Krople Goryczy
- Ciebie już znam - zachrypły głos wydobył się zza jej pleców. Obróciła się i zobaczyła jego... Przez kilka sekund patrzyła na niego ze strachem w oczach.
- Ale ty jesteś brzydki - westchnęła i zobaczyła jak się śmieje.
- Brzydkiego Boga nie widziałaś - odpowiedział, a Hotaru uniosła kącik ust. - I ty się mnie nie boisz? - dopytał przyglądając się jej.
- Spodziewałam się ciebie, wręcz czekałam na ciebie. - Sięgnęła do szafki i wyciągnęła jabłko. - To dla ciebie. - Rzuciła jabłko, a ten złapał zadowolony.
- Wiesz jak się kupić w łaski. - Zaczął pożerać owoc.
- Jak się nazywasz? - Czarne oczy skierowały się na nią.
- Ryuk.
- Milo mi, Hotaru. - Wystawiła do niego dłoń. Zaśmiał się pod nosem, ale uścisnął jej dłoń.
- Wiem jak się nazywasz. Widzę to.
- Widzisz? - spytała zdziwiona.
- Taaak. Oczy Shinigami widzą to, co potrzebują, żeby odbierać życie.
- Czyli widzisz jak się nazywam i w każdej chwili możesz wpisać moje nazwisko do notatnika.
- Taaaak, ale nie zrobię tego, jeśli będziesz ciekawa, choć długość twojego życia kusi.
- Widzisz też ją?
- Może. - Wyciągnęła jabłko.
- Widzisz czy nie?
- Widzę. - Rzuciła mu jabłko.
- Więc nie obchodzi cię, kto ma notatnik? - dopytała i znów zobaczyła jego wzrok.
- Nie. Jestem tu, bo świat Bogów jest strasznie nudny. Można tylko patrzeć na was lub grać w kości.
- Czyli dopóki dostarczam ci rozrywki, nie będziesz działać przeciwko mnie?
- Nie stoję po żadnej ze stron. Dopóki sami nie odkryją, że go masz, nie będą mieli pojęcia, że zniknął. - Hotaru uśmiechnęła się i wyciągnęła kolejne jabłko.
- Ostatnie pytanie. - Ryuk znów na nią popatrzył. - Możesz pojawiać się gdzie chcesz, czy musisz być zawsze przy właścicielu?
- Nawiedzam właściciela, ale nie muszę być przy nim przez cały czas.
- Więc wpadaj częściej. - Wyciągnęła ostatnie jabłko. - Następny raz kupię więcej. - Rzuciła mu je.
- I tak nie odpowiem ci na żadne pytania, które naprowadza cię na właściciela notatnika.
- Nie interesuje mnie właściciel. Tylko zasady i wymiana. - Shinigami zaczął się śmiać.
- Tylko właściciel notatnika może dokonać wymiany.
- Szkoda - westchnęła. - Poczekam na lepsze czasy. - Ryuk zaśmiał się, a z jego pleców wyrosły skrzydła.
- O ile ich doczekasz - zaśmiał się i wyleciał przez zamknięte okno. Dziewczyna uniosła kąciki ust i odetchnęła odchylając do tyłu głowę.
- Muszę dokładnie porównać te notatniki. - Przeniosła spojrzenie na okno. Na dworze było już ciemno. Nawet nie zauważyła, kiedy zleciał jej dzień.
Walnęła się się na łóżku i odetchnęła przymykając oczy. Musiała poskładać sobie to, czego się dowiedziała. Po słowach Ryuka była pewna, że Kira i drugi Kira współpracują. Do tego ona miała notatnik drugiego Kiry. Wystarczyło spojrzeć na nazwiska wpisane w nim i wszystko było jasne. Jednak coś jej tu nie pasowało. Cały czas miała w głowie nagranie jak pasemko włosów Misy porusza się, gdy była w areszcie. Shinigami, którego spotkała nie wyglądał na takiego, który troszczył się o właściciela, a w końcu sam stwierdził, że Bogowie nawiedzają tego, kto ma ich notatnik. Czyżby dokonano wymiany? Kira chciał trzymać Rem z dala od drugiego Kiry? Czyżby tamten Shinigami stał po stronie człowieka?
- To wszystko jest zbyt zagmatwane - odetchnęła i przeniosła wzrok na telefon. Znowu sms. Otworzyła zdjęcie i uniosła kąciki ust widząc swoje okno od sypialni.
