16. "Welcome To The Jungle"
*rozdział poprawiony*
Okej. To było kompromitujące. Myślała gorączkowo, próbując z podniesioną głową przejść prawie pół naga przez korytarze pełne żołnierzy. Żołnierzy-facetów.
Próbowała zabić Willa w myślach za to, że wpakował ją do śmieci i odpadków, naprawdę. Wszystkie ciuchy do wyrzucenia. Oh, on miał fajnie... Miał tutaj swoje ubrania. Noc przespana w jego, za dużej dla niej, koszulce też była nawet miła...
Ale wyjście w niej do ludzi już nie.
- Naprawdę nie miałeś pożyczyć jakiś spodni? - mruknęła cicho, ciągnąc go za rękaw koszuli...
- Miałbym... Ale ty byś się w nich utopiła - uśmiechnął się szeroko jak rekin. I co z tego, że on był od niej szerszy?
- Bardzo śmieszne... - szepnęła zniechęcona.
W następnej chwili uaktywniła wzrok mordercy, kiedy zza zakrętu wyszła grupa mężczyzn. W jednej chwili kilka par oczu zapuściło żurawia w stronę jej ud, łydek i kostek schowanych w czarnych trampkach. Przynajmniej uratowałaś buty i bielizne od tego smrodu, alleluja!
- Ej, mała! Czy te nóżki są wrogiem kraju numer jeden? Że musi cię żandarmeria odprowadzać!? - idący na czele facet, na oko po trzydziestce lekko siwy, zarechotał głośno.
- Chyba ty... - prychnęła pod nosem, patrząc na całą grupę z pod byka.
- Nie przejmuj się... - westchnął sierżant, ale umilkł gdy zza pleców dobiegło ich głośne gwizdanie.
- Och pewnie, Will cię obroni! - zaśmiał się idący z przodu Figis.
- Ona sobie świetnie radzi sama z obroną - prychnął kasztanowowłosy.
Ach tak Figis, kolejny. Will musiał jego porządnie trzepnąć by chciał ruszyć do przodu i zaprowadzić ich do Autobotów zamiast deptać im po piętach i oceniać tyłek dziewczyny w skali jeden-pięć.
Ze złością ściągnęła z ramion koszulę khaki, którą jej dał żeby nie zmarzła, i owinęła się w nią pasie. Lepiej, tylko trochę mniej kompromitująco.
- Will... - zaczął Figis po chwili ciszy - Przeleciałeś ją?
- Co? - prychnęła, a kasztanowowłosy o mało nie potknął się o własne nogi.
- Zamnknij się Figis! - krzyknął.
- Była w twoim pokoju, no tak czy nie? Au!
-Zamknij się! - Will znów trzepnął go w głowę...
- Nie lubię cię, Figis - prychnęła.
- Oj tam. Śpisz w jego pokoju, jak wychodzicie to za rączkę... Bzyknęliście się. A znasz ją dopiero tydzień!
- Niczym się nie przejmuj - Will wyciągnął ręce z kieszeni i znów ścisnął jej rękę - On nawet po trzech miesiącach znajomości nie potrafi namówić kobiety. Jest zazdrosny.
Z ulgą przyjęła, że jemu wrócił dobry humor kiedy tylko puścił jej oczko i znów się szeroko uśmiechnął.
- Wcale nie! - krzyknął oburzony mężczyzna odwracając się do nich z mordem w oczach.
- Oczywiście! Jak patrzę na wasze zachowania to już wiem skąd Różyczka i Side mają takie teksty. Zachowujecie się jak gimnazjaliści - westchnęła i zwolniła trochę zasapana - Dokąd my idziemy?
- Już jesteśmy - Powiedział Figis stając przed wielkimi
biało-stalowymi drzwiami.
Pchnął jedno skrzydło i weszli do środka, w ostatniej chwili zaalarmowani ogromnym rumorem...
- Padnij!
Dwie silne dłonie pociągnęły ją na ziemię, a nad głowami przeleciał ze świstem wielki metalowy kabel.
Spojrzała do góry i dostrzegła, że kabel połączony był z ogromnym metalowym cielskiem, które skakało po całej przepastnej hali...
- Unikaj ogona - Will pomógł jej wstać - Jak cię walnie to z siłą kilku kiji bejsbolowych.
