Wszystko ma swój początek
Nazywam się Eris. Mam siedemnaście lat i jestem człowiekiem. Mam dwoje kochających rodziców i młodszego brata. Uwielbiam oglądać seriale, filmy i czytać książki. Posiadam dwa konie, które kocham nad życie. Jeżdżę konno od siedmiu lat i nie wyobrażam sobie życia bez tego. To jak mój drugi tlen. Ubóstwiam lekkoatletykę, a najbardziej biegi. Powoli wracam do stałych treningów i startów w zawodach. Zawsze marzyłam o własnej stadninie, ale teraz muszę zająć się swoją przyszłością. Chociaż czasami miewam problemy z rodzicami, wiem, że chcą dla mnie dobrze. Staram się uczyć jak najlepiej. Każde wakacje spędzam na obozie konnym z moimi przyjaciółmi. Kocham ich nad życie i ciągle narzekam na to, że mieszkają tak daleko ode mnie. Ubolewam nad tym, ale przecież mam też kilku u siebie w mieście. Bywa, że przestaję wierzyć w siebie, ale pomaga mi wtedy słuchanie muzyki. Nie lubię nudy i codziennie staram się robić coś ciekawego i kreatywnego. Zgłaszam się do projektów i dodatkowych prac. Lubię moje życie. Mimo wszystkich przykrości naprawdę bardzo je lubię, doceniam wszystko co dobrego mi się przytrafia. Jednak nigdy nie miałam chłopaka. Martwię się o moich przyjaciół i chcę dla nich jak najlepiej. Moja codzienność to szkoła, seriale, znajomi i mnóstwo jedzenia. Uwielbiam jeść i spać. Czasami, kiedy czuję się świetnie piszę wiersze, najczęściej zabawne. Przyjemniej dla mnie i moich przyjaciół takie są. Byłam zakochana raz i chyba właśnie jestem po raz drugi, jednak ten chłopak mieszka po drugiej stronie kraju i nieodwzajemnia moich uczuć. Coraz lepiej sobie z tym radzę. Wiem, że mogę mu zaufać, że mnie wysłucha. Lubię też swoją szkołę, nauczycieli, znajomych i naukę. Historia i polski to moje dwa ulubione przedmioty. Właśnie stoję na przerwie i zastanawiam się, co zjeść dzisiaj na obiad.
- Hej, Eris! - z drugiego końca korytarza woła mnie Max. - Mam to twoje wypracowanie na angielski.
Zdyszany podbiega do mnie i podaje mi kilka wymiętoszonych kartek.
- Zostawiłaś je wczoraj u mnie.
- A tak, dziękuję. - uśmiecham się słabo, a Max odchodzi.
Ponownie zatapiam się w myślach. Kim jestem, że tak dobre mam życie? Czy ja na nie zasługuje? Może się wydawać, że powinnam bezustannie pakować się w kłopoty ze względu na moje imię. Jednak tak nie jest. Już dawno nie zrobiłam nic głupiego. Czasami mam ochotę płakać, a moje myśli to jeden wielki chaos. Marzę o miłości i szczęściu - sama staram się to dawać innym. Mogłabym przytulać się cały dzień jedząc czekoladę.
Moje życie jest cudowne.
A raczej było.
Zanim poznałam jego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top