"Pudło. To nie moje"
Odpisała i zaczęła się śmiać.
- Skoro tak chcesz się bawić, to zabawny się w twoją grę. Wstała i po ciemku zabrała z salonu laptopa. Otworzyła zdjęcie na którym była cała piątka. Zgrała je i wysłała.
"Dziewczyna odpada. Dwóch z nich to WY."
Schowała telefon pod poduszkę i zaczęła przeglądać zdjęcia notatnika.
- Zasady - mruknęła pod nosem i czytała wszystkie po kolei. Uniosła brew. - Czternaście dni. Mało, ale wystarczająco, żeby oczyścić podejrzaną dwójkę. - Zeszła z łóżka i wyciągnęła drugi notatnik. Był schowany między materacem, w stelażem łóżka. Musiała poszukać lepszej kryjówki. Wzięła telefon i odczytała kolejnego smsa.
"Pudło. Szukaj dalej."
- Słabi z was kłamcy - zaśmiała się, ale miała teraz coś ważniejszego na głowie. Przekartkowywała notatnik czytając po kolei zasady. - Mam cię Light. - Uniosła kąciki ust. Wybrała numer Watariego.
- Tak Panienko.
- Muszę rozmawiać z Ryugą.
- Niedługo się odezwie. - Rozłączyła się i spojrzała na smsa.
"Kim jesteś???"
- Ale to was dręczy - zaśmiała się.
"Co Amerykanie robią w Japonii? Jak idzie dogadywanie się? Chyba ciężko, skoro do mnie piszecie po angielsku."
- Pomyślcie chwilę nad odpowiedzią - zaśmiała się pod nosem. Przeniosła spojrzenie na notatniki. - Muszę wyciągnąć więcej informacji od Ryuka. Muszę go jakoś podejść. - Przymknęła oczy starając się coś wymyślić. Przerwał jej telefon.
- Dowiedziałaś się czegoś?
- Mam drugi dziennik. Misa wykopała go w lesie. Jest też drugi Shinigami...
- Hotaru - przerwał jej. - Odnieś go na miejsce.
- Co?! Przecież to jest dowód! Należał do Misy i...
- Jeśli znajdą go przy tobie, to uznają cię za drugiego Kire.
- Dzięki niemu można udowodnić, że Light i Misa...
- Dopiero, gdy odłożysz go na miejsce. Nie mogę wskazać od tak tego miejsca.
- Dobrze. Zrobię to, ale daj mi dokończyć to, co chciałam ci powiedzieć.
- Słucham - mruknął niezadowolony.
- Notatniki różnią się. W twoim są dwie zasady więcej.
- Uniemożliwiają oskarżenie Lighta i Misy?
- Tak i zniszczenie notatnika.
- Tego i tak nie zrobiłbym. Wtedy zniszczyłbym jedyny dowód.
- Co zamierzasz zrobić?
- Muszę pomyśleć. - Rozłączył się.
- Lionel - szepnęła. Chciałaby być teraz przy nim. Był sam z Lightem i ludźmi, którzy wierzą w jego niewinność. Musi uważać na każdy ruch... Każde słowo czy dalsze działanie.
- Hotaru! - Obróciła się zdziwiona. Przełknęła ślinę widząc mężczyznę, którego nie wiedziała, czy chce widzieć.
- Cześć - powiedziała z lekkim uśmiechem, gdy stanął przed nią.
- Miło cię znów zobaczyć.
- W końcu mieszkamy w jednym mieście.
- Wiem, ale... Może to głupie, ale chciałem na ciebie wpaść. - Zmarszczyła lekko brwi. - Kilka razy włóczyłem się po drodze, którą zawsze wracałaś z uczelni.
- Musiałam odpuścić na rok.
- Dlaczego? To nie było dla ciebie ważne?
- Było - odetchnęła i poczuła jak łapie ją za dłoń. Popatrzyła mu prosto w oczy. Były inne niż zwykle.
- Więc co było ważniejsze od nich?
- Muszę wesprzeć brata. Na studia zawsze mogę wrócić. - Chciała zabrać rękę, ale przytrzymał ją. Nim zdążyła zrobić cokolwiek, Tim złączył ich usta. W pierwszych kilku chwilach nie potrafiła się powstrzymać, gdy przyjemne ciarki ogarnęły jej ciało. Potem jednak całe jej ciało spięło się. Odepchnęła go obiema rękami i uciekła wzrokiem w bok. - Nie rób tego więcej.
