Nowy Bóg
Hotaru siedziała przy komputerze w kafejce. Śmierć przestępców stała się codziennością. Minął już ponad tydzień, a internet opanowała fala zachwytu i nienawiści. Fala, która miała imię, Kira. Dla jednych Bóg, dla innych przestępca gorszy od tych, których zabija. Moc sprawiedliwości, która zabija tych niegodziwych.
Pozamykała strony i odetchnęła ciężko. Świat wariował. Co gorsza cały świat. To nie była tylko Japonia. Wszędzie ginęli przestępcy. Europa, Ameryka. Wszystkie kontynenty zmagały się z falą śmierci. Jak to możliwe? W organizacji są słabe punkty. Jednostki, które zawiodą. Jednak niemożliwe, żeby zrobiła to jedna osoba. Zebrała notatki i spakowała do torby. Musiała wrócić do domu. Nie powinna interesować się tym, a jednak ciągnęło ją do tego tematu. Zagadka, która nie dawała spać spokojnie policji. Byli bezsilni i chyba nie mieli tropów, a telewizja drwiła z nich. Politycy wywierali presję, a Kira dalej zabijał. Zabijał tych, których skazano. Czyli nie był Bogiem. Nie wiedział wszystkiego. Jak więc człowiek tego dokonał? Uniosła wzrok, żeby spojrzeć na niebo. Zastanawiała się, czy Lionel interesował się tym jak ona. W końcu to on przynosił jej zagadki i łamigłówki. Uciekła spojrzeniem w dół i skierowała kroki w dobrze znanym sobie kierunku. Niedobrze jej było na granie rodzinki przed facetem Ciotki, ale przynajmniej ta nie posuwała się dalej niż popchnięcie czy wyśmiewanie się. Za to było jej niedobrze na samą myśl o kolejnych spojrzeniach tego mężczyzny. Nie raz słyszała jak cicho puka do jej drzwi.
Siedziała przy stole, gdy program Ciotki został przerwany.
- Lind L. Tailor... A ten to kto? - Hotaru uniosła wzrok i zrozumiała, że to było pytanie do niej.
- Prawdopodobnie ktoś podstawiony przez L, skoro podaje się za niego. Lub to jakaś dywersja policji - odpowiedziała i pokierowała wzrok na telewizor. To było zbyt oczywiste, proste. Czy najlepszy detektyw na świecie pokazałby się w telewizji nie mając pojęcia jak zabija Kira? A może policja już wie, tylko nie chcą tego ogłosić?
- Głupi ten detektyw. Kira potraktuje go jak przestępcę i zabije - zaśmiał się mężczyzna, a Ciotka zaczęła mu przytakiwać. Nastolatka włożyła porcję jedzenia do ust. Czy Kira sam nie stał się przestępcą, gdy zaczął zabijać innych? Czy jego sprawiedliwość była sprawiedliwością? Może to tylko sposób na znalezienie zwolenników?
- A ty Hotaru, czemu się nie odzywasz? - dopytała kobieta.
- Czekam na odpowiedź Kiry. L chce go sprowokować - odpowiedziała, a mężczyzna w telewizorze zamilkł. Złapał się za pierś, po czym padł.
- Nie żyje? - spytała Ciotka przerywając ciszę. Nastolatka jednak skupiła się na telewizorze. Wynosili mężczyznę, a wtedy odezwał się inny głos. Absurdalne, bez bezpośredniego kontaktu.
- Ale ja, L, istnieje naprawdę! A zatem... Spróbuj mnie zabić! - Hotaru przestała oddychać. Ta litera, która pokazała się na ekranie. Gdzieś widziała już litery napisane w tym stylu. - Dalej! Na co czekasz! No szybciej! Zabij mnie, już! Co jest? Nie potrafisz?
- Nie będę tego słuchać. - Ciotka wyłączyła telewizor. - Kira prędzej czy później się z nim rozprawi, a do tego czasu, Kira stworzy świat bez przestępstw. - Nastolatka miała ochotę wyrwać jej tego pilota, ale ostatecznie powstrzymała się. Dokończyła jedzenie i posprzątała ze stołu, po czym zamknęła się w pokoju. Musiała znowu iść do kafejki i dowiedzieć się, jak skończyła się ta konfrontacja.
