Sprawiedliwość
Wyszła mu na przeciw mężczyźnie i od razu zobaczyła jego zdziwienie.
- Liliana... Co ty tu robisz? - Stanęła parę kroków od niego.
- Jak się nazywasz Helen? - spytała.
- Przecież wiesz... - Chciał do niej podejść, ale wyciągnęła broń i wycelowała w niego.
- Jak się naprawdę nazywasz? - spytała jeszcze raz i od razu zobaczyła zmianę na jego twarzy. Cała jego łagodność zniknęła.
- Co Liu ci naopowiadał? Lilian...
- Zeznawał przed policją i nic nie powiedział wprost. Wystarczy, że rzucił pseudonim, Bloody Painter. Obrazy z krwi zwierząt... Chyba ofiar Niny, co Helen?
- Nie zabiłem żadnej z tych dziewczyn - odpowiedział ze złością w głosie.
- Wiem, ale ile przed nimi zabiłeś? - Uniosła kąciki ust. - Nie ekscytuj się tak jutrem, ponieważ jutra nie będzie. - Stał niczym sparaliżowany, gdy opuściła broń. - Nie ty jesteś moim celem, więc zniknij zanim zaczną szukać i ciebie.
- Nie chcesz mnie aresztować? - spytał zdziwiony.
- Przyjęłam zlecenie odnalezienia naśladowcy Jeffa. Ty mnie nie interesujesz.
- Słucham? Czyli łapiesz tylko tych, za których ci zapłacą?
- Tym razem nie chodzi o pieniądze, tylko rozwiązanie łamigłówki.
- A gdzie dążenie do sprawiedliwości? Czy to nie o nią zawsze chodzi?
- Nie istnieje coś takiego jak sprawiedliwość. Są tylko wyroki ludzi, które mają dać innym ludziom namiastkę sprawiedliwości. Poczucie, że źli zostaną ukarani. Tylko Bogowie mogliby nas sądzić, ale oni już dawno mają nas gdzieś. Nawet nie spoglądają w naszą stronę. - Uniosła kąciki ust i spojrzała mu w oczy. - Lepiej wyjedź z miasta zanim wpadną na twój trop.
- Wyjedź? To pożegnanie? Po tym wszystkim?
- Po czym Helen? Po tej całej iluzji? Muszę przyznać, że jesteś cholernie dobrym artystą. Stworzyłeś w mojej głowie obraz siebie, taki jaki ty chciałeś. Pozwoliłeś uwierzyć, że mogę żyć normalnie. Sama się zastanawiam czy trwałam przy tobie ze względu na ciebie, czy na możliwość zwyczajnego życia. Poczułam się przy tobie, jak normalna kobieta... Robiłam te bezsensowne rzeczy, próbując zrozumieć po co to wszystko i czy tak wygląda życie innych ludzi. - Przymknęła oczy na parę sekund. - Pozwoliłam ci się zaczarować, bo zawsze pragnęłam zobaczyć jak to jest być tym normalnym. Jednak ty jesteś taki jak ja... - Uniosła kąciki ust. - Żegnaj.
- Poczekaj! - Ruszył dwa kroki za nią, ale stanął, gdy zobaczył jak spięła całe ciało gotowa do ataku. - Kim tak naprawdę jesteś?
- Niedługo będzie o tym głośno. Zorientujesz się. - Odeszła zostawiając go samego w uliczce.
Brunetka siedziała obok Rhysa, gdy Ryuk znów wszedł do celi.
- Powiedz Liu, boisz się śmierci? - spytał, a mężczyzna wstał i zaczął się cofać.
- Ty nie jesteś prawdziwy... Ty nie istniejesz. Nie możesz być prawdziwy. Nie wyglądasz jak oni.
- Kto, Liu? - spytała kobieta przez głośnik.
- Demony... Ci co wyglądają jak ludzie. Co ich udają, ale oni... Nie wyglądają jak on! - Wskazał na Ryuka. - Nawet gdy nie wyglądają jak ludzie, nie wyglądają jak on!