- Wybacz, ale nie rozumiem, czemu tak nagle mnie odrzuciłaś. Nie mów, że tego nie chciałaś, bo ci nie uwierzę.
- To wszystko zaszło za daleko... Za szybko. Nic o tobie nie wiem. Znam zaledwie twoje imię.
- Czy to jest tak ważne? Jeśli chcesz powiem ci wszystko. - Hotaru uniosła wzrok. Chciał mówić? Gdyby był mordercą w białej masce, to unikałby rozmowy na swój temat. Chciałby zataić informacje, które mógłby ją naprowadzić na trop. - Hotaru... - Tym razem złapał ją za obie dłonie. - Gdybym powiedział, że mi nie zależy, skłaniałbym. Proszę tylko o szansę.
- Nie dziś - odpowiedziała cicho.
- Czekałem tyle, że kilka dni mnie nie zniechęci. - Dziewczyna zaśmiała się i poczuła palce na swojej brodzie. Znów patrzyła prosto na niego. - Lubię widzieć cię uśmiechniętą. - Nie potrafiła utrzymać kącików ust, gdy mówił to patrząc jej prosto w oczy.
- Muszę iść - powiedziała i cofnęła się o krok.
- Do zobaczenia. - Znów zmniejszył odległość, ale tylko po to, żeby musnąć jej policzek. Rozeszli się, a dziewczyna przygryza wargę. Czemu to wszystko wydawało się jej zbyt piękne? Pojawił się akurat wtedy, gdy w smsie nazwała morderców Amerykanami. Czy naprawdę chciał odpowiedzieć na wszystkie jej pytania? Gdyby wyciągnęła od niego informacje, mogłaby potwierdzić lub obali teorię, którą cały czas miała w głowie.
Siedziała w parku, w którym często się spotykali. Musiała zrobić wszystko, żeby nie dać mu szansy wygrać.
- Hotaru! - Zdziwiła się słysząc dobrze znany sobie głos. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę! - Prawie skoczyła na nią, gdy wstała.
- Ciebie też miło zobaczyć - odpowiedziała lekko unosząc kąciki ust. Patrzyła na blondynkę, mimo że spojrzenie miało ochotę uciec na czarną postać znajdującą się za nią. Słyszała jego cichy rechot. - Idziesz spotkać się z Lightem?
- Nie - naburmuszyła się. - Nie ma dla mnie czasu od kiedy złapali Higuchiego. Ciebie też się Ryuga pozbył prawda?
- Jak widać - rozłożyła ręce.
- Może wyskoczymy na kawę? Ma teraz przerwę między zdjęciami.
- Mam już plany. I właśnie idą w naszą stronę. - Misa obróciła się.
- Co?! Ty tak serio? A co z Ryugą? - spytała już cicho.
- Daje mu korepetycje - zaśmiała się i minęła dziewczynę. - Do zobaczenia!
- Powiem mu o wszystkim, jak go tylko spotkam!
- Mów. Na pewno zagryzie tą informację ciastkiem - odpowiedziała obracając się i zobaczyła jej naburmuszoną minę. W końcu też mogła spojrzeć na Ryuka, który dalej śmiał się w najlepsze.
- Ciekawych masz znajomych - stwierdził szatyn, a Hotaru uśmiechnęła się lekko.
- Misa Amane, dziewczyna Lighta, którego już poznałeś.
- Dziewczyna? To o kim mówiła?
- O Ryuge. Nie uznaje pokrewieństwa takiego jak my.
- Skąd ona go zna?
- To ja dziś miałam zadawać pytania. - Poklepała go po piersi i ruszyła w stronę ławki. Przyglądała się, jak siada nieopodal. - Ale skoro to cię tak ciekawi, to Light i Ryuga pracowali przez chwilę razem. Stąd znam Misę.
- Ty byłaś razem z nimi.
- Robiłam za maskotkę - westchnęła i przeniosła spojrzenie w górę. - Dla niego praca zawsze była najważniejsza, a ja byłam na drugim planie.
- To smutne, wręcz okrutne.
- Przywykłam. - Uniosła kąciki i przeniosła spojrzenie na niego. - Teraz słucham ciebie. Nie uważasz, że przyjazd za kolegą to głupie wytłumaczenie?
- Zależy. Nic mnie nie trzymało tam, gdzie mieszkałem - odetchnął i oparł się, siadając wygodnie. - Tak jak ty chciałem skończyć studia. Wybrałem aktorstwo i... - Zobaczył jej uśmiech i zrobił niezadowoloną minę. - Nie patrz tak na mnie.
