7

W pokoju Wandy zwykle było dość cicho. Co strasznie dziwiło Maximoff.

Wcześniej z Laurą i Sharon ciągle gadały. Puszczały głośno muzykę. Jedynie były cicho, gdy oglądały razem filmy. Chociaż Sharon wtedy ciągle gadała i musiały cały czas ją uciszać. Zdarzały się chwile, kiedy tańczyły po łóżkach. I wiele razy ktoś do nich przychodził, żeby je po prostu uciszyć. Najlepszy był Stephen, który po prostu otworzył portal w powietrzu i się przez niego wychylił, aby je zbesztać. Skończyło się na tym, że oberwał stosem książek i został skrzyczany. A najdziwniejsze było to, że sam Doktor Strange, po swojej stronie portalu, siedział w bibliotece. Wanda była pewna, że chłopak nie mógł ich słyszeć w innym budynku.

Z Luną było inaczej. Ona, jeśli akurat nikt jej nie odwiedzał, zdawała się próbować zniknąć. Nawet czasami jej się to udawało. Wanda była pewna, że jej nie ma, a po chwili ona się pojawiała na łóżku, czy pod biurkiem. Moon miała dziwny zwyczaj czytania, bądź pisania zadań pod biurkiem. Jak Luna słuchała muzyki, czy oglądała filmy, robiła to zawsze ze słuchawkami. A przez to, że ciągle miała uniesione brwi, wyglądała na wiecznie zdziwioną, bądź przestraszoną.

Więc, kiedy Luna wręcz zawołała „Jest!", Wanda aż podskoczyła.

Starsza dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona. Młodsza siedziała tym razem na łóżku i czytała grubą książkę bez tytułu. Maximoff zauważyła, że kiedy właśnie czytała, bądź oglądała, przez jej twarz przelatywały wszystkie możliwe emocje. Chwilami nawet wybuchała cichym śmiechem. Jednak jeszcze nigdy niczego tak nie krzyknęła.

-Coś się stało?- zapytała Wanda, podnosząc się znak otwartych książek do biologi. Co z połączeniem tego, że leżała na łóżku spowodowało, że wszystkie notatki i zeszyty do niej przylgnęły.

Luna spojrzała na nią z tą swoją mieszaniną strachu i zdziwienia. Moon spojrzała to na Wandę, to na książkę, po czym powiedziała spokojnie:

-Wreszcie znalazłam coś, czego szukałam od tygodnia.

-Nie mogłaś zajrzeć do internetu?- Wanda przysunęła się do skraju łóżka. Próbowała przy tym ogarnąć notatki z genetyki, aby się zbytnio nie gniotły.

-To taki temat, o którym nie ma niczego pewnego w internecie. Każda strona mówi coś zupełnie innego i na końcu nie wiadomo, co jest prawdą.- Dziewczyna włożyła kawałek kartki w swoją książkę.- Dlatego wierzyć na pewno można jedynie starym książkom.

-To współczuje szukania. Ja kiedyś musiałam zrobić wypracowanie na angielki i musiałam do każdego cytatu dopisywać numery stron. To było strasznie nudne. A na co to szukałaś?

-Na zadanie- odpowiedziała szybko Luna.- Muszę iść, sprawdzić, czy to, co znalazłam działa. Wzięła książkę i włożyła ją do mniejszego plecaka.- Wrócę za jakąś godzinę.

Po czym wyszła z pokoju.

-Okej...

Wanda spuściła głowę na notatki, po czym zaczęła je wszystkie zbierać notatki. Położyła się na plecach i zaczęła je jeszcze raz przeglądać. Czuła, że rozumie i jest gotowa na kartkówkę. Zdołała przeczytać kilka stron, zanik usłyszała pukanie.

-Otwarte!

Do pokoju weszła Natasza. Czarna Wdowa. W jednej ręce trzymała czapkę z daszkiem, a w drugiej ciemne okulary. Szybko zamknęła drzwi i od razu zaczęła mówić szybko z podniesionym głosem.