- Kto tam stoi, Liu? - zadała kolejne pytanie i zobaczyła jak wybił się z tego stanu.
- Ja nie zwariowałem! Wypuść mnie! On mnie zabije! Grozi mi!
- Ja? - Shinigami przyłożył palec do klatki piersiowej. - Zadałem tylko pytanie, to ona chce cię zabić. - Liu przeniósł wzrok na kamerę.
- Chcesz mnie zabić! Ty, ty... Nie jesteś lepsza od nas - warknął. - Nie masz nawet odwagi spojrzeć mi w oczy?!
- Zapomnij. - Śmiał się w najlepsze Shinigami. - Tak jej nie sprowokujesz. - Liu zacisnął ręce w pięści.
- Lilian! - Kobieta odetchnęła i wstała.
- Wygra jak tam pójdziesz - mruknął młody chłopak.
- Jeśli nie pójdzie, zacznie gadać. - Podeszła do drzwi i poczekała aż Rhys je odblokuje. Weszła do środka i zamknęła za sobą. Zauważyła zdziwienie na twarzy mężczyzny. Tego się chyba nie spodziewał.
- Usłyszałam, że gadasz do samego siebie i zwracasz się do mnie. Jak gadanie do siebie rozumiem w końcu kto normalny mordowałby ludzi, to chyba nie sądzisz, że siedzę za drzwiami cały czas?
- A jednak przyszłaś jak zawołałem cię po imieniu.
- Przyszłam parę minut temu - ziewnęła zasłaniając dłonią usta.
- Ciężka noc? - spytał z uśmiechem.
- Musiałam pozbyć się twojej wspólniczki i Bloody Paintera.
- Co? - zdziwił się.
- To co słyszałeś. Pewnie niedługo przyjdą policjanci i powiedzą ci przez głośnik, że Nina nie żyje i że znaleziono ją martwą w jednych z bocznych uliczek. Była taka głupia. Naprawdę pozwoliłeś jej uwierzyć, że ma szansę wygrać stając ze mną twarzą w twarz?
- Jesteś mordercą - warknął.
- Tak. W tym się nie różnimy. Problem tylko w tym, że mi nic nie zrobią, bo zabijam takich jak ty. - Uniosła kąciki ust. - Radzę poprosić tego, z którym gadasz, żeby cię zabił, bo wszystkie zasługi Niny i brata będą przypisane tobie. Miesiąc w areszcie, to nic w porównaniu z więzieniem o zaostrzonym rygorze razem z najgorszymi przestępcami. Chociaż... Patrząc na twoją twarz, może być znalazł jakiegoś obrońcę. - Mężczyzna ruszył na nią, ale powstrzymały go łańcuchy na nadgarstkach. - Przegrałeś Liu, a następny będzie twój brat. Może gdybyś go nie udawał, to żył byś nie przyciągając mojego wzroku.
- Jesteś potworem! - krzyknął, gdy otworzyła drzwi. - Gorszym niż ja, czy Jeff.
- Śmierć zmienia wiele w człowieku - posłała mu pojedyncze spojrzenie. - Ale ty tego nie zrozumiesz. - Wyszła i zamknęła drzwi. Odetchnęła lekko i podeszła do Rhysa, słysząc jak dalej krzyczy. Potrzebował dłuższej chwili, żeby się uspokoić.
- Hotaru... - Przeniosła spojrzenie na chłopaka. - Co robimy, gdy skończymy tą sprawę?
- Znikniemy. - Położyła mu rękę na głowie. - Uśmiercimy Deneuve i zajmiemy się jego bratem.
- Myślisz, że Near już wrócił?
- To nie jest ważne. Wiem, że na pewno śledzi każdy nasz ruch. - Chłopak przytaknął, a kobieta zabrała rękę. Drzwi do bunkra trzasnęły, a to znaczyło, że policjanci wrócili. Pewnie przyszli pochwalić się wynikiem swojej konferencji prasowej.