- Warunki na aktora masz, choć nie spodziewałam się tego kierunku.
- Mówisz? - Pochylił się w jej stronę. Czuł jej oddech na ustach, ale cofnął się. - Tam poznałem Briana. Mieliśmy wspólny projekt razem z jeszcze trzema osobami, Alexem, Jayem i Sarah. Straszny, przeklęty las i coś, co próbuje nas zabić. - Hotaru uniosła brew. - Alex zaczął wierzyć, że to prawda. Zaczął wszystko nagrywać. Ześwirował - odetchnął przecierając oczy. - Zniknął wraz ze swoją dziewczyną Jessicą. Jay tak się tym przejął, że zaczął przeglądać wszystkie jego kasety i popadł w taki sam stan jak Alex. Nawet mnie próbował w to wciągnął. - Hotaru przyglądała mu się uważnie. Nie wyglądał jakby kłamał. Wręcz był przejęty. Położyła dłoń na jego nodze, a ich spojrzenia znowu się spotkały. - Brian zwiał. Miał dość spojrzeń i pytać o Alexa. Ja powoli też miałem dość. Jednak dopiero po zniknięciu Jaya uciekłem. To mnie przerosło. Spotkałem się z Brianem i zaproponował, żebyśmy wyjechali gdzieś razem. We dwójkę zawsze raźniej. Jeździliśmy po różnych stanach, aż Brian nie dostał propozycji pracy tutaj. Hotaru... - Złapał ją za podbródek. - Czasem czuję się przy tobie jak ostatni idiota, a mimo to nadal chce cię mieć obok siebie. - Złączył ich usta, a dziewczyna nie protestowała. Objął ją drugą ręką przyciągając do siebie.
- Czekaj - szepnęła, gdy podgryzał jej szyję. - Jesteśmy w parku. - Odsunęła się poprawiając trochę.
- Wcale nie musimy być. - Wstał i wystawił dłoń w jej stronę. - Tym razem zapraszam do siebie.
- A Brian? - Podała mu dłoń i wstała.
- Jest w pracy. Mamy jeszcze koło czterech, pięciu godzin.
- Prowadź - powiedziała łapiąc się jego ramienia.
- Czyli... - Obrócił jej spojrzenie na siebie. - Nie będziesz mnie już unikać?
- To zależy. - Uniosła kąciki ust. - Czy nie znajdę kaset w twoim mieszkaniu.
- Nie znajdziesz. - Pogłaskał ją po policzku i musnął usta. - Chodźmy.
Hotaru przytrzymywała koc chodząc po pokoju. Nie było tu żadnych osobistych rzeczy, niemal jak u niej. Stanęła i spojrzała w korytarz. Woda nadal leciała. Nie było tu nic, co mogłoby potwierdzić jej podejrzenia. Do tego powiedział jej o studiach i projekcie. Czy on był mordercą w masce? Usiadła na łóżku i odetchnęła. Gdzie ona schowałaby maskę na jego miejscu? Uklękła i zajrzała pod łóżko. Były tam jakieś pudełka. Wróciła na łóżko słysząc kroki. Uniosła kąciki ust, gdy stanął przed nią tylko w ręczniku na biodrach. Teraz była pewna. Ciągnęło ją do niego. Nie przeszkadzała jej nawet myśl, że mógł być mordercą... Mógł, ale nie musiał. Czemu uparła się tak tej myśli?
- Nie nudziłaś się? - spytał i usiadł koło niej. Przejechał palcem po jej obojczyku i spojrzał głęboko w oczy. - Jesteś taka piękna - szepnął i znów zaczął całować ją po szyi.
- Tim. - Przyłożyła dłoń do jego policzka. - Teraz ja muszę się odświeżyć. - Mężczyzna odsunął się z westchnieniem.
- Prawie zapomniałem, że już tyle czasu minęło. - Dziewczyna zniknęła w przejściu i zatrzymała się. Zajrzała z powrotem do pokoju i zobaczyła jak szatyn zagląda pod łóżko. Wyprostowała się i bezgłośnie przeszła do łazienki. Zamknęła drzwi i odetchnęła. Wszystko się w niej kłóciło. Czemu tam spojrzał? Bał się, że go sprawdzała? Że szukała dowodów? Przecież Tim nie znał jej od tej strony, ale Masky... Była jeszcze jedna możliwość. I miała zamiar to zrobić.