-Nie mogę z nim. Po prostu nie mogę. Kilka razu mu się odmówi, a on już strzela sobie na strzelnicy z jakąś pierwszą lepszą. On nawet jej nie zna. Potknął się po prostu o jej walizkę z bronią. A ona zapytała go o jedną rzecz. Dlaczego этот глупый солдат uznał za rozsądnie uczenie jej strzelać. Co on sobie w ogóle myśli. Chociaż nie sądzę что он даже подумает. У него действительно только два варианта мышления в его мозгу. Тем не менее, он защищает и наблюдает за Стивом, а второй принимает глупые решения. Он совсем ее не знает, и он понятия не имеет, кто эта девушка. Она могла застрелить его в будущем, потому что он научил ее стрелять! Для этогo...

-Czekaj!- przerwała jej Wanda. Natasza spojrzała na nią zupełnie, jakby dopiero sobie uświadomiła, że czarownica jest w pokoju.- Ja znam rosyjski jedynie w podstawie, a rozumiem ze słuchania, jedynie, kiedy mówiący mówi naprawdę wolno. Nic nie zrozumiałam, co mówiłaś, kiedy zmieliłaś język.

-Przepraszam.- Dziewczyna podeszła do biurka i usiadła na fotelu, po czym obróciła się w stronę Maximoff.- Po prostu się wkurzyłam.- Wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła mówić już zupełnie innym tonem- A jak tam u ciebie?

-Nie zmieniaj tematu!- Wskazała na nią palcem. Odłożyła wszystkie swoje notatki i książkę na bok, po czym obróciła się na brzuch. Dopiero teraz usiadła na łóżku i nachyliła się w stronę agentki.- Powiedz, o co chodzi i mów po angielsku. I najlepiej przetłumacz, co przed chwilą mówiłaś.

-Bzdury gadałam. Zapomnij o tym.- Agentka pokręciła głową.- Czy to moja kurtka?- Spojrzała na zawieszoną na drzwiach szafy ubranie.

-Nie... Co się dzieje?- Wanda wstała i podeszła do Nataszy.- I nawet nie próbuj zmienić tematu. Znam sposoby, aby wyciągnąć z ciebie informacji.- Wyciągnęła rękę, nad którą pojawiły się kilka czerwonych płomyków.- Jestem pewna, że słyszałaś, jak wyciągnęłam ze Steve'a, dlaczego zerwał z Sharon.

-A ja mogę cię zapewnić, że potrafię wytrzymać więcej niż Rogers.- Uśmiechnęła się.- Możesz spróbować, a powiem ci, co durnego zrobił Clint w tym tygodniu.

-To Bucky?- Wanda usiadła na podłodze. Z jej poprzedniego monologu, zrozumiała jedynie, że chodzi o jakiegoś chłopaka. Steve nie pasował do tonu, w jakim mówiła. Zwykle, jak opowiadała, o Kapitanie sprawiała wrażenie, jakby opisywała coś, co zrobił pies. Sam był tymczasem tym znajomym, który miał pilnować psa, ale sobie nie radził. A o Clincie mówiła niczym o młodszym bracie. Reszta rodzaju męskiego była mieszaniną poprzednich rodzajów. Z wyjątkiem Bucky'ego. Zimowy Żołnierz stanowił coś zupełnie coś innego.

Czarna Wdowa spojrzała na nią ze zmęczeniem i zrezygnowaniem.

-Dlaczego wszystko musi być związane z Barnesem? Świat się na nim nie kończy.

-To Bucky! Co on zrobił?

-Nie dasz mi spokoju, dopóki nie powiem ci, co ten idiota zrobił tym razem, tak?

-Dokładnie. A jako osoba, która trzyma piecze nad związkami, muszę się tym zająć. - Wstała i pociągnęła ją za rękę. Natasza się nie ruszyła, ale fotel na kółkach się ruszył. Wanda przeciągnęła ją do swojego łóżka i sama wygodnie na nim usiadła, tak blisko Nat, jak tylko mogła.

