5
-Próbowałem zerwać z siebie skafander, aby mu go dać, ale to ustