Imagin Pietro

Wasza ocena mojego poprzedniego imagina zaskoczyła mnie i ucieszyła. Nastroiliście mnie jednak na pisanie dziwnych rzeczy, dlatego z całego serca współczuję czytelniczce, dla której to piszę. Czas jest świętować, ponieważ to już ostatni imagin z Pietro. Chwalmy Pana. Jakby tego było mało, to właśnie wróciłam z kina i gdzieś tak w połowie filmu pojawiła się taka myśl "o Panie, jak wrócę do domu, to jak pierdolne imaginy, to się tam posrają. Tak mie się łapa trzęsie, o no normalnie tak, że kurde....płacz będzie i lament".
Zamierzam dzisiaj pisać aż do śmierci. Jeszcze raz wyrazy współczucia dla zamawiającej. Nie zaznaczyłaś, że chcesz happy end. Błąd, słoneczko. Już nie przyjmuję edycji więc wszyscy macie przesrane. He he.

Dobra, jedziemy z tym koksiastym Pietrem - ostatnim z serii. Chwalmy Pana raz jeszcze.

Wyrazy współczucia dla CrazyViana

- Zejdź, zrobisz sobie krzywdę! - mała istotka krzyczała do chłopca na drzewie.

- Nic mi nie będzie Alex, daj spokój. - chłopiec zwinnie przeskoczył na drugą gałąź.

Dziewczynka zasłoniła oczy małą rączką. Jednak ciekawość zwyciężyła i zaczęła obserwować przez palce, jak jej przyjaciel bez problemu ląduje na ziemi.

- Nic mi nie jest! Widzisz? - uśmiechnął się i chwycił przyjaciółkę za rękę - Chodź idziemy na lody.

*pięć lat później*

- Pietro Maximoff, w tej chwili zejdź z ławki! - tubalny głos nauczyciela muzyki rozbrzmiał w klasie.

Chichot dzieci zagłuszał śpiew Pietra. Dwunastolatek zwinnie skakał po ławkach, aż w końcu dotarł do celu. W pierwszej ławce przy ścianie siedziała samotnie dziewczyna. Jego przyjaciółka z dzieciństwa. Założyła ciemne włosy za uszy i zarumieniła się, kiedy chłopiec położył przed nią papierowy kwiatek z origami.

- Maximoff! Siadaj na miejsce, ostatni raz mówię. - nauczyciel tracił cierpliwość.

- Pietro proszę Cię, wracaj na miejsce, jeszcze Cię wyrzucą. - szepnęła dziewczynka.

- Daj spokój Alex. - odpowiedział i przewrócił oczami, ale posłusznie usiadł na swoim krześle, na drugim końcu klasy.

Wanda pstryknęła brata i pokręciła głową. Przez tę dziewczynę źle skończy.

Po dzwonku na przerwie Pietro, Wanda i Alex udali się do gabinetu dyrektora. Na życzenie nauczyciela miała się w nim odbyć rozmowa z chłopcem. Obie dziewycznki siedziały i cierpliwie czekały aż wyjdzie.

- Lubisz go, prawda? - zagadnęła siostra Pietra.

Alex zarumieniła się i podniosła na nią swoje piwne oczy.

- Wiem, że tak! - Wanda ze śmiechem szturchnęła ją w bok.

Tamta zachichotała i przyznała się.

- Wiedziałam! Masz na niego jakiś wpływ, nie zmarnuj tego. - Wanda wyszczerzyła się do niej.

Drzwi do gabinetu otworzyły się i Pietro wkroczył dumnie na korytarz. Brunetka zerwała się z miejsca.

- Myślałam, że Cię wyrzucą.- powiedziała zmartwiona.

- Coś ty! Widzisz? Nic mi nie jest! - cwaniak uśmiechnął się i zabrał chwycił obie dziewczynki pod ramiona.

*cztery lata później*

- Alex, Pietro!

- Nie ma ich tutaj, proszę Pani.

- Wando, nie wiesz gdzie mogą być? - policjant spojrzał pytająco na dziewczynę.

- Niestety nie, proszę Pana. Mój brat i jego dziewczyna mają swoje tajne kryjówki.

Mama Alex, trzech policjantów, państwo Maximoff i szesnastoletnia Wanda opuścili starą fabrykę opon.

