Imagin Steve Rogers
Specjalnie na zamówienie GoldQueen2001
"Jego piękne, niebieskie oczy przewiercały mnie na wylot, jego twarz tak blisko mojej i..."
Nie, nie i jeszcze raz nie!
Jak pisanie fanfików może być tak trudne? Przecież to tylko dokładny opis wydarzeń z mojej wyobraźni. Może źle się do tego zabrałam? Ta historia ssie, muszę zacząć od Nowa.
"Kiedy stał tak blisko mnie, czułam jedynie motylki brzuchu..."
Motylki? Pfff....dobrze, że nie dżdżownice. Dzisiaj pisanie idzie mi tak paskudnie, że mam ochotę wyskoczyć przez to okno. Spróbuję jeszcze raz...
"Pewnego słonecznego dnia, Steve przyszedł pod mój dom."
I nie zdążył mnie złapać, jak skoczyłam z tego okna. Chodząca porażka, chociaż może powinnam napisać pisząca porażka. Zawsze tak szybko mi wychodziło, a teraz nic. Wena nie chciała przyjść, kiedy nagle litery zaczęły pojawiać się zupełnie same na ekranie. Nie mogłam w to uwierzyć i wpatrywałam się tylko w klawiaturę. Klawisze same naciskały się i pisały zdania.
"Hej, jestem Steve. Ten fanfik nie wychodzi ci tak znowu źle"
Odskoczyłam jak oparzona od komputera. Zaczęłam oddychać szybciej i próbowałam się uspokoić.
"Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Przecież sama mnie stworzyłaś"
Że co?! To przecież jest kompletnie nie możliwe, takie rzeczy się nie dzieją. To jakaś sztuczka mojego umysłu, przeciążonego ciągłym siedzeniem przed ekranem.
"Dominka, jesteś tam? Wiem tylko to, o czym napisałaś tutaj."
To znaczy, że...stworzyłam swojego własnego Steve'a Rogersa? Jak to możliwe? Może i marzyłam o tym, ale przecież to jest prawdziwy świat, a nie żadna bajka. Z drugiej strony, mogłam właśnie zasnąć przed monitorem i to zwykły sen.
- Słyszysz mnie? - mój głos drżał niepokojąco - Czy muszę pisać?
"Nie musisz, dopóki nie zamkniesz strony, na której piszesz będziemy mogli rozmawiać."
-Uhm, a więc cześć Steve. - nerwowo poprawiłam włosy - Jak to się właściwie stało?
"Sam nie wiem, nagle obudziłem się i znalazłem się w twojej opowieści. Nie do końca to rozumiem, chociaż to trochę...ekhem...krępujące zwróciwszy uwagę na kontekst Twojego emmmm, dzieła"
O Boże, on naprawdę to napisał. Moje policzki zrobiły się całe czerwone, widziałam to w odbiciu na ekranie.
- Taaaak, to dla koleżanki, wiesz. Nic osobistego.
"Jasne, ale nie mówię, że mi się to nie podoba. Raczej jest niecodzienne, ale...całkiem przyjemne. Wiesz, czuję to wszystko o czym piszesz."
- Jak to czujesz? To znaczy, że jakbym...stworzyła alternatywną wersję Ciebie, w moim opowiadaniu? Jestem jak Bóg? - usiadłam na krześle obrotowym i przysunęłam się bliżej klawiatury. Jest środek nocy, a ja rozmawiam z wytworem własnej wyobraźni. Czy to już znaczy, że coś ze mną nie tak?
"Hhaha, może nie Bogiem, a twórcą. Moim. To niesamowite, bo już od początku tej opowieści czułem wszystkie twoje odczucia. Pisałaś to z taką pasją, energią, a później to wszystko gdzieś zniknęło. Postanowiłem się ujawnić i dowiedzieć, co jest tego powodem <emotikon smile>"
- Wiesz...straciłam trochę ochotę na pisanie o tobie, bez urazy, ale.... - podparłam brodę dłonią - Już nie widziałam co pisać.
"To może podsunę ci kilka pomysłów?"
- Jasne, dawaj. - uśmiechnęłam się do siebie.
"No więc ja to widzę tak, zabrałaś się właśnie, dość nieudolnie, za pisanie sceny romantycznej z moim udziałem..."
- Nieudolnie?! Słucham?
"Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć. Chodzi mi o to, że ja nigdy bym tak nie zrobił. Jakieś cztery zdania temu napisałaś, że pocałowałem tę dziewczynę, przyciskając ją do ściany. To nie w moim stylu."
