🕷️/16. Wasza kłótnia
[T/I]-twoje imię
Pociągnęłaś za klamkę do swojego pokoju, ze słuchawkami w uszach weszłaś do pomieszczenia. Gdy podniosłaś wzrok, serce zabiło ci mocniej.
- Boże przestraszyłeś mnie. - położyłaś rękę na klatce piersiowej - Możesz zdjąć maskę Peter, przecież wiem, że to ty.
Podeszłaś do łóżka, gdzie siedział chłopak. Ten jednak wcale się nie poruszył, wzrok miał skierowany na podłogę.
- Okej Peter, powiedz o co chodzi.
Brunet zdjął maskę i spojrzał na ciebie. Jego cała twarz była poobijana, lewe oko podbite, warga i łuk brwiowy rozcięty, a pod nosem widniała zaschnięta krew.
- Jezu, co ci się stało? - chwyciłaś jego twarz w swoje dłonie, najdelikatniej jak mogłaś
- Nie chcę o tym rozmawiać - mruknął cicho
- Chodź do łazienki, spróbujemy coś z tym zrobić.
Wyciągnęłaś do niego rękę i pomogłaś wstać. Skierowaliście się do łazienki, posadziłaś Petera na wannie i sięgnęłaś do szafki po waciki. Zaczęłaś obmywać jego twarz z krwi. Nie chciałaś się dopytywać co się stało. Chociaż bardzo się o niego martwiłaś, nie chciałaś prowadzić przesłuchania. Kiedy zbliżyłaś wacik nasączony wodą utlenioną do rozcięcia na łuku brwiowym, chłopak zasyczał.
- Zostaw mnie już - krzyknął, spojrzałaś na niego ze zdziwieniem - Proszę
- O co ci chodzi Peter? - szepnęłaś - Powiedz mi co się dzieje?
- Mówiłam, że nie mam ochoty o tym rozmawiać.
Peter wyszedł z łazienki i stanął na środku pokoju. Podążyłaś za nim. Położyłaś dłoń na jego ramieniu, by dodać mu wsparcia. Odsunął się od ciebie.
- Martwię się o ciebie Peter. Zamykasz się coraz bardziej, za każdym razem kiedy się widzimy jesteś poobijany. Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje [T/I], tak wygląda mój świat.
- Twój świat? - zmarszczyłaś brwi - Chodzi o bycie spider - manem?
- Tak! - wykrzyknął - Tak, o to chodzi. Jestem już zmęczony, po prostu zmęczony.
Podeszłaś do chłopka i go przytuliłaś, on jednak cię nie objął.
- Może czas odpuścić? - zapytałaś kiedy się od niego odsunęłaś
- Mówisz poważnie? - znowu uniósł głos - Jak możesz tak mówić? Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. Jeśli umiem robić te wszystkie rzeczy to nie mogę siedzieć bezczynnie.
- Rozumiem, ale musisz na siebie uważać.
- Ty nic nie rozumiesz [T/I], nie rozumiesz - szepnął zrezygnowany - Nie wiesz jak to jest żyć z takim brzemieniem.
- Jasne, że nie wiem - teraz i ty zaczęłaś unosić głos - Ale mam zamiar cię wspierać, a nie odsuwać się od ciebie tak jak ty to robisz.
Peter podszedł do okna i przełożył jedną nogę na zewnątrz. Ostatni raz spojrzał na ciebie i z bólem w oczach szepnął.
- Nie mogę cię narażać.
I odszedł, tak po prostu. Nie miałaś nawet siły płakać. W środku czułaś się całkiem pusta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top