- Do kogo piszesz? - spytał, gdy spacerowała po pokoju.
- Do Ryugi. Zamknął się w swojej twierdzy i znów udaje, że nie istnieje.
- Czyli dlatego masz dla mnie czas? - dopytał, a dziewczyna położyła telefon na stole i podeszła do niego.
- Nie, nie dlatego. - Złapał ją za rękę i pociągnął zmuszając, żeby usiadła okrakiem na jego nogach.
- To dlaczego tak nagle zerwałaś kontakt?
- Uznasz, że to głupie. - Uciekła wzrokiem.
- Powiedz.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o mężczyźnie, który mnie śledził?
- Uznałaś, że to ja?
- Nie. - Pokręciła głową na boki. - Potem pojawił się drugi... W białej masce.
- Iii to miałem być ja?
- Ryuga ci nie ufa. Nie pytaj, skąd się o tobie dowiedział. Podsunął mi twoje zdjęcie z uczelni i spytał, czy to nie dziwne, że pojawiłeś się w tym samym czasie, co tamci zaczęli mnie śledzić.
- Niepokojący zbieg okoliczności - powiedział gładząc ją po policzku.
- Mówiłam, że to głupie - powiedziała ciszej.
- Też przerażałaby mnie myśl, że mogę spotykać się z mordercą. - Popatrzyła mu prosto w oczy. Znów się do niej zbliżył. Przerwał im dźwięk smsa. Hotaru zaśmiała się tylko lekko pod nosem i złączyła ich usta. Wtedy przerwał im dźwięk przekręcanego zamka. Dziewczyna usiadła obok niego i poprawiła bluzkę. Brian wszedł do pomieszczenia i wyglądał na lekko zdziwionego.
- Cześć - odezwała się pierwsza dziewczyna.
- Hej... Tim, możemy? - pokazał dłońmi w bok i obaj zniknęli w korytarzu. Hotaru wstała i wzięła telefon. Odpisała krótkie, będę. Wysłała wiadomość i czekała na dźwięk telefonu. Jednak odpowiedziała jej cisza. Po tym jak nie zadzwonił telefon Tima, liczyła, że to telefon Briana... Odpisał jej, czyli telefon musiał mieć przy sobie.
- Jestem jak Lionel - powiedziała pod nosem i usiadła. Tylko on się nie mylił, co do Lighta... Uniosła wzrok i uśmiechnęła się widząc szatyna. - Lepiej jak już pójdę.
- Odprowadzić cię? - Przytaknęła. - Chodźmy. - Przepuścił ją w drzwiach.
Szli razem chodnikiem, gdy dostała smsa. Zobaczyła spojrzenie mężczyzny na sobie.
- Nie odczytasz?
- Teraz jestem z tobą. - Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni. - Wytrzyma jak chwilę poczeka.
- Czyli teraz jestem ważniejszy od niego?
- Stoicie na równi. - Musnęła jego policzek i zobaczyła uśmiech mężczyzny.
Zamknęła drzwi od domu i zsunęła się po nich. Był poważniejszy po rozmowie z Brianem. Wzięła telefon i odczytała smsa.
- Jeśli to wy... Dowiem się o tym szybciej niż myślicie. - Zamknęła powieki, a łzy wypłynęły spod nich. - Jeśli tak, to będę jak Misa. - Schowała twarz w dłoniach. Musiała zebrać się w sobie... Przebrać się i iść na spotkanie. Wzięła kilka oddechów i otarła mokre policzki. Wstała z ziemi i otworzyła szafę. Musiała być gotowa na czas.
Stała w środku parku. Tam, gdzie ostatnio przerwał im Aizawa. Przymknęła oczy czując przyjemny chłodny powiew wiatru.
- Jesteś zbyt pewna siebie - usłyszała zachrypnięty głos i obróciła się. Morderca w białej masce stał jakieś cztery, może pięć metrów od niej.
- Taka wada. - Wzruszyła ramionami. - Zawsze wychodzę wszystkiemu na przeciw. Choćby miało boleć, ale nie spotkaliśmy się, żeby rozmawiać o mnie, prawda? Czego chcecie?
- Szukamy Kiry. - Hotaru zaczęła się śmiać. - Bawi cię to?
- Nie wy pierwsi i nie wy ostatni.
- Ty wiesz coś na ten temat.