-Mam ci powiedzieć, co jak skończyło się Staron?- zapytała Czarna Wdowa.

-Steve zaczął z nią chodzić przed tym, jak się pojawiłam. Do tego nie wiedziałam, że Sharon chce, aby Steve zapomniał o reszcie świata. Dobra gadaj. Co takiego zrobiła nasza panda z metalową ręką?

-Panda?- zdziwiła się Natasza.

-On ma taką misiowatą twarz. A kiedy miał malowane oczy, wyglądał, jak panda- szybko wyjaśniała dziewczyna.- Gadaj, co panda zrobiła?

-To Bucky od kilku dni nie daje mi spokoju. Ciągle próbuje, coś ze mną porobić.

-Po prostu chce spędzić z tobą czas? Sam na sam?- zapytała Wanda.

-Spędzać czas, tak. Sam na sam... Niezbyt. Właściwie to sama nie wiem, o co mu chodzi. On po prostu nie może zrozumieć, że jestem zajęta.

Maximoff kiwnęła głową. Chyba zaczęła rozumieć próby Bucky'ego. Dla niej było jasne, że ta dwójka ma się ku sobie, chociaż Natasza nie przyzna się do tego tak łatwo. Chłopak z kolei próbował się do niej dostać i jego aktualne zachowanie jedynie to potwierdzało. A sposób wybrał dość klasyczny, ale działający. Stworzenie atmosfery randki w normalnych sytuacjach, jak na przykład przejście razem pomiędzy budynkami, było idealne z kimś takim, jak Romanoff. Bo przecież to nie jest w żadnym wypadku randka.

-To dzisiaj, jak zwykle był nie do zniesienia. Oczywiście byłam zajęta. Udało mi się go przekonać, żeby poszedł na strzelnicę. Wpadł tam na jakąś dziewczynę, której w ogóle nie zna. Pomógł jej z rozróżnieniem kilku pistoletów. A potem uczył ją strzelać! Ostatnio mieliśmy szpiega Hydry! Nie powinniśmy ufać nikomu! W szczególności on!

-Ty się o niego martwisz- stwierdziła Wanda. „I do tego jesteś zazdrosna" dodała w myślach.

-Jeśli jest z Hydry, to ciągle może mieć jakichś sposób na niego. A jeśli znowu mu się włączy tryb maszyny do zabijania, to będzie po nas. Pomyślałaś o tym, chociaż?

-To, kim była ta dziewczyna?- Widząc spojrzenie, jakie posyłała jej Romanoff, dodała- Tylko mi nie mów, że jej nie sprawdziłaś. Jakbyś tego nie zrobiła, zaczęłabym się martwić o twoje zdrowie.

-Nazywa się Rose Cambrioleur- mruknęła Natasza.

-Rose?- powtórzyła Wanda. Jedna z koleżanek Luny i Petera miała tak na imię. Wolała jednak nie stawiać wszystkiego na tę konkretną osobę. Przecież nie może być jednej Rose w całej szkole. A przynajmniej Wanda miała taką nadzieję. Bo jeśli to ta sama dziewczyna, to ona sama będzie miała przerąbane. Wiadomość, że czarownica ma z nią jakikolwiek kontakt, nie wpłynąłby na aktualny stan Nataszy.

-Znasz ją?- Czarna Wdowa musiała zauważyć zdziwienie przyjaciółki. Od razy się nachyliła w stronę Wandy, tak że teraz dzieliły je tylko kilka centymetrów. Agentka patrzyła jej prosto w oczy i powiedziała, tonem nieznoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu- Gadaj. Będę wiedziała, jak skłamiesz.

-Jest taka jedna.- Wanda cofnęła się trochę. Natasza postarała się jednak, aby odległość między nimi się nie zmniejszyła.- Też ma na imię Rose.

-Patrz mi w oczy i odpowiedz mi na pytanie. Czy ta Rose, którą znasz, ma niebieskie włosy i tatuaż z różami na lewym ramieniu?