Zamknęła wyszukiwarkę i odetchnęła. Kira był w Kanto... To było niemożliwe. Jakie było prawdopodobieństwo, że będzie z Japonii? Ile krajów jest na świecie? Wszyscy obstawiali USA. W końcu liczby mówiły same za siebie, ale... Ten mężczyzna ze żłobka. Nie połączyła tego z Kirą. Wtedy jeszcze nikt o nim nie mówił. Pierwsza ofiara... Musiał być ktoś jeszcze, ktoś kto zaprowadzi policję do niego. Wątpiła, żeby był wtedy w tym żłobku. Ta sprawa była zbyt rozgłośniona, żeby był częścią tamtego zdarzenia. Pokazano zdjęcie mężczyzny i podano jego dane. W przypadku Linda, ta sama sytuacja. Znał tylko trzy szczegóły. Imię, nazwisko, wygląd. Sam L zwracał się do niego zmodyfikowanym głosem. Więc Kira potrzebował jednego z tych elementów lub wszystkich trzech. A może chodziło tylko o imię i nazwisko? Czy to wystarczyło, żeby mógł odebrać życie? Czy spojrzenie? Wystarczyło, że popatrzył na osobę, którą chce zabić? To byłaby najniebezpieczniejsza z możliwości. Odetchnęła ciężko i pozbierała rzeczy. Mogła sobie tylko gdybać. Skoro L się tym zajął, to prędzej czy później znajdzie Kirę.
Wyszła z kafejki omal nie wpadła na Yagamiego idącego z kolegami. Czasem wystarczyło udać zajęto, a nikt nie zwracał na ciebie uwagi. A od niego chciała trzymać się z daleka. Za dużo wiedział i był zbyt popularny, żeby się z nim zadawać. Dostrzegła jego przelotny wzrok na sobie i nieraz się zastanawiała, co kłębiło się w jego głowie.
Hotaru szła przez korytarz, gdy usłyszała rozentuzjazmowany głos jednej z dziewczyn. Stanęła z boku i zaczęła grzebać w torbie, gdy usłyszała o kim mówią.
- Mówię wam. To było niesamowite. Light chciał mnie bronić i ten mężczyzna z FBI.
- FBI?! Żartujesz?
- No mówię! Pokazał nam legitymację.
- Czyli jakiś świr zepsuł wam randkę?
- No co ty. Teraz ty oszalałaś. - Yuri zmierzyła ją wzrokiem. - Uciekliśmy zanim przyjechała policja i poszliśmy do Space Landu.
- Tak nie można!
- Ten mężczyzna z FBI też uciekł, więc czemu miałam rezygnować z randki? Wariat wpadł pod auto i tyle. Nikomu nic się nie stało.
- Ehm Yuri, patrz. - Fioletowowłosa zrozumiała, że dostrzegły ją.
- Ej, dziwadło. - Podeszła do niej, gdy ta wyciągnęła słuchawki.
- Mam imię.
- Nie znam go, ale wiedz, że Light Yagami będzie moim chłopakiem, więc trzymaj się od niego z daleka.
- Nawet nie wiem o kogo ci chodzi - westchnęła i włożyła jedną słuchawkę do ucha.
- Nie graj głupiej. Zrobiłaś z siebie ofiarę, żeby odprowadził cię do domu.
- Czyli to twój chłopak.
- Przyszły. - Splotła ręce na piersi.
- Skoro ma taką dziewczynę pod ręką, to czemu miałby zwracać uwagę na mnie? - Nastolatka chciała coś odpowiedzieć, ale zwątpiła. Hotaru wykorzystała te sekundy i odeszła wkładając drugą słuchawkę. Była ciekawa i jakim świrze mówiła nastolatka. I skąd wziął się tam agent FBI.
Znów siedziała w kafejce. Była tu chyba stałym bywalcem od kiedy Kira zaczął zabijać. Tym razem jednak nie szukała informacji o nim. L był bezradny, a Kira nadal robił swoje. Dopóki nie wydarzy się nic nowego i głośnego, to w telewizji nie podadzą żadnych informacji. Zajęła się zdarzeniem, o którym słyszała. Rzeczywiście było porwanie autobusu. Porywacz chciał okup, ale później miał halucynacje, wystrzelał magazynek i wybiegł z autobusu. Wtedy wpadł pod samochód. Koniec opowieści. Nic ciekawego. Odetchnęła rozciągając się. Czego innego się spodziewała? Zawału serca? Wtedy byłoby ciekawie. Kira mógłby być jednym z pasażerów. Jednak to byłoby zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Leżała na łóżku, gdy usłyszała jak ktoś grzebie przy zamku. Dobrze wiedziała kto to, bo jej ciotki nie było w domu. Klucz wypadł z zamka, a ona zerwała się. Podstawiła krzesło i ustawiła na niej nogę. Dwie książki i dłoń i idealnie blokowała klamkę. Mężczyzna próbował napierać kilka razy, wbijając klamkę boleśnie w dłoń dziewczyny, ale ta nie ustąpiła.