- Tak wiem. Ostatnim Kirą był Higuchi, a raczej Kyosuke Higuchi. Szef sekcji rozwoju nowych technologii z Yotsuby. Zmarł chwilę po zatrzymaniu. Zawał.
- Ostatnim?
- Moce Kiry posiadały dwie osoby. Higuchi był jedną z nich. Gdzieś jest druga.
- I ty nic o nie nie wiesz?
- Wydawało mi się, że wiem, ale to była pomyłka. Zero tropów i śladów. Jakby zapadł się pod ziemię. Może chciał wrobić Higuchiego, żeby się go pozbyć. Kto wie. Na razie morderstwa ustąpiły, więc wygląda na to, że czeka z powrotem.
- Mam jeszcze jedno pytanie. - Podszedł dwa kroki bliżej. - Kim jesteś?
- Nikim. Zaledwie cieniem, dlatego stoję w tym mroku razem z wami - powiedziała i przeniosła wzrok za siebie, a mężczyzna w bluzie stanął. - Jesteście strasznie przewidywalni - westchnęła.
- Nas jest dwoje, a ty jedna. Sądzisz, że poradzisz sobie z nami?
- Jeśli mnie skrzywdzicie, nie zdobędziecie więcej informacji. Bez informacji nie złapiecie Kiry. Kira jest dużo bardziej przebiegły niż się komukolwiek wydawało. I nie wychyla głowy, ani się nie naraża. Posługuje się innymi. - Popatrzyła na Maskiego. - Sądzisz, że dasz go radę złapać, skoro nie potrafiłeś odkryć, że Higuchi to drugi Kira?
- Skąd wiesz, że tego nie wiedziałem?
- Bo łaziliście za mną krok w krok i trafiliście na trop Namikawy, który tylko robił wszystko, żeby udowodnić, że Higuchi jest Kirą i ratować własny tyłek. Tak łatwo było was odwieźć od prawdziwego celu. - Podszedł do niej i złapał ją za bluzę przystawiając jej nóż do gardła. Dziewczyna przyłożyła lufę do jego żeber i uśmiechnęła się wrednie.
- Możemy zginąć razem lub przeżyć. Twój wybór.
- Puśćcie ją! - Dziewczyna przewróciła oczami. Morderca wykorzystał rozkojarzenie i znalazł się za nią, przykładając nóż do gardła. Hotaru rozłożyła ręce, a pistolet zwisał jej na palcu. Popatrzyła zrezygnowana na Aizawe. - Nie słyszałeś co mówię?!
- Nie posłucha cię - odpowiedziała mu Hotaru. - Nie powinieneś być na służbie?
- Ratuje cię! Trochę wdzięczności!
- Byłam w lepszej sytuacji zanim zacząłeś się drzeć. - Usłyszała jak mężczyzna za nią się śmieje.
- Ty mała... - Widziała jak Aizawa gotuje się.
- To jak? - spytała cicho i oparła głowę o ramię mężczyzny i popatrzyła prosto w otwór w masce. Czerń była niczym otchłań. Nie dało się niczego dojrzeć. - Zabijesz mnie, czy czekasz na jakieś ciekawe informacje?
- Czemu miałbym ci zaufać?
- Tego nie możesz zrobić, ale skoro Kira nadal umyka mi i temu dla kogo pracuje, to może sprzedanie informacji i wasze działania nas na coś naprowadzą.
- Czyli ten, dla którego pracujesz, wie o naszym spotkaniu?
- Nie. Wie, że mnie śledzicie i że będę się z wami kontaktować. Nie wtrąca się w to co robię.
- Wycofujemy się do drzew. - Zrobili razem dwa kroki.
- Stać!
- Przestań krzyczeć! - okrzyknęła mu fioletowowłosa. - Wycofają się do drzew i mnie puszczą. - Cofała się powoli czując ostrze na szyi. Druga ręka mężczyzny obejmowała jej brzuch. Aizawa powoli szedł w ich stronę cały czas trzymając uniesioną broń.
- Jesteś ważna, skoro cię pilnują - szepnął jej do ucha.
- Jestem jedyną kobietą, którą mogą się posługiwać - odpowiedziała z westchnieniem.
- Zachowujesz się, jakbyś się mnie nie bała.
- Nie boję. Nie masz korzyści w zabiciu mnie. Dużo więcej zyskasz, gdy będziesz ze mną współpracować. I najważniejsze. Gdybyś chciał mnie zabić, zrobiłbyś to już dawno temu. - Znów usłyszała jego śmiech.
- Szkoda, że nie poznajemy się w innych okolicznościach.
