★彡 Top 5 male characters 彡★

𝟓. 𝐒𝐂𝐎𝐓𝐓 𝐋𝐀𝐍𝐆/𝐀𝐍𝐓-𝐌𝐀𝐍

I love him with my whole heart.

Kochana cinamon roll, która skradła moje serce praktycznie od razu.

Uwielbiam jego relacje z córką i to, że to zawsze ona była u niego na pierwszym miejscu i to jej szczęście było dla niego najważniejsze.

Ale chyba przede wszystkim kupiła mnie jego naturalność i niezdarność w tym co robił. On był zwykłym człowiekiem bez super mocy, fortuny, czy wybitnej inteligencji, który miał trochę konfliktów z prawem, kiedy dostał strój superbohatera. Nie do końca wiedział co robi, ale starał się z całych sił.

Zawsze był chętny do pomocy co pokazała Civil War, kiedy bez głębszego zastanowienia postanowił pomóc kapitanowi, ponieważ wierzył w słuszność jego działań.

Podczas aresztu domowego starał się z całych sił uszczęśliwić swoją córkę, wymyślając różne zabawy jak np. Labitynt z kartonów.

Uwielbiam go za prostoduszność i nie mogę się doczekać kolejnych produkcji z jego udziałem.

𝟒. 𝐋𝐎𝐊𝐈 𝐋𝐀𝐔𝐅𝐄𝐘𝐒𝐎𝐍

God of my heart.

Tutaj chyba niczego nie trzeba za bardzo tłumaczyć, przebiegły i inteligenty antagonista, który koniec końców stał się protagonistą.

Tak naprawdę z każdym kolejnym filmem z jego udziałem zakochiwała się w jego postaci jeszcze bardziej. W pierwszym Thorze pokazano jak bardzo tragiczną i skrzywdzoną postacią był i mimo tego po jakiej stronie stał to jemu współczułam bardziej niż Thorowi.

Z każdym kolejnym filmem Loki coraz bardziej przechodził na stronę dobra. Na szczęście nie działo to się jakoś nachalnie, tylko stopniowo aż w końcu na początku IW mogliśmy być 100% pewni, że Loki jest oficjalnie dobrą postacią po tym jak stracił życie próbując ratować brata.

Bardzo lubiłam w nim to, że tak naprawdę przez większość czasu nie można było określić jaki naprawdę jest Loki. Był nieprzewidywalny w swoich działaniach co czyniło z niego jeszcze ciekawszą postać.

Ciężko jest mi określić w jakim momencie pokochałam jego postać. Nie wiem, czy stało się to od razu, czy może trochę później. Od początku był bardzo intrygującą postacią z ogromną charyzmą i ciężko mi stwierdzić, kiedy zwykła fascynacja jego osobą przeobraziła się w miłość.

Jeśli chodzi o postacie Marvela, Loki zawsze będzie miał w moim sercu specjalne miejsce.

𝟑. 𝐏𝐄𝐓𝐄𝐑 𝐐𝐔𝐈𝐋𝐋/𝐒𝐓𝐀𝐑-𝐋𝐎𝐑𝐃

Sweet cinnamon roll.

Osobiście uważam, że pierwsi strażnicy galaktyki są jednym z najlepszych filmów Marvela, a elementami które najbardziej mnie tam urzekły to muzyka i bohaterowie, których darze tak samo wielką miłością, jednak to Quill jest moim ulubionym.

Chłopak od małego miał ciężko. Śmierć matki; ciężkie treningi i groźby, które fundował mu Yondu; ciągle niebezpieczeństwo, związane z byciem złodziejem. Kocham u niego to, że zawsze starał się myśleć pozytywnie i starał się znaleźć jakieś kreatywne wyjście z kłopotów w które się wplątał.

Często swoje emocje ukrywał pod humorystycznymi gadkami i sarkastycznym wypowiedziami, co pozwala mi bardzo utożsamiać się z tym bohaterem.

Był bardzo dobrym przyjacielem. Był bardzo opiekuńczy w stosunku do małego Groota, mimo cięższych momentów widać było gołym okiem nic zrozumienia i wzajemnego wsparcia pomiędzy nim, a Rocketem. Ciężko mi przytoczyć jakieś momenty z Drax'em, ale jestem pewna, że za niego też byłby gotów zginąć. Gamorę zwyczajnie kochał i to tak prawdziwe, co pokazał w IW.

Płakałam, kiedy była ostatnia scena z nim i z Yondu. Mimo tego, że niebiesko-skóry traktował do bardzo surowo, to cały czas był on dla niego jak ojciec. Chciałabym żeby mieli więcej czasu.