- Myślisz, że ze mną możesz walczyć?! - Znów zaczął naciskać, sprawiając, że nastolatka skrzywiła się. W końcu przestał, a ona cicho odetchnęła. - Nie tym razem, to innym. W końcu mam klucz zapasowy. - Hotaru wsłuchiwała się w jego kroki. Spoglądała na klucz, ale musiała być pewna. Schody zaskrzypiały, a ona doskoczyła do przedmiotu na ziemi. Wsunęła go i zamknęła drzwi. Musiała coś wymyślić. Mógł zrobić to w nocy, gdy ona będzie spać. Aż ją w żołądku zakręciło. Popatrzyła na klucz. Zamek przekręcał się dwa razu, a gdyby... Przekręciła klucz drugi raz, bo czym kawałek cofnęła. Spróbowała go wyciągnąć, ale się nie dało. Odetchnęła i usiadła na krześle. Nie spodziewała się, że posunie się tak daleko. Musiała się go pozbyć, tylko jak?
Szła przez miasto trzymając się ramion. Była tylko w cienkiej, czarnej bluzce, ale przynajmniej mu uciekła. Miała ochotę szczekać zębami, ale wtedy zwróciłaby uwagę innych. Chociaż nie. Już zwracała. Opuściła ręce i wyprostowała się. Musiała wglądać tak, jakby się tak ubrała.
- Hotaru! - Oby jej się przesłyszało. Nikt jej nie wolał. Nikt... - Tomoe. - Złapał ją za nadgarstek i zmusił do zatrzymania.
- Udawałam, że cię nie słyszę. - Obróciła się w jego stronę.
- Zauważyłem - odpowiedział i puścił jej rękę. - Co tu robisz?
- Spaceruje.
- Trzęsiesz się z zimna. - Jego twarz była taka poważna, że aż miała ciarki na plecach.
- Zaraz wracam do domu. - Od razu zauważyła, że nie uwierzył w to kłamstwo.
- Idziesz ze mną. Musisz się ogrzać.
- Nie będziesz mi rozkazywać.
- Mogę zadzwonić na policję i zgłosić, że niepokoje się o twoją osobę. - Położył rękę na telefonie w kieszeni.
- Co powiesz, gdy rodzice spytają cię, kim jestem?
- Koleżanką, której mam pomóc w nauce. W końcu też podchodzisz do egzaminu końcowego.
- Rozumiem, że nie mam wyboru?
- Możesz iść ze mną lub tłumaczyć się policji.
- Wolę męczyć się w twoim towarzyskie - odpowiedziała i zobaczyła jego uśmiech.
- Dzień dobry. - Nastolatka ukłoniła się lekko, gdy kobieta pojawiła się w przejściu.
- Light, nie mówiłeś, że przyprowadzisz koleżankę. - Hotaru wyprostowała się, a chłopak ustawił prosto swoje buty.
- Obiecałam, że pomogę jej w nauce. - Kobieta tylko uśmiechnęła się i przepuściła ich.
- Light, przyprowadził dziewczynę?! - Z pokoju dziennego wychyliła się dziewczyna, ale Hotaru na szczęście była poza zasięgiem jej wzroku.
- Chyba rzadko przyprowadzasz koleżanki do domu - zaśmiała się, gdy zamknął za nimi drzwi pokoju.
- Teraz nauka jest najważniejsza. Nie mam czasu na randkowanie. - Wysunął krzesło i wskazał, żeby usiadła. Zrobiła to łącząc nogi i kładąc na nich dłonie.
- Nie masz czasu dla swojej dziewczyny, a tracisz go na mnie? - spytała badając wzrokiem wnętrze.
- Nie mam dziewczyny - odpowiedział samemu siadając na łóżku.
- Powiedz to Yuri.
- To było jedno niezobowiązujące spotkanie.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - Posłała mu wredny uśmiech.
- Nie tłumaczę. Prostuje fakty, a teraz słucham. Co się stało?
- Nic się nie stało. - Light wyciągnął telefon i go otworzył.
- Mówisz, czy mam dzwonić na policję?
- Nie powiedział ci nikt, że nie szantażuje się osoby, której chciało się pomóc?
- Inaczej nic nie powiesz.
- Musiałam uciec z domu. Nie spodziewałam się, że Ciotki tak długo nie będzie.
- A to nie ona była problem? - Zamknął telefon.
