19. Jak skowronek
Rozdział dedykuje
Gorol-
Twój dzisiejszy rozdział dał mi kopa żeby to napisać 😸❤
Gdy Figis zaśmiał się, że jego ciemnoskóra nowa koleżanka pofrunęła jak skowronek to szczerze, wcale nie żartował.
Hattie czuła się jakby dostała skrzydeł.
Poprzednie złe samopoczucie i ból usianego siniakami ciała zniknęły jak odjęte różdżką, gdy myślała tylko o zagadce, którą udało jej się rozwiązać.
Przez bańkę szczęścia, którą sobie stworzyła nie przebijał się nawet pełen troski głos pułkownika, Optimusa czy chłopaków.
Przynajmniej do czasu.
Wylądowała twardo i boleśnie dopiero gdzieś w głównym holu, gdzie nie pamiętała nawet jak odnalazła do niego drogę, skoro wszystkich towarzyszy wyprzedziła jak w wyścigu szczurów.
Silna ręka poirytowanego już sierżanta zatrzasnęła się nagle na ramieniu dziewczyny z taką siłą, że Hattie była zmuszona stęknąć z bólu i odwrócić się do mężczyzn.
Ze zdziwieniem dostrzegła jak kasztanowowłosy z trudem odzyskuje oddech, podobnie zresztą jak pułkownik, ale w odróżnieniu od Figisa.
Ten elegancko uczepił się schodków od kabiny Optimusa i teraz z gracją zeskoczył na podłogę, gdy ciężarówka pojechała do nich i zahamowała tak gwałtownie, że cała zatrzęsła się na amortyzatorach.
- Nie... Nie mówiłaś, że potrafisz tak szybko truchtać - westchnął Will z urazą, poczym skrzywił się widocznie bardziej zezłoszczony - I w ogóle, dokąd teraz tak pędzisz, do cholery?
Henrietta wpierw zrobiła duże oczy i dla pewności obejrzała się na pozostałych towarzyszy... U żadnego nie dostrzegła jednak nikłego cienia zrozumienia. Nawet Optimus, który transformował na nogi i mógł się normalnie wyprostować, miał minę totalnego skołowania.
- Powiedziałam - zaczęła powoli - Że wiem już gdzie jest ten Odłamek, który ode mnie chcecie. I że możemy po niego jechać teraz.
- Nie możemy - zaaoponował Thomas, krzyżując ramiona na piersi.
- Właśnie - Poparł zwierzchnika Will - Nie możesz sobie powiedzieć takiej rzeczy i wylecieć stąd jak poparzona na poszukiwania!
- Raczej jak czarownica na miotle... - parsknął Figis ze śmiechem.
- Napewno nie uderzyłaś się głowę? Masz niedotlenienie? - zatroskał się kasztanowowłosy, zupełnie ignorując kolegę - Dość długo byłaś nie przytomna...
- Nic mi nie jest, Will!
Sapnęła dziewczyna, próbując zerwać z ręki dłoń mężczyzny, tej jednak wyraźnie nie chciał jej puścić. Jakby faktycznie bał się że zaraz odleci, jak wypuszczony z ręki balonik.
- Więc skąd wiesz, gdzie go szukać? - Grom zbliżył się do ciemnoskórej - Wcześniej nawet nie rozumiałaś o co nam chodzi. Bez obrazy...
- Kiedy upadłam i straciłam przytomność wszystko wróciło, przypomniałam sobie wiele rzeczy! To było jak sen! - krzyknęła rozjentuzjamowana. Jednak cisza jaka zapadła po jej słowach nie przekonały nawet jej samej o wiarygodności.
- Maaasz... Jakieś zdolności parapsychiczne czy coś? - westchnął nagle Figis, zignorował jednak wściekłe spojrzenie dziewczyny, rzucone w jego stronę.
- Nie... - warknęła.
- Więc jak mogło ci się przyśnić? - podobnie jak jego żołnierz, pułkownik westchnął ciężko - Jesteś tu już drugą dobę... I jeszcze wczoraj nic ci się nie śniło...