- Moim wrogiem nie jesteś, więc okoliczności nie są wcale złe.
- Tego jeszcze nie wiesz - szepnął jej do ucha i puścił ją. Obróciła się za nim widać jak sylwetka ginie w mroku.
- Hotaru! - Schowała broń, zanim policjant podbiegł do niej. - Czemu nie strzelałaś, gdy zaczęli uciekać?
- Bo nie chcieli mnie zabić, dopóki się nie pojawiłeś - odetchnęła i ruszyła w drugą stronę.
- Wyglądało to inaczej.
- To była próba sił i charakteru. Nie chciał mnie skrzywdzić. - Zatrzymał ją.
- Skąd masz broń?
- Ryuga mi dał - westchnęła.
- To w Japonii zakazane, wiesz tym? - Udała, że się zastanawia.
- Tak - odpowiedziała i ruszyła dalej.
- Będę musiał ją skonfiskować. - Dogonił ją.
- I tak dostanę następną. - Policjant odetchnął ciężko.
- Jesteście niemożliwi. Oboje! - Widać było jego zdenerwowanie. - On siedzi zamknięty w wieży, a ty ryzykujesz życie, zamiast studiować i ułożyć sobie życie. - Hotaru stanęła i opuściła głowę.
- Nie zrozumiesz tego, co kieruje mną i Ryugą... Nie wiesz jak to żyć w odrzuceniu lub obowiązku. - Popatrzyła na niego. - To ty jesteś głupi ryzykując życie dla sprawy. Masz żonę i dwójkę dzieci, które cię potrzebują. - Zmieszał się i uciekł wzrokiem. - My nie mamy do stracenia nic oprócz życia. Ty masz do stracenia aż za wiele. Wręcz cieszyłam się, gdy odszedłeś i wróciłeś do policji. Byłeś bezpieczny. Z dala od Kiry.
- Higuchi nie żyje.
- Ale Kira żyje - odpowiedziała i uciekła. Mężczyzna wystawił za nią rękę, ale odpuścił. Obrócił się za siebie. Ani śladu po tamtych mężczyznach.
Hotaru dobiegła do budynku w którym mieszkała. Stanęła i musiała odetchnąć. Weszła do środka dopiero, gdy uspokoiła oddech. Wzięła telefon z szafki i uniosła kąciki ust.
"Szkoda, że znów nam przerwał. Czekam na nowe informacje"
- To sobie poczekasz - powiedziała i wybrała numer Ryugi, który dzwonił do niej trzy razy.
- Czemu nie powiedziałaś, że się z nimi spotykasz?
- Masz ważniejsze rzeczy na głowie. Poza tym jest tak, jak myślałam. Chcą złapać Kire, więc w razie potrzeby będzie można ich wykorzystać.
- Sądzisz, że będą współpracować?
- Może nie tak dosłownie jakbyśmy chcieli, ale jestem w stanie ich napuścić na daną osobę. - Odetchnęła ciężko. - A jak u ciebie? Jakieś pomysły?
- Jeszcze nad tym pracuję. Chce wyciągnąć jak najwięcej informacji z Rem.
- Nie przedstawisz mnie jej?
- Będę cię trzymać jak najdalej od niej. - Rozłączył się, a dziewczyna rzuciła się na łóżko. Była padnięta po dzisiaj... Fizycznie i psychicznie.
- Słucham - odebrała telefon z zastrzeżonego numeru.
- Hotaru... - Głos Aizawy drżał. - Ryuzaki...
- Co chce? Znowu nie mógł do mnie sam zadzwonić? - spytała zniecierpliwiona.
- On nie żyje... On i Watari. - Dziewczyna otworzyła szerzej oczy.
- Jak? - spytała cicho.
- Shinigami... Rem, ona... Zniknęła nam z oczy, a oni... - Hotaru rozłączyła się. Łzy ciekły po jej policzkach. Wyciągnęła torbę z szafy i spakowała tylko to co uznała za potrzebne. Wciąż nie przestawała łkać. Wzięła też kopertę i wsadziła do niej kartki z notatnika, które wyrwała przed odłożeniem go na miejsce. Wpisała adres na niej z adresem zwrotnym jej ciotki. Wysłała smsa i wyleciała z mieszkania. Musiała zniknąć, zanim któryś z policjantów postanowi przyjechać. Co gorsza... Gdyby przyjechał Light, nie wytrzymałaby.
