Portret osobowości

      Siedziała na ławce po turecku. Wyglądała podobnie jak ostatnio. Czarna szeroka bluza, czarne legginsy, rude włosy związane w mały kucyk i okulary. Odpakowała kolejnego cukierka i włożyła do ust. Czy ona musiała spóźniać się za każdym razem? Po dłuższej chwili usłyszała odgłos obcasów. Zetknęła w tamtą stronę z lekką rezygnacją. Takim zachowaniem zwróci uwagę osób postronnych, które nie wiedzą nic o sprawie, a co dopiero proxy.
- Spóźniłaś się - powiedziała nim brunetka zdążyła się odezwać.
- Mała komplikacja - odpowiedziała i zajęła miejsce obok niej. - Udało ci się coś zdobyć dla mnie? - Hotaru wyciągnęła pendrive i podała jej.
- Informacje o jego tożsamości, rodzinie. Na próżno szukać, wszyscy nie żyją i nagrania z miasta. Jest tu i ukrywa się jak szczur, który wypełza, żeby obserwować ofiarę, dopóki nie będzie gotowy zaatakować.
- Jak ty...
- Nie zapominaj, że jestem Fox. Nie bez powodu mój pseudonim znajduje się na liście tuż pod L. - Jane zaczęła grzebać w wewnętrznych kieszeniach płaszcza.
- Twoja zaliczka - podała jej kartę kredytową.
- Ufasz mi na słowo? Nie sprawdzisz najpierw pendriva?
- Spotkałam starego znajomego i potwierdził, że dotrzymujesz słowa. - Hotaru zaśmiała się pod nosem i wstała.
- Skoro tak, to na mnie czas. Zapoznaj się z tym, skontaktuje się z tobą, gdy będę w stanie zorganizować spotkanie.
- Czy to prawda, że L też na niego poluje?
- Tak. On jednak działa zachowawczo i nie wychyla się z cienia, dopóki nie ma stu procentowej pewności, że wygra.
- Skąd pewność, że już tak nie jest?
- Bo ja jestem niewiadomą, która wpływa na jego osąd sytuacji. Do zobaczenia. - Odeszła, widząc jak pewien mężczyzna obserwuje ich z daleka. Miała ochotę westchnąć. Ci agenci FBI są strasznie nierozważni.
      Zaczęła biec, gdy zniknęła z oczu Jean. Mężczyzna oczywiście ruszył za nią. Skryła się za jednym z drzew i czekała aż znajdzie się bliżej niego. Przemknęła między pniami i obserwowała młodego mężczyznę. Wyciągnął telefon.
- Zgubiłem ją. Wiedziała, że ma ogon. - Uniosła kąciki ust i zagwizdała. Gdy zaczął się rozglądać, wyszła celując w niego.
- Dzwon do Neara - powiedziała podchodzący bliżej.
- Nie mogę...
- Jak nie ty, to kolega z którym rozmawiasz. Już! - Rozłączył się i chwilę grzebał w telefonie.
- Chce rozmawiać z L - powiedział niepewnie. Popatrzył na telefon i rzucił go. Hotaru złapała go lewą ręką, nadal mierząc w agenta.
- Powinnam być zła. Wysłałeś za mną niedoświadczonego agenta.
- Miał cię wziąć na litość.
- A dwóch pozostałych? Naprawdę nie potrafisz znaleźć nic sam, że musisz śledzić mnie?
- Wolę wiedzieć co robisz. Tym bardziej, że słyszałem, że Misa jest w mieście.
- Mała prowokacja, żeby wywabić szczura z kanałów. Jej obecność tobie też się opłaci.
- To co proxy robią w mieście?
- Chwilowo, chronią naszego szczura.
- A więc sami lepsi od szczurów nie są.
- Pracują dla mnie, więc nie masz prawa ich tknąć.
- Dopóki nie znajdę dowodów i...
- Nie znajdziesz - przerwała mu. - Jeszcze raz zobaczę, że za mną łazi i zapewnię mu wakacje w szpitalu.
- Rozumiem. - Rozłączyła się i rzuciła mężczyźnie telefon.
- A teraz obróć się.
- Co?
