Imagin Clint

Dla Serena011

- Teraz będzie najlepsze, wczoraj przyszła z mężem, a na dzisiaj miała przeprowadzić najstarszego syna. - wykwalifikowany terapeuta Clint Burton siedział na swoim biurku, które dosunął do ściany sąsiadującej z drugim gabinetem. Nogi miał podwinięte pod siebie, a w dłoniach trzymał paczkę chrupek. Obok niego siedziała jego pacjentka, jedząc ciastko z kremem.

- O cholera, słyszałeś to? Chyba nasza kochana terapeutka znów będzie świadkiem początku rozwodu! - Marlena opluła ciastkiem połowę biurka.

Clint zachichotał, gdyby ktoś dowiedział się, co oni tak naprawdę tutaj robią...

Marlena przychodziła na sesje do Doktora Burtona od roku. Przez pierwsze sześć miesięcy faktycznie prowadzili rozmowy, jednak z czasem odkryli ciekawszą rozrywkę. Ściany były dość cienkie, a w gabinecie obok zawsze działy się ciekawe rzeczy. Historie wielu ludzi zapewniały im rozrywkę. Dziewczyna była raptem pięć lat młodsza od swojego terapeuty i wszyscy podejrzewali ich o romans. Może całkiem słusznie.

Przysunęła się bliżej mężczyzny i nadstawiła ucha.

- Jak mogłeś mi to zrobić?! Ty, mój pierworodny syn! Moje serce i moja dusza!!! - Pani Rose wydzierała się na cały budynek.

Clint tryumfalnie pstryknął palcami. Wiedział, że wygrał zakład. Trzy godziny dziennie siedzieli na biurku i słuchali innych. Dla Marleny to zamów sobie było terapią, nie potrzebowała długich rozmów o uczuciach. Jednak dzisiaj było inaczej. Coś się stało, coś bardzo ważnego. Pierwsza domyśliła się kobieta, która miała gabinet na przeciwko. Ściany były cienkie i ona wiele słyszała, na przykład ich seks. Odbywający się wielokrotnie w małym pokoju doktora Burtona. Myśleli, że są sami, ale nigdy nie sprawdzali. Kiedy okazało się, że jednak ktoś w tym czasie na przerwę zostaje w budynku, zaczęły pojawiać się wątpliwości, czy to co robią nie jest zbyt nieetyczne. Kiedy kobieta znalazła Marlenę wymiotującą w toalecie w budynku, kazała jej natychmiast zrobić test ciążowy. Dziewczyna przerażona samą myślą o dziecku zwlekała miesiąc zanim wreszcie się odważyła.

- Clint, musimy porozmawiać.

- Co jest? Akcja dopiero się rozkręca, jeśli stracisz teraz wątek to...- urwał widząc jej minę - Co się stało?

W ciągu pięciu minut opowiedziała mu całą historię. Od wymiotów w toalecie po potknięcie się na progu gabinetu ginekologicznego. Mężczyzna przez chwilę siedział nieruchomo. Wpatrywał się w twarz Marleny jakby szukał  w niej odpowiedzi. Znał ją jednak i wiedział, że dziecka nie usunie. Płeć nie była jeszcze znana, a im dłużej to trwa tym trudniej będzie to ukrywać. Zamyślony skierował wzrok na okno. Po chwili jednak otrząsnął się i podszedł do swojej kochanki.

- Jeśli naprawdę nosisz moje dziecko, to będziemy musieli powiedzieć o tym mojej żonie. Ty już jesteś dorosła, rodzicom nic do twojej ciąży, ale jeśli chodzi o mnie... - westchnął ciężko.

- Nie martw się, chciałam Ci tylko o tym powiedzieć. Już podjęłam decyzję. Kocham Cię Clint, ale nie mogę tu zostać. Nie chcę psuć Twojego małżeństwa, niszczyć Ci rodziny. Wyjeżdżam.

Doktor Burton nie mógł uwierzyć własnym uszom. Przeczesał włosy dłonią i z szeroko otwartymi oczami przesunął się w stronę Marleny.

Odwzajemniła gest i po chwili ich usta były złączone w pocałunku. Zanim się obejrzała siedziała na biurku, z jego biodrami między swoimi udami i przez chwilę miała wrażenie, że wszystko będzie jak dawniej. Pozwoliła mu całować się po szyi i włożyć ręce pod koszulkę. Jednak dla niej nie było już odwrotu i czas się zatrzymał. Musiała odejść. Była świadoma, że jej na to nie pozwoli. Dlatego dała się rozebrać i położyć na chłodnym meblu. Mężczyzna nachylił się nad nią i patrząc jej prosto w oczy powoli w nią wszedł. Na kilka chwil czas się zatrzymał i Marlena zamknęła oczy. Mogłyby minąć wieki, ale po niecałej godzinie brunet smacznie spał na swoim własnym biurku. Widać musiał nie spać w nocy, zbyt zmęczony bo powstrzymać swoją kochankę przed odejściem. Kobieta zebrała wszystkie rzeczy i wyszła.

I z tego co mi powiedziała, już nigdy nie wróciła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top