Ogon i reszta kota odbiło się od wielkiego bloku po lewej i z głośnym warknięciem skoczyło raz obok nich, a już następnie wpadło z impetem na żółtego robota, z którym łomotem upadli na ziemię.
- Jak to jeździłeś?! - niski męski głos ryknął aż odbiło się echem,va kot podniósł się gwałtownie i znów zaczął skakać po pomieszczeniu.
- Tygrys! - westchnęła.
W zdumieniu przyglądała się gibkiemu ciału, podzielonemu na kilka segmentów jak tygrysie pasy albo harmonijka, gdzie przebijało dużo białej i niebieskiej farby, brudnej jak na starym samochodzie. Uszy w brudnobiałym kolorze strzygły uważnie, a ogon zbudowany na wzór kręgów kręgosłupa kołysał na boki. Zrobiła krok, ale...
Figis szarpnął dziewczynę w tył gwałtownie, ratując ją przed zgniecieniem przez gigantyczną kocią łapę. Plus dziesięć punktów do bycia sympatycznym.
- Ej, kicia! Patrz gdzie deptasz!
Patrzyła oniemiała kiedy nagle zwierzę odwróciło się i wyrósł przed nią wielki koci nos prychając głośno, a serce zaczęło walić na widok wielkich złotych oczu z białymi obwódkami zamiast źrenic. Z warg wystały dwa ogromne kły, stalowoszare i błyszczące, a szczęka ogromnego tygrysa była kanciasta i mocno zbudowana. Była pewna, że potrafił by oderwać nią rękę samemu Mirage'owi.
Po chwili głowa cofnęła się, a za kotem pojawił się Optimus Prime.
- Idź się bawić z Bee gdzieś gdzie nie ma ludzi? - złapał zwierzaka za kark i popchnął w stronę żółtego bota.
- Możesz mi wyjaśnić kto ci kazał?! Kto?! Optimus?! - wciąż ryczał drugi robot.
- Nie...
- Więc jak to jeździłeś?!
- Tylko kilka metrów... - Hattie oglądała z otwartą buzią scenę, w której jeden robot wrzeszczał na skruszonego Sideswipe'a.
- Kilka metrów! Kilka! Transformował się dla kilku metrów!
Dziewczyna była pewna, że srebrny już się bardziej nie skurczy w sobie, a jednak...
- Ratchet... - Optimus odwrócił się do krzyczącego robota - Już wystarczy. Myślę, że zrozumiał.
- A ty?! - krzyczący Ratchet odwrócił się gwałtownie do lidera z metalowym prętem w ręce - Żebyś mi się też stąd nie ruszał! Słyszysz?! NIE. RUSZAŁ!
Machnął prętem tak bardzo, że wyleciał mu z ręki. Zanim jednak broń trafiła w cel wielki tygrys rzucił się i złapał go w zęby tuż przed twarzą Prima. Patrząc na duże oczy lidera była pewna, że nawet on się zdziwił jak było blisko. Zwierzę natomiast wylądowało zgrabnie i zwinęło się w kulkę gryząc broń.
- Bogowie... Trafiłam do cyrku śmierci... - jęknęła i złapała się za głowę.
- Spokojnie. To tylko pierwsze wrażenie - usłyszała głos mężczyzny i dopiero teraz zauważyła, że na stole przy którym stał Ratchet siedzi pułkownik Grom.
Nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać gdy w hali dostrzegła także Różyczke czyli Dino i czarnego pick up'a.
- Chodź poznasz resztę - Optimus wystawił do nich dłoń, a Will pociągnął ją za ramię i w trójkę rozsiedli się.
Żołądek podskoczył jej do gardła, gdy robot wziął rękę do góry i mogła przyjrzeć się wszystkim zebranym Autobotom z bliska.
- To jest Tigatron - Will wskazał na kota, który wciąż męczył pręt jakby był psem i dostał smakowitą kość.
- Wszystkie duże koty tak mają? - spytała zdziwiona.
- Nie tylko on...
- Tiger nie transformuje się tak jak Steeljaw, którego miałaś okazję poznać - wtrącił Optimus - Ma więcej ze zwierzęcia, a zabawę przyswoił sobie bo Bumblebee go nauczył...
- Optimus chce przez to powiedzieć, że facet nieźle zadzwonił łbem kiedy mieliśmy twarde lądowanie i od tamtego czasu ma nierówno pod sufitem - wtrącił Mirage i zaśmiał się - Zwykle trzymamy go w dżungli...
