2. Jak się poznaliście?

🇺🇸Steve

Od tygodnia leżałaś w szpitalu. Dlaczego? 
Jechałaś na rowerze do domu. Na światłach przy skrzyżowaniu zatrzymałaś się razem ze wszystkimi autami. Kiedy światło zmieniło swój kolor na zielony, ruszyłaś.
I na tym się skończyło, bo ktoś wyjechał zza zakrętu i wjechał prosto w ciebie. Sprawca musiał przejechać na czerwonym świetle, inaczej nie dało się tego wytłumaczyć.
Jak widać obrażenia są dość duże skoro leżysz tu od tygodnia.
Sprawcy niestety nie złapali, bo tchórz uciekł, ale wracając do naszej historii...
Leżysz bezczynnie od samego rana i strasznie się nudzisz, kiedy do twojej sali wchodzi jakiś mężczyzna w kapturze trzymając za ramię rudą kobietę. Z twojej perspektywy wygląda to jakby jej groził, ale jej mimika twarzy i ruchy ciała mówią co innego, więc nie interweniujesz, a nawet gdybyś chciała to nie masz jak, bo masz złamaną nogę i dwa żebra.
Mężczyzna kończy z nią rozmawiać i kobieta wychodzi, a mężczyzna dopiero teraz Cię zauważa.
- Ohh. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest. - Podrapał się lekko zdenerwowany po karku.
- Nic nie widziałam. - Usmiechnęłaś się życzliwie, on również odwzajemnił uśmiech i wyszedł.

💶Tony

Od 9 rano siedzisz w banku i pracujesz. Co pewien czas ktoś do ciebie podchodzi wpłacić, wypłacić pieniądze i załatwić inne sprawy.
Dzień, jak każdy inny. Bez ekscesów, bez wybuchów, nudny, zwykły dzień.
Do budynku wszedł kolejny człowiek, a że jako jedyna narazie miałaś wolne stanowisko to podszedł do ciebie. Rozpoznałaś w nim Tony'ego Starka. Właściciela budynku banku i sławnego Ironman'a.
- Witaj kochana. - Przyjrzał Ci się bardzo dokładnie.
- Witam Panie Stark.
- Ma zapewne Panienka zapisane w komputerze moje stałe działania. Proszę je zrealizować, a po pracy do mnie zadzwonić. - Podał Ci swój numer telefonu uśmiechając się w typowy dla niego sposób i puścił Ci oczko po czym odszedł i wyszedł z banku.

Loki

Jako iż ty i twój brat pochodzicie z bogatej i ważnej rodziny zaproszono was na bankiet. Nigdy Cię nie interesowały takie wydarzenia więc nawet się nie interesowałaś u kogo to jest, z jakiej okazji i takie tam bzdety.
Na takie przyjęcia zawsze chodzi się z osobą towarzyszącą, a twój brat był dupkiem, który tylko wykorzystywał kobiety, więc nie miał z kim iść, a raczej nie chciał iść z żadną więc wziął ciebie.
Strasznie się nudziłaś, jak zwykle. Coś wypiłaś, coś zjadłaś, porozmawiałaś z podstarzałymi bogaczami, którzy próbowali Cię poderwać. Ogólnie to nic ciekawego.
W pewnym momencie po schodach zaczął schodzić bardzo przystojny mężczyzna w czarnym garniturze, z czarnymi włosami i jakąś również czarną laską. Stanął na podeście, na którym pół godziny wcześniej organizator wygłaszał swoją mowę.
- Witajcie poddani! - Krzyknął rozkładając ręce, jego strój zaczął się zmieniać na zielono-czarne szaty ze złotymi, drobnymi częściami zbroii, a laska zmieniła się w berło. - Klęknijcie przed swoim nowym władcą! - Ludzie zaczęli uciekać w panice, ale mężczyzna jakoś się "rozmnażał" i pojawiał w wielu miejscach blokując drogę ucieczki.
Ludzie nagle zaczęli klękać. Oprócz ciebie.
- Nareszcie coś ciekawego i odrobinkę przerażającego. - Mruknęłaś pod nosem.
- Marna Midgardko! Czemuż to nie klękasz przed swoim władcą?! - W jego głosie dało się usłyszeć bardzo duże zdenerwowanie i lekki wstręt.
- Bo to oklepane! Przychodzisz sobie z tym takim ładnie świecącym berłem, klonujesz się i każesz nam się przed tobą pokłonić. To nudne! Widziałam to na wielu filmach. - Przewróciłaś oczami.
- I co? Ci źli zakochiwali się w takich panienkach i nagle stawali się dobrzy?- Wyśmiał twoją przemowę.
- Nie, oni je zabijają. - Wzruszyłaś ramionami.
- Więc może i Ciebie zabiję? - Zapytał unosząc jedną brew w górę.
Już chciałaś mu odpowiedzieć, ale Pan kolorowa puszka, czyli Ironman postanowił porwać twojego rozmówcę.

