Imagin Pietro

Dla DarkWildHill

Kolejny Pietro xD Ta Książka powinna się nazywać Preferencje z Pietrem. Dobra, lecimy z tym koksem.

- Gdzieś Ty znowu był, co?! - krzyknęłam, kiedy tylko wszedł do domu. - To już nie pierwszy raz, kiedy wracasz w nocy.

- Kochanie proszę Cię, uspokój się. Jak już mówiłem...- Pietro próbował mnie objąć.

- Tak, tak wiem: byłem na bardzo ważnej misji, to było duże zagrożenie, musiałem zostać dłużej. Te wymówki już słyszałam. - wściekła odepchnęłam jego ręce.

- Ostrzegałem Cię, że łatwo ze mną nie będzie. Przecież wiesz, czym się zajmuję. To moja praca, nie mogę zmienić tego, kim jestem. - zaczął się tłumaczyć. Dopiero teraz zauważyłam krew na ubraniu.

- Co Ci się stało? - delikatnie odwinęłam kawałek materiału i ukazała mi się dosyć duża rana szarpana. - To nie po kuli. Pietro...

- Skarbie to nic takiego, zszyję to i będzie dobrze. Tylko nie krzcz na mnie więcej. - posłał rozbrajający uśmiech w moją stronę.

Udając, że nic mnie to nie ruszyło, popchnęłam go w stronę łazienki.

- Najpierw się wykąpiesz, potem będziemy rozmawiać.

- Chyba najpierw lepiej to zszyć.

- Tak racja - roztargniona późną godziną chwyciłam igłę. - Ja to zrobię.

- Jesteś pewna? - spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Tak, spokojnie. Dam radę. - uśmiechnęłam się i zabrałam do pracy. Jednak szybko coś zaczęło iść nie tak. Rana była zbyt rozległa. Pietro dostrzegł moje spojrzenie i w jego oczach błysnął strach. Szybko jednak zniknął i zastąpiła go udawana wesołość.

- Pietro, musimy jechać do szpitala. Nie damy sobie rady z tym sami. - drżącymi rękami sięgnęłam po telefon.

- Nie chcę do szpitala, na pewno dasz sobie radę. - mój wiecznie poraniony chłopak złapał mnie za dłoń.

- Dobrze, jak nie szpital, to dzwonię do Nataszy. - zanim zdążył zaprotestować wybrałam jej numer i uciekłam poza zasięg jego rąk. Szybko wytłumaczyłam kobiecie, na czym polega problem. Powiedziała, że przyjedzie najszybciej jak tylko się da. W tym czasie wróciłam do łazienki i delikatnie wyjęłam igłę z rąk Pietra.

- Za moment przyjedzie pomoc. Ranę masz na samym barku więc proszę Cię nie ruszaj się. Trochę ją oczyszczę. - pogłaskałam go po włosach i zabrałam się do pracy. Chłopak co jakiś czas drgał i już nie mogłam patrzeć jak cierpi. Nagle pojawiła się Natasza z całym zestawem ratunkowym.

Obejrzała dokładnie ranę.

- To się przecież nadaje tylko do...

- Nie, proszę nie mów tego. - Pietro spojrzał na nią ostrzegawczo.

- Maximoff, możesz nie przeżyć tego zabiegu. Jeśli jednak zawieziemy Cię do szpitala w Avengers Tower miałbyś szansę na protezę, jak Barnes.

W oczach Pietra pojawił się strach, nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie.

- Natasza proszę, zrób co możesz, ja mogę nawet zapłacić. Błagam uratuj go. - łzy pojawiły się w moich oczach. Nie mogłam pozwolić mu umrzeć.

Niewzruszona agentka spojrzała na mnie, na Pietra, a później w końcu na ranę. Kiwnęła głową, a ja usiadłam na przeciw chłopaka.

Na początku wszystko szło gładko, leki przeciwbólowe działały, nic się nie paskudziło. Później coś zaczęło się sypać.

- Natasza, co się dzieje? - szepnęłam nerwowo.

- Pracuję nad tym. - odparła, całkowicie skupiona na zadaniu.

Pietro zacisnął rękę na brzegu wanny. Chciałam mu jakoś ulżyć więc po prostu weszłam do wanny i mocno przytuliłam go do siebie.

- Wszystko będzie dobrze - powiedziałam mu do ucha. Objął mnie ramieniem, a ja powolnie przeczesywałam jego włosy. - Wyzdrowiejesz. Obiecuję.

Nawet nie zauważyłam, że od kilku minut jest martwy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top