Minęły trzy dni, a prasa nie mówiła o niczym innym, tylko o świetnej współpracy Deneuve z policją i złapaniu kolejnego seryjnego mordercy. Oczywiście nie obyło się o wspomnieniu o Kirze, ale te głosy szybko ucichły. Tylko najwierniejsi wyznawcy chcieli o tym słuchać. Za to śmierć Niny obyła się bez echa. Tylko policja wiedziała kim była. Znalazły się wspominki w jakiś krótkich artykułach na środkowych stronach, których nikt nie czytał. Samotna śmierć młodej dziewczyny. Czy nikt nie mógł jej pomóc?
Rozprostowała się na krześle i wyciągnęła ręce do tyłu. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że słyszy oddech, a miała być sama w bunkrze.
- Wróciłeś się pożegnać? - spytała i obróciła się na krześle. Uniosła kąciki ust widząc, że się nie pomyliła. - Zmieniam plany. Nie mam czasu niańczyć go jeszcze tydzień.
- Kekeke... Więc zabij go teraz.
- No wiesz - zaśmiała się. - Chyba nie myślisz, że zrobię to na twoich oczach?
- A czemu nie? - Podszedł do niej i oparł się dłońmi o podłokietniki. - A może kłamałaś i nie masz żadnych mocy?
- Wolałabym ci patrzeć prosto w oczy, Simon - odpowiedziała z wrednym uśmiechem. - Wolę twoją ludzką wersję, więc jeśli chcesz zobaczyć jak to robię... - Nie musiała kończyć. Mężczyzna cofnął się i obrócił. Gdy znów stał twarzą do niej, zobaczyła policjanta, z którym współpracowała od dłuższego czasu. - I jak ci się podobała praca ze mną? - Posłała Ryukowi pojedyncze spojrzenie, a ten zarechotał i poleciał w stronę wyjścia.
- Naprawdę jesteś Deneuve?
- We własnej osobie. - Wstała i podeszła do celi. - Otworzysz? - Mężczyzna podszedł do komputera i zrobił co chciała. - Jak tam Liu? Wychodzisz? - Mężczyzna popatrzył na nią podejrzliwie. - Jeśli zaczniesz uciekać, to cię zastrzelę, więc?
- Czego chcesz?
- Udowodnić coś, komuś. - Podeszła do niego i rozpięła kajdanki. Mężczyzna pomalował nadgarstki i popatrzył na nią z góry. - Chcesz być tak głupi jak Nina? - Odeszła obracając się do niego plecami. Liu ruszył na nią i oplótł ramieniem jej szyję.
- Myślisz, że taka mądra jesteś? - warknął jej do ucha. - Że przechytrzy... - Puścił ją i cofnął się o krok, łapiąc za pierś.
- Podobała się ostatnia minuta życia? - spytała patrząc mu prosto w oczy z wrednym uśmiechem. - Żegnaj Liu. - Wyszła z celi i popatrzyła na mężczyznę stojącego na przeciw niej. - A tobie podobało się?
- Jesteś okrutna, kekeke - zaśmiał się. - Bardziej mnie ciekawi jak się z tego wytłumaczysz. - Wskazał palcem na ekran, gdzie widniały zwłoki Liu.
- Ogień - odpowiedziała i podeszła do komputera. Włączyła ikonkę okna, a komputery zaczęły się resetować. - Tym sposobem usuwam wszystkie kopie danych o sprawie. Również te w kwaterze. - Przysiadła na blacie biurka. - Zostaje tylko to, co zabraliście do komendy. Cała reszta oficjalnie pójdzie z dymem.
- Kto podłożył ogień? - dopytał splatając ręce na piersi.
- Ty. - Uśmiechnęła się uroczo. - A raczej nieznany morderca w czarno-białej masce. Uratuje się tylko kawałek nagrania przed pożarem. Rhys już go pewnie szykuje. - Mężczyzna podszedł do niej i złapał ją za szyję.
