Czy to miłość?

Rano. Naruto

Leżałem wtulony w jego klatę. Ten film był przerażający. No i tak skończyłem całą noc schowany w nim. Na prawdę dobrze mi się z nim spało. Powoli docierało do mnie, że nie jest dla mnie tylko przyjacielem. Był kimś o wiele ważniejszym. Wtuliłem mocniej nos w jego klatę. Kochałem tego drania. Ziewnąłem i uchyliłem powoli oczka. Popatrzyłem tak na niego. Spał. Uśmiechnąłem się sam do siebie i mocniej go przytuliłem. Postanowiłem poczekać aż sam się obudzi. Jak się okazało wcale nie wymagało to ode mnie wiele czasu. Już kilka minut później brunet uchylił swoje piękne ciemne oczy. Je również szczerze pokochałem. Równierz na niego spojrzałem.

- Dobry. - Powiedział uśmiechając się tak zniewalająco. O Boże co ja sobie myślałem.

- Yo. - Uśmiechnąłem się do niego i z powrotem schowałem nosek w jego klatę.

- Wyspany?

- Jak nigdy. Uwielbiam z Toba spać. - Patrzyłem na niego chwilę. Poczułem jak policzki mi płoną. O mój Boże co ja powiedziałem?! Patrzyłem na niego cały czerwony.

- Naruto?

- Możemy porozmawiać dzisiaj? - Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć. - To ważne. Proszę?

- No dobrze, dobrze. Porozmawiamy. Głodny?

- Jak wilk! - Zaśmiałem się.

- To lecę zrobić śniadanie. - Poczochrał mnie lekko i wyszedł z łóżka. Promiennie się do mnie uśmiechnął, za to ja już zaczynałem się stresować. Westchnąłem i położyłem się na wznak.

Kilka minut później. Naruto

Brunet wszedł do pokoju z jedzeniem.

- To co? Jemy? - Zapytał wesoło.

- Taak! - Usiadłem. Podał mi jedzenie. Szybciutko zjadłem, on w tym czasie usiadł przede mną i sam zjadł wszystko co miał na talerzu. Chyba jeszcze nie chciałem mu tego mówić. Za bardzo się balem.

- Chciałeś porozmawiać?

- Już nie ważne.

- Na pewno?

- Sto procent.

- W takim razie szykujemy się do szkoły?

- Oki. - Wstałem i poszedłem do łazienki. Oparłem się o drzwi i odetchnąłem. Szybciutko się ogarnąłem i wyszedłem z łazienki. Brunet udał się w to samo miejsce zaraz po tym kiedy wyszedłem.

- Zaraz wracam. - Powiedział z tym pięknym uśmiechem. Po paru minutach również wyszedł i udaliśmy się do szkoły.

Po szkole. Naruto

Wyszliśmy ze szkoły.

- Gdzie teraz? - Zapytałem.

- Klub?

- Bywasz w takich miejscach?

- Zaskoczony?

- Nawet bardzo. Nie spodziewałem się, ale chętnie.

- To do mnie, ogarniamy się i lecimy w melo?

- Tak! - Zawołałem głośniej niż chciałem.

Wieczorem. Sasuke

Szliśmy w stronę klubu. Obydwoje wyglądaliśmy jak milion dolarów.

- Chodzisz na melo często? - Zapytał blondynek.

- Zależy.

- Od?

- Z kim, kiedy, jak się złoży i takie tam. Jak lubisz to możemy chodzić.

- Fajnie by było. Lubie imprezy.

- No to zobaczysz jak to jest w drogich klubach.

- Co?

- To? Idziemy do najlepszego klubu w mieście.

- Że tam?

- Tak tam.

- Nigdy nie byłem.

- Domyśliłem się. Chodź nie gadaj. - Zaśmiałem się. On również zaczął się śmiać. Staneliśmy pod klubem. Porozmawiałem chwilę z ochroniarzem i weszliśmy do środka.

- Tak po prostu nas wpuścił?

- Mnie tak, a jesteś ze mną, więc tak.

- Fajnie jest mieć znajomości, co?

- No powiedzmy, że tak.

- Powiedzmy?

- Bo to nie jest tak, że o mam znajomości to wszystko mi wolno. Wiem, że może Ci się tak wydawać, ale żeby mieć te znajomości najpierw musisz się o nie zatroszczyć. Wcale nie jest to takie banalne. Plus łatwo je stracić. Po prostu musisz być uważny.

- No, ale i tak masz.

- Mam.

- To co za problem?

- Że muszę sobą reprezentować jakiś poziom. To wszystko. W przeciwnym razie zwyczajnie je stracę.

- Czyli w Twoim przypadku nie ma problemu. - Pokręciłem głową z rezygnacją i się zaśmiałem. - Wystarczy, że nie przyjdziesz do klubu w piżamie. - Zażartował, obydwoje zanieśliśmy się śmiechem.

Jakiś czes później. Sasuke.

Naruto leżał mi na ramieniu. Trochę mu się przegięło z alkoholem.

- Może już wracajmy co?

- Nieeee.. - Jęknał chłopak.

- Naruto, poważnie jesteś pijany.

- Ale chcę zostaaać. - Jęknął znowu.

- Oj. - Szepnąłem bardziej do siebie zastanawiając się czemu właściwie go tu zabrałem. Ok. Sam trochę wypiłem, ale pijany nie jestem. Za to blondynek jakby kazać mu wstać bardzo szybko zaliczył by spotkanie pierwszego stopnia z ziemią. Westchnąłem biorąc go na plecy.

- Ej! - Zawołał, ale się do mnie przytulił.

- Dziękuję. - Powiedziałem już torchę zrezygnowany. Udałem się do wyjścia niostąc go.

- Mmm.. - Mruknął. Podszedłem do ochroniarzy i się pożegnałem. Wyszedłem z nim poza teren klubu.

- Teraz do domu. Jutro będziesz tego żałował. Nie wlewa się w siebie kielicha po kielichu. Tak to się kończy. - Udałem się w kierunku domu. Po paru minutach już rozebrałem go i położyłem do łóżka. Sam poszedłem do łazienki, wziąłem chłodny prysznic i poszedłem do niego. Położyłem się obok, a on od razu się do mnie przytulił. Pokręciłrm głową i schowałem go w sobie delikatnie całując w czoło. - Dobranoc. - Szepnąłem i przymknąłem oczy.

Mam nadzieję, że wam się spodobało. Off.. Dawno mnie nie było, ale być może znowu będę w miarę aktywna. 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top