Kot zasyczał groźnie i zmarszczył nos patrząc na czerwonego robota.
- Ale słuch ma dobry - skomentował lider, odkładając ludzi na stół.
- Dlaczego tygrys? Wilk? - zapytała skołowana.
- Kiedy uderzyliśmi w ziemię więcej było zwierząt niż samochodów czy... Ludzi. Formy ssaków były naszymi pierwszymi formami. Z czasem zaczęliśmy się ukrywać między ludźmi - wytłumaczył lider - W krótce poznasz Cheetora i Rhinoxa, ze względu na ich tryb alternatywny faktycznie przebywają w lasach.
- Och... - wydusiła z siebie. Więc było więcej zwierząt-metalowych bestii. Wolałaby żeby byli po ich stronie.
- Wyglądasz znacznie... Lepiej - Pułkownik zbliżył się do dziewczyny, a ona spojrzała na niego dziwnie - Poznałaś ich już?
- Tak - pokiwała głową dalej czując się dziwne w towarzystwie kosmitów.
- Mirage czuje się już lepiej - Skomentował lider i wskazał na czerwoną Różyczke.
Z ulgą stwierdziła, że na jego piersi nie ma już śladów po pazurach, a na przedramieniu zostały tylko głębokie ryski na lakierze - A to Ironhide. Zawodnik klasy ciężkij oraz uzbrojenie i materiały wybuchowe.
- Takiego wzmocnienia nie przebijesz mała, byle pociskiem czy kłami - Spojrzała na potężnego czarnego robota, a on postukał się w ogromną pierś. Pomyślała, że powinien być raczej czołgiem. Albo Decepticonem. Jedynym kolorowym elementem były jego małe błękitne oczy w metalowej twarzy, poznaczonej bruzdami.
- Oraz Bumblebee! - krzyknął mały Autobot i zaczął boksować powietrze - Jestem najlepszy!
Najlepszy i w dodatku uroczy, stwierdziła Hattie. Drzwi samochode na plecach przypominały skrzydła. Przez pierś przechodziły dwa czarne pasy, które już widziała na jego masce auta, a nogi i ramiona miały dużo czarnych elementów. Taka pszczółka. Bee.
- Oczywiście, że tak - prychnął Hide patrząc na niższego bota - Dopóki nie dostaniesz gonga!
Trzepnął robocika w głowę, a ten aż się zagotował. Nie zważając na to, że głową sięga mu tylko do brzucha rzucił się na niego.
- Ej! Ja przynajmniej nie utykam w korkach! - krzyknął Bee i zaczął uderzać w brzuch czarnego Autobota.
- Łaskocze - zaśmiał się Ironhide - Korki samochodowe! Eh, kiedyś to było! Ludzie nie mieli tyle samochodów...
- Było minęło - prychnął Ratchet zajmując się kupą złomu po drugiej stronie stołu.
- A to Ratchet, nasz medyk - zauważył Optimus - Pilnuje od wieków żebyśmy sobie nie zrobili krzywdy...
Przyjrzała się robotowi, którego kolory były głównie mieszanką żółtego neonowego i pomarańczowo-czerwonych znaczeń linii życia albo poprostu ambulansu. Na ramieniu miał znaczek, który dostrzegła też na piersi Optimusa i czerwony krzyż. Karetka jak się patrzy.
- I tak robicie! I nic a nic mnie nie słuchacie!
- Też masz szlaban na jazdę samochodem? - zapytała Hattie obserwując teraz Sideswipe'a, który cały czas siedział naburmuszony.
- Jak znam swojego starego przyjaciela... - Optimus podniósł lewe ramię do góry i dopiero teraz dostrzegła u niego błyszczącą srebrną łatkę pod żebrami ze śladem po spawaniu - To nie wypuści mnie przez miesiąc. Ale, mnie i tak to nie zatrzyma...
Lider puścił jej oczko, a srebrny prychnął gdzieś w kącie.
- No jemu to wolno!
- Ale... kiedy sobie to zrobiłeś? Barricade ci to zrobił? - spytała, przypominając sobie ostatnią walkę na pustyni. Nie spodziewała się, że Autoboty i przyjaciele skwitują to śmiechem.
- Cade to pchła! Dużo skacze i nawet dobrze nie gryzie - zarechotał Ironhide - Chętnie bym go wgniótł jeszcze raz w glebę...