- Znalazła sobie faceta. Teraz mam ich dwoje na głowie.
- Czy on... - Chłopak nie dokończył, a Hotaru popatrzyła na niego niezadowolona.
- Nie i nie patrz tak na mnie. Nie jestem ofiarą. Przeanalizowałam już grafik zajęć Ciotki. Dziś musiało jej coś wypaść, skoro nie przyszła o tej, której powinna do domu.
- I nadal nie chcesz zgłosić tego policji? - spytał zrezygnowany.
- Nie. Zaraz egzaminy. Zdam je i jestem wolna.
- Jesteś aż tak pewna siebie? Słyszałem, że na próbnych nie wypadłaś za dobrze. Z takimi wynikami zamykasz listy przyjętych na uczelnie.
- Lighte Yagami, a ja cię miałam za mądrego. - Szatyn widocznie się zmieszał na jej słowa. - Ciotka dostaje pieniądze za to, że się mną opiekuje. Gdybym uczyła się dobrze, uniemożliwiałaby mi to, żeby jak najdłużej móc sprawować nade mną władze. Gdy nie wybijam się ponad większość, musi mi na to pozwalać, żebym nie przyniosła jej wstydu. - Uśmiechnęła się widząc jego minę. - Jeśli źle wypadnę na egzaminach końcowych będziesz mógł mnie nazwać przeciętną, a nawet głupią.
- Znów za szybko cię oceniłem. - Uśmiechnął się.
- Light! - Rozmowę przerwała im młodsza siostra nastolatka. - Mama woła na kolację. - Stała w drzwiach pokoju niezadowolona, jakby chciała ich na czymś przyłapać.
- Już schodzimy - odpowiedział, a dziewczyna wyszła.
- Nie chce nadużywać gościnności twojej mamy - stwierdziła Hotaru, a Ligth wstał.
- Teraz już nie masz wyjścia. - Przepuścił ją w drzwiach i poprowadził do salonu. Kobieta zadawała jej pytania, a ona starała się odpowiadać w uprzejmy sposób.
- Patrzcie, coś pilnego będzie! - powiedziała Sayu z pełną buzią. Fioletowo włosa tylko zerknęła na ekran. Do była kolejna dywersja. Tego była pewna. Nie wtrącała się w dyskusje Ligtha i jej siostry, gdy ten potępiał ruch L. Była pewna, że detektyw zrobił to specjalnie. Tylko jedna informacja ją ruszyła, ale nie dała po sobie poznać. Agenci FBI. Ich pobyt w Japonii i ich śmierć.
- Ty nic nie powiesz? - Szatyn zwrócił się do fioletowowłosej.
- Nie ma żadnych funkcjonariuszy. Chcą wkurzyć Kirę lub zmusić do szukania informacji, czy to prawda. Czekają aż popełni błąd, bo nic nie mają.
- A ty skąd masz taką pewność? - Nastolatka przyglądała się jej uważnie.
- Bo gdyby mieli, to skupiliby się na tej osobie. Albo już to robią, a ten fake news ma sprowokować Kirę.
- Mnie ciekawi czy to prawda co piszą. Czy Kira może być Bogiem?
- Czy Bóg zabijałby tylko osoby osądzone przez ludzi? - Popatrzyła na Sayu, a ta wyglądała na zdziwioną. - Gdyby Kira był Bogiem, zabiłby wszystkich. Nawet tych, których policja nigdy nie złapała czy osadziła. Tych na których nie znaleziono dowodów, żeby móc wydać wyrok. Jednak Kira zabija tylko przestępców, którzy mają wyroki lub tych, których się poszukuje, ale na których je mają. To pokazuje, że Kira to człowiek. Chce, żeby uważano go za Boga lub co gorsze, uważa się za niego. A to jeszcze bardziej niebezpieczne.
- Ciekawy tok myślenia. - Light złapał się za podbródek.
- Mam od tego gęsią skórkę - powiedziała nastolatka. - Czemu człowiek miałby robić takie rzeczy?
- Bo uważa się za lepszego za innych. Bo uważa to za sprawiedliwość. Może chce się czuć lepszy od innych. Patrzeć na nich z góry. - Wzruszyła ramionami.
- Patrzy na ten świat inaczej niż my. - Hotaru tylko przytaknęła na słowa chłopaka. L naprawdę nic nie miał? A może to on był Kirą, a pierwsza prowokacja miała odsunąć od niego podejrzenia?
- Dziękuję za gościnę. - Ukłoniła się i wyszła z Lightem przed dom.
- Naprawdę tak myślisz?