- I co ci po tym?
- Deneuve umrze w tym pożarze. - KageKao zmarszczył brwi i cofnął się.
- Dlaczego?
- Przegrałam. - Rozłożyła ręce na boki. - Przestępca, który został osadzony nie jest tym, kogo szukałam. Mimo że poznałam twoją tożsamość, to nie jestem wstanie znaleźć dowodów na to kim jesteś. Nie cierpię spraw, które wyglądają jak sprawa Kiry. Byłeś godnym przeciwnikiem. - Podeszła do niego i wystawiła dłoń w jego stronę. - Co powiesz na to, żeby każdy poszedł w swoją stronę?
- Nie uznaje twojej przegranej. - Chwycił jej dłoń. - Znalazłaś naśladowcę, takie było założenie. Co powiesz na remis?
- Remis? - spytała zdziwiona.
- Ja miałem dopaść ciebie, a tego nie zrobiłem. Jesteś zbyt ciekawa, żeby cię po prostu zabić.
- Więc mamy takie samo zdanie o sobie.
- Kekeke. - Ukłonił się nisko nadal trzymając jej dłoń. Wyprostował się, a maska znów zasłaniała jego twarz. - Do zobaczenia Deneuve.
- Obyś my się więcej nie spotkali KageKao - odpowiedziała i usłyszała jego śmiech. Odszedł po prostu wychodząc przez drzwi. Hotaru odetchnęła i po chwili ruszyła za nim. Wyciągnęła telefon, gdy znalazła się na zewnątrz. - Rhys, teraz twoja kolej. - Rozłączyła się i szła przez las w stronę samochodu. Przystanęła, gdy usłyszała wybuch. Nie obróciła się jednak.
- Nabrał się? - spytał Ryuk stając obok niej. Kobieta uniosła kąciki ust i ruszyła przed siebie. - Ej no. Nie zagadywałbym cię, gdybym nie był pewien, że go nie ma.
- Nie wiem w co uwierzył, Ryuk - westchnęła. - Wiem, że wziął mnie za równego przeciwnika i uznał, że na razie musimy się rozejść. W każdej chwili może jednak wrócić.
- Możesz się go pozbyć bez problemu. Czemu tego nie zrobisz?
- Bo zabawa z nim była ciekawa. On też mógł mnie zabić, a tego nie zrobił.
- Czyli oboje jesteście znudzeni i szukacie ciekawych ludzi?
- Cała nasza trójka jest taka sama, Ryuk. Nie chodzi o rozwiązanie sprawy, tylko o ciekawe zabicie czasu. - Shinigami zaczął się śmiać wciąż podążając przy niej.
Rhys podszedł zmartwiony do drzwi i zapukał. Nie odpowiedziała, to zapukał jeszcze raz.
- Hotaru...
- Wejdź jak chcesz. - Nacisnął klamkę i stanął w drzwiach. Przełknął ślinę widząc co robi. Stała owinięta dużym kąpielowym ręcznikiem. Z włosów kapała woda, a część z nich była już obcięta. - Pomożesz mi? - dopytała.
- Sama na pewno równo tego nie zrobisz. - Podszedł i zabrał jej nożyczki. Usiadła na brzegu wanny, a ten przeczesał jej włosy grzebieniem i próbował jak najrówniej obciąć. - Miałaś taką długość, gdy pierwszy raz wróciłaś do sierocińca.
- Pamiętam.
- Już wtedy przyciągnęłaś moje spojrzenie. Miałaś w oczach pustkę... Teraz znów ją masz.
- Pamiętasz jak mówiłam ci, że droga L nie jest jedyną jaką możemy obrać?
- Tak...
- Myliłam się. - Zacisnęła pięści na końcu ręcznika. - Nie nadajemy się do normalnego życia. Do tych wszystkich bezsensownych rzeczy i czynności.
