⚡/12. Marveltynki

Szliście razem z Thorem po zatłoczonych ulicach Nowego Jorku. Trzymaliście się za rękę. Wracaliście z kina, gdzie spędziliście wspólny walentynkowy wieczór.  W ręku trzymałaś kwiaty, które dostałaś od boga z okazji dzisiejszego święta. Pachniały obłędnie. Zatrzymaliście się pod twoim akademikiem. Z uśmiechem na ustach spojrzałaś na twojego chłopaka.

- Dziękuję za dzisiaj - objęłaś jego kark swoimi zziębniętymi dłońmi, na co przeszedł go dreszcz - Ale chyba pierwszy raz byłeś w kinie, prawda?

 - Lubię odkrywać różne rzeczy* - zabrał twoje ręce ze swojego karku i schował w swoich, by je ogrzać.

- O w to nie wątpię - wspięłaś się na palce i pocałowałaś go - Muszę już iść, jutro mam kolokwium.

- Cokolwiek to jest, życzę powodzenia.

Przytuliłaś go na pożegnanie i skierowałaś się do wejścia. Zanim zdążyłaś przekroczyć próg, poczułaś delikatny uchwyt na nadgarstku. Odwróciłaś się i wpadłaś na klatkę piersiową Thora. Uniósł twój podbródek i złożył pocałunek na twoich ustach. 

- Zostawiłem prezent na twoim łożu - szepnął ci do ucha - Skromny podarek.

Pocałowałaś go jeszcze raz i czmychnęłaś do pokoju. Na twoim łóżku leżało piękne niebieskie pudełko. Otworzyłaś je i szeroko otworzyłaś oczy.

- Taki skromny to on nie jest. - mruknęłaś do siebie

*"I like to explore things"

- Chris Hemsworth

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top