1. Jak się poznaliście część 1


Loki:

Kiedy byłaś mała, chciałaś zobaczyć koniec tęczy. Zawsze namawiałaś rodziców żeby cię tam zabrali, ale oni nigdy nie mieli czasu tego zrobić. Teraz, gdy już wreszcie masz swoje auto, postanowiłaś to sprawdzić. Niecierpliwie wyczekiwałaś deszczowego dnia, a kiedy ten wreszcie nadszedł jak oparzona rzuciłaś się do samochodu. Nie mogłaś już się doczekać. Wzięłaś aparat i ruszyłaś z przerażającą szybkością drogą wiodącą poza miasto. Prawie zaliczyłaś czołowe zderzenie z tirem, bo ciągle wyglądałaś przez szybę. Wreszcie ją dostrzegłaś! Przepiękna, kolorowa tęcza wskazywała ci drogę. Jednym ruchem skręciłaś kierownicą i poprowadziłaś pojazd ku jej końcowi. Gnałaś jak szalona, już nie mogłaś się doczekać. Po dziesięciu minutach zaparkowałaś na pustym parkingu, chwyciłaś swój aparat i biegiem puściłaś się na polanę. Cała zmachana dotarłaś na miejsce i stanęłaś jak wryta. Na środku łąki, gdzie tęczowe pasmo rozmywało się tuż przy ziemi, stał przystojny mężczyzna. Dopiero po chwili dotarło do ciebie, że nie stoi sam. Twój mózg próbował to wyprzeć, ale oczy wciąż przekazywały mu ten sam obraz: wysoki przystojny brunet głaszcze śnieżnobiałego konia. Kontrast był niesamowity. Nie chciałaś mu przeszkodzić więc powoli zaczęłaś się cofać, ale nadepnęłaś na suchy patyczek i zielone tęczówki skierowały się na ciebie. Koń spłoszony uciekł, a ty zawstydziłaś się i próbowałaś ukryć czerwoną twarz za włosami. Jednak nieznajomy podszedł do ciebie, wyciągnął rękę i spytał:

- Przejdziemy się?


Steve:

Pracujesz w ORWW czyli Ośrodku Resocjalizacyjnym Weteranów Wojennych. Uwielbiasz swoją pracę, jednak czasami przytłacza cię cierpienie twoich pacjentów. Dzisiejszy dzień jest dla ciebie przełomowy, ponieważ po trzech latach pracy z pewnym mężczyzną, wreszcie opuści on budynek ośrodka i przyjrzy się światu. Caspar Zamoysky był światkiem rozstrzeliwania jego ludzi przez wroga. Wpłynęło to negatywnie na jego psychikę – tak samo jak tortury, których doświadczył niedługo potem. Uważasz, że jest już gotowy aby wyjść ze swej skorupy. Twoim partnerem w pracy jest Sam Wilson, przyjaźnicie się i oboje chcecie być przy tym ważnym momencie dla swojego podopiecznego. Otwierasz ciężkie drzwi i wchodzisz do pokoju Caspara, gdy podnosi na ciebie swój wzrok, w jego oczach dostrzegasz strach i niezdecydowanie. Masz niesamowity talent do pracy z ludźmi więc szybko namawiasz go na wyjście z pomieszczenia i razem idziecie głównym korytarzem. Nagle zza rogu wyłania się Steve Rogers – najlepszy przyjaciel Sama. Wpadacie na siebie i zakłopotani zerkacie na siebie, mrucząc ciche „przepraszam". Chwilę później pojawia się Wilson i zabiera waszą trójkę pod wielkie drzwi, wychodzące na parking przed budynkiem ORWW. Stoicie razem, kojącym, spokojnym głosem przemawiasz do żołnierza. Dodajesz mu otuchy i powoli otwierasz drzwi. Mężczyzna cofa się przerażony. Twój partner cierpliwe tłumaczy mu, że nic mu nie grozi. Oboje uśmiechacie się zachęcająco. Na zewnątrz panuje śliczna, słoneczna pogoda. Postanawiasz ośmielić Caspara i sama wychodzisz przez drzwi. Rogers wpatruje się w ciebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Trochę onieśmielają cię jego oczy – niebieskie jak bezchmurne niebo. Wyciągasz rękę do stojącego w drzwiach mieszkańca ośrodka. Mężczyzna chwyta ją i po chwili wahania wychodzi, delikatnie prowadzony przez ciebie, na słońce dnia. Mruży oczy, ale widać po nim, że jest szczęśliwy. Sam kiwa głową z uznaniem, a Steve uśmiecha się do ciebie. Mięknął ci kolana i chcąc zrobić krok do tyłu potykasz się, a przed upadkiem, w ostatniej chwili, ratuje cię ramię Kapitana. Wciąż trzymasz rękę podopiecznego i zerkasz na niego, on jakby cię nie dostrzega i rozgląda się jak zaczarowany. Puszczasz jego dłoń, a twoją rolę przejmuje czarnoskóry przyjaciel. Powoli stajesz na własnych nogach, jednak blondyn nadal obejmuje cię ramieniem w talii. Sam rzuca wam znaczące spojrzenie i odchodzi razem z Zamoyskym. Uśmiechasz się patrząc w błękit oczu swojego wybawcy i dajesz się zaprosić na kawę. Kto wie? Może zostaniesz Panią Kapitan?