- Rób co mówię! - Podeszła, gdy wykonał polecenie. - Przyjemnej drzemki - powiedziała ciszej i uderzyła go kolbą w kark. - Amatorszczyzna - westchnęła i schowała broń pod bluzą. Zrobiła kilka kółek, zanim wróciła do hotelu. Musiała być pewna, że nikt jej nie śledzi.

      Czekała dwa dni, zanim mogła wreszcie się dostać do pokoju Helena. Nie opuszczał go przez ten czas. Dziś skierował się w stronę lasu, w którym ukrywał się Toby i proxy. Dostanie się do samego pokoju już nie było problemem, jednak to co znalazła w środku. Przeglądała kartki, które było porozrzucane po biurku i ławie. Na wszystkich była ona. Rysował ją z pamięci? Czy może były z czasów, gdy jeszcze miał z nią kontakt? Jej uwagę przykuł materiał przy łóżku. Najwidoczniej coś skrywał. Podeszła do niego i ściągnęła materiał. Otworzyła szerzej oczy widząc płótna. Były to same szkice pozbawione koloru. Trzy małe i jeden duży. Na wszystkich była ona. W różnych pozycjach, ale wszędzie można było dostrzec to nieobecne spojrzenie. Największe płótno podobało się jej najbardziej. Portret kończył się w okolicy tali, a włosy wyglądały jak rozwiane przez wiatr. Wyciągnęła telefon i wybrana numer Rhysa.
- Co jest?
- Dasz radę ukryć pożar w hotelu?
- Co?! Co tam znalazłaś?
- Rysunki, szkice, portrety.
- Na wszystkich jesteś ty?
- Gdyby było inaczej, nie potrzebowałabym ognia.
- Prościej byłoby je wynieść i spalić gdzie indziej.
- Niech będzie - westchnęła. Rozłączyła się i zaczęła od ściągnięcia płótna z ramki. Nie chciała biegać z nimi wszystkimi. Zebrała wszystkie szkice w największe płótno i zwinęła w rulon. Mały ręcznik posłużył jako sznurek. Sprawdzała, czy nic nie pominęła, gdy jej telefon zaczął dzwonić.
- Jest w hotelu. Zbieraj się. - Chciała coś odpowiedzieć, ale nie miała czasu na dyskusję. Wzięła swój rulonik i wybiegła z pokoju. Zdziwiła się, gdy niemal wpadła na niego na klatce schodowej. Nie użył windy?
- Spokojnie, pali się, czy co? - spytał z lekkim uśmiechem. - I co to za... - Nie dokończył myśli, gdy zobaczył, co trzyma  w ręku.
- To należy do mnie - powiedziała i zaczęła wbiegać na górę.
- Ej! Stój! - zaczął ją gonić. Wpadła na jedno z pięter. Nie mogła walczyć z nim na schodach. Wolała nie ryzykować. W prostym korytarzu miała większe szanse na wymiecie go. Stanęła na końcu korytarza i obróciła się. - Nie pozwolę ci ich zabrać. - Wskazał na rulon w jej ręce. - Co to za maska?
- Masky ci nie powiedział? - spytała i zaśmiała się lekko. - Nawet mnie to cieszy.
- Lilian... Po co ci one?
- Niech pomyślę. Spale je. - Widziała jak jego wzrok się zmienia. W jednej sekundzie było widać całą złość, a wręcz furię, która go ogarnęła.
- Oddaj je. Są moje. - Ruszył w jej stronę.
- Po moim trupie - odpowiedziała i rzuciła się w jego stronę. Wykorzystała pęd, żeby zatoczyć z nim koło, gdy ją złapał i uderzyć nim o ścianę, wbijając mu łokieć między żebra. Dzięki temu znalazł się za nią, a ona miała szansę uciec.
- Stój! - krzyknął za nią i zaczął ją gonić, czując ból, który przeszkadzał mu w oddychaniu. - Lilian! - wpadł na poręcz i zobaczył, że zatrzymała się i spojrzała na niego. Podniosła rękę na pożegnanie i zaczęła uciekać dalej. Wyciągnął telefon i wybrał numer. - Masky, widziałem ją... Zabrała coś mojego. Muszę ją złapać, zanim to zniszczy.