Thor

Szłaś główną ulicą Nowego Jorku, aby spotkać się z przyjaciółką. Na uszach miałaś słuchawki, które były podłączone do telefonu, i jak zwykle odtwarzał on muzykę. Nagle wiatr mocniej zawiał i zrobiło Ci się chłodno więc postanowiłaś zapiąć bluzę. Spojrzałaś w dół, złapałaś za zamek i już miałaś pociągnąć go w górę kiedy wpadłaś na jakiegoś blondwłosego mężczyznę, który w ostatniej chwili Cię złapał.
- Najmocniej Panienkę przepraszam, nie chciałem na Panienkę wpaść. - Zaczął przepraszać, nadal trzymając Cię w tali i chroniąc przed upadkiem.
- To ja Pana nie zauważyłam, przepraszam. Teraz już mógłby mnie Pan puścić. - Zaśmiałaś się niezręcznie, a mężczyzna Cię puścił.
- To może zaproszę Panienkę na jakąś kawę w ramach przeprosin za ten drobny wypadek?
- Bardzo chętnie, ale obecnie się spieszę na spotkanie. Tu masz mój numer, zadzwoń albo napisz. - Uśmiechnęłaś sie i dałaś mu swój numer.
- Jestem Thor. - Mężczyzna przedstawił się w ostatniej chwili.
- [T/I]. - Odpowiedziałaś po czym odeszłaś.

🔪Bucky

Od godziny chodziłaś po złomowisku i szukałaś odpowiednich części do stworzenia wymarzonego łóżka dla młodszego brata, a bardziej ramy do tego łóżka.
Twój brat miał 12 lat i kochał najróżniejsze rzeczy stworzone przez ciebie i w stylu poza ziemskim. Cały jego pokój był w takich zabawkach. Niedługo ma urodziny więc chcesz zrobić mu idealny prezent.
W pewnym momencie usłyszałaś dźwięk spadajacego metelu, a chwilę później na wielkiej metalowej kupie złomu zobaczyłaś mężczyznę z długimi, ciemnymi włosami i o dziwo z metalową ręką. Wyglądał trochę przerażająco, ale nie wystraszyłaś się go.
Mężczyzna zszedł ze złomu, podszedł do ciebie i już miał złapać Cię jako zakładniczkę, gdy przerwał mu mężczyzna latający na młocie? Przez chwilę naprawdę żałowałaś tych dwóch kieliszków po pracy. Blondyn z czerwoną peleryną i młotem wymierzył pierwszy cios lewą pięścią w szczękę swojego przeciwnika, brunetowi odrzuciło głowę na bok, ale po chwili sam zaczął atakować, jakby zadany mu chwilę wcześniej cios nie miał nigdy miejsca. Stałaś przerażona pięć metrów od mężczyzn i nie potrafiłaś się ruszyć, albo oderwać wzroku od tej spektakularnej walki. Jednak nie zobaczyłaś wyniku bitwy, ponieważ mężczyzna w stroju pokrytym barwami Ameryki podbiegł do Ciebie, przerzucił przez ramię i uciekł z tobą w bezpieczne miejsce. Jednak, że byłaś bardzo ciekawa z kim bił się sławny Thor, zatrzymałaś Kapitana w ostatniej chwili i zadałaś owe pytanie.
- To mój stary przyjaciel, nazywa się Bucky. - Odpowiedział szybko Kapitan. Od tamtego momentu mężczyzna z metalowym ramieniem bardzo Cię intrygował i mimo złego początku miałaś nadzieję znowu go spotkać, tylko tym razem w bardziej sprzyjających warunkach.