- Nie jestem nienormalna! - krzyknęła oburzona i zadarła głowę do góry - Optimusie! Ty mi wierzysz, prawda?
Stalowy gigant jakby się zdziwił, że ciemnoskóra pyta się właśnie jego, jakby temat w ogóle nie dytyczył mecha we własnej osobie.
- Wiesz, Hattie, to jest naprawdę poważna sprawa... - w trakcie mówienia przykucnął na jedno kolano - Nie powinniśmy ufać marzeniom sennym...
- Aah! - warknęła zirytowana i oburzona - Nie wierzycie mi! A przypominam, że żadnego innego śladu o Rdzeniu nie macie!
W złości wyrwała w końcu rękę z uścisku Willa, a ten zaraz nastroszył się jakby dziewczyna miała zaraz uciec. Figis z pułkownikiem zamilkli, jakby Hattie powiedziała o jedno słowo za dużo. A może tylko jej się zdawało...
- No to wytłumacz! Wytłumacz nam, Hattie... - krzyknął Will, wciąż podminowany.
- Okej! Wiem gdzie może być Odłamek którego szukacie!
Kiedy byłam mała dostałam misia - Zachłysnęła się wspomnieniami i zamknęła oczy, chcąc znów wiedzieć wszystko dokładnie - Miś był nowy, ale najwyklejszy na świecie. Znaczy nie dla mnie, ale był taki szarobury, kudłaty. Jak grizzli. A mama uszyła mu czerwoną bluzeczkę. Uwielbiam z nim chodzić wszędzie, wspinać po drzewach i w ogóle... Tylko kiedyś wyrwałam mu oczko. Jeden czarny guzik został na gałęzi jabłonki w ogrodzie.
Tylko, że kiedy poprosiłam mamę i tatę o nowy, oni wcale nie wszyli nowego.
Tata oderwał drugie oczko i zamiast guzików przyszył mu dwa duże niebieskie kamienie! - dziewczyna wydała z siebie pisk ekscytacji.
- Ja naprawdę nigdy wcześniej nie widziałam takich ślicznych kamyków... Brunoś był jeszcze śliczniejszy, wiesz? Wszyscy mi zazdrościli - Umilkła nagle. Zacisnęła powieki jeszcze mocniej, gdy sobie przypomniała tamten dzień i dodała już ciszej - I właśnie potem był ten wypadek. Wypadek rodziców. Była okropna pogoda, a oni gdzieś pojechali... - Odłamek, Hattie, pamiętaj, cichy głosik sprowadził ją na Ziemię. Pokręciła głową czując, że musi dokończyć inną opowieść - Wyjechałam z tym misiem do Denver, ale w żalu po rodzicach wrzuciłam go na śmietnik.
- Ciotka jednak uznała, że dobrych wspomnień nie powinno się wyrzucać. Schowała go na strychu, a sama urwała jeden kamień i zrobiła z niego naszyjnik, żeby mieć bliższą pamiątkę po jej bracie. Bardzo była zrozpaczona... - Znów wzięła głęboki oddech i dopiero teraz odważyła się spojrzeć w twarz przyjaciela.
- To dlatego w domu niczego nie znalazłeś, Will! Cioteczka nosi ten kamień niemal codziennie... To przez to pomiar energonu wskazuje przy mnie tak wysoko! Właśnie to jest fragment odłamka, a to znaczy że reszta musi być w moim starym domu!
Przez całą swoją wypowiedź nie zdawała sobie sprawy jak gwałtownie gestykulowała rękoma i jak bardzo jej potok słów przypominał bełkot.
Fakt, że zebrani mężczyźni i stalowy gigant z trudem nadążali za akcją, zdradziły duże oczy Willa, który z wrażenia aż schylił się by jego twarz znazła się na poziomie jej twarzy.
