Imagin Bucky
Usłyszałem nagłe walenie do drzwi. Zaskoczony spojrzałem na zegarek, było koło pierwszej. Zerknąłem na telewizor - psychopata właśnie mordował pierwszą ofiarę. Westchnąłem i podniosłem się z kanapy, zsypując na ziemię okruszki ciasta. Otrzepałem koszulkę i otworzyłem drzwi.
- Dobry wieczór w czym mogę... - zwarta, kolorowa masa rzuciła się na mnie. W pierwszym odruchu chciałem odczepić gościa od siebie, ale w porę zorientowałem się, że nie będzie to konieczne. Zatrzasnąłem drzwi.
- Natalia, coś się stało? - dziewczyna wciąż kurczowo trzymała mnie w objęciach. Dopiero zauważyłem, że nie miała na sobie kurtki. Nasze domy leżały po przeciwległych stronach ulicy i musiała przebiec spory kawałek. Znaliśmy się od roku, czyli odkąd się tutaj wprowadziłem. Delikatnie odsunąłem ją od siebie. Wielkie, niebieskie oczy były pełne łez.
- Co się stało? - teraz już naprawdę zacząłem się martwić. Poprowadziłem dziewczynę i usadziłem na kanapie. Była bardzo roztrzęsiona, wstałem żeby zrobić jej herbaty, ale mnie powstrzymała.
- Nie zostawiaj mnie - wyszeptała przerażona.
- Okej - usiadłem obok niej - Powiedz chociaż co się stało.
- Ja...Jestem sama w domu, rodzice pojechali do znajomych. - pociągnęła nosem - Ja chciałam zejść do piwnicy i przynieść ozdoby choinkowe, ale nagle...- Natalia zaczęła się trząść.
- Spokojnie mała, przyszłaś tutaj i już jest dobrze. Mów dalej. - starałem się uspokoić koleżankę.
- Nagle usłyszałam jakiś dziwny dźwięk i obejrzałam się za siebie. Tam ktoś stał, coś trzymał w ręku, a ja...- blondynka zachłysnęła się powietrzem.
Podałem jej chusteczkę, przyjęła z wdzięcznością.
Wydmuchała nos i zaczęła bawić się krańcem swojej bluzki.
- Nat? - spojrzałem na nią pytająco.
Nagle zaczęły mrugać światła.
Nie było żadnej burzy więc to nie mogły być korki. Dziewczyna ponownie do mnie przywarła. Pogładziłem ją po plecach, ona była tak bardzo przerażona. Ktoś był w jej domu więc nic dziwnego. Wyłączyłem telewizor. Światła znów działały normalnie. Nie wiedziałem co mam zrobić, jak zawsze potrafiłem sobie radzić w trudnych sytuacjach. Jednak teraz wszystko wyglądało inaczej, bo to była Natalia. Ta sama Natalia, w której podkochuję się od pół roku. Wreszcie mam okazję pokazać jej, że jestem idealnym materiałem na chłopaka i jak zwykle w jej obecności - robię z siebie idiotę. Muszę podjąć męską decyzję.
- Natalia, teraz wstanę i pójdę sprawdzić co się dzieje z prądem, dobrze? - drobne ciało zwinięte na moich kolanach wydzielało kojące ciepło. Nie chciało mi się w ogóle wstawać.
- Nie możesz! - powiedziała patrząc mi prosto w oczy - On tam jest, na pewno!
W tym momencie światła zgasły. Przy oknie pojawiła się postać. Spiąłem się i w jednym ruchem ściągnąłem dziewczynę z siebie. Chwyciłem pierwszy lepszy przedmiot, który miałem pod ręką. Postać zaczęła powoli podchodzić.
- Odejdź, zadzwonię na policję! - powiedziałem głośno i zacząłem grozić mu...pilotem od telewizora? Moją chwilę nieuwagi wykorzystał przeciwnik, podbiegł i chwycił blondynkę za kostkę. Próbował wyciągnąć ją z pokoju. Rzuciłem się za nimi i zdążyłem złapać ją, zanim stwór wciągnął ją do drugiego pokoju. Trzasnęły drzwi od mojej piwnicy. Natalia zanosiła się płaczem. Miałem trochę doświadczenia w takich sprawach. Pomogłem jej wstać i przygarnąłem ją do siebie. Wtuliła się i przestała wreszcie trząść. Głaskałem ją po plecach aż całkowicie się uspokoiła. Zrozumiałem, że nie mogę jej zostawić choćby na minutę. Złapałem ją za rękę i udaliśmy się do kuchni. Wyjąłem dwa noże, a jeden podałem jej. Spojrzała na mnie wystraszona. Latarnie z ulicy rzucały blade światło na jej twarz.
- Nie będziesz musiała tego użyć, obiecuję. Lepiej jednak weź to ze sobą. Na wszelki wypadek - uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna nie należała do strachliwych. Dlatego tak bardzo zastanawiało mnie, co się musiało stać u niej w domu, że przybiegła aż tutaj. Przecież wokół ma pełno bliższych sąsiadów.
- Dlaczego przybiegłaś aż tutaj? - zapytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- Ja sama nie wiem, byłeś pierwszą osobą o jakiej pomyślałam. - zarumieniła się.
Czyżbym miał szansę?
Rozległ się trzask, a Natalia krzyknęła. Poczułem na szyi zimne ostrze. Ta postać zdecydowanie była żywa, poczułem dotyk palców na ramieniu. Zaczęły się zaciskać, a ja poczułem ból. W jednej chwili upuściłem nóż. Chociaż raz, to cholerne ramię, może się do czegoś przydać. Z całej siły zamachnąłem się na oślep i musiałem trafić, bo nóż zniknął z mojego gardła. Odwróciłem się i rzuciłem na napastnika, przygwoździłem go do ziemi. Nagle obok pojawiła się sąsiadka z moją lampką nocną. Prawdopodobnie w akcie totalnego szoku, trzasnęła w głowę naszego prześladowcę.
- Natalia! - otworzyłem szeroko oczy i zabrałem ramię z szyi osoby, nad którą wisiałem.
Światła zapaliły się z cichym trzaskiem. Spojrzeliśmy po sobie, a potem na człowieka na ziemi. Zerwałem mu kaptur z głowy, a jego ciało rozsypało się w proch. Odskoczyliśmy zaskoczeni, proch zamienił się w dym i wyleciał przez okno. Natalia chwyciła ubrania i wrzuciła je do kominka. Ogień na moment przybrał zieloną barwę.
- Dobra, to było....
- Dziwne - dokończyłem.
Zapadła niezręczna cisza.
- Przepraszam, że tak wpadłam i ściągnęłam to na Ciebie. Nie wiem dlaczego przyszłam akurat tutaj i zakłóciłam Ci spokój. Bucky ja...
- Wszystko w porządku, mała. Cieszę się, że mogłem pomóc. - powiedziałem, a potem nie patrząc na nią, dodałem - Przecież właśnie od tego są przyjaciele, prawda?
Uśmiechnąłem się smutno i po chwili poczułem ciepłe dłonie na twarzy. Spojrzałem zaskoczony w te przepiękne, niebieskie oczy. Natalia podeszła bliżej i po prostu mnie pocałowała. Smakowała jak słona czekolada - pewnie przez łzy.
- Albo chłopak, prawda?
- Prawda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top