Imagin Loki
Urodziłam się po to, żeby rządzić. Urodziłam się po to, żeby zostać królową. Urodziłam się po to, żeby wyjść za mąż nie z miłości, ale z powodów politycznych. Mój ojciec, Artemir, uważał, że rolą kobiety jest spełnianie oczekiwań i zachcianek mężczyzny. Zostałam wychowana w właśnie takim podejściu do samej siebie. Moja matka dawała sobą pomiatać i rządzić. Stała się bezwolną marionetką w rękach mojego ojca. Musiałam każdego dnia patrzeć, jak ją poniża i traktuje gorzej niż nasze psy. Mieszkaliśmy na planecie, na której takie zachowanie było niedopuszczalne. Mój dziadek zmienił prawo, sprowadził do naszego świata równość, ale kto zagląda za mury zamku? Nikt nie jest na tyle odważny żeby kwestionować czyny króla. Odwracali wzrok lub udawali, że nic nie widzą. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego toksycznego środowiska. Uwolnić się od tyranii ojca. Kiedy skończyłam osiemnaście lat, wreszcie nadarzyła się okazja. Międzyplanetarne sojusze, zrobiły się dosyć popularne, po kilkakrotnych atakach na Ziemię. U nas właśnie tak się ona nazywała - chociaż w Asgardzie mówili na nią Midgard. Nawet ładnie brzmi, od teraz miałam słyszeć tę wersję znacznie częściej niż rodzinną. Rodzice postanowili zabrać mnie ze sobą na asgardzki dwór. Zakładali, że Odyn wyda pozwolenie na moje pozostanie pod opieką Friggi, jako jej dama dworu. Na małżeństwo nie wyrażali zgody, ojciec nie chciał pozwolić mi odejść. Musiał mieć przy sobie następną kobietę, którą będzie mógł zniszczyć, po śmierci matki. Dni mijały coraz szybciej i zbliżał się dzień wyjazdu. Portal został już przyszykowany, moje suknie starannie przebrane wraz z butami. Kolejne skrzynie były wynoszone i pakowane do olbrzymiej, stalowej puszki. Czułam się w niej jak te wszystkie ryby, które ludzie jedzą, po wyciśnięciu ich z oleju w metalowym opakowaniu. Na ostatnią chwilę cofnęłam się do mojej komnaty po książki. Nie wyobrażałam sobie podróży bez nich. Spakowałam wszystkie do worka ze skóry Grysznaka i ostatni raz omiotłam pokój spojrzeniem. Westchnęłam i zamknęłam drzwi. Stanęłam oko w oko z moim ojcem.
- Nie waż się nigdzie pokazywać beze mnie lub matki. Nie otwieraj ust, dopóki ci na to nie pozwolę i całuj ziemię, po której stąpają Ci bogacze. Wejdź im w tyłki tak bardzo, żeby zaczęli uważać Cię za część siebie. Zrozumiano? - jego oddech cuchnął mięsem i winem.
- Tak, ojcze. - odpowiedziałam pochylając głowę, a kiedy odszedł dodałam - A kij Ci w dupę, stary pryku.
Wreszcie nadszedł wielki dzień. Miałam się wydostać! Udawałam potulną księżniczkę, ale z tym koniec. Byłam wysoką brunetką więc suknie musiały być szyte na miarę, o sprowadzeniu z innej planety mogłam pomarzyć. Wszystkie królewskie rody były niskie - oprócz nas i Asgardczyków. Służący zamknęli torbę z książkami w metalowym pojemniku, a następnie wprowadzili do niego moją matkę i mojego ojca. Dla mnie zabrakło już miejsca i musiałam czekać na drugi transport. Wykorzystałam ten moment żeby zawołać damę dworu.
- Leglerio, pamiętaj co mi obiecałaś. Wypuść wszystkie konie, niech ich szukają. Znajdź koronę ojca i ukryj. Niech nikt jej nie znajdzie.
Dziewczyna szybko kiwnęła głową i niczym cień przemknęła obok żołnierzy, w stronę sali tronowej.
Zabawę czas zacząć.