      Hotaru stanęła dopiero, gdy była pewna, że już jej nie goni. Płuca paliły ją od wysiłku. Już dawno nie przebiegła takiej odległości. Nie chciała jednak ryzykować spalenia kolejnego samochodu. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Rhysa.
- Podjedziesz po mnie?
- Nie możesz się już przejść?
- No wiesz, chciałam się z tobą na ognisko wybrać, a ty taki nie miły.
- Będziesz się przemieszczać?
- Nie zostanę w miejscu, bo wtedy mnie znajdzie.
- Zbieram się. - Rozłączyła się i spojrzała na maskę, którą już dłuższy czas trzymała w dłoni. Jedna rzecz, a pokazywała jej przeszłość, teraźniejszość i określała jaka czeka ją przyszłość.
      Zatrzymali się na opuszczonej stacji po wcześniejszych zakupach.
- Musisz to robić dziś? - spytał chłopak, przyglądając się jak dokładnie oblewa je podpałką do grilla.
- Chcesz czekać, aż przyjdą po to? Tim dobrze wie, czemu nie chce, żeby jakiekolwiek moje zdjęcie się zachowało.
- Portret działa tak samo?
- Nie mam pojęcia i wolę się nie dowiedzieć na własnej skórze.
- Czemu się obawiasz, skoro masz dwa notatniki?
- Bo Ryuk nie jest jedynym Shinigami. Był jeszcze Shidoh. Zasmakował w czekoladzie. Jeśli chciałby wrócić, musiałby dać komuś swój notatnik.
- Czyli w każdej chwili może pojawić się następny?
- Tak. - wyprostowała się i zapaliła zapałkę. Rzuciła w środek rulonu, a czerwony ogień pojawił się w sekundę.
- Nie szkoda ci? - spytał Rhys stając obok.
- Dobrze wiesz, że tak musi być. Im mniej osób wie jak wyglądamy, tym lepiej.

      Hotaru stała na parkingu pod jednym z drzew. Nie spodziewała się telefonu od Tobiego. Był czymś widocznie poruszony.
- Tu jesteś - podszedł do niej ciężko oddychając.
- Biegłeś? - spytała, choć bardziej zdziwił ją fakt, że był bez zasłoniętej twarzy. Wyglądał jak normalny chłopak.
- Masky jest wkurzony, a to wręcz mało powiedziane. Helen powiedział mu, że byliście razem i zaczęli się szarpać...
- Co? - zdziwiła się.
- Helen jest wściekły. Wyzywał cię i się wygadał.
- To Masky nie wiedział? - Toby pokręcił głową.
- No cóż... To i tak nie moja sprawa. Chcą sobie dać po twarzy, to niech dają.
- Tym też nie przejąłbym się, ale później Tim zaczął wypytywać, o to czy Helen nie widział nic podejrzanego i spytał o jabłka...
- Czyli już wie - westchnęła. - Szybciej niż się spodziewałam.
- Jest na ciebie wściekły. Powiedział, że jak cię znajdzie...
- To dostanę to, czego szukałem od polowania na Kire! - powiedział stając nieopodal z Helenem.
- Jak wy...
- Śledziliśmy cię od kiedy wymknąłeś się - Masky przerwał Tobiemu. - Byłem przekonany, że do niej polecisz i patrz, nie myliłem się.
- Czyli koniec z miłym, podlizującym się Maskym? - spytała Hotaru, a ten ruszył w jej stronę.
- Myślisz, że jesteś taka mądra?! - Stanął, gdy Toby zasłonił mu drogę.
- Chyba nie myślisz, że mam go przy sobie? - spytała wyciągając telefon.
- To wiem, a to znaczy, że nie możesz go użyć.
- O czym wy mówicie? - spytał zdziwiony Helen.
- O Ryuku - odpowiedziała widząc Shinigami, który stanął koło niej. - Ty zawsze wiesz, kiedy przylecieć.
- Hemm... Ty mówisz do mnie? - Wskazał na siebie palcem.
- Już wie - odpowiedziała, a Ryuk spojrzał na Maskiego, a później wrócił wzrokiem na nią.
- Młody już jedzie.
- Wiem. Pisał mi.
- Przestaniesz?! - warknął Masky.