𝟐. 𝐏𝐄𝐓𝐄𝐑 𝐏𝐀𝐑𝐊𝐄𝐑/𝐒𝐏𝐈𝐃𝐄𝐑𝐌𝐀𝐍

This kid deserves everything.

Okey.

Po pierwsze, jak można go nie kochać?

On wygląda tak cholernie uroczo i niewinnie, że o mój Boże.

To jest taka dobra duszyczka, która zawsze chce dobrze, ale nie zawsze jej wychodzi. On zawsze stara się robić to co uważa za słuszne i nie poddawał się mimo wielu wręcz nie możliwych do pokonania trudności.

Pokochałam go już od pierwszej sceny w jakiej się pojawił w Civil War, a z każdym kolejnym filmem ta miłość się pogłębiała.  Jego relacja z Tonym jest tak bardzo iconic, że aż boli mnie serce.

WYRÓŻNIENIA

𝐇𝐀𝐑𝐋𝐄𝐘 𝐊𝐄𝐄𝐍𝐄𝐑 — moja niedoceniona buba, pokochałam jego postać już od pierwszej sceny w Iron Man 3 i strasznie boli mnie, że następne kilka sekund dostał dopiero w End Game.

Wiem, że niektórzy się z tym nie zgadzają, ale chciałbym, żeby przeją pałeczkę po Tony'm i został kolejnym Iron Manem.

𝐍𝐄𝐃 𝐋𝐄𝐄𝐃𝐒 — wspaniały przyjaciel, mega inteligenty chłopak i tak samo jak Peter, cudowna i kochana kluska.

𝐒𝐀𝐌 𝐖𝐈𝐋𝐒𝐎𝐍 — bardzo się cieszę, że to in dostał tarczę kapitana. Uwielbiam jego poczucie humoru i z chęcią będę oglądała jego postać w kolejnych filmach Marvela.

Jego broship z Bucky'm jest jednym z najlepszych w Marvelu i każda scena w której pojawiają się razem zapadła mi mocno w pamięć.

𝐇𝐀𝐖𝐊𝐄𝐘𝐄 — ten człowiek nie zasługiwał na to wszystko co go spotkało, najpierw starta rodziny, a później poświęcenie Nat.

Był według mnie trochę niedoceniany już od samych początków w Marvelu i chciałabym zobaczyć jakiś film z nim w roli głównej.

𝐒𝐓𝐄𝐕𝐄 𝐑𝐎𝐆𝐄𝐑𝐒 — jeszcze kilka tygodni temu by go tu nie było, ale po EG po prostu nie można go tutaj pominąć.

Cała moje niechęć do niego jakby wyparowała po ostatnich Avengers i nawet go poubiłam, cieszę się że w końcu był szczęśliwy z Peggy, ponieważ to jest rzecz na którą zawsze zasługiwał.

𝟏. 𝐓𝐎𝐍𝐘 𝐒𝐓𝐀𝐑𝐊/𝐈𝐑𝐎𝐍𝐌𝐀𝐍

Bitch, this Man is everything, he is father, he is hero, he is a fucking legend and you can't change my mind.

Przemiana jaką przechodzi ta postać przez wszystkie filmy Marvela jest po prostu niesamowita. Od Playboya do kochającego męża i ojca.

Zawsze mimo krytycznych sytuacji starała się poprawiać morale grupy rzucając z pozoru głupimi żartami, które zawsze mimo wszystko obniżały napięcie.

Poczucie winy za śmierć wielu osób zżerało go do środka, a on chcąc jak najlepiej dla społeczeństwa podpisał papierek który poróżnił go z przyjacielem, po to aby ludzie czuli się bezpieczniej.

Zorganizował pieprzoną podróż w czasie, aby przywrócić Petera i resztę ludzkości do życia, a później zginą oddając swoje życie za cały wszechświat.

Sprawił, że Nebula która była torturowana przez ojca uśmiechnęła się. Sprawił, że osoba która nie uśmiechała się prawie nigdy i zawsze była traktowana jako najgorsza poczuła małą namiastkę szczęścia, a on tylko pogratulował jej wygranej.

Kochał Pepper nad życie i to dla niej zrezygnował na chwile z bycia Iron Manem, a i tak skończył w swojej zbroi walcząc ze swoją żoną ramię w ramię.

Był cudownym ojcem, a aby nam to pokazać tak żebyśmy w to uwierzyli wystarczyło kilka ujęć z córką.

Bez niego Marvel już nigdy nie będzie taki sam, ale jego śmierć na zawsze zapisze się w moim sercu jako jedna z najbardziej bohaterskich.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top