*dwa lata później*
- Loki, zerżnij mnie teraz, albo rozwalę Ci ten durny łeb. - moje nogi owinięte były wokół jego bioder. Dłonie miałam zaplecione na jego karku, palce szarpały za czarne kosmyki.
- Artemido, damie nie przystoi się tak wyrażać. - jednak mimo wszystko zwiększył tempo, z jakim jego członek poruszał się we mnie.
- Od kiedy uważasz mnie za damę? - wyszeptałam do jego ucha, skubiąc zębami skórę na jego szyi.
Loki jęknął i - choć wydawało mi się to już niemożliwe - jeszcze bardziej przyspieszył. Moje ciało wygięło się w łuk, a żeby nie krzyknąć i nas nie zdradzić, zatraciliśmy się w pocałunku. Wspólny taniec naszych języków przerwał smak krwi.
- Ugryzłeś mnie. - powiedziałam, a mężczyzna przeciągnął kciukiem po mojej wardze. - Jak na lodowego olbrzyma masz całkiem gorący temperament.
- Tyle lat w ciągłym chłodzie tych spojrzeń i zaczynasz mieć ochotę na coś ciepłego. - mruknął całując mnie w zranioną wargę.
Uśmiechnęłam się i zsunęłam z jego kolan. Usiadłam na krańcu łoża i przeciągnęłam. Poczułam lodowate dłonie na brzuchu, na samym początku przechodziły mnie ciarki, ale po takim czasie zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Ogromna różnica temperatur wprawiała mnie w stan odprężenia.
- Loki, muszę już iść. Inaczej ktoś zauważy. - nie poruszyłam się jednak ani o centymetr, a nawet odchyliłam głowę, kiedy poczułam jego zimne usta przy uchu. Przymknęłam powieki i rozluźniłam mięśnie, opierając głowę na jego ramieniu.
- Nie widzę, żebyś zbierała się do wyjścia, moja droga. - aksamitny głos przyprawił mnie o ciarki.
- Dlatego, że zawsze wszystko utrudniasz. - westchnęłam.
- Gdybyś naprawdę nie chciała....
- Dobrze wiesz, że chcę. I to bardzo. - ostatkiem sił odsunęłam się od niego. Wstałam z łóżka zanim jego ręce znów zdążyły mnie zatrzymać. Powoli podeszłam do krzesła ze złoconym obiciem i sięgnęłam po suknię. Pozłacana, zlewała się z materiałem na meblu. Za sobą słyszałam szmery i wiedziałam, że Loki również się ubiera. Pewnie znów będzie zły za to, że wychodzę. Muszę jednak uważać, jeśli nasz romans wyjdzie na jaw zostaniemy oboje ukarani. Nałożyłam ubranie, długie, zimne palce zapięły suwak pięknej sukni, prezentu od mojego męża Thora. Pozwoliłam pozostać im tam chwilę dłużej, a później usiadłam na krześle i nakładając buty bacznie obserwowałam bruneta. Za pomocą magii ścielił łoże i niszczył nasz wspólny zapach z powietrza. Usuwał ślady naszej wspólnej obecności. Stanęłam gotowa przy drzwiach od komnaty. Odwróciłam głowę, Loki stał przy oknie swojego pokoju i wpatrywał się we wschodzące słońce. Noc dobiegła końca, czas wyjść na świat zostawiając sekrety w ciemności. Nawet na mnie nie spojrzał kiedy trzasnęłam drzwiami wychodząc.