Tony:

Pracujesz w szkole, jednak nie jesteś nauczycielką. Odpowiadasz za wycieczki w niesamowite miejsca. Dyrektor bardzo cię ceni, bo już nie raz nie dwa udowodniłaś, że potrafisz załatwić naprawdę cudowną wycieczkę. Ostatnio, udało ci się ugrać niższe ceny dla trzech klas szkoły podstawowej na wycieczkę do Disneylandu. Jesteś z siebie bardzo dumna i tym razem postanowiłaś wszystkich zaskoczyć. Zorganizowałaś wycieczkę do Stark Tower. Nie obyło się bez ostrych negocjacji, ale ostatecznie zwyciężyłaś i Tony Stark przystał na twoją prośbę. Nadszedł dzień wycieczki. Podekscytowaną młodzież pakujesz do autokaru i cierpliwie znosisz szalone podekscytowanie panujące w pojedźcie podczas drogi. Na miejscu, grupę młodych ludzi, pomaga ci ogarnąć ich wychowawczyni. Zwartą grupą podchodzicie do drzwi wieży i za pomocą twojej przepustki dostajecie się do środka. Wita was Virginia Potts. Wyglądająca na profesjonalistkę kobieta, oprowadza waszą wycieczkę po kilku pierwszych piętrach. Opowiada o historii budowy i o sławnym bohaterze. W pewnym momencie odłączasz się od nich i udajesz się na poszukiwanie toalety. Nieświadomie trafiasz do warsztatu milionera. Na twoje szczęście mężczyzna pracuje i nie dostrzega jak przemykasz pod jego drzwiami. Cicho odnajdujesz poszukiwane pomieszczenie. Wchodząc cicho zamykasz drzwi. Wyjmujesz z torebki strzykawkę z lekiem i już masz sobie go zaaplikować kiedy rozlega się pukanie do drzwi. Wystraszona upuszczasz przedmiot, który rozbija się na małe kawałeczki, a płyn rozpryskuje się po całym pomieszczeniu. Męski głos informuje cię, że nie wolno ci tu przebywać, jednak ty w przerażeniu próbujesz naprawić szkody. Nagle to łazienki wchodzi Tony Stark z surowym wyrazem twarzy. Szybko zauważa co się stało i podaje ci rękę. Chwytasz ją i wstajesz, w oczach masz łzy, bo to była twoja jedyna dawka, którą miałaś przy sobie. Właściciel budynku każe ci się nie przejmować bałaganem i podając ci torebkę, obejmuje ramieniem, a następnie prowadzi do swojego królestwa. Po krótkiej wymianie zdań, udaje mu się uzyskać wszystkie potrzebne informacje do odtworzenia twojego leku i kilka chwil później osobiście ci go podaje. Uśmiechasz się z wdzięcznością. W oczach Tony'ego dostrzegasz dziwny błysk, a chwilę potem prosi cię o twój numer. Z przyjemnością go podajesz i żegnając się, wyruszasz na poszukiwanie grupy. Masz cichą nadzieję, że jeszcze dzisiaj usłyszysz jego głos w słuchawce swojego telefonu.


