11. To tylko miraż
Całkowicie zniknęli z jej życia.
Kolejne dni lekcyjne mijały leniwie i w samotności. Przerwy spędzała na gapienia się w okna na główną szose czy parking szkolny.
Łudziła się. Bardzo.
Została pozbawiona złudzeń i odpowiedzi na pytania. Niemal czuła jak alarm w jej głowie krzyczał "to był naprawdę tylko głupi sen".
I tak została sama, z frustracją i przygniębieniem.
Miała to poczucie, że mogła zrobić więcej.
Takie, które ma się wtedy, gdy nie kupisz żebrającemu pijakowi bułki. Albo kiedy wyrzucisz w nerwach swojego ulubionego misia z dzieciństwa na śmietnik, a potem do końca życia żałujesz, że sobie na to pozwoliłeś.
Czuła się wyprana z radości, jaką o dziwo... Zapewniali jej nowo poznani kosmici.
W ten sposób wielokrotnie próbowała oddzwonić na strzeżony numer, z którym ostatni raz przed rozstaniem rozmawiał Will - sztuczny głos odpowiadający "nie ma takiego numeru" tylko rozrywał jej sumienie na strzępy.
Urywała się z ostatnich lekcji żeby wrócić godzinę przed cioteczką do domu i zawcięcie przeszukiwała mieszkanie - w internecie było mnóstwo zdjęć silników od pojazdów osobowych aż po silniki rakiet, żadne jednak nie znalazło się w szpargałach w jej domu.
Potęgowało to uczucie oszukania i dawało jej do zrozumienia, że zwariowała.
Nie było niebieskich energonowych glutów na jej rękach ani metalowych odłamków i części, które mógłby być fragmentami statku kosmicznego.
W końcu nie było też żadnych wiadomości o nowych katastrofach budowlanych ani płonących wysypiskach czy srebrnych chevroletach bez kierowcy.
Poświęcała się by obejść na nogach całe miasto i choć stopy paliły ją niemiłosiernie to miała odwiedzone kilkakrotnie złomowisko nad rzeką i wszystkie stacje ciężarówek w okolicy.
Poszukiwania jednak spełzły na niczym. Było pusto choć oko wykol.
Żadne ferrari nie śmigało po centrum, a uczucie śledzenia zniknęło jak poranna mgła.
Odważyła się nawet kręcić wokół stacji posterunku policji i choć nie powinna wywoływać wilka z lasu, a Barricade był nie obliczalny... To żaden z samochodów stróżów prawa nie był Mustangiem Decepticona.
Czuła, że zawiodła. Że nie wykorzystała szansy.
Że cokolwiek jej głupi umysł wymyślił dla niej w pijackim śnie to było to naprawdę tak realne że nawet nie do przeskoczenia.
Czego by nie zrobiła Autoboty i Decepticony zupełnie wyparowali. Krzyknęli adie i odjechali w dal ku zachodzącemu słońcu.
Straciła ich tak nagle jak cień znika, gdy zajdzie słońce. Tak nagle rozpłynęli się w powietrzu, jak się wtedy pojawili.
A to bolało ją bardzo. Aż do krwi.
- Hattie, idziesz dziś z nami na miasto? - spojrzała się przez ramię na znajomą twarz koleżanki i ostrożnie odłożyła książkę na półkę.
Żeby zabić przygnębiające myśli zaczęła pomagać w szkolnej bibliotece, ku zmartwieniu znajomych. Był piątek i może dziewczyna trochę przesadadzała z humorami przez ostatnie cztery dni... Bo teraz postawili sobie za punkt honoru by odzyskać przyjaciółkę.
- Jutro znów idziemy nad jezioro, chłopaki robią ognisko... - kontynuowała Ashley. Ognisko, jezioro, trochę alkoholu i paczka znajomych, a potem powrót nowo wybudowanym osiedlem na skróty. Tak to się zaczęło, musieli wiedzieć, że to jej stała trasa...