Znów był wściekły, że wychodziłam. Nie potrafił zrozumieć, że nie mogę z nim uciec i ukryć się przed wszystkimi. Dwa lata temu, kiedy pojawiłam się na ich dworze, Frigga od razu dostrzegła we mnie potencjał. Jednak nie na damę dworu, a królową Asgardu. Mój ojciec wpadł w szał, matka próbowała go powstrzymać, ale nie udało się jej i na oczach wszystkich zebranych władców rzucił się na Odyna. Żołnierze odciągnęli go od Wszechojca, a ten wyładował swoją złość na matce. Machnął ramieniem na odlew i trafił w brzuch, siła uderzenia była tak ogromna, że ciało z rozmachem poleciało na ścianę. Kobieta nie przeżyła tego. Przerażeni królowie i królowe wydali jednogłośnie rozkaz o przymusowym eksporcie mojego ojca na naszą planetę. Nie mogli go zabić, ale mogli się go pozbyć. Ja zostałam u nich, gdzie szybko wydano mnie za Thora. Biedak zakochał się jednak w Jane, ziemiance, do której nie miał już prawa latać. Złamało goto i doprowadziło niemal na skraj. Wtedy zrobiło mi się go szkoda - stałam się wzorową żoną. Wypełniałam wszystkie obowiązki, trwałam u jego boku wiernie, pomagając rządzić Asgardem. Odyn udał się na zasłużony odpoczynek, a Frigga udzielała mi swoich cennych rad. Pół roku żyłam, jak prawdziwa królowa, potem wkradła się nuda, a z cienia wyszedł młodszy brat króla. Frigga przestała mnie już tak obserwować, zajęła się Starym Odynem. Sif nienawidziła mnie coraz mniej, zaczęła dostrzegać, że nic nie poradzi na moją obecność na zamku. Thor wyruszał na wyprawy wojenne i pokojowe, pomagał swoim przyjaciołom na Ziemi walczyć ze wspólnymi wrogami. Wiedziałam, że mnie nie zdradził. On? Nigdy! Za dobrze został wychowany, za dobrze rozumiał powagę sytuacji i czuł się zbyt odpowiedzialny za swoich ludzi, by dopuścić się zdrady. Wiem, że myśli, że bardzo go kocham. Jakoby na równi z tym, jak on mnie. Serce mnie boli, kiedy patrzę w jego piękne, błękitne oczy i muszę kłamać. Zostałam kłamcą, który jest uwięziony w klatce ze złota. Loki zawsze kłamał, jest mi mu łatwiej i nie ma wyrzutów sumienia. Czasami mu zazdroszczę, jest wolny od tego trawiącego kwasu, zwanego poczuciem winy. Czy mogłabym go zostawić? Nie, nie jestem w stanie i myślę, że nie będę. Zakochałam się w nim, jest moim pięknym i wspaniałym, zielonookim kochankiem. Nie narzekam na Thora w łóżku, jednak nawet nie umywa się do swojego brata. Na samą myśl robi mi się gorąco, a przecież dopiero co wyszłam od niego.
Odpycham się od ściany i wygładzam suknię. Unoszę głowę wysoko i odważnym krokiem zmierzam korytarzem do swojego pokoju. Właściwie naszego, sypiam w nim z Thorem. Póki mogę, korzystam z zaklęć Loki'ego, które nie pozwalają mi zajść w ciążę. Niedługo ktoś się zorientuje, a przecież muszę wydać na świat dziedzica tronu. Na szczęście nikogo po drodze nie spotykam. Robię to już półtorej roku - skradam się nocami, pod magiczną osłoną do pokoju kochanka. Ostatnio zbyt często, muszę przestać. Jednak tęsknię za nim w każdej chwili, kiedy go przy mnie nie ma. Chciałabym żebyśmy mogli przestać się ukrywać. Loki mówi, że możemy zrobić zamach na życie Thora, a wtedy to on będzie musiał zostać królem, a ja zostanę jego żoną. Nie zgadzam się, nikt nie będzie przez nas umierał. Zamykam za sobą ciężkie drzwi na zasuwe. Dzisiaj chcę być sama, rozbieram się i idę do łaźni. Pod strumieniem gorącej wody długo myślę o swoim życiu. Kiedy opuszczałam rodzinny dom, kazałam służącej przygotować podwładnych na bunt. Dziewczyna ukryła koronę, zorganizowała zamieszki i wczoraj dostaliśmy wiadomości, że od dwóch lat moja rodzima planeta, nie jest sobie w stanie z nimi poradzić. Właśnie tam jest teraz Thor, znam mojego ojca i mam cichą nadzieję, że zginie z ręki mojego męża. Ten tyran już dawno powinien odejść. Wtedy królestwo będzie moje, a ja przekażę je pod władanie Thora. Będzie musiał tam spędzić trochę czasu, co da mi więcej możliwości na spotkania z Lokim. Na początku chodziło mi jedynie o zemstę na ojcu i żałosnej matce, ale kiedy poznałam Loki'ego nauczyłam się wykorzystywać sytuacje do swoich własnych, wyższych celów. Wyszłam owinięta ręcznikiem i stanęłam przed rozległym oknem wychodzącym na ogromne wodospady. Widok zachwycał mnie niezmiennie przez tyle czasu. Nałożyłam świeżą suknię, kolejny prezent od Thora. Uczesałam długie, kręcone włosy i stanęłam przed lustrem.
