💸/16. Wasza kłótnia
[T/I]-twoje imię
*Przyjmujemy, że Stark nadal mieszka w Stark Tower w Nowym Yorku.
------
Stanęłaś przed znajomym już budynkiem. Cały weekend byłaś u rodziny i dopiero w poniedziałek miałaś odwiedzić swojego chłopaka. Nie podobała ci się ogromna ilość aut pod wieżą, ale postanowiłaś nie zaprzątać sobie tym głowy. Najwyraźniej Tony zwołał jakieś większe spotkanie.
W progu przywitał cię głos Friday.
-Pan Stark prosić, by mu nie przeszkadzać.
-To nie mów mu, że przyszłam, Friday. Nie sądzę, że będzie miał coś przeciw temu.
----
Gdy tylko winda się zatrzymała, a jej drzwi się rozsunęły musiałaś powstrzymać krzyk i przytknęłaś dłoń do ust. Twoim oczom ukazał się dosyć... niecodzienny widok. Tak. Niecodzienny. To było chyba dobre określenie.
Na podłodze w salonie naliczyłaś dziesięć śpiących osób, ktoś zajmował kanapę, ktoś inny fotel. Nie chciałaś nawet myśleć, ile sypialni gościnnych było zajętych.
Trzecia impreza Starka w tym miesiącu. A to był dopiero drugi tydzień. I to poniedziałek.
Ostrożnie stawiałaś kroki, nie chciałaś wdepnąć w rozlany alkohol albo inne substancje wątpliwego pochodzenia.
Nagle jakiś chłopak ocknął się i pobiegł do łazienki, a zza zamkniętych drzwi dobiegł cię głos wymiotów. Skrzywiłaś się, twoim ciałem wstrząsnął niekontrolowany dreszcz. Podeszłaś do okien, by wpuścić choć trochę świeżego powietrza.
Starałaś się zachować spokój, jak głupio by to nie brzmiało. Brałaś głębsze wdechy i co chwila zaciskałaś dłonie w pięści. Powoli szłaś w stronę sypialni Tony'ego i szczerze mówiąc ulżyło ci, gdy była zamknięta od wewnątrz.
Stark otworzył ci po dwóch minutach. Skacowany przecierał oczy i nie miałaś pewności, czy wie, gdzie jest i co.
Momentalnie oprzytomniał, gdy jego wzrok natrafił na ciebie.
-Weź prysznic, wygoń ludzi. Pogadamy za godzinę-i wróciłaś do windy.
---
-Tony, zwariowałeś?
-Nie badali-odpowiedział.
-Czy ty w ogóle wiesz, co to za ludzie?
-Będąc szczerym nie. Impreza otwarta. Wiesz, każdy zaproszony.
-Nie masz lepszych rzeczy do roboty? Przestań zachowywać się jak rozpieszczony nastolatek.
Starałaś się nie krzyczeć, bo mimo, że byłaś zła, nie chciałaś przysparzać brunetowi jeszcze większego bólu głowy.
-Przesadzasz. Byłaś świadoma w co się pakujesz.
-Byłam i nadal jestem, ale może pora dorosnąć, Tony?
Znużony Stark przetarł oczy i spojrzał na ciebie.
-Myślisz, że tak łatwo wyzbyć się starych nawyków? Sama nie jesteś święta.
-Ja nie robię imprez z ludźmi, których nie znam. Dorośnij, Tony. Zacznij brać życie na poważnie, albo to się źle dla ciebie skończy.
Wstałaś ze skórzanej kanapy i zabrałaś torebkę. Wstałaś, ale ciepła dłoń objęła twój nadgarstek.
-[T/I], nie idź.
-Nie dzwoń do mnie póki nie będziesz miał nic sensownego do powiedzenia. Narazie tylko się powtarzasz. A ja mam tego dość.
I opuściłaś Stark Tower.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top