- Okej. Będę - stwierdziła i ruszyła ku wyjściu z biblioteki.
- Nie idziesz z nami na zakupy? - dziewczyna deptała jej po piętach.
- Nie...
- Będzie też Mark. Podwiedzie nas... Ale ty...
Hattie stanęła jak wryta. Zwykle, ku uciesze Marka, nie zgadzała się na podwózki jego autem. Wcześniej miała problemy by wsiąść do czerwonego audi.
Ale... Zmrużyła oczy. To audi... Może być kluczem...
- A czy ty Ash dalej kręcisz z tym rudym, Werterem? - spytała niby od niechcenia.
- Nie, niby nie... A co?
- On i Mark ciągle jeżdżą pod mostami?
Tak jak mówiła. Klucz. A ci dwaj być może będą jej przepustką na mosty czyli najpopularniejsze ciche wyścigy nocne.
Dreszczyk emocji, gorące plastyki i jeszcze bardziej rozpalone maszyny.
Próbowała już wszystkiego. Ale nie tego...
Skąd więc pomysł, że czerwone ferrari pojawi się właśnie tam - wśród grupy prawie dorosłych ludzi?
- Henrettia. Ty nigdy nie interesowałaś się... Tym - szepnęła Ash konspiracyjnie.
- Mam... Tam coś do załatwienia - odpowiedziała jednak podejrzliwa mina przyjaciółki zmiękczyła jej serce - Będzie tam jeden facet, z którym mam do pogadania... Mam nadzieję, że tam będzie...
Kuliła się już na siedzeniu pasażera. Mimo swojej życiowej przygody niechęć do podróży czterokołowcem została.
Choć teraz przynajmniej miała pewność... Łatwiej jej było zaufać inteligentemu samochodowi, który ma prawko od kilku milionów lat niż... Dwudziestkolatkowi, który ponoć jeździ od dziesiątego roku życia.
Hej! Różnica w doświadczeniu była ogromna!
- Stresujesz się? - Mark prowadzący audi zaśmiał się głośno, a Ash siedząca z tyłu zawtórowała mu.
Hattie zignorowała zaczepki. Nie miała ochoty na śmieszki, a w głowie z kolei huczało jej od wypitego dotąd piwka.
Pora była natomiast późna, a ona zgodnie z sobą samą wsiada do auta Marka i dała się zawieść pod Mosty.
Nie mogła powiedzieć, że żałowała.
Bardziej by żałowała, gdyby tego nie zrobiła.
Rozglądała się ciekawie bo zgromadzonych autach - audicach, hondach i chevroletach - wszystkich wywoskowanych na błysk i odpicowanych na szybką jazdę.
Widziała jednego Mustanga, ale srebrny lakier i rażąco niebieskie lampy pod podwoziem wykluczały podobieństwo.
Wkrótce Mark kazał im wysiąść i zostać przy samochodzie Juliana, z tego co zrozumiała Julian trzymał kasę, a Tom jeździł z nim i zbierał zakłady.
Usiadła na masce auta czarnej jak nocne niebo i razem z Ash kibicowały swoim dwóm faworytom.
Mijała godzina, potem druga, kiedy księżyc stał już wysoko, a chłód dawał się we znaki.
Uczestnicy przy wtórze pisków i palonej gumy zdzierali asfalt w najlepsze, a dziewczyna powoli traciła nadzieję i wiarę w siebie.
- I co? - Ash próbowała przekrzyczeć hałas.
Była zmachana i podniecona, a dopiero co wyskoczyła z auta Marka. Hattie nie mogła uwierzyć, że przyjaciółka wkręciła się na pasażera. Ich kumpel sprawnie pokonywał trasę wyścigu, ale nie obyło się bez stuczek z przeszkodami.
Ciemnoskóra byłaby spokojniejsza gdyby nie musiała tego oglądać i teraz szczerze załowała...