-T-tak- wydusiła z siebie Maximoff. W myślach żałowała, że powtórzyła to imię.

-Skąd ją znasz? Jak dobrze?

-To znajoma Petera i Luny.- Skinęła głową w stronę drugiej części pokoju.- Czasami tu przychodzi.- Spojrzała w oczy agentki i już czuła, że dziewczyna przygotowuje się do zadania kolejnego pytania.- Nic więcej nie wiem! Nawet nie wiedziałam, jak ma na nazwisko!

Natasza przyjrzała jej się uważnie, po czym cofnęła się na fotel. Zdawała się już o wiele spokojniejsza niż jeszcze sekundę wcześniej.

-Dziękuję za twoją współpracę.

Wanda się wyprostowała i wtedy coś sobie uświadomiła.

-Skąd ty to wszystko wiesz? Kazałaś komuś śledzić Bucky'ego? Czy- zerknęła na czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne- sama to robiłaś?

-Ty na głupszy pomysł naprawdę nie mogłaś wpaść, co?- Natasza spojrzała na nią zmęczona i zdziwiona.

Wanda naprawdę uwierzyłaby w to, co mówiła. Naprawdę. Jednak to, w jaki sposób na początku mówiła, idealnie wpisywał się w zachowanie dziewczyny śledzącej chłopaka. Do tego to idealnie pasowało do Nataszy. Dlatego właśnie pozwoliła sobie powiedzieć, z całą pewnością siebie:

-Ty go pilnowałaś. Więc musiałaś mieć wtedy wolne. Czyli udawałaś, że jesteś zajęta. A udawało ci się to dlatego, że wcale nie byłaś zajęta. I jak Bucky ciebie pytał, czy coś robisz, ty mu po prostu kłamałaś. Bo ty chcesz mieć ciastko i zjeść ciastko!

-O czym ty gadasz?- zapytała Czarna Wdowa. - Jakie ciastko?

-Ciastko to Bucky- zaczęła tłumaczyć z uśmiechem na ustach.- Ty udajesz, że nic do niego nie czujesz i dlatego trzymasz go na dystans. Jednak, jako że naprawdę coś do niego czujesz, nie chcesz, by wokół niego kręciły się jakieś inne dziewczyny, jak dzisiaj Rose. Ale ci się nie uda, bo Bucky'ego nie da się powstrzymać. Pod koniec roku jeszcze odkrył, że to tak naprawdę dzięki tobie sobie wszystko przypomniał i...

-Co?!- przerwała jej Natasza. Maximoff spojrzała na nią i pożałowała. Naprawdę powinna ugryźć się w język. Agentka patrzyła na nią w taki sposób, jakby chciała wyciągnąć z niej odpowiedź siłą. Wreszcie, tonem zimniejszym niż lód, dodała- Czemu mu powiedziałaś?

Wanda wciągnęła głęboko powietrze. Tym razem dokładnie przemyślała swoją odpowiedź, zanim się odezwała.

-Bucky sam się dowiedział, że to ja go wtedy zmusiłam do upadku z drabinek. On mnie potem złapał i przesłuchał. Zupełnie jak ty teraz.

-Pod koniec roku...- powtórzyła Natasza. Zastanawiała się mniej niż sekundę.- W ostatni dzień?

-Tak... Coś się stało?- Tym razem to Wanda się przysunęła do agentki.- Wyglądasz... Jakby ktoś wyłączył ci uczucia.

Romanoff patrzyła na nią, zupełnie jak jakichś starożytny posąg. W oczach jednak coś delikatnie błyskało. To jednak było na takie małe, że Wanda nie mogła dostrzec, czy to był smutek, radość, albo nawet strach. W jednej chwili to wszystko zniknęło, kiedy dziewczyna zwróciła się znowu w stronę Wandy.

-Nic mi nie jest- odparła i nawet się uśmiechnęła.- Wyświadczysz mi pewną przysługę?

-Tylko nic nielegalnego- uściśliła od razu czarownica.

-Nie. Tylko mogłabyś dowiedzieć się coś o tej Rose?