👟Pietro

Od dawna marzyłaś o kupnie jakiegoś małego zwierzaka więc poszłaś do sklepu zoologicznego poszukać jakiegoś kandydata. Z początku myślałaś o jakimś chomiku, albo króliczku, ale wtedy zobaczyłaś te małe urocze, chociaż przez pewnych ludzi uważanych za odrażające gryzonie, a dokładniej szczury.
Twoi rodzice nigdy nie zgadzali się na takie zwierzątka, w ogóle nie zgadzali się na zwierzaki. Skoro mieszkałaś już sama to właśnie postanowiłaś kupić sobie takiego szczurka. Podeszłaś do lady, poprosiłaś o zwierzę, pracownik Ci je zapakował w karton, zaproponował jakąś klatkę i trochę jedzenia, co oczywiście kupiłaś. Ledwo to wszystko trzymałaś kiedy w drzwiach ktoś na ciebie wpadł i wszystko ci wypadło.
- O jejku, bardzo Cię przepraszam, nie powinienem gapić się tak w telefon i powinienem trochę bardziej uważać. - Zaczął gadać, jak najęty.
- Spokojnie nic się nie stało, tylko gdybyś mógł mi pomóc z tym wszystkim. - Poprosiłaś białowłosego.
- Nie ma problemu. - Uśmiechnął się, podniósł klatkę i jedzenie, a ty w między czasie wzięłaś do rąk sczura.
Wyszliście ze sklepu i zapakowaliście wszystko do twojego auta.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie ma za co, ale gdybym ja miał małą prośbę do Ciebie, a dokładniej czy mógłbym dostać twój numer? - Zaczął trochę nieśmiało.
- Jasne. - Podałaś mu swój numer z uśmiechem na twarzy i chciałaś wsiąść do auta ale zatrzymał Cię jego głos.
- Pietro jestem.
- [T/I]. -Wsiadłaś do auta chwilę później odjeżdżając.

🌀Stephen

Wracałaś z wieczornego seansu filmowego w kinie, w twojej okolicy.
Byłaś już pod wejściem do bloku, wpisałaś kod, a drzwi wydały dźwięk który oznajmiał odblokowanie blokady. Weszłaś do środka i odpisywałaś na sms'a od mamy.
Jako, że światło przy drzwiach twojego mieszkania nie działało to było z widocznością jeszcze gorzej podczas tego wpatrywania się w telefon.
Byłaś już przy swoim mieszkaniu, kiedy przed tobą teleportował się z nikąd mężczyzna w dziwnym stroju i zabawnej pelerynie.
Odskoczyłaś od niego przestraszona i cicho pisnęłaś.
- Boże drogi, skąd sie Pan tu wziął?! - Zapytałaś lekko wstrząśnięta.
- Długo by tłumaczyć. Stephen jestem.
- Em tak, [T/I]. Mam czas więc możesz mi to wytłumaczyć.
- Innym razem, teraz muszę się zmywać. Znajdę Cię [T/I]. - I zniknął. Przez trzy godziny nie mogłaś zasnąć, bo zastanawiałaś się kim był tamten mężczyzna.

🎯Clint

Była godzina 2 w nocy, a ty nie mogłaś zasnąć. Miałaś ochotę na batona czekoladowego z orzechami i rodzynki. Jako, że z doświadczenia wiesz, że inaczej nie zaśniesz to wstałaś, ubrałaś na siebie jakieś dresy, przeczesałaś włosy ręką i jakoś się ułożyły, wzięłaś portfel i telefon leżące na biurku. Podeszłaś do drzwi. Zdjęłaś klucze z wieszaka na nie przeznaczonego i wyszłaś z mieszkania zamykając drzwi. Wyszłaś z bloku. Za rogiem znajdował się sklep całodobowy do którego weszłaś. Wzięłaś to co potrzebowałaś i podeszłaś do kasy. Przed tobą stał jakiś mężczyzna i kupował piwo. Zapłacił, potem zrobiłaś to ty i wyszłaś ze sklepu. Przed nim stał ten sam facet.
- Może dla bezpieczenstwa odprowadzę Cię do domu? Niebezpiecznie chodzić samej w nocy. - Zaproponował mężczyzna.
- Mieszkam niedaleko, nie trzeba, ale dziękuję za chęci. - Grzecznie odmówiłaś.
- To może chociaż dostanę twój numer za dobre chęci? - Zapytał, jak niewinne dziecko. Wzięłaś wszystkie za i przeciw i stwierdziłaś, że czemu by nie.
Podałaś mu swój numer.
- A mogę poznać jeszcze twoje imię? Czy zapisać Cię jako "nieznajoma spod sklepu"? - Zaśmiał się patrząc prosto w twoje oczy.
- [T/I]. - Usmiechnęłaś się.
- Clint. - Odwzajemnił uśmiech, a ty odeszłaś.