- Rozmawiam, więc bądź tak miły i nie przerywaj. - Ruszył w ich stronę, a Toby spiął się. Hotaru zareagowała od razu. Gdy Tim odepchnął szatyna, ta wycelowała mu w pierś.
- Zastrzelisz mnie?
- Postrzelę i ucieknę jak mnie zaatakujesz. - Zdziwiła się, gdy jej telefon zadzwonił. Wyciągnęła go i zmarszczyła brwi, widząc zastrzeżony numer.
- Komplikacje? - spytał Masky znając ten wyraz twarzy. Hotaru przyłożyła telefon do ucha.
- Mówiłaś, że pracują dla ciebie - powiedział Near, a kobieta zaczęła się rozglądać.
- Mamy małą sprzeczkę - odpowiedziała i zestrzeliła pierwszą kamerę, którą dostrzegła.
- Jak dla mnie wygląda, jakbyście chcieli się pozabijać.
- Nigdy z nikim nie współpracowałeś, więc nie wiesz jak to powinno wyglądać. - Zestrzeliła drugą kamerę i opuściła broń.
- Może... Dlatego mam dla ciebie propozycję.
- Ty propozycje dla mnie, jakoś nie chce mi się w to wierzyć - odpowiedziała widząc jak wszyscy mężczyźni jej się przyglądają.
- Dołącz do mnie i pomóż mi złapać Jeffa.
- Do ciebie? - zadrwiła. - Żebym skończyła jak Mello?
- Nie odpowiadam za jego śmierć. Działał na własną rękę.
- Więc przyznajesz, że był lepszym następcą L niż ty? - Nie odpowiedział, a Hotaru uniosła kąciki ust. - Jeśli wiedziałeś o tym, co on, to nie zareagowałeś specjalnie, żeby pozbyć się konkurencji. Ze mną chcesz zrobić to samo?
- Powiedziałem. Nie odpowiadam za jego śmierć.
- Ale też nie zaprzeczyłeś.
- A ty straciłaś wspólników. - Hotaru obróciła się widząc światło. Za szybko na Rhysa.
- Uciekajcie - zwróciła się do mężczyzn. - Już!
- Ty idziesz z nami. - Masky złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
      - Kim oni są? - spytał Toby, gdy wbiegli do tunelu.
- Trzech agentów FBI - odpowiedziała Hotaru, a Masky zatrzymał się i popatrzył na Tobiego i Helena.
- Wy idziecie razem. Ja zostaję z Fox. Tak będzie trudniej nas złapać.
- I tak nie dostaniesz tego, co chcesz - powiedziała, a ten złapał ją za bluzę i przyciągnął do siebie. Jego maska była tuż przy jej twarzy.
- Jeszcze zobaczymy. Idźcie - zwrócił się do mężczyzn, a ci uciekli, choć Toby zawahał się, ale wiedział, że nie ma wyjścia. - A ty jaki miałaś plan ucieczki?
- Ryuk... - Przeniosła wzrok na Shinigami. - Powiedz Rhysowi, że idę po auto. Niech wróci do kwatery.
- Młody się wkurzy.
- Trudno, przeżyje to. - Odleciał, a Hotaru popatrzyła na czarne punkty w masce. - Puścisz mnie, czy chcesz iść w ten sposób?
- Gdzie idziemy?
- Na najbliższy parking podziemny. Mam tam zostawione auto w razie takiego wypadku. - Spojrzała za siebie. - I to szybko. - Ruszyła dalej, starając kryć się w cieniu.
      Dobiegli na parking i schowali się między samochodami.
- Jak myślisz, ilu idzie za nami? - spytała brunetka.
- Dwóch. Odgłos kroków nakłada się na siebie. - Hotaru uśmiechnęła się. - Co?
- Nic - odpowiedziała i ruszyła dalej, starając nie wychylać się zza samochodów.
- Skąd wiesz, który to samochód?
- Chyba nie sądzisz, że zdradzę ci to? - spytała zerkając na niego. - Wtedy znalazłbyś mnie bez problemu.
- I tak potrafię to zrobić. - Zatrzymała się, a on niemal wpadł na nią.
