Rozdział 1

Chłodny wiatr muskał mu twarz, gdy biegł w stronę Konohy. Pomimo braku sił dalej uporczywie podążał w strone wioski, choć nie towarzyszyły temu żadne emocje prócz wyczerpania.
Miał obowiązek.
Odkąd przez przypadek dowiedział się o śmierci Hokage-sama zaprzestał misji i ruszył w drogę powrotną.  Przyspieszył bieg, dostrzegając zarysy wioski. Szybko przeskoczył mur i pobiegł po dachach Konohy w kierunku biura Hokage.
Pierwszy raz od czterech lat.
Pomimo tego nie czuł nostalgi. Nie czuł nic, no może z wyjątkiem drobnej ciekawości odnośnie tego, pod czyje rozkazy będzie teraz podlegać, choć szczerze wątpił, czy to coś zmieni. Niezależnie kto stoi na czele wioski, on w dalszym ciągu musi spłaci swój dług względem Konohy. Delikatnie poprawił swoją lisią maske i wskoczył przez okno siedziby Hokage. Choć zdawał sobię sprawę, że to nie najlepszy sposób na okazanie szacunku nowemu przełożonemu, zrobił to odruchowo. Takie rozwiązanie było na rękę zarówno jemu, jak i Trzeciemu. Bez zbędnych świadków, pytań i podejrzeń, już i tak krążyło o nim zbyt wiele plotek. Czuł się jak swoista "miejska legenda", choć nie do końca był pewien, czy jest się czym chwalić...

Byłam w środku wysłuchiwania raportu drużyny 11 z ich ostatniej misji, gdy do pomieszczenia wparował nieproszony gość. Czarnowłosy dzieciak w masce ANBU z gracją obócił się na pięcie i, nie zważając na pozostałe osoby w pomieszczeniu, przykucnął przede mną w ukłonie.
Przez moment w pomieszczeniu panowała cisza, gdy do wszystkich powoli docierało pojawienie się ANBU. W konsternacji wodziłam wzrokiem od klęczącego w ciszy ninjy do zaskoczonych geninów i ich, równie zdziwionego, senseia. Po chwili się opanowałam i dziękując za raport, wyprosiłam drużynę Gaia z gabinetu.
-Możesz wstać. Lis, tak? Tego chyba jeszcze nie grali- stwierdziłam zrezygnowana.- Więc, z czym do mnie przychodzisz? I, na litość Boską, ściągnij tą maske. Stoisz przed Hokage, należy się trochę szacunku.

Czarnowłosemu lekko zadrżała ręka, gdy sięgął po maske. Z jednej strony przy Trzecim nigdy tego nie robił, a z drugiej nie mógł zlekceważyć rozkazu, jak się domyślał, nowej Hokage. W końcu zrezygnowanym ruchem zdjął maskę.
-Melduję, że odkąd posiadam informacje o śmierci Hokage, przerwałem misje FSH361, nie widząc dalszego sensu jej kontynułowania, Hokage-sama-powiedział bezbarwnym głosem, wpatrując się w podłogę przed biurkiem Tsunade.
Kobieta przez chwilę milczała, porządkując w głowie informacje. Była zadowolona, że przynajmniej jeden problem, jakim była dość zauważalna nieobecność Kitsune, tajemniczego ANBU, w krórego aktach było więcej niewiadomych, niż w plotkach, jakie o nim krążyły, zaczynał się rozwiązywać. A przynajmniej miała nadzieję na taki obrót spraw,  bo od przybycia do wioski nasłuchała się sporo plotek a propos "Lisiego Demona".
Mimochodem spojrzała chłopcu w oczy i pomyślała, że chyba wie, między innymi dlaczego chłopiec nosił tak dumne miano w plotkach mieszkańców. Przynajmniej odnośnie drugiej jego części, gdyż w morzu czerwieni odcieniu krwi bardzo łatwo było utonąć. Metaforycznie i dosłownie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top