Wanda zamrugała kilka razy i po prostu nie mogła z siebie niczego wydusić. Sama Czarna Wdowa, chciała, aby ona się czegoś o kimś dowiedziała.

-Chodzi mi, żebyś bardziej zajęła się swoim rewirem- zaznaczyła Natasza.- Ja zajmę się resztą. Tylko musisz to zrobić z dyskrecją. Rozumiesz?- Spojrzała w stronę Maximoff, która się ciągle na nią gapiła z niedowierzaniem.- Wanda?

-J-j-jasne- wykrztusiła z pewnym trudem dziewczyna.

-I jeszcze jedno. Proszę nie mów o niczym Bucky'emu.- Wstała i odstawiła fotel na miejsce.

-Ok.

-A jak się dowie, jakimś sposobem i do ciebie przyjdzie, dasz mi od razu znać.- Wzięła swoje okulary i czapkę z daszkiem.

-Nie ma problemu.

-I jeszcze jedno- Natasza przystanęła przy łóżku dziewczyny. Po czym po prostu przytuliła Wandę. Zrobiła to trochę niezręcznie, ale jednak.- Dzięki, że jesteś.- Po czym się odsunęła i ruszyła do drzwi.

-Oczy... Czekaj, czy ty mi podziękowałaś?!- Wanda spojrzała na nią z niedowierzaniem.

-Nikt ci nigdy nie uwierzy- odparła Czarna Wdowa. Otworzyła drzwi i jeszcze rzuciła „Do jutra", po czym wyszła.

Wanda została sama. Na początku po prostu próbowała sobie uświadomić, co się konkretnie stało. Potem zaczęła powtarzać w myślach całą rozmowę, sprawdzając, czy dobrze wszystko zapamiętała. Ruszyła się z miejsca, dopiero kiedy doszła do końca. Sięgnęła do szczeliny pomiędzy łóżkiem a ścianą. Było to akurat takie miejsce, że nie można było się do niego dostać w żaden inny sposób. Pod łóżkiem było mnóstwo rzeczy, tworzących w jakichś sposób mur, chroniący to, co dziewczyna właśnie wyciągała.

A to był dość spory zeszyt A4 z twardą okładką. Z niego wystawały jeszcze inne kartki i zdjęcia trzymające się jedynie na słowo. W środku znajdowała się skarbnica wszelkiej wiedzy na temat otaczających ją ludzi, których mogła w jakikolwiek połączyć w pary.

Kilkanaście pierwszych stron zajmowały głównie próby połączenia ze sobą Nataszy i Clinta, co niestety się nie udało. Potem, chyba tyle samo miejsca Wanda poświęciła na rozwikłanie zagadki, dlaczego Tony i Pepper ciągle są razem i nie zapowiada się na zerwanie. Jedną, może dwie kartki ukradli Sharon i Steve, a potem jeszcze znajdowała się cała galeria zdjęć przedstawiających Peggy i Kapitana. Thor i Jane też znaleźli sobie kilka kartek. Jednak najwięcej miejsca, nie licząc wszelkich wzmianek o Visionie i jego wszystkich zdjęć, zajmowały notatki o Buckym i Nataszy.

Wanda musiała jak najszybciej zanotować wszystko, co przed chwilą przeżyła. Ta rozmowa zawierała naprawdę ważne informacje. Jak zachowanie Bucky'ego i jego uczucia były mniej więcej zrozumiałe, to cała Natasza była chodzącą nieznaną. Teraz jednak udało się Wandzie rozwiać kawałek nieznanego.

Kiedy wreszcie wszystko skończyła notować, otworzyła zeszyt na zupełnie pustej stronie i zatytułowała ją „Rose". Pod spodem napisała o niej wszystko, co wie. A składało się to z trzech punktów:

1. Znajoma Petera i Luny.

2. Ma tatuaż i kolorowe włosy.

3. Steve jej nie polubiłby, ponieważ ma tatuaż, kolorowe włosy, przeklina i spędza czas z Buckym (i może go zepsuć).

Po czym rozłożyła się na łóżku i patrzyła się w sufit. Zupełnie nie miała pojęcia, kim jest ta dziewczyna, o którą Nat była zazdrosna.