- Ah tak? To co jest w twoim stylu? - w moim głosie usłyszałam narastającą irytację - Przecież to podobno ja Cię wymyśliłam. Musisz lubić to co ja.
"A wspomniałem, że rozwinąłem wolną wolę?
-Phi, jasne. Kontynuuj.
"No więc to byłby bardzo delikatny pocałunek"
- I to tyle? W tej scenie muszą być emocje! Ja muszę to ukazać tak, żeby porwało serca, wycisnęło łzy! - zaczynałam się coraz bardziej się emocjonować.
"Pozwól mi stąd wyjść, to pokaże Ci emocje, których szukasz"
-Słucham? - zaskoczona jeszcze raz przeczytałam wiadomość. Wciąż pisał w karcie mojej opowieści, ta rozmowa zaczynała się robić coraz dziwniejsza. Może to jakiś duch?
"Znowu źle zabrzmiało, wybacz."
- Jak Cię wyjąć z mojej opowieści?
"Naprawdę? Zrobiła byś to?"
- Tak, tylko muszę wiedzieć jak. - co mi tam, i tak mieszkam sama. Nikt nie zwróci uwagi na to, że nagle w moim domu pojawia się jakiś facet. W końcu sama go wymyśliłam i nawet jeśli rozwinął własną wolę, to raczej nie zrobi mi krzywdy.
"Po prostu napisz, że wyszedłem z tego fanfika. Tylko dokładnie mnie opisz, żebym na pewno wyszedł cały!"
Roześmiałam się i zaczęłam pisać:
"Jednak Steve już nie chciał mieszkać w durnyn fanfiku Dominiki. Moje zielone oczy spotkały się z jego błękitnym spojrzeniem i wszystko zamarło. Świat zaczął wirować, a w moim pokoju powoli zaczęła ukazywać się postać Kapitana Ameryki."
Oderwałam spojrzenie od tekstu i szukałam wzrokiem postaci. Coś zaczęło się kształtować w przestrzeni.
"Powoli pojawiał się w całości, w swoim stroju, Kapitan wyglądał olśniewająco."
Postać była już całkowicie gotowa, została jeszcze tylko jedna rzecz...
"Na samym końcu do jego ciała wleciała, opatrzona wolną wolą, czysta dusza."
- Cześć. - męski głos dotarł do moich uszu.
Odwróciłam się w jego kierunku. Wyglądał jak zwykle niesamowicie seksownie.
- To jak będzie z tymi emocjami i moją nieudaną sceną? - wstałam i powoli podeszłam do niego. Był wyższy o głowę.
- Wiesz, właściwie to wiem, że nie piszesz tego dla koleżanki. Opisałaś siebie i to w tobie się zakochałem, nie w niej. - spojrzał mi prosto w oczy.
Powietrze na moment zatrzymało się w moich płucach, ale szybko wszystko wróciło do normy. Przecież to ja go stworzyłam, kocha mnie, bo ja tak wymyśliłam.
- To wcale nie dlatego, że to Ty powołałaś mnie do życia, uwierz mi proszę. - ponownie podniosłam na niego wzrok.
Zanim zdążyłam się zorientować jego lewa ręka znajdowała się na moich plecach i delikatnie przysuwała mnie do jego ciepłego ciała. Nie stawiałam oporu więc jego dłoń bez przeszkód znalazła drogę do mojego policzka. Automatycznie przysunęłam się do niego i zerknęłam na jego usta. Uśmiechnął się po prostu mnie pocałował - moja własna postać z fanfika. Która autorka by tak nie chciała?
- Wiesz, w tym opowiadaniu, jeszcze jedna rzecz się nie zgadza. - powiedziałam, kiedy już oderwaliśmy się od siebie.
Steve uniósł brwi.
- Smakujesz nie jak cytryna, ale jak czekolada.
- Naprawdę? W takim razie musimy się upewnić, że następnym razem, na pewno nie miniesz się z prawdą. - powiedział i znowu mnie pocałował.
Mam nadzieję, że się podoba. ^^
Co do reszty imaginów...spodziewałam się może z sześciu wiadomości, a dostałam ich ponad dwadzieścia. Będę pisać cały czas, ale nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy który imagin się pojawi. Jeśli otworzę twoją wiadomość i odpiszę, znaczy że właśnie zaczynam pracę nad twoim imaginem :) Dziękuję za wszystkie zgłoszenia i proszę o cierpliwość.
Oczywiście więcej próśb na razie nie przyjmuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top