I

-Mamo! Wychodzę! - krzyknęłam w głąb domu.
-Dobrze, kochanie. Tylko nie wróć za późno! - odpowiedziała kobieta.
-Masz to jak w banku! - powiedziałam. Kiedy wychodziłam zdążyłam jeszcze usłyszeć śmiech mojej rodzicielki.

Ruszyłam w drogę. Był piękny, sierpniowy dzień. Słońce grzało, wiatr lekko powiewał. Poszłam w stronę słońca. Nie, no żartuję, ruszyłam w stronę mojego ulubionego miejsca.

Po około 15 minutach spacerku dotarłam na miejsce. Była to piękna łąka, cała porośnięta kwiatami. Z plecaka wyjęłam koc i usiadłam na nim. Wzięłam też słuchawki i telefon i zaczęłam słuchać moich ulubionych piosenek.

To jedyne miejsce, gdzie mogę się odprężyć i pomyśleć o bardziej pozytywnych rzeczach niż negatywnych. Albo mogę robić to, co robić lubię. Czyli odpoczywać i malować. No, i słuchać muzyki, ale to każdy lubi.

Apropo malowania, wyjęłam z plecaka farby, pędzle i specjalny zeszyt do malowania.

Zaczęłam malować. Dookoła otoczała mnie piękna przyroda, a ja wychwytywałam każdą jej część, nawet tą najmniejszą. Lecące ptaki czy żółte motyle. Wszystko pojawiało się na kartce. Malowałam i malowałam.

W końcu można było zobaczyć efekt. Była to łąka z kwiatami, z samotnym drzewem znajdującym się po lewej stronie kartki, lecącymi ptakami, pewnie krukami i niebieskim niebem z paroma małymi chmurkami.

Po obejrzeniu obrazu wstałam i spakowałam wszystkie moje rzeczy z powrotem do plecaka. Obróciłam się jeszcze w stronę zachodzącego już słońca, zamknęłam na chwilę oczy i rozkoszowałam się chwilą. Jednak musiałam ruszyć z tego idealnego miejsca i iść przed siebie. Szkoda, że ja nie jestem taka idealna.

                    >Time Skip<

Znowu jestem w tym domu. W domu, w którym nie czuję się tak, jak powinnam się czuć. Kochana. Tylko jedna osoba sprawia, że wszystko się tak bardzo zmienia. Jedna osoba, tyle kłamstwa.

-Alex! Kolacja gotowa! - krzyknęła moja mama z dołu.
-Idę! - odpowiedziałam.

Westchnęłam, przybierając na twarz sztuczny uśmiech.

Och, jak ja to uwielbiam.

Zeszłam po schodach na dół i udałam się do pomieszczenia zwanego kuchnią. Chociaż w moim domu tak nie wygląda. Wszędzie zabrudzone naczynia i niedokończone resztki. Jeśli mama przygotowała coś jadalnego, to będzie to ósmy cud świata. Jeśli nie, to znowu zamówimy pizzę.

Po mnie do kuchni przyszedł ojciec. Usiadł bez słowa przy stole, a my zrobiłyśmy to samo. Ale jeszcze dwa miejsca były wolne.
-Już biegnę! - usłyszałam krzyk mojej 8 letniej siostry, Lily. Zbiegła po schodach i usiadła szybko przy stole. Dziewczynka była mniejszą kopią mnie. Tylko że ona miała krótkie do ramion blond włosy, a nie tak jak moje, do połowy pleców. Zielonooka bestyjka jedna.
-Smacznego, kochani! - powiedziała mama i zaczęliśmy jeść. Moja rodzicielska zawsze stara się zrobić coś dobrego do zjedzenia, więc dzisiaj na obiad była pomidorowa. O dziwo nie była słodka, tylko idealna. Jak mało jedzenia, które przygotowywuje kobieta.

-Mamo, to jest... Pyszne! - zachwyciłam się i zaczęłam wiosłować łyżką w zupie.

Kobieta rozpromieniła się. Na jej twarzy pojawił się taki wielki uśmiech, że myślałam, że jej zaraz policzki pękną.

-Dziękuję, córeczko. - odpowiedziała szczęśliwa.

Kiedy skończyliśmy jeść, udałam się do swojego pokoju. Włączyłam telefon i kliknęłam okienko z Messengerem. Wyszukałam moją najlepszą przyjaciółkę, Emily. Akurat była dostępna, więc włączyłam video rozmowę. Po chwili zobaczyłam twarz dziewczyny.


-Cześć, Alex! Co tam u ciebie? - przywitała się.

-Hej, Emily. U mnie w porządku. Nie mogę doczekać się szkoły, by móc się z tobą spotkać. - kolejne kłamstwo.

-Ja też! Mam ci tyle do opowiedzenia! - krzyknęła podekscytowana.

Emily była teraz na wakacjach w Hiszpanii. Podobno jest tam bardzo pięknie, więc tam pojechali.

-Dobra, muszę już kończyć, mama mnie woła. - powiedziała dziewczyna.

-To pa!

-Pa! - pożegnałam się.

Westchnęłam. Spojrzałam na godzinę na wyświetlaczu telefonu, który ukazywał 20.16.
Z braku roboty włączyłam byle jaki film. Padło na,, Obcy".

W trakcie filmu, pewnie tak około połowy, zasnęłam. Najgorsze teraz przede mną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top