I wtedy do pokoju wróciła Luna.

-Jak było z zadaniem?- Wanda spojrzała na nią, zwisając teraz głową w dół z łóżka.

-Dobrze- rzuciła szybko dziewczyna. Ona sama jednak nie zdawała się wierzyć we własne słowa. Oczy miała szeroko otwarte, a to jedno słowo powiedziała z trudem, tak jakby przed chwilą zaliczała jakichś bieg.

-Jesteś pewna?

-Tak.- Młodsza wyciągnęła z torby swoją książkę.

Zdążyła jedynie ją położyć na biurku, bo drzwi znowu się otworzyły i tym razem, wręcz wbiegła do środka właśnie Rose.

-Jesteś!- Podbiegła do Luny, złapała ją za rękę i pociągnęła do wyjścia.- Alex znalazła tę książkę o rąbniętych mordercach, którą ty i MJ chciałyście przeczytać. Zajrzeliśmy do środka i to jest porąbane! O hej Wanda!

Luna zdawała się nie do końca rozumieć, co właśnie się działo. Po prostu w jednej chwili stała przy biurku, a w drugiej już jej tam nie było. Nie do końca rozumiała, co się właśnie stało.

Wanda jednak zrozumiała i dopisała kolejny punkt do swoich notatek:

4. Wbija z impetem do pokoju.

Potem czarownica podniosła wzrok i zobaczyła książkę swojej współlokatorki leżącej sobie spokojnie na biurku. Dość często widziała, jak Moon ją czytała, ale nigdy nie zdołała jej się przyjrzeć. A ta książka wydawała jej się dziwnie znajoma.

Odłożyła notatnik i podeszła do biurka. Wtedy zrozumiała.

Wróciła do swojego łóżka i wyciągnęła spod niego pudełko. Wewnątrz znajdowały się jej własne tajne akta, które zdobyła dla niej Natasza, i dwie księgi chaosu.

To, co potrafiła robić, nie było tak ściśle magią ze wszystkimi jej zasadami, które musiał przestrzegać Strange. Dlatego, aby w jakimś stopniu zrozumieć, w jaki sposób jej moc działa, musiała przejrzeć kilkadziesiąt książek. W większości znajdowała je w antykwariatach, jednak niektóre kupiła w naprawdę podejrzanych miejscach. Raz wpadła z bratem do dziwnego sklepu w Nowym Jorku i Pietro znalazł te dwie konkretne książki, a ona kupiła za pieniądze Starka. I wśród całej sterty papierzysk tylko te dwie stanowiły dla niej jakąś pomoc. Stały się wręcz dla niej, jak podręczniki do czarów.

Położyła swoje książki, koło książki Luny i je porównała. Różniły się prawie pod każdym względem. Wandy były większe i zostały oprawione czerwoną popękaną skórą. Księga Luny tymczasem była mniejsza, ale za to grubsza i miała okładkę zrobioną z czarnej, zadbanej skóry. Jednak obie miały takie same symbole w rogach opraw. Na dole znajdowało się coś, co przypominało śnieżynkę, a powyżej niego dwie ustawione jedną na drugiej, lekko rozłożone, odwrócone literki „V", przypominające choinkę.

-Ciekawe...- mruknęła do siebie Wanda.

🖥🖥🖥🖥🖥🖥🖥🖥🖥🖥🖥🖥

Wróciłam!

Zrobiłam sobie przerwę w publikowaniu, ale teraz już jestem i rozdziały będą się pojawiać, co tydzień, bez przerw. Jak tego dokonam? Mam już z trzy rozdziały stworzone na zapas i taki wynik mam zamiar zachować. Tak idealnie się wpasowałam w ten okres, kiedy Spider-man opuścił MCU.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

I do zobaczenia za tydzień.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top