odłamka...

- Badał jego użyteczność...

- Ale czy nie mógłby zrobić nowego? - Spytała ciemnoskóra - Unikasz odpowiedzi?

- Nie unika - wtrącił Will - Pomyśl tylko, Hatt. Czy siedząc teraz w tirze, bez planów i części urządzeń jesteś w stanie zbudować na przykład komputer?

- Nie... - burknęła dziewczyna, która nigdy nie była fanką informatyki i baz danych, a zdecydowanie bardziej wolała siedzieć z nosem w książkach o wampirach albo mordercach. Albo wampirach-mordercach na tle seksualnym.

- Tak samo my nie potrafimy odtworzyć całego rdzenia. Nikt z nas nie ma takich umiejętności. Rach jest medykiem. Hide potrafi konstruować broń, a reszta potrafi grać. Na nerwach szczególnie - wtrącił Optimus - Możemy wspólnymi siłami  obecny Rdzeń doprowadzić do stanu używalności, ale nie zbudujemy go sobie od tak z butelek po coca coli.

- Bardzo śmieszne, choć innowacyjne rozwiązanie... A Decepticony? Skoro tak bardzo chcą Rdzeń to pewnie same też nie potrafią nic zdziałać bez niego.

- To oczywiste, Hatt - prychnął Will - Gdyby mogli działać bez niego, to pewnie już dawno wywalczyliby sobie wrak w dżungli Amazonskiej albo Strefie 51, wyrwali Iskry Autobotom i wyruszyli na Cybertron.

- Wow - westchnęła - Potrafisz być subtelny.

- Ale, niestety ma rację. Decepticony nie mają takiej przewagi jak my. Nie współpracują z ludźmi, którzy nam udzielają pomocy, schronienia i paliwa.

- Troszczą się o was - wypaliła nagle dziewczyna, wzruszona - Prawda, Will?

- No pewnie. Zawsze marzyłem o hodowaniu wielkiego kosmicznego robota. Puci puci... - Zaśmiał się Will i wyciągnął rękę, żeby również pogłaskać deskę rozdzielczą...

- Ja ci dam "puci puci" - fuknął Optimus i zaśmiał się - To ja mam dwie pchły na karku...

Will znów wybuchł śmiechem, ale ciemnoskóra nie zawtórowała mu. Spuściła głowę zastanawiając się nagle nad celem podróży.
Fakt, jazda autostradą miała swój urok, rozmowa z liderem i przyjacielem również, ale teraz musiała się skupić.
Jakby na potwierdzenie właśnie minęli znak, że za 7 mil dotrą do Denver.

- Hattie... Hattie? - wyrwał ją z transu głos Willa - Teraz ty odpływasz?

- Wiesz co, martwię się - burknęła nader spokojnie wyglądając za okno - Skonfiskowaliście mi telefon, a ja nawet nie zameldowałam Cioteczce co się ze mną dzieje... Pewnie już zgłosiła moje zaginięcie na policję.

- Lepiej żeby tego nie robiła. Może i Barricade jest tylko przykrywką dla wozu służb miejskich, ale z pewnością od dawna ma dostęp do całej bazy danych kilku najbliższych posterunków.
Jest jak optyka Primusa, widzi wszystko i szybciej nas znajdzie...

- Nie mów tak Optimusie, ona się tylko martwi! A Barricade nie miał stanowić żadnego zagrożenia...

- Gdyby nie stanowił, Henrietto, nie rzuciłbym w niego autobusem - odparł poważnie lider - A Ironhide'a nie słuchaj, wykształcił sobie silną pewność siebie na podstawie kilku tysiącleci walkowerów w pojedynkach.

- Często już tak uciekałaś z domu? - zaciekawił się Will, gdy po słowach Optimusa zapadła cisza.

- Czasem spędzałam weekendy po domach znajomych, ale nigdy nie znikałam w środku tygodnia! Zresztą, zawaliłam szkołę, kilka miesięcy przed maturą... Mam cichą nadzieję, że Ciotka wymyśliła mi jakieś wiarygodne usprawiedliwienie...

- Wiesz, po naszej małej eskapadzie możesz poprosić Optimusa o korki z matmy - zaśmiał się Will.

- Ha ha - przedrzeźnili go jednocześnie Hattie i Prime,co wywołało u mężczyzny kolejną salwę śmiechu.

- Chodzi o to, że nagle zniknęłam bez słowa, a teraz wracam do domu. Ciotka mnie zabije...

- Don't worry, be happy! - zanucił wesolutko Will - Będę z tobą, myślę, że nie rozwali wszystkich mioteł na mojej głowie i zaproponuje jakieś żarło...

- Pfi! Jestem pewna, że rozwali. Ostatni raz widziała cię w Ferrari! - zaśmiała się dziewczyna - Ale wiesz co? Nie chcę wyjść na wyrodną bratanicę, ale masz rację. Don't worry! Daj mi telefon.

- Może być ten? - zaśmiał się Lennox zwracając nagle dziewczynie jej własność.

- Ah! Miałeś go przez cały czas!? Nienawidzę cię.

- Uwielbiasz mnie.

Ciemnoskóra prychnęła ze śmiechem, po czym odblokowała komórkę.
Ignorując wszystkie naglące powiadomienia z Facebooka i smsy od przyjaciół włączyła youtuba i odpaliła głośno
LIFE IS A HIGHWAY!
Na co Optimus entuzjastycznie zatrąbił głośno i wyrwał się naprzód drugim pasem, pokonując zaskoczonego Mirage'a.

- Wleczesz się jak drezyna, Dino!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top