- Ale co? - zdziwiła się jego pytaniem.
- O Kirze.
- Interesujesz się tym tematem? - spytała z lekkim uśmiechem.
- Chce zostać detektywem i pracować w policji. Przysłuchuje się każdej przydatnej informacji, która mogłaby mnie nakierować na jego trop.
- Chcesz go złapać? - Przyglądała mu się z uwagą.
- Tak. Sprawiedliwości musi stać się za dość. Musi odpowiedzieć za to co robi.
- To dam ci radę. Odpuść. - Nie pozwoliła mu się wtrącić podnosząc rękę. - Jeśli Kira prowadzi grę z L, to tylko on jest w stanie go wytropić. Wszystko, co mogłoby cię na niego doprowadzić, wie tylko L i sam Kira. O ile to nie jedna osoba.
- Jedna osoba?
- Pomyśl. Nikt nie wie kim jest L. Detektyw działający pod tym pseudonimem robi to od ponad dwudziestu lat. Jeśli ktoś miałby być w stanie zabijać takie ilości ludzi, to tylko on. - Widziała jak przygląda się jej uważnie. - Do tego pierwsza prowokacja Kiry była zbyt oczywista.
- Mówisz o Lindzie Taylorze?
- Tak. L wystawia człowieka, którego Kira zabija na antenie. Samego L jednak nie zabija, czemu? - Ich spojrzenia spotkały się. - Albo to był pierwszy błąd Kiry, który potwierdził jego pobyt w Kanto, albo zagrywka odsuwająca podejrzenia od L. Kiedy sam prowadzisz poszukiwania w swojej sprawie, nigdy nie zostaniesz złapany.
- Naprawdę jesteś mądrzejsza niż myślałem - powiedział z uśmiechem i wystawił telefon w jej stronę. - Wpisz swój numer.
- Po komplemencie prosisz mnie o numer?
- Jeśli nie chcesz iść na policję, to ktoś musi mieć na ciebie oko. Zawsze będziesz mogła zadzwonić, gdy coś się będzie działo. - Hotaru badała go wzrokiem.
- Rozumiem, że nie przyjmujesz odmowy? - Zaprzeczył ruchem głowy. - Nie mam go teraz przy sobie. - Wzięła telefon i wbiła numer.
- Wyślesz do mnie wiadomość, gdy wrócisz do domu. Jeśli tego nie zrobisz znajdę cię jutro w szkole.
- To do jutra Light. - Odeszła widząc jego spojrzenie. Nikt nie wiedział jak Kira zabija, więc mógł być każdym. L, policjant, prawnik, czy inna osoba z wyczulonym poczuciem sprawiedliwości. Poczuciem, które zastało skrzywione, ale przez kogo?
Hotaru wróciła do domu później niż Ciotka i to był jej błąd. Wkurzyła się i nawet nie zwracała uwagi na obecność mężczyzny. Wyżyła na niej całą swoją frustrację. Dziewczyna położyła się na brzuchu, cicho płacząc w poduszkę. Znów obiła jej całe plecy. Ocknęła się, gdy usłyszała cichy dźwięk telefonu. Zmusiła się, żeby wstać i wziąć go. Napisała, że wróciła i wszystko jest w porządku. Musiała grać na zwłokę. Już tak niewiele jej zostało.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień sądu, który zadecyduje o jej być albo nie być, a wyglądała jakby miała żałobę. Czarne rajstopy, spódnica i bluzka. Jej sylwetka zlewała się w jedną całość. A mimo to siedziała tu. Test leżał przed nią i wszyscy jak ona czekali na rozpoczęcie. Czuła jak brzuch zaciskał się jej z nerwów.
- Proszę zaczynać. - Głos jednego z nauczycieli rozbrzmiał po sali. Otworzyła test i zaczęła go rozwiązywać. - Halo. Pan z numerem 162! - Dziewczyna przerwała, nasłuchując kroków mężczyzny. - Proszę usiąść porządnie. - Hotaru podążyła wzrokiem za nauczycielem i poczuła dreszcz na plecach. Wróciła spojrzeniem na kartkę i skupiła się na zadaniach.
Wyszła ze szkoły bocznym wyjściem. Włożyła słuchawki do uszu i szła przed siebie patrząc w dół. To było niemożliwe. Nie mógł być tutaj. Nie on. Dlaczego? Podgłosiła muzykę, żeby zagłuszyć każdy dźwięk zewnętrzny. Teraz chciała tylko łkać w sobie. Płakać i krzyczeć z bólu, który czuła w środku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top