- Są tu. - Wskazała mężczyznę, który szedł z wyciągniętą bronią i rozglądał się dookoła. Masky tylko przytaknął. Chciała ruszyć dalej, ale złapał ją w talii i przytrzymał.
- Czekaj - szepnął jej do ucha. Zobaczyła drugiego mężczyznę, którego wcześniej nie dostrzegła. - I co ty byś beze mnie zrobiła? - spytał puszczając ją.
- Nie miałabym kłopotów - odpowiedziała i ruszyła dalej.
      Zatrzymała się przy aucie i sięgnęła pod obmacując podwozie przy drzwiach kierowcy. Znalazła je i pociągnęła. Pokazała Maskiemu z lekkim uśmiechem.
- Ja prowadzę. - Zabrał kluczyki i otworzył drzwi.
- Czekaj. - Ściągnęła mu maskę. - Kurtkę też. Musimy się przebrać. - Otworzyła tylne drzwi i wzięła torbę. Wyciągnęła bluzę Rhysa i podała Timowi.
- Zabezpieczasz też swojego chłopaka? - spytał z przekąsem i przyglądał się jak ściąga bluzę i zakłada marynarkę na przylegający podkoszulek.
- Będziesz grał teraz sceny zazdrości? - spytała ściągając perukę i roztrzepując ciemne włosy.
- Zadałem zwykłe pytanie - odpowiedział, a Hotaru znalazła się przy nim. Dwa razy zaczesała jego włosy do tyłu.
- Teraz lepiej. Nie wyglądasz jak Masky. - Obeszła samochód i wsiadła na miejsce pasażera. Tim odpalił auto i wyjechał z parkingu.
- Odpuścili?
- Przydałoby się gdzieś pojechać i przeczekać - westchnęła i usiadła wygodniej.
- Czemu Near cię zaatakował?
- Nie zaatakował mnie, tylko was. - Dostrzegła jego pytające spojrzenie. - Do tej pory byliście nietykalni. Nie mógł nic wam zrobić, dopóki nie złapałby was na gorącym uczynku, a na to czasu nie miał.
- Jak to nietykalni?
- Pamiętasz jak mówiłam, że wyczyściłam wasze kartoteki? Nie ma żadnych dowodów na was, ani na to kim naprawdę jest Masky, Hoodie czy Ticci Toby. Do tego powiedziałam, że pracujecie dla mnie i ma nie wtrącać się w wasze działania. - Oparła się łokciem o szybę. - Pewnie tylko czekał na taką sytuację jak dziś.
- Czyli to wszystko...
- Muszę zadzwonić. - Wyciągnęła telefon i wybrała numer.
- Rhys, wyszukaj nagrania ze spotkania.
- Już próbowałem. FBI wszystko zaszyfrowało.
- A co z lokalizacją Neara?
- Zmienia się, co kilka sekund. Przewidział, że będziesz próbowała go namierzyć.
- To znaczy, że jest już w mieście. Wcześniej jej nie ukrywał - westchnęła.
- Jesteś cała? - spytał, a kobieta uniosła kąciki ust.
- Jak słychać, tak. Wrócę tak szybko jak będę mogła.
- Przysłać ci Ryuka?
- Żeby mnie wkurzał? Lepiej żeby został z tobą. - Rozłączyła się i spojrzała na Tima. - Pytaj, powiem ci wszystko co chcesz wiedzieć.
- Teraz nagle powiesz prawdę? - spytał zły.
- Nigdy nie kłamałam. A ta cała szopka z utratą pamięci była po to, żeby z wami nie walczyć. - Przeniosła spojrzenie na okno. - Wiedziałam, że nie odpuścisz.
- Kim jest Rhys?
- Rodziną. Sierotą taką jak ja.
- A Helen?
- Przecież ci powiedział.
- Chce to usłyszeć od ciebie.
- Miał być kotwicą do normalnego życia - westchnęła. - Jak widać nawet normalnego faceta nie umiem sobie znaleźć.
- Taki nie pasowałby do ciebie - odpowiedział z lekkim uśmiechem, a Hotaru zaśmiała się. 
      - Dojeżdżamy. - Zatrzymał samochód, a kobieta wysiadła. Byli na wzgórzu, na którą prowadziły tylko dwie drogi. - Tamtędy się zjeżdża. Zobaczymy ich z daleka, jeśli nas śledzili.