Thor:

Meteorologia fascynuje cię od zawsze. Podziwiasz tych wszystkich ludzi, którzy zajmują się ustalaniem pogody. Z ogromnym zaangażowaniem odbywasz staż w jednej z pracowni. Jesteś świadkiem ogromu pracy, jaką naukowcy wkładają w wykonywanie obowiązków. Pewnego deszczowego dnia zostajesz wysłana do obserwatorium astronomicznego po dokumenty dla jednego z twoich zwierzchników. Po dojechaniu na miejsce nie możesz oderwać oczu od olbrzymiej kopuły. Z ciekawością rozglądasz się po mijanych pokojach, prowadzona przez tutejszego pracownika. Zostajesz wpuszczona i szybko tłumaczysz powód swojego przyjazdu. Uśmiechnięty ,łysiejący mężczyzna kiwa głową i prosi cię, abyś chwilę zaczekała. Przytakujesz i obiecujesz niczego nie zepsuć. Uważając aby nie przeszkodzić nikomu w pracy, spacerujesz po obserwatorium. Nagle jedna z kobiet, ubrana w biały fartuch, proponuje ci zerknięcie w okular teleskopu. Zgadzasz się z wielkim entuzjazmem. Podchodzisz bliżej i przykładasz oko to przyrządu. Delikatnym ruchem wyorasz obraz i otwierasz usta z zachwytu. Słyszysz cichy śmiech kobiety, ale nie przejmujesz się tym. Wpatrujesz się w niego, gwiazdy i inne ciała niebieskie, chłoniesz ten widok. Twój wzrok przykuwa poruszający się z dużą prędkością obiekt. Przekonana, że właśnie zobaczyłaś spadającą gwiazdę myślisz życzenie. W tym momencie pojawia się łysy doktor i przekazuje ci dokumenty. Dziękujesz za możliwość wglądu w piękno kosmosu, żegnasz się i wychodzisz. Dziesięć minut później jedziesz już droga powrotną do instytutu meteorologii. Deszcze leje jak z cebra. Wycieraczki ledwo nadążają i musisz zwolnić, bo nic nie widzisz. Gęsty wodospad spływa po samochodzie. Zrezygnowana chcesz zatrzymać się na poboczu i przeczekać paskudną pogodę, ale na drogę wyskakuje ci jakieś zwierzę i tracisz panowanie nad autem. Puszczasz kierownicę w panice, opony ślizgają się po jezdni. Czekasz na nieuchronnie zbliżającą się kolizję z wielkim dębem przy drodze. Nic takiego nie następuje i dopiero kiedy pojazd staje w miejscu otwierasz oczy. Nawet nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że je zamknęłaś. Dociera do ciebie, że deszcz przestał padać. Wysiadasz i z niedowierzaniem stwierdzasz, że tylko wokół ciebie utworzyła się bezdeszczowe strefa. Przed maską stoi umięśniony blondyn z młotem w dłoni. Z rozbrajającym uśmiechem prosi cię, żebyś następnym razem bardziej uważała i znika po trzech machnięciach młotem. Spoglądasz w niebo i spada na ciebie fala wody. Z cichym piskiem wsiadasz do auta i kontynuujesz podróż, tym razem ostrożniej. Kilka dni po tym zdarzeniu dostrzegasz u siebie na balkonie postać z młotem. Uśmiechasz się do siebie i otwierasz drzwi. Twoje życzenie pomyślane do spadającej gwiazdy spełniło się. Wreszcie poznałaś mężczyznę swoich marzeń.


Bruce:

Zostałaś zaproszona na bal. Nie byle jaki, bo z okazji anulowania protokołu wiążącego Avengers. Na pięknej, pachnącej papeterii, miłym dla oka pismem, zostały przedstawione najważniejsze informacje. Pójdziesz tam sama. Jakiś czas temu zostawił cię chłopak i chcesz w spokoju siedzieć w domu, ale jak widać nie jest ci to dane. Wzdychasz i wchodzisz na salę. Twoim oczom ukazuje się przystrojona z przepychem komnata niemalże królewska. Nie rozumiesz, jak można wydać tyle pieniędzy na pokaz. Przecież wystarczyłoby tylko kilka dekoracji, bez oszałamiających zmysły efektów. Twoja skromna suknia nie pasuje do ubioru innych kobiet. Zwisają z nich ciężkie zwoje biżuterii i odnosisz wrażenie, że za moment jedna z wystrojonych uczestniczek balu przewróci się pod naporem złotej korony. Po drugiej stronie pomieszczenia dostrzegasz kobietę, która wygląda jakby dusiły ją własne perły. Już masz zamiar odwrócić się i szybko ewakuować do domu, kiedy czujesz rękę na ramieniu. Odwracasz się i napotykasz wzrok Rogersa. On także wygląda, jakby nie chciał tu być. Jest tak głośno, że musisz czytać z ruchu jego ust. W końcu dociera do ciebie treść wiadomości. Kiwasz głową na znak zgody i pozwalasz poprowadzić się przez salę. Po drodze witasz się ze wszystkimi, marząc by jak najszybciej znaleźć się w laboratorium. Właśnie tam prowadzi cię twój przyjaciel. Kiedy zamykają się za wami drzwi jednocześnie wypuszczacie powietrze, spoglądacie po sobie i parskacie śmiechem. Dopiero zauważasz, że nie jesteście sami. Przy blacie, odwrócony do was tyłem, stoi Bruce Banner. Nie znacie się zbyt dobrze, ale zawsze uważałaś go za dobrego człowieka. Zdejmujesz uciskające cię buty i siadasz na kanapie przy oknie. Wpatrujesz się w noc i słuchasz wesołej rozmowy Steve'a i Bruce'a. Postanawiasz do nich dołączyć. Wstajesz i raźnym krokiem podchodzisz do mężczyzn. Szybko nawiązujesz nić porozumienia z naukowcem, a Kapitan kręci głową z niedowierzaniem kiedy zaczynacie rozmawiać chemicznych wzorach. Nawet nie zauważasz mijającego czasu. Budzi cię z transu głos Pepper, oznajmiający, że już koniec balu i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Kątem oka widzisz śpiącego na kanapie Rogersa. Bruce unosi brwi rozbawiony i razem wychodzicie z waszej kryjówki. Światło dają jedynie malutkie, białe lampki na stołach. Twój towarzysz nieoczekiwanie prosi cię do tańca. Z chęcią się zgadzasz i sami kołyszecie się w ciszy na środku pustego parkietu. Opierasz głowę na jego ramieniu i nabierasz pewności, że wszystko od teraz będzie dobrze.