- Pamiętaj kim jesteś, Artemido. Królowa, wierna i kochająca żona, przyszła cudowna matka i uczciwa kobieta. - patrzyłam hardo w swoje własne oczy wmawiając sobie te same kłamstwa każdego dnia. Teraz pozostało mi już tylko czekać na zachód słońca.
Przez cały czas siedziałam na tronie i przyjmowałam przedstawicieli najróżniejszych rodów i zebrań mojego ludu. Asgardczycy wyjątkowo dobrze znosili czekanie w długich kolejkach więc całymi dniami musiałam ich wysłuchiwać i odpowiadać na prośby czy rządania. Przyjaciele Thora zajmowali się militarną częścią życia państwa. Spojrzałam na ciemniejące niebo, już niedługo mój kochany. Najszybciej jak tylko mogłam odprawiłam wszystkich do swoich komnat a sama udałam się do swojej. Odświeżyłam się szybko i wymknęłam pod osłoną czarów. Delikatnie zapukałam do drzwi pokoju bruneta. Uchyliły się one nieznacznie, a wtedy płynnie wślizgnęłam się do środka.
- Przepraszam, że dzisiaj tak późno, ale...- zaczęłam się tłumaczyć, zdejmując z siebie zaklęcie.
Loki nie dał mi dokończyć zdania, rzucił się na mnie zachłannie. Jednym ruchem zdarł ze mnie suknię, zaczęłam odpowiadać na jego zachowanie, sięgając do granicy jego spodni. Przesunęłam dłońmi i nagim torsie i zaczepiłam palcami o materiał. Włosy upięłam wysoko, żeby nie przeszkadzały nam w zabawie. Jego lodowate usta przyciskały się do moich w gorącej prośbie, był coraz bardziej zdesperowany. Rozchyliłam wargi dając mu pełny dostęp do swoich ust. Ledwo nadążałam za jego językiem. Chłodne dłonie błądziły po moim rozgrzanym ciele, mocno dociskając mnie do ciała mężczyzny. Starałam się oddawać pocałunki, ale jego język wyczyniał niesamowite cuda z moim, kolana pode mną miękły. Przygryzłam jego wargę dając mu znak, że muszę nabrać powietrza. Z wielkim trudem i niechęcią przeniósł się na moją szyję. Zapowietrzyłam się, kiedy skubnął ją zębami, poczułam jego uśmiech na wrażliwej skórze. Kiedy mnie polizał, poczułam to między nogami. Był dzisiaj tak cholernie napalony, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Szybko zatraciłam się w tym szaleńczym rytmie. Ściągnęłam dół jego garderoby i nawet nie zauważyłam, kiedy sama stanęłam przed nim całkowicie naga. Pierwszy raz odkąd przekroczyłam próg pomieszczenia spojrzał mi w oczy. Płonęły żywym, zielonym ogniem, nie mogłam mu się oprzeć. Rzucił mnie na łóżko i bez żadnego ostrzeżenia wbił się we mnie. Wryłam się paznokciami w skórę na jego plecach i poczułam na palcach lepką krew. Loki syknął cicho z bólu, wprost do mojego ucha. Zaciskałam zęby żeby nie krzyczeć.
- Chcę usłyszeć, jak krzyczysz moje imię - wychrypiał mi do ucha i przeteleportował nas do altany w głębi asgardzkiego lasu.