Z sufitu zaskoczył młody chłopak, a następnie wystawił ręce, w których wylądowała dziewczyna.

- Hahahah, mówiłem, że nas nie znajdą. - powiedział wgryzając się w bułkę, którą wyjął z torby.

- Jesteśmy dla nich zbyt fajni. Są zbyt starzy, a twoja genialna siostra nas kryje. - Alex usiadła obok niego na kanapie i wzięła gryza bułki.

- To jasne, trzeba tylko wymyślić, gdzie spędzimy tę noc.

- Może i starego Corby'ego? Na pusty garaż i nawet nie zorientuje się, że tam jesteśmy. - bułka została zjedzona i para wpatrywała się w siebie badawczo.

- Dobry pomysł. - Mruknął chłopak i nachylił się, żeby pocałować towarzyszkę.

Odpowiedziała na pocałunek po czym lekko odsunęła go od siebie.

- Kiedy kradłeś dzisiaj w sklepie te kanapki, bałam się, że Cię złapią. - wyszeptała.

- Nic mi nie jest, nie dałbym się złapać. Nie widzisz tego? - uśmiechnął się.

- Widzę, czasami aż za dobrze.

*dziewięć lat później*

- Czy Ty, Alex Corn, bierzesz za męża tego tu Pietro Maximoff?

- Tak, biorę.

- Czy Ty, Pietro Maximoff, bierzesz za żonę tę oto Alex Corn?

- Może. - a widząc srogą minę księdza, dodał - Tak, tak oczywiście, że tak.

Potężny mężczyzna uśmiechnął się i powiedział:

- A zatem, możesz pocałować pannę młodą!

Rozległy się głośne wiwaty.

- Kiedy szłam do ołtarza i się na mnie spojrzałeś, już się bałam, że jesteś chory. - wyszeptała.

- Bardzo śmieszne, zzieleniałem z zachwytu, kochanie.

- Na pewno? - przytknęła mu dłoń do czoła - A może masz gorączkę?

Ujął jej dłoń i pocałował.

- Nic mi nie jest. Widzisz?

*trzy lata później*

- Dzisiaj Ty wstajesz w nocy do dziecka! - krzyknęła Alex i rzuciła się na łóżko.

- To było bardzo dziecinne - westchnął jej mąż.

- Zupełnie jak Ty, przez całe życie. - prychnęła.

Jednak w nocy, mężczyzna dzielnie wstawał aby nakarmić maleństwo. Kiedy wracał do łóżka, potknął się o zawinięty dywan i runął jak długi na śpiącą kobietę.

- Cholera Pietro, wszystko w porządku? - zerwała się z pościeli.

Nagle poczuła ciepły oddech na uchu i dłoń sunącą wzdłuż jej nogi.

- Nic mi nie jest. Widzisz?

* pięćdziesiąt lat później*

- Bardzo mi przykro, proszę Pani, ale nic nie możemy zrobić. - smutny głos lekarza sprawił, że popłynęły jej łzy z oczu.

- Na pewno możecie zrobić coś jeszcze, błagam. - zaszlochała.

- Bardzo mi przykro, Pani Maximoff, ale Pani mąż ma już osiemdziesiąt pięć lat, ta choroba często przydarza się mężczyznom w jego wieku....

- Wiem ile ma lat! - starsza kobieta podniosła głos  - Macie go wyleczyć!

- Nie jest to możliwe niestety, już nigdy nie będzie chodził, ale przy dobrej opiece, może przeżyć jeszcze dobre dwa lata. - mężczyzna w kitlu smutno pokiwał głową.

Nagle z sali obok wyczłapał na dwóch nogach, o własnych siłach Pietro Maximoff.

Podszedł do niewyobrażalnie zaskoczonego lekarza i swojej żony. Ujął jej twarz w dłonie.

- Alex kochanie, nie płacz. Nic mi nie jest, widzisz?





Strasznie głupio mi go było zabić w ostatnim imaginie. Macie szczęśliwego Pietro z rodziną. Specjalnie dla was. Następna zamawiająca zażyczyła sobie happy end więc również będzie pozytywnie.

Pozdrawiam,
Żyjąca Karou.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top