Imagin Bucky
- Nie rób tego! - błagałam ze łzami w oczach.
Bucky stał po środku wysypiska zmasakrowanych ciał i przyciskał lufę pistoletu do swojej skroni. A w jego oczach czaiło się szaleństwo, ale przede wszystkim ogromny strach. Nie chciał tego robić tak naprawdę, jego spaczony umysł rządny kary, której nie wymierzył sam sobie. Powinien ukarać się za te wszystkie morderstwa. Potrafiłam doskonale wyczytać to z jego twarzy.
- Nie możesz tego zrobić, nie możesz pozbawiać się życia za coś, czego nie zrobiłeś.
- JA TO ZROBIŁEM, Ines ja zabiłem tych ludzi, wiesz o tym tak samo dobrze jak ja!
- Masz wielu ludzi, którzy Cię kochają, ja, ja Bucky kocham Cię tak bardzo, że....
- Łżesz, mówiłaś to już. Nie powtarzaj się, pozwoliłaś im mnie dopaść. Mam już tego dosyć.
- Ines, cofnij się proszę. Nie dasz rady mu pomóc - Steve złapał mnie za ramię.
Wyrwałam mu się i zrobiłam krok w stronę Barnesa. Po moich policzkach ciekły łzy.
- Wiesz, że to prawda - nad naszymi głowami przetoczył się grzmot - Wiesz, że Cię kocham.
Mężczyzna pokręcił głową i przymknął oczy.
- Nie tylko ja! Steve też, pamiętaj o nim Bucky - moje prośby stawały się coraz bardziej płaczliwe i desperackie. Nie mogłam pozwolić mu się zabić.
- Już za późno Ines.
- Bucky, nie! - krzyknęłam i rzuciłam się w jego kierunku. Usłyszałam kolejny grzmot i wylądowaliśmy na ziemi.
- Bucky? - szepnęłam.
Grzmot był tak głośny, że nie usłyszałam odgłosu wystrzału.
~~~~~~
Karou ma podły humor po zakończeniu "Lucifera".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top