Imagin Bucky

Pomysł nie wypalił. Po prostu zgubiłam gdzieś moją kreatywność co do niego i nic mi nie wyszło. Postaram się przynajmniej lecieć dalej z tymi imaginami.

Dla MrsReed42

- Nie podoba mi się ten wystrój. - dziewczyna z zastanowieniem wpatrywała się w ścianę.

- Jeszcze tydzień temu, był najlepszy na świecie. - westchnął mężczyzna na kanapie.

Od roku mieszkali razem. Gabe wciąż czekała, aż Bucky się jej oświadczy i robiła wszystko, żeby ich mieszkanie było w dobrym stanie. Te dwie rzeczy napędzały ją do życia. Przechadzając się po ich małym mieszkaniu, co i rusz stwierdzała, że nic nie jest jak  trzeba. Próbowała nawet samodzielnie przeprowadzić remont.

Trzy dni wcześniej, kiedy Bucky był w pracy, postanowiła całkowicie samodzielnie przemeblować ich wspólną sypialnię. Rozmontowała całe łóżko i wynosiła częściami do drugiego pokoju. Kiedy podniosła ostatnią część, zauważyła dziwną klapę w podłodze. Teoretycznie coś takiego nie powinno mieć miejsca, bo przecież mieszkali w mieszkaniu na trzecim piętrze więc pod nimi żyli ludzie. Odstawiła na bok drewniane deski i ostrożnie podeszła do znaleziska. Pociągnęła za rączkę na klapie, ale ta ani drgnęła. Włączył się jej tryb determinacji - musiała odkryć co jest w środku. Poszła po narzędzia swojego chłopaka i zabrała się do pracy.

Kiedy po trzech godzinach żadne podważanie, ciągnięcie, wypychanie czy nawet wiercenie nic nie dało, zadzwoniła do Jamesa.

- Czy wiesz coś na temat klapy pod łóżkiem? - wydyszała od razu, kiedy tylko odebrał telefon.

- Gabe, nie wygłupiaj się. Jestem w pracy i jestem zajęty, nie mam czasu na twoje żarty.

- Ja nie żartuję! Tutaj naprawdę jest...- weszła z rozmachem do pokoju i stanęła jak wryta. - Nie ma jej.

- Czyli mogę się już rozłączyć? - kolejne westchnienie i brak sygnału.

Dziewczyna podeszła do miejsca, w którym powinna znajdować się klapa. Drewniana podłoga była równa. Zaskoczona z całej siły tupnęła nogą w ziemię. Nagle deski pękły, a ona wpadła do wanny wypełnionej malinami i zielonymi wstążkami. Czerwone roboty w kształcie krzeseł biegały niczym konie po łazience.

- Gabe! Gabe! Obudź się! - Bucky potrząsał dziewczyną.

- Huh? - Gabe przetarła oczy.

- Już nigdy więcej nie dam Ci palić zioła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top