Stała pod drzewem z opuszczoną głową. Schowała włosy w kapturze i skryła się w mroku, żeby nikt niepożądany jej nie dostrzegł.
- Szybko chciałaś się spotkać - usłyszała głos mordercy i odetchnęła.
- Moja oferta jest już nieaktualna - powiedziała i usłyszała jego kroki.
- Żartujesz sobie ze mnie? - spytał łapiąc ją za bluzę.
- On nie żyje - powiedziała i podniosła na niego zaszklone oczy. - L nie żyje.
- L?! O czym ty mówisz? - Potrząsnął nią. - Pracowałaś dla L?!
- Tak... - Głowa jej opadła, a łzy znów zaczęły ciec po policzkach. - Kira zmusił Boga śmierci, żeby go zabił.
- Boga... Czy ty...
- Oni istnieją Masky - powiedziała i poczuła jak popuszcza uścisk na bluzie. - Istnieją i dają ludziom moc, która pozwala im zabijać. Wystarczy, że zobaczą twoją twarz. Tyle im trzeba.
- Czy ty...
- Nie żyje? Pewnie tak. Kira pozbędzie się i mnie w najbliższych dniach. Widział mnie u L..
- Poczekaj, ale... - Ściągnął jej kaptur i dostrzegł, że łzy ciekną jej po policzkach. - Ty mówisz prawdę... - Złapał się rękami za głowę.
- Nigdy nie kłamałam. Chciałam, żebyście pomogli w śledztwie. Przycisnęli Kire i zmusili do zdradzenia się, ale teraz już za późno. - Osunęła się po drzewie i usiadła na ziemi. - Na wszystko za późno. - Widziała jak klęka na jedno kolano przed nią.
- Wiesz kim jest Kira?
- Kira, drugi Kira. Zdziwił byś się, gdybyś ich zobaczył - zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne. Mówiłaś, że Higuchi jest drugim Kirą!
- Bo był, ale trzecim. Pierwszy Kira to zaplanował, dopiero teraz to pojęłam. Shinigami strzegący drugiego Kiry znalazł kogoś, kto odciągnie podejrzenia od ich dwójki. Zabił go, gdy L go złapał, a później zmusił Boga do zabicia L... To wszystko była część planu.
- Mów kim są!
- Nie dostaniesz się do nich... Nie w masce, a jeśli pójdziesz bez niej, to zginiesz jak ja. - Poczuła jego dłonie. Przyciągnęły ją do siebie. Jego kurtka śmierdziała wilgocią, a mimo to wtuliła w nią twarz.
- Po prostu powiedz.
- Nie mogę... Zabij mnie jeśli chcesz, ale i tak ci tego nie zdradzę.
- Dlaczego? Nie chcesz, żebym pomścił L?
- Ty nic nie rozumiesz - zaśmiała się. - On nie był jedyny... Był najstarszy, ale jest jeszcze wielu takich jak on. Wybitnie mądrych, porzuconych i uczonych od dziecka.
- O czym ty mówisz?
- L to symbol. Jednak osoba ukrywająca się za tą literą... Gdy umiera jeden L, zostaje wybrany następny.
- Skąd będą wiedzieli, że nie żyje?
- Bo Kira nie wie, że oni istnieją. - Odsunęła się i popatrzyła prosto w oczodoły.
- Powiedz kim jest, a go zabiję. - Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Gdybym chciała go zabić, to zrobiłabym to sama. Chce, żeby przegrał. Żeby powoli tracił kontrolę, gdy inni dojdą do tego kim jest. - Położyła dłonie na piersi mężczyzny. - Wiem, że nie ściągniesz maski, mimo to, że jestem już trupem. - Musnęła czarne usta na masce. - Żegnaj. - Wstała i widziała jak się prostuje. - Nie daj się zabić - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Poczekaj. - Złapał ją za rękę. Przycisnął ją do drzewa i zakrył ręką oczy. Jego usta zetknęły się z jej. Ten pocałunek upewnił ją we wszystkim. Całował ją tak jak Tim... Otworzyła oczy, gdy zabrał rękę. Znów miał maskę na twarzy. Hotaru uniosła kąciki ust i odeszła. Życie było okrutne... Gdy choć przez chwilę była szczęśliwa, jej świat znów się zawalił. Lionel nie żył. Ona miała niedługo umrzeć, a Masky to był Tim... Może lepiej, że umrze? Była tak skrzywiona, że pewnie i tak nie odnalazłaby się w normalnym życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top