Imagin Star Lord
Zamówiony przez Tovuriel
Umrę, pisząc te imaginy dla was 😂💝
- Flo, tyle razy Cię prosiłem żebyś nie przemycała sama siebie na moim statku - lecieliśmy właśnie nad wielkim oceanem. Znów zakradłam do jego ukochanej maszyny. Peter ciągle się na mnie złościł, kiedy to robiłam. Mówił, że się o mnie martwi i nie chce ryzykować, że coś stanie mi się podczas misji.
Dzisiaj miał za zadanie przetransportować drogocenny klejnot na drugą stronę planety. Musiał lecieć wolno, bo w przeciwnym razie, kamień mógłby ulec zniszczeniu. Potrzebowaliśmy pieniędzy na życie więc ja zostawałam w domu, a on narażał swoje życie na akcjach. Byliśmy parą już na tyle długo, że po jego twarzy poznałam, że chodzi o coś więcej niż zwykłe pragnienie chronienia mnie.
- Peter co się dzieje? - chwyciłam go za dłoń, odpowiedział uściskiem.
W zamyśleniu wpatrywał się w horyzont. Droga strasznie się dłużyła, a ja miałam wrażenie, że tym razem naprawdę nie powinno mnie tu być.
- Wiesz, ja po prostu...po tej całej sprawie z ratowaniem świata i tym kamieniem obawiam się, że mam teraz zbyt wielu wrogów - urwał na chwilę i spojrzał na nasze złączone dłonie - Zbyt wielu, którzy mogliby zagrozić również tobie, Flo.
- Peter proszę Cię, przestań. Przecież kilkakrotnie byliśmy razem ja różnych misjach i nic mi nie jest - westchnęłam.
- Tym razem to coś innego, czuję jakby większe zagrożenie. Chyba będziesz musiała odejść na jakiś czas - widziałam, że wypowiadanie tych słów, sprawia mu ból. Przeczył sam w sobie, bo tak naprawdę nie chciał żebym odchodziła. Moje serce chciało być przy nim do końca, a moja dusza już do niego należała.
- Włącz autopilota - odpięłam pas i zanim zdążył zareagować, usiadłam mu na kolanach.
Na szczęście włączył wcześniej automat i nie zaczęliśmy pikować w dół.
Odwróciłam się przodem do niego i przyłożyłam dłonie do jego policzków. Zmusiłam go żeby na mnie spojrzał.
- Nic ani nikt, nigdy mnie nie zmusi żebym od Ciebie odeszła.
- Florence...
- Ćśśś - położyłam mu palec na ustach - Obiecuję, że nigdy nie zostawię Ciebie, tej twojej piekielnej maszyny latającej oraz naszych misji. Zrozumiano?
Powoli pokiwał głową, wpatrując się w moje oczy. Przytulił policzek do dłoni, poczułam jego ręce na plecach.
- Jesteśmy dla siebie kimś więcej niż tylko kochankami, prawda? Peter Quill i Florence Renewal. Najsłynniejsza para złodziei.
- Star Lord i Star Queen? - Peter uśmiechnął się do mnie.
- Właśnie tak! - pocałowałam go w usta.
Wiedziałam, jak upewnić go w swojej obietnicy więc zjechałam ustami na szyję i zaczęłam robić malutką malinkę.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz, to będziemy musieli zostawić autopilota na dwie godziny. To nie jest zbyt bezpieczne.
- Oczywiście Quill, jak tylko sobie życzysz - mrugnęłam do niego i wróciłam na swoje miejsce.
- I nie życzę sobie, żebyś nazywała moją maszynę "piekielną".
- Boże, Peter....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top