Natasha:

Podczas jednej z akcji obrywasz mocno w brzuch i lądujesz w szpitalu. Mimo wielu lat doświadczenia dałaś się nabrać i wpadłaś z pułapkę wroga. Nie możesz sobie tego wybaczyć, wiesz, że taki błąd może kiedyś kosztować cię życie. Twój chłopak siedzi przy twoim szpitalnym łóżku cicho pochrapuje. Wściekła na siebie, zaciskasz pięści na pościeli i powstrzymujesz łzy. Jak mogłaś do tego dopuścić? Na całe szczęście, ucierpiałaś tylko ty, a nie któryś z twoich przyjaciół. Jako dowódca powinnaś być najostrożniejsza i najodpowiedzialniejsza, a tymczasem wpakowałaś się w zasadzkę jak jakiś pieprzony nowicjusz. Jedna łza ścieka ci po policzku. Firanki delikatnie powiewają na nocnym wietrze. Kolejną godzinę obwiniasz sama siebie. Potrzebujesz kogoś kto cię zrozumie. Spoglądasz na mężczyznę na krześle. Wzdychasz – przecież on nigdy nie wiedział co czujesz. Słyszysz trzask drzwi i przygotowujesz się na obchód. Do małego pokoiku wchodzi lekarz. Wiesz, że wieści nie są dobre. Jego mina mówi wszystko. Czujesz jak ktoś ściska twoja dłoń. Chłopak pokrzepiająco uśmiecha się i z nadzieją w oczach patrzy na doktora. Za szybą przy drzwiach miga ci czerwień włosów. To pewnie Romanoff, jedna z agentek. Nigdy nie miałaś okazji jej poznać, ale to ponoć ona przyniosła cię do szpitala. Dostajesz do ręki wyniki badań. Teraz już nie powstrzymujesz słonych łez. Płaczesz, a kartka upada na ziemię. Podnosi ją twój chłopak i zszokowany puszcza twoja rękę. Wstaje i mówi, że musi wyjść, musi to przetrawić. Nie możesz uwierzyć, że cię teraz zostawia. Lekarz informuje cię, jak mu przykro i wychodzi zamykając drzwi. W samotności krzyczysz i wylewasz ocean łez. Cierpisz, jak jeszcze nigdy. Jesteś bezpłodna. Na skutek uderzenia już nigdy nie będziesz mogła mieć dzieci. Tak bardzo ich pragnęłaś, a teraz... teraz twoje marzenie legło w gruzach. Czekasz całą noc, ale nikt nie przychodzi. Nie możesz zmrużyć oka, aż pewnego dnia odwiedza cię nieoczekiwany gość. Natasha siada na twoim łóżku i rozpoczynacie długą rozmowę. O wojnie, walce, przetrwaniu i cierpieniu. Teraz tyle was łączy. Agentka jest z tobą aż do momentu, w którym opuszczasz szpital. Wprowadzasz się do niej. Nareszcie jest ktoś kto cię rozumie.


Następna szóstka mam nadzieję jeszcze dzisiaj. Podoba się Wam taka forma? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top