🔬Bruce

Twoja znajoma, która przypłynęła do ciebie 3 tygodnie temu akurat dzisiejszego dnia musiała wyjechać. Nie był to planowany powrót, ale okazało się, że coś się wydarzyło w jej rodzinie i musiała pilnie z nimi się spotkać.
Wysiadłyście z taksówki i podbiegłyście kilkadziesiąt metrów do portu, z którego odpływał jej transport. Musiałyście biec, ponieważ kierowca  żółtego auta nie spieszył się zbytnio i ciężko było się z nim dogadać co do zapłaty, bo postanowił wziąć o dwie dychy wiecej, niż powinien.
Na szczęście zdążyłyście. Znajoma wsiadła na statek, a ty jej machałaś na pożegnanie. Gdy statek odpłynął odwróciłaś się, zrobiłaś mały krok do przodu i wpadłaś na jakiegoś mężczyznę.
- Najmocniej Pana przepraszam, nie chciałam na Pana wpaść. Nie wiedziałam, że ktoś za mną stoi. - Zaczęłaś nawijać, jak pokręcona.
-Spokojnie, nic się nie stało. Stałem za Panią i to był mój błąd, bo kto ma oczy z tyłu głowy. - Uspokoił Cię mężczyzna i cicho się zaśmiał. - Jestem Bruce Banner. - Przedstawił się wyciągając dłoń w twoją stronę.
- [T\I] [T\N]. Miło Cię poznać, Bruce. - Również się przedstawiłaś i podałaś mężczyźnie dłoń.
Nagle zadzwonił jego telefon, przeprosił i poprosił, abyś sekundkę poczekała. Skinęłaś głową na znak zgody, a ciemnowłosy odebrał i odszedł trzy kroki.
Chwilę później wrócił i poprosił Cię o numer telefonu mówiąc, że musi wracać do pracy, ale chętnie się z tobą ponownie spotka.

🕷Peter

Chodziłaś do pierwszej klasy liceum. W nowej szkole było naprawdę świetnie dostosowane laboratorium do najróżniejszych eksperymentów, a że ty byłaś w tym zakochana po uszy to za zgodą dyrektora i nauczyciela od chemii spędzałaś tam całe godziny.
Nagle do środka ktoś wszedł co Cię odrobinę zdziwiło, bo nigdy nikt tu nie przychodził. Wychyliłaś się zza swojego stanowiska i zobaczyłaś tam młodego chłopaka, ale mimo wszystko trochę starszego od ciebie.
- Przepraszam, ale kim jesteś? - Zapytałaś wstając ze swojego stołka i podchodząc trochę bliżej chłopaka.
Brązowowłosy odrobinę się przestraszył przez co odskoczył do tyłu, a to co trzymał w dłoniach wypadło mu z nich. Bardzo szybko, wręcz nie realnie szybko i zwinnie to złapał.
- Jestem Peter, a ty? - Zapytał niepewnie, gdy wszystko miał już w dłoniach.
- Jestem [T/I]. - Odpowiedziałaś.
Peter zainteresował się tym co robisz i postanowił ci towarzyszyć.

🐜Scott

Siedziałaś na ławce w parku i wsłuchiwałaś się w śpiewy ptaków, śmiechy dzieci i rozmowy ludzi wygrzewając twarz w słońcu. Koło Ciebie nagle zmaterializował się jakiś facet w śmiesznym stroju. Ostatnio widziałaś go w gazecie i zwie się podobno Ant-Man.
- Jak mija dzionek? - Zapytał uprzejmie.
- Jakoś leci, a twój mróweczko? - Zaśmiałaś się.
- Byłby jeszcze lepszy gdybym poznał twoje imię i numer telefonu. - Zdjął hełm i sie uśmiechnął.
- Jestem [T/I]. - Przedstawiłaś się, a potem podałaś mu swój numer.
- Gdy napiszę do ciebie jakiś nieznany numer to zapisz go jako Scott, ewentualnie "mój przyszły mąż i ojciec moich dzieci" - Puścił ci oczko, założył hełm i prawdopodobnie zmniejszył się, bo w ciągu sekundy już go nie było.

✖️✖️✖️

Moje pierwsze dwa rozdziały już opublikowane i czuję się z tym conajmniej dziwnie, ale może jeszcze opublikuje coś innego.... Ale to rozmyślania na inny moment.

~amkee

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top