Miękkie podłoże otuliło moje ciało, jego ciężar na mnie był obezwładniający. Już nie musiałam zaciskać zębów i ust. Krzyczałam i jęczałam aż po wszystkim oboje padliśmy bez sił na podłodze altanki. Przymknęłam oczy i głęboko odetchnęłam. Jutro zapewne nie będę mogła się ruszyć. Nie spodziewałam się, że będzie potrzebował jeszcze więcej bliskości, ale poczułam jak jego głowa powoli spoczywa na moich nagich piersiach. Czarne włosy łaskotały mnie w szyję, lodowate ciało przycisnęło się do mojego z całych sił. Splótł swoje nogi z moimi, jedno ramię położył pod moją talią, a drugie na brzuchu. Oparłam policzek o jego głowę, automatycznie sięgnęłam ręką do pleców, gdzie wyczułam częściowo już zaschłe rany. Delikatnie zaczęłam je leczyć drobnym zaklęciem, którego mnie nauczył. Kiedy skończyłam odrobnię się odprężył, nasze oddechy powoli się synchronizowały. Gładziłam go wciąż po plecach, czekałam aż całkowicie się zrelaksuje. Drugą dłonią chwyciłam jego smukłe palce, które z niespotykaną siłą zacisnęły się na moich. Zmarszczyłam brwi.
- Loki - szepnęłam i również uścisnęłam jego dłoń.
Brak odpowiedzi z jego strony.
- Loki kochanie, ja się nigdzie nie wybieram. Nigdy Cię nie zostawię. Wiesz o tym prawda?
Obróciłam szyję i pocałowałam go w czubek głowy. Momentalnie wszystkie jego mięśnie puściły i zaczął powoli robić się coraz cieplejszy. Mocniej przytuliłam go do siebie. Chyba właśnie to chciał usłyszeć. Obietnicę, że nie odejdę. Wiedziałam, że dotrzymam słowa. Leżeliśmy tak całą noc, zasypiając w swoich objęciach. Rano Loki udawał jakby nic się nie stało. Zwykły obserwator nie zauważył by najmniejszej zmiany. Jednak ja widziałam, ledwo widoczny uśmiech na jego tak smutnej twarzy, dużo spokojniejsze zachowanie i te oczy. Już nie wyrażały chęci zemsty na bracie i niepewności, teraz była tam jedynie ciekawość i zalążek nadziei.
Ubrani ruszyliśmy po leśnej drodze, trzymając się za ręce. Rozglądałam się po tym pięknie natury, co jakiś czas uśmiechając się do Loki'ego.
Dotarliśmy już w zasięg patroli żołnierzy więc musieliśmy zwiększyć dystans między nami. Nasze wspólne pojawienie się w zamku wytłumaczyliśmy problemami ze snem i podekscytowaniem. Mi uwierzyli, a Loki powiedział po prostu, że chciał dotrzymać mi towarzystwa. Dzisiaj Thor wrócił z wyprawy.
*trzy lata później*
- Fryn! Gdzie jesteś? - krzyknęłam w głąb korytarza.
Zza rogu ukazała mi się mała blond główka. - Chodź do mnie, tatuś zabierze Cię na spacer.
Wzięłam synka na ręce i zaniosłam do stajni, gdzie czekał na niego ojciec. Na oczach całego tłumu poddanych pocałował mnie namiętnie, kiedy przekazywałam mu nasze dziecko. Urodziłam mu Syna - następcę tronu. Od trzech lat planeta, na której się urodziłam, jest kolonią Asgardu. Po raz pierwszy Thor miał zabrać na nią nasze maleństwo aby pokazać mu siłę imperium. Kiedy całowałam blondyna w tłumie przemknęły mi pełne bólu i zazdrości zielone oczy. Uśmiecham się do mojej rodziny i macham im na pożeganie. Kocham ich oboje i będę wyczekiwać ich powrotu. Wśród wiwatów wracam do pałacu i znów kryjąc się jak szpieg, przemykam do komnaty bruneta. Widzę jego zadziorny uśmiech, psotną iskrę w oku i całuję te chłodne usta. Raz, drugi, trzeci, dziewiętnasty i osiemdziesiąty piąty. Świat nigdy się nie dowie, że zakochałam się w
Wężu
Zdrajcy
Kłamcy
Manipulatorze
Oszuście
Mordercy
W miłości mojego życia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top