- Ten koleś z którym chciałaś gadać jest tutaj?
- Yhh, nie... - Hattie rozejrzała się po uczestnikach imprezy. Żadnego ferrari czerwonego jak dzika róża ani jego srebrnego przyjaciela.
- Pech. Dobrze się bawisz?
- Nie moje klimaty. Przejdę się, ok? Uważaj na siebie...
Ruszyła się z miejsca i zaczęła krążyć między autami. Prawie zapomniała po co tu przyszła... Zabawa nie była zła, ale miała misję i teraz miała zamiar...
Uważnie oglądała każde auto, każdą uliczkę i każdy skrawek placu by wypatrzeć znajomy samochód.
Jednak im bardziej się kręciła tym bardziej czuła się wypalona.
Wiedziała, że żaden z nich nie pojawiłby się na nielegalnych wyścigach, a jednak...
- Policja!
Ktoś wydarł się nagle, a ona poderwała głowę do góry zdumiona.
- POLICJA! UCIEKAĆ!
Stado ludzi ruszyło biegiem, trzaskały drzwi aut i silniki ożywały gwałtownie.
Zaczęła się przepychać i panikować, zaczęły się zjeżdżać wozy policyjne, a czerwone koguty dawały oślepiający pokaz świateł.
Odwróciła się w stronę z której przyszła, ale tamte samochody już kurzyły na drodze uciekając przed łapanką.
Mentalnie zbladła widząc jak audi Marka ucieka w popłochu.
Bez niej.
- Nie! - krzyknęła nie wiedząc co robić.
- Uciekaj!
Jakiś facet popchnął ją gwałtownie, aż prawie się przewróciła.
Samochody policyjne wjechały na plac, aż jeden przebił się na przód.
Powinna uciekać, ale dokąd?!
Napewno z drogi żeby cię nie rozjechali!
Ruszyła biegiem w stronę budynków żeby chociaż wskoczyć na chodnik, ale tłum ludzi i kilka policyjnych wozów śmigających pomiędzy dzieciakami znów przepchnęli ją na środek.
W ostatniej chwili niemal padła na asfalt, a jednak! Gdy stanęła jak wryta, tak nagle, że zakręciłonje się w głowie, tuż tuż przed jej twarzą przejechał samochód.
W szoku i w pędzie wyglądał tylko jak czarno-biała plama, ale już po chwili słyszała jak zahamował gwałtownie.
Jak w zwolnionym tempie odwróciła głowę w porę by zauważyć jak auto wykonuje gwałtowny zwrot paląc gumy, a spod kół uniósły się kłęby dymu.
Długa rama, szeroki bieżnik i palące ledowe lampy auta, teraz zwrócone wprost na nią jak oczy wygłodniałej bestii - westchnęła głośno nie wiedząc dlaczego to ją spotyka.
Samochód zapuścił silnik rycząc jak potwór i ruszył wprost na nią, wciąż w dymie i iskrach sypiących spod kół.
Wzięła gwałtowny wdech.
I wtedy głośne wilcze wycie wyrwało ją z tego letargu.
I kazało uciekać.
Ups 😂
Dacie wiarę, że straciłam wene? XD
Głównie dlatego, że za bardzo zaczęłam się zastanawiać - chciałam wymyślec taki plan żeby znów to Mirage, a później Hattie, był głównym bohaterem...
Jednam okazało się, że zupełnie nie potrafię napisać rozdziału z tym Autobotem. Lubię go, bardzo, a jednak nie znam go tak dobrze by mieć napływ twórczego szału z nim 😂😂😂
Wracam więc z rodziałami tak jak do tej pory - wystarczy, że pomyślę o Hatt, miotle i Cioteczce i pomysły same mi kwitną, aż kwiatki wychodzą uszami 😂😂😂
Nie zapomnijcie komentować przybysze!
Do nexta 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top