- Nie przeszkadza mi to.
- Rhys... Czego pragnąłeś jako dziecko?
- Doczekać dnia, w którym Matt zabierze mnie stamtąd... Czekałem tylko na jego powrót. - Hotaru opuściła głowę. - Ale to ty po mnie przyszłaś... I nie zmieniłbym tego. - Zrobił ostatnie cięcie. - Chcesz też grzywkę? - Kobieta uniosła głowę, a na twarzy można było zobaczyć lekki uśmiech.
- Tak. - Zamknęła oczy i pozwoliła dalej obcinać chłopakowi włosy.
- A co było twoim marzeniem? - dopytał.
- Doczekać dnia, w którym Lionel zabierze mnie od Ciotki. Później chciałam tylko zobaczyć się z Mello... Chciałam, żeby był przy mnie.
- A dostałaś mnie - dodał chłopak, a Hotaru zaśmiała się cicho.
- I nie zmieniłabym tego. - Odetchnęła lekko. - Skoro podsłuchujesz, to może powiesz, o czym tu marzyłeś, Ryuk.
- Jaa? - zdziwił się Shinigami. - Bogowie nie marzą.
- Dlatego umieracie z nudów - odpowiedział mu Rhys. - Nie macie celów.
- Haa? A wy niby macie?
- Ja mam zamiar złapać Jeffa the Killera - odpowiedziała Hotaru.
- Ja chce w tym pomóc - dodał Rhys. Ryuk zaczął rechotać.
- A ja chętnie popatrzę. Coś mi mówi, że będzie ciekawie. - Hotaru wstała i stanęła przed lustrem.
- Prawie równo - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Ej, ty porobiłaś schody.
- Wyglądasz jak wtedy, gdy żył L - zauważył Ryuk.
- O to chodziło - odpowiedziała. - Wtedy narodziła się Fox. Nigdy nie powinnam zmieniać tego imienia i mieć innego alter ego.
- Pokażesz swoją gorszą stronę? - spytał z błyskiem w oczach.
- To nie jest sprawa, gdzie można bawić się w dobrego i złego policjanta. Żeby wygrać z Nearem, muszę być jak Lionel. Nie mogę się wahać czy coś jest moralne czy nie.
- A ty młody? - Shinigami zwrócił się do chłopaka.
- Ja nigdy nie uznawałem moralności i zasad typu, tego drugiemu człowiekowi nie wolno zrobić... O ile nie pracujesz dla tych są rządzą, bo wtedy wolno ci wszystko.
- Sprawiedliwość, moralność czy równość nie istnieje - powiedziała Hotaru i podeszła do Rhysa. - Cieszmy się, że stoimy na górze łańcucha pokarmowego. - Położyła mu dłoń na ramieniu. - A teraz oboje za drzwi. - Chłopak wyszedł bez słowa zamykając za sobą drzwi. Hotaru przeniosła spojrzenie na Ryuka i uniosła brew.
- Naprawdę chcesz, żeby nasiąkł tym światem jak gąbka?
- A uważasz, że nadaje się do życia w innym?
- Tobie całkiem dobrze szło - zarechotał. - Najpierw Tim, później Helen. Ciekawe, czemu tylko mordercy zwracają na ciebie uwagę? - Podrapał się po podbródku.
- Zwróciłam też uwagę Shinigami. - Uniosła kąciki ust. - Jak widać przyciągam tylko tych, których pociąga śmierć.
- Mogłabyś zostać Bogiem Śmierci - zaproponował.
- Żeby się nudzić jak ty? - zaśmiała się. - To już wolę moje krótkie ludzkie życie, które może się skończyć w każdej chwili.
- Zobaczymy, gdy będziesz umierać - rzucił i przeszedł przez ścianę.
- A co, kończy mi się czas? - spytała pod nosem i wzięła się za sprzątanie włosów z ziemi. Jaki sens miało życie, które nie miało żadnego konkretnego celu lub sensu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top