Imagin Steve
Czy to lenistwo? Czy to b(RAK) weny? Nie! To tylko Karou idąca na łatwiznę xD
Steve Rogers próbował nie stracić cierpliwości do swojego najlepszego przyjaciela. Przychodził pod drzwi jego pokoju i próbował namówić go na wyjście. Jednak Bucky do tego stopnia oszalał na punkcie Dominiki, że nic nie było go w stanie od niej odciągnąć. Zawsze mówił wszystkim, że nie chce chodzić na randki. Kiedy zaczynał już sam w to wierzyć, pojawiła się Sharon. Na samym początku wszystko układało się wyśmienicie, ale szybko zauważył, że nie mają wspólnych tematów. Jako gentleman, próbował dać jej aluzyjnie do zrozumienia, że im nie wyjdzie. Carter w końcu musiała coś zauważyć, zwłaszcza kiedy najlepsza Rogersa, Olga, wpadła do pokoju wspólnego.
- Rogers! Znalazłam Ci nową dziewczynę! - wydyszała średniego wzrostu, ciemna blondynka.
Wszystkie spojrzenia skierowały się na nią. Tony uniósł brew, Rhodey przewrócił oczami, Natasha przekrzywiła głowę, a Fury westchnął.
- Kto tym razem?
- Czy to może jakaś tajna agentka?
- Kosmitka?
- Nie! Już wiem! To tajna agentka z kosmosu! - Tony zatańczył dziko przy barze.
- No halo, ludzie! Przecież mówię, że tym razem to ktoś normalny. Jest śliczna, miła i urocza. Wysoka brunetka, która kocha przygody. - Olga złapała blondyna za ramiona. - Prawda, że idealna?
Steve spojrzał na nią pytająco.
- Jeśli on nie chce, to możesz podać mi jej numer - Stark puścił oko do Olgi.
- Ale Steve chce! I to bardzo, prawda?
Sharon wydęła wargi i uniosła jedną brew. Olga spojrzała na nią i prychnęła. Szczerze nie lubiła agentki Carter. Na początku próbowała się z nią przyjaźnić. Jednak blondynka nie zamierzała być dla niej miła. Po prostu nie polubiły się ani trochę. Rogers nie chciał się mieszać w te babskie gierki. Tym razem zmuszony był jednak interweniować. Inaczej Olga mogłaby w dość niekonwencjonalny sposób potraktować Sharon.
- Dobrze, już dobrze. Pójdę na tę randkę! - podniósł ręce w geście poddania.
- Steve! - oburzonym głosem powiedziała blondynka.
Olga zakrzyknęła triumfalnie.
*następnego dnia*
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - mężczyzna niepewnie spojrzał w lustro.
- Wyglądasz jak milion dolarów! Jesteś najseksowniejszy! Spójrz tylko na siebie! Jesteś ciachem.
- Jestem ciachem - powtórzył niepewnie.
- Jestem cholernie gorący i każda foczka na mnie leci. - Olga zachęcająco poklepała go po ramieniu.
- No dobrze, ale idziesz ze mną, tak?
Dziewczyna odwróciła się tyłem i uniosła ramiona.
- Nie, Steve. Ja też mam randkę. Pojedziesz sam, a później wszystko mi opowiesz. - uśmiechnęła się do niego smutno.
Nie wiedzieć czemu, oboje byli smutni, kiedy wychodzili.
* trzy dni później*
O godzinie trzeciej budzik obudził Olgę cichym pikaniem. Zerwała się żeby go wyłączyć i spadła z łóżka.
- Nic Ci nie jest? - spytał zaspanym głosem Rogers.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Muszę wychodzić.
Steve wstał leniwie z łóżka i podszedł do ubierającej się dziewczyny. Objął ją od tyłu i przytulił się do jej pleców. Dziewczyna chciała się od niego odsunąć, ale zabrakło jej siły, kiedy blondyn zaczął powolnie całować jej szyję. Odchyliła ją do tyłu i pozwoliła, żeby jego dłonie ześlizgnęły się na jej biodra. Przymknęła oczy i rozluźniła się. Steve doskonale wiedział, jak zatrzymać ją w domu, kiedy akurat musiała gdzieś pilnie wyjść. Jednak tym razem nie zamierzała z nim zostać. Musiała pilnie wyjść i porozmawiać z Tonym.
- Dopiero co się wprowadziłaś, już wychodzisz? - wymruczał jej do ucha.
- Rogers, opanuj się, błagam. - Nie udało jej się wymknąć z jego objęć więc w końcu dała za wygraną.
Pozwoliła położyć się na łóżku, a kiedy nad nią zawisł, przeczesała palcami jego włosy. Oboje leżeli w samej bieliźnie, ciesząc się ciepłem własnych ciał. To było to, czego szukała. Na żadnej randce nie podobało się jej tak, jak podczas spędzania czasu z nim. Czemu nie zauważyła tego wcześniej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top