Przez chwilę myślała, że znów ją pocałuje (no właśnie, znów?) ale zamiast tego tylko zamrugał osłupiały.
A jednak mogła liczyć na innego.
Figis ryknął głośnym śmiechem na cały hol, niemal pokładając się na stopie Prime'a.
Wydała z siebie głośny warkot, który szybko zamienił się w cichy śmiech.
Gdy Optimus wreszcie sam zamknął usta i ostatecznie przerwał facetowi polewkę, brutalnie popychając go palcem wskazującym w plecy, dziewczyna sama zaśmiała się głośno.
Figis natomiast, niczego się nie spodziewając, poleciał na podłogę i rozłożył się jak długi.
To jednak ucieszyło go tylko na chwilę...
- Miiś... Miimimiś...! - wydukał wreszcie, ocierając łzy ze śmiechu - Miś... Przez ten cały czas... Szukaliśmy misia z dwoma... Z dwoma pieprzonymi kamyczkami... Z powłoki silnika!?
Jego humor zmienił się o stoosiemdziesiąt stopni bo usiadł nagle i spojrzał zezłoszczony raz na dziewczynę, raz na Optimusa.
- Zmarnowaliśmy tyle czasu na jeszcze więcej gównianych małych kamyczków, Optimusie!? Więc naprawdę tak trudno się już pogodzić, że żaden już wielgachny, cenny fragment się nie zachował!(?)
- Nie! - warknął lider i wstał nagle, sprawiając, że ziema się zatrzęsła - Widziałem! Twoi rodzice nie mogliby zniszczyć... To niemożliwe!
Cofnął się gwałtownie, nieomal zadeptując Figisa, który w ostatniej chwili uskoczył.
Hattie nie miała jednak zamiaru zdenerwować giganta.
Nie.
Chciała im pomóc.
- Muszę znaleźć tego misia, rodzice musieli w nim ukryć więcej wskazówek! - krzyknęła w kierunku mecha, chcąc skupić na siebie jego uwagę - Optimusie! Will! Musimy jechać do Denver teraz, a potem do mojego starego domu! Jeżeli coś znajdziemy to właśnie w tych dwóch miejscach!
- Jasne... Oczywiście. Oczywiście, że możecie to sprawdzić - Pułkownik jakby odzyskał głos - Will? Pojedziesz z nią?
- Ja? - wyglądało na to, że i kasztanowowłosy przemówił ludzkim głosem.
Hattie jednak nie zrozumiała, dlaczego mężczyzna zaczerwienił się i nadął policzki w parodi ni to zażenowania ni to gniewu.
Znaczy, domyślała się dlaczego. Ale szczerze wolała o tym nie mówić...
- Nie... Nie, nie możemy tak sobie poprostu jechać - cofnął się gwałtownie i spojrzał twardo na pułkownika - Przecież nie możesz nas wysłać samych...
- Nie rozumiem - szczerze zainteresował się pułkownik.
Wydawało jej się, że ukradkiem spojrzał prosto na nią, przez co zupełnie nie chcąc poczuła jak zaczerwieniły jej się policzki.
- No bo to jest akcja! Pułkowniku - Will też zdawałoby się zauważył, że nikt nie myśli tym samym torem co on. Wyprostował się nagle i zbliżył do pułkownika - To cywil jest. A to akcja. O Odłamek. Nie możemy jechać od tak, a gdybyśmy go znaleźli? Powinniśmy przestrzegać procedur...
- Procedury i ty, Williamie? Gdzie twoja urzekająca brawura, chłopcze... Ha? - Grom uśmiechnął się pobłażliwie - Masz rację. Nie powinien was puszczać bez wsparcia... Optimusie? Przygotuj Autoboty... A ty Will, daj dziewczynie wreszcie jakieś spodnie.
Niechciany rumieniec jaki wstąpił na twarze tak kasztanowowłosego jak i ciemnoskórej sprawił, że w tamtej chwili głowy tej dwójki można by porównać do dwóch dojrzałych pomidorów...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top