- Mała, Cade nie walczył pod mostami ani nas nawet nie gonił bo jest słaby! - zaśmiał się Bee.
- Jest słaby bo jest ranny. Spokojnie. Jeszcze nadarzy się okazja - machnął ręką Prime - Sideswipe go nieźle uziemił wtedy, na pustyni.
Dziewczyna odwróciła się do srebrnego i dostrzegła, że się uśmiecha - pierwszy raz odkąd przyszła - pochwała z ust takiego lidera była pewnie na wagę złota.
- No dobrze, więc co cię powstrzymało? To dlatego nie przyjechałeś po nas? Tam się roiło od Conów...
- Ha! Przedwczoraj to roiło się od Conów na jakieś zadupnej przełęczy w Chinach - prychnął Figis, rozsadziadając się na blacie.
- W Chinach? Byliście w Azji?
- Dostaliśmy cynka o Odłamku, jednym takim ukrytym w tamtejszych lasach - skomentował Will z uśmiechem - Musieliśmy to sprawdzić.
- Było dużo conów, robi się gorąco. A już parę godzin później wyleciały stadem po ciebie. Naprawdę gorąco.
- Figis! - fuknął Thomas.
- No co? Chce odpowiedzi, dajcie jej odpowiedzi...
- Na spokojnie! - warknął Will - ostatnim razem dostałem od niej z pięści więc...
- Nie. Nie, nie w porządku! Jakoś to zniosę wszystko. Wytrzymałam już wielkie kosmiczne roboty zamieniające się w ciężarówki i zwierzęta, śmiertelne zresztą. A do tego wszystkiego szukające po całym globie części statku i bijące się między sobą o te części... W dodatku, hej! Sama przekopałam cały dom za taką częścią i znalazłam... Napewno zniosę...
- Chwila, co?
- Co co?
- Znalazłaś Odłamek?! - Figis poderwał się na równe nogi - Mówiłeś, że w jej domu nic nie było!
Krzyknął do Willa.
- Nie, gumową kaczkę! - warknęła zdziwiona.
- W jej domu naprawdę nic nie było - Will zaczął się bronić jakby jej nie usłyszał.
- Coś musiało być skoro następnego dnia czterech gnojków spod ciemnej gwiazdy chce ją zanieść Megatronowi!
- Komu?
- Ej, nie krzycz na mnie! Gdyby Odłamek tam był znalazłbym go!
- Kim jest Megatron? Optimusie!
- Spokojnie, Hattie... - odezwał się gigant.
- Co to jest gumowa kaczka?
- Dziewczyna musiała coś znaleźć!
- Ej, gdyby jakiś silnik był w moim pokoju wiedziałabym o tym! - krzyknęła.
- Oczywiście, że go tam nie było! - ryknął Ratchet, uciszając gwałtownie spór o Odłamek i gumową kaczkę.
Odsunął się od blatu i wskazał palcem na kupę metalu nad którą tak długo i w ciszy majstrował.
- To jest fragment silnika Arki, nie duży i nie mały... Ale mniej więcej takie Odłamki zmajdujemy, dziewczynko. Nie mogłabyś przecież przegapić czegoś takiego, prawda?
- A mimo to, zrobiłaś coś co tak rozwichrowało nam sprzęt, że stężenia energonu wyskoczyło poza skalę i dalej... Utrzymuje się na wysokim poziomie - odezwał się Thomas.
Wziął od Ratcheta mniejsze urządzenie i zbliżył się do niej. Czerwona strzałka zaczęła niemal natychmiast szaleć przy piątce na plusie. A dziewczyna była pewna, że to urządzenie nie mierzyło zajebistości jej pośladków tak jak skaner w oczach Figisa.
- Poza tym wiem, że twoi rodzice mieli styczność z Odłamkiem większym niż te, którymi dysponujemy my czy nawet Hot Rod albo Jetfire... - Optimus urwał nagle zdanie.
Zbliżył się i wyciągnął palec wskazujący w stronę dziewczyny więc po krótkim wahaniu przytuliła się. Nie wiedziała czy chciał ją wesprzeć czy może sam szukał otuchy... Kim był Jetfire i Hot Rod? Czy któryś z nich był zabitym robotem z opowieści Willa? Czy...
- Moi rodzice?... - spytała tylko. To tyle jeżeli chodzi o prawdę o moich przodkach...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top