One shot #5 Zimowy Żołnierz (pre serum)
Dla Anix142, naszej Imperator Wojny ^*^
Endżojcie!
***
-Znowu? -zapytałam się nie dowierzając w głupotę Rogersa. Był dla mnie jak rodzina, a każdy chce chronić swoją rodzinę.
-Tak. -odpowiedział mi sierżant. James to najlepszy przyjaciel Steva. Kiedy ich poznałam byli jak bracia. Wciąż są.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wdawał się w bójki?! Wiesz jak bardzo się o ciebie martwię?! Nie wiesz jak to jest, gdy musisz opatrywać kogoś ci bliskiego! Gdy musisz patrzeć jak on cierpi, wiedząc że mu nie pomogłeś! -łzy stanęły mi w oczach. Pieniędzy było mało, mimo pomocy Bucka.
-Katherine... Przepraszam... -szepnął poobijany chłopak i mnie przytulił. Także go objęłam. Gdy mnie puścił, zwróciłam się do Buckiego.- Sierżancie Barnes czy mogę jakoś panu podziękować? Nie mamy zbyt wiele do zaoferowania, ale trochę herbaty się znajdzie.
-Właściwie, to wiem już jak możecie mi się odpłacić. Niedługo wyruszam na misję. -tu chwilę się zatrzymał i popatrzył na mnie. Przełknęłam ślinę głośniej niż zamierzałam, a on z dziwną satysfakcją kontynuował.- Howard Stark organizuje pokaz i z racji naszego wyjazdu małą potańcówkę. Chciałbym abyście poszli tam ze mną jako osoby towarzyszące.
-No nie wiem... -mruknął Steve.
-Z chęcią. -uśmiechnęłam się.- Może w końcu sobie kogoś znajdziesz. -zwróciłam się do niższego z mężczyzn.
-Cudownie! -James także się uśmiechnął.- Przyjadę po was o siedemnastej.
-Oczywiście. Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie.
Bucky odszedł, a ja wraz z Stevem weszliśmy do domu.
-Rogers! Szykuj garnitur! Tej nocy będziemy imprezować! -zarządziłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-No dobra... -chłopak spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i wyruszył na poszukiwania marynarki.
*time skip*
-Jesteś gotowa? Bucky zaraz tu będzie! -krzyknął Rogers z dołu.
-Tak! Jeszcze chwilka! -odkrzyknęłam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i szybkie kroki mojego współlokatora.
-Buck! Kate zaraz zejdzie.
Ostatni raz sprawdziłam jak na mnie leży czerwona sukienka i zeszłam po schodach.
-Sierżancie. -skinęłam.
-Panno Fate. -ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek. Lekko się zaczerwieniłam.
-Eh-em! -kaszlnął Steve.- To jedziemy?
-Pojazd już na nas czeka. -oznajmił James. Podał mi ramię, które przyjęłam i poszliśmy w stronę auta.
Droga była długa, ale miło nam upłynęła wśród śmiechów i rozmów na każdy temat. No prawie każdy... woleliśmy nie poruszać tematu wyjazdu Buckiego...
-Jesteśmy! -oznajmił sierżant. Wysiadł, otworzył mi drzwi i podał rękę. Dzięki jego pomocy ja także wysiadłam.
Całą trójką najpierw udaliśmy się w stronę baru, by coś sobie nalać. Już z pełnymi kieliszkami ustaliśmy pod sceną i oglądaliśmy nieudany pokaz latającego automobilu pana Starka. Kiedy było po wszystkim i chcieliśmy ruszyć na parkiet zauważyłam, że Rogers gdzieś zniknął! Gdzie on... Zaczęłam się obracać w poszukiwaniu blond czupryny. Natrafiłam na coś innego. Stoisko do zapisów do wojska. Ruszyłam w tamtą stronę. On chyba nie...
-Kate! -James złapał mnie za łokieć.- Ja się tym zajmę. -powiedział i poszedł w tamtą stronę.
Kilka sekund potem widziałam jak rozmawiali. Skończyło się to braterskim uściskiem. Steve poszedł sobie.
-Co się mu stało? -zapytałam, gdy drugi z mężczyzn był przy mnie.
-Powiedział, że to nie dla niego. Obiecał, że nie zrobi nic głupiego. Oznajmił, że to ostatni raz...
-Czyli to co zwykle...
Za nami na scenie pojawił się zespół i zaczął grać jedną z bardziej sławnych piosenek. Wypiłam trunek do końca i zaczęłam cicho nucić wpatrując się w ścianę nad ramieniem sierżanta.
-Zatańczysz? -z amoku wyrwał mnie jego głos.
-Z chęcią. -powiedziałam i położyłam swoją dłoń na jego dłoni.
Weszliśmy w środek tłumu i zaczęliśmy wirować. Tańczyło się niezwykle przyjemnie. Wszystkie jego ruchy było płynne i delikatne, a przy tym nieustannie się we mnie wpatrywał. Trochę się speszyłam, na co on jeszcze bardziej się uśmiechnął.
***
Trochę (BARDZO) zasiedziały one shot, nareszcie wstawiony! Mam nadzieję, że się podobał ^^
Przepraszam, że nic się nie pojawiło przez weekend. Mam nadzieję, że się nie obraziliście '_'
Jak zawsze żegnam i do jutra!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top