- Sądzę, że odpuścili. Gdyby chciał nas złapać, wysłałby więcej ludzi.
- Więc chodziło tylko o zajęcie nas?
- Chce coś zrobić i chciał się nas pozbyć, a my wystawiliśmy się mu - westchnęła i usiadła na masce.
- Nie będę narzekać. - Usiadł obok niej. - Wolę uciekać z tobą niż narażać karku.
- Za Jeffa - dodała i spojrzała na niego. - Czemu właściwie go chronisz?
- Takie dostałem polecenie. Uwierz, że mi to też nie jest na rękę. Dziwi mnie, że ty się w to wmieszałaś.
- Taki zawód sobie wybrałam.
- Wcale tak nie było. - Spojrzała na niego i uciekła wzrokiem. - Hotaru...
- Nie zaczynaj. - Wstała i odeszła dwa kroki od niego.
- Oboje wiemy, że taka nie jesteś.
- I oboje wiemy, że nie odpuszczam.
- Więc w końcu skończysz jak Lionel.
- Przestań!
- Albo Mello. - Usłyszała przy uchu. - Nie zapominaj, że byłem wtedy przy tobie. - Objął ją, wtulając w siebie. - Gdy dowiedziałaś się o jego śmierci. Nie chciałaś być taka jak oni, a stałaś się identyczna.
- Nie jesteś lepszy ode mnie.
- Nie i nigdy nie byłem, ale ty miałaś być lepsza. - Poczuł jak drży mu w ramionach. - Hotaru, spójrz na mnie. - Zaprzeczyła ruchem głowy. Obrócił ją na siłę i wtulił jej głowę w swoją pierś. Uniosła spojrzenie dopiero, gdy uspokoiła się. - Nic się nie zmieniłaś - stwierdził z lekkim uśmiechem.
- To żaden komplement - odpowiedziała i popatrzyła mu prosto w oczy. - A ty jesteś tak samo głupi jak ja.
- Nie przeszkadza mi to. - Zbliżył się. - Przynajmniej nie teraz - szepnął i złączył ich usta. Brunetka odwzajemniła pocałunek. Pragnęła tego od tak dawna... Przetrwała słysząc jadący samochód.
- To na drodze na dole. Nie jadą w tą stronę - powiedział mężczyzna i przytulił policzek do jej głowy. Co on znowu robił? Przecież wiedział jak to się skończy... Ona nie odpuści śledztwa, a on nie może odpuścić rozkazu.
- Chyba możemy już wracać. - Mężczyzna puścił ją i oboje odsunęli się od siebie.
- Gdzie cię zostawić? - spytał, gdy wsiedli.
- Zabierasz auto?
- Potrzebuję go jeszcze przez chwilę, a później odstawie go na jakiś podziemny parking.
- Nie znajdziesz innych, zapewniam cię.
- Nawet nie będę szukać. Gdy będę chciał cię spotkać, poczekam pod cukiernią.
- Dużo cukierni w tym mieście. Ciężko będzie ci trafić.
- W końcu trafię. - Spojrzeli na siebie i uciekli wzrokiem w drugą stronę.
      - Hotaru... - zaczął, gdy znów stanęli. Tym razem był to parking dla taksówek, a chodnikiem w obie strony przemieszczało się sporo osób. - Chce mieć jak się z tobą skontaktować - powiedział bez ogródek.
- Po co? - Popatrzyła prosto na niego.
- W razie, gdyby coś się stało. - Przytaknęła głową i wyciągnęła telefon ze schowka.
- Jest na nim zapisany numer Rhysa. Poda mnie lub da mi znać, żebym oddzwoniła. - Podała mu go i chciała wysiąść, ale złapał ją za rękę i przytrzymał.
- To co mówiłaś w kawiarni... Naprawdę tak sądzisz, czy chciałaś mi dogryźć?
- Lepiej, gdy nie znasz odpowiedzi. - Puścił ją, a kobieta wyszła z samochodu. Ruszyła przed siebie i przeniosła wzrok na auto, gdy ją wyprzedziło. Nie mogła znów się do niego zbliżyć. Za bardzo tego pragnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top