🎶/11. Wasz pierwszy raz
[T/I]-twoje imię
-Można prosić piękną panią?-za tobą stał całkiem przystojny mężczyzna po czterdziestce. Z obrączką na palcu. Czyli wiadomo jakiego towarzystwa szukał na wieczór.
Już miałaś odmówić, ale gdy zobaczyłaś, że do Petera, który czekał przy barze na drinki dosiadła się jakaś długowłosa blondynka coś w tobie pękło. Byłaś zazdrosna. Dlatego chwyciłaś dłoń jak się okazało Andreasa i podążyłaś za nim na parkiet.
Mężczyzna okazał się naprawdę przyzwoitym tancerzem i rozmówcą. Był lekko wstawiony, więc od razu powiedział, co mu leżało na sercu. Skłócony z żoną przyszedł odreagować kolejny konflikt. Było ci trochę głupio, że tak pochodnie do oceniłaś. Jednak jak cię zapewnił, nie miał ci tego za złe.
Ty jednak miałaś za złe. Komuś innemu za co innego. Peterowi Quillowi za wyjście na parkiet z blondynką sprzed baru. Dziewczyna zabrała chłopaka i zamiast tańczyć zaczęła mamić mężczyznę ruchami, które w jej odczuciu miały być chyba seksowne i atrakcyjne.
-Fatalnie się rusza. Szkoda mi tego chłopaka.
-Mojego chłopaka, Andreas. Czemu on się w ogóle zgodził?
-Jest zazdrosny, nie widzisz? Zaciska szczękę i pięści, gdy tylko ktoś na ciebie spojrzy.
Przyjemnie połechtało to twoje ego, już miałaś odpowiedzieć, ale Andy cię uprzedził:
-Skoro cię wkurzył, możesz dać mu powody do zazdrości. Zatańczymy, on się wkurzy, a wieczór zakończycie świetnym seksem na zgodę. Genialne, prawda?
-Jesteś pewien, Andy? Znamy się godzinę.
-[T/I], ten chłopak nie widzi świata poza tobą, ja nie widzę świata poza Harriet. Jeśli mogę patrzeć na rozwój chociaż jednego związku to dlaczego nie?
Taniec z Andreasem był naprawdę przyjemny. Mężczyzna nie przekraczał żadnych granic i czułaś się komfortowo. Miałaś nadzieję, że pogodzi się z żoną. Zasługiwał na szczęście. Tak po prostu.
Z myśli wyrwał cię stanowczy głos. Należący do Petera.
-Odbijamy-warknął.
Andy szybko wydedukował, że czas na niego. Na pożegnanie wcisnął ci w dłoń wizytówkę, a ty poradziłaś mu porozmawiać z Harriet.
-Kto to był?-Quill spojrzał na ciebie wyraźnie zirytowany.
-Znajomy.
-Żartujesz sobie? Ten gość cię obmacywał na moich oczach!
-A co ja mam powiedzieć, Peter? Kim jest ta blond idiotka?
Brew Quill wystrzeliła w górę.
-Jesteś zazdrosna-uśmiechnął się pewnie.
-Nie jestem. Ja w przeciwieństwie do niej umiem tańczyć-odpowiedziałaś pewnie.
-Udowodnij, kochanie.-Quill wyciągnął dłoń, którą ujęłaś.
Mężczyzna podał ci dłoń i miał obrócić w tańcu, ale zamiast tego objęłaś go za szyję jedną ręką tym samym niwelując już prawie nieistniejącą przestrzeń między wami. Opierałaś się plecami o jego tors chłonąc i perfumy Petera i muzykę w klubie. Dłoń mężczyzny najpierw dotknęła twojego nadgarstka, potem opuszki jego palców przejechały po ramieniu na koniec mało delikatnie zaciskając palce na twoim prawym biodrze. Jednym ruchem obrócił cię tak, że stałaś z nim twarzą w twarz. Atmosfera zgęstniała. Quill przełknął ślinę i byłaś już niemal pewna, że oboje myśleliście o tym samym.
----
Nigdy wcześniej jazda taksówką nie była tak trudna. Peter prowokował jeżdżąc dłonią po twoim udzie. W aucie nie miałaś jak mu się odpłacić. Do czasu.
Gdy tylko dostrzegłaś znajome osiedle odpięłaś pasy, a Peter rzucił kierowcy banknot nawet nie czekając na resztę. Chwycił cię mocno w talii i szybkim krokiem skierował w stronę mieszkania. Nie protestowałaś. Też miałaś dośc czekania.
Upust emocjom daliście, gdy tylko kopnięciem zamknęłaś drzwi wejściowe. W biegu pozbyłaś się swojej skórzanej kurtki i topu, a Peter koszulki. Złączyliście wasze usta w tak chaotycznym tańcu, że ciężko było stwierdzić kto wygrał walkę na języki. Peter objął cię zdecydowanie ramionami i prowadził do wyjścia z korytarza. Po drodze zostawiliście buty i trafiliście do salonu. Gdy tylko twój lekko zamglony euforią umysł zarejestrował obecność kanapy za wami popchnęłaś do tyłu tyłu Petera. Mężczyzna opadł na nią ciągnąc się się za sobą. W efekcie jego działań siedziałaś mu teraz na kolanach. W zasadzie nie miałaś z tym problemu.
Tym razem ty postanowiłaś się trochę pobawić. Wpiłaś się w szyję mężczyzny robiąc na niej malinkę, a Peter oparł głowę o wezgłowie kanapy i sapnął z przyjemności. Pocałunkami z szyi powróciłaś na linię szczęki, a w końcu do ust, co Peter świetnie wykorzystał. Odwrócił uwagę pocałunkiem i nawet się nie zorientowałaś, gdy przeniósł dłonie na twoje pośladki i położył się na kanapie. Mężczyzna opierał się na rękach i całował na przemian usta, piersi i obojczyki.
Problem polegał na tym, że ty już nie chciałaś gry wstępnej. Miałaś nadzieję, że Quill dobrze odczyta twoje intencje, gdy twoje dłonie skierowały się w stronę jego spodni. Szybko odpięłaś zamek w spodniach i zsunęłaś je. Pomógł ci Peter całkowicie je zdejmując. Czyli zrozumiał. I bardzo dobrze.
Następnie pozbyłaś się swoich spodni, ale Peter oczywiście kochał się droczyć. I prędzej czy później musiał postawić na swoim. Palcem przejechał po twojej kobiecości przez materiał majtek. Zazdrżałaś, ale on ci sobie z tego nie robił. Powtórzył ruch, a pulsowanie w dolnych partiach ciała przybrało na sile. Strzepnęłaś dłonie mężczyzny i tym razem ty postanowiłaś przejąć inicjatywę. Jedną z dłoni zsunęłaś po torsie aż do gumki bokserek, po której delikatnie przejechałaś palcami. Quill sapnął. Tym razem wsunęłaś dłoń w bokserki i trąciłaś lekko jego przyrodzenie. Ponowiłaś ruch tylko że wolniej. Spojrzałaś na twarz mężczyzny, miał przymknięte oczy i zaciśniętą szczękę.
Wiedziałaś, że też ma dość zwodzenia. Ale musiałaś mu się odpłacić. Teraz byliście kwita.
Oboje kompletnie nadzy i równie głodni siebie nawzajem.
Wcześniej sporo myślałaś nad tym, jaki będzie wasz pierwszy raz. Miałaś kilka opcji. Gdy tylko wszedł w ciebie jednym płynnym ruchem zachłysnęłaś zanotowałaś w głowie, żeby skreślić opcję -delikatny-.
Quill schował twarz w zagłębieniu twojej szyi. Nie zaprzestawał ruchów, a każdy z nich na nowo budził przyjemność, ekstazę i dreszcze podniecenia. Zacisnęłaś palce na poduszce, które leżała obok. Drugą dłoń umiejscowiłaś na karku, w który przy gwałtowniejszych pchnięciach wbijałaś paznokcie.
-Quill, do cholery szybciej.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, słońce.
Peter bardzo odpowiedzialnie podszedł do twojego polecenia. Stęknęłaś czując, jak Peter porusza się szybciej. Ścianki twojej kobiecości zaczęły zaciskać się na przyrodzeniu mężczyzny. Dreszcz przeszył twoje ciało, a ty schowałaś twarz w poduszkę tłumiąc głośny jęk, który towarzyszył orgazmowi.
Quill obdarował się ostatnim pocałunkiem w nos… w policzek?
Nie byłaś już w stanie stwierdzić. Zamglonym wzrokiem błądziłaś po ciele Petera, który doszedł z gardłowym jękiem i ułożył głowę na twoich piersiach.
Miałaś swój świetny seks na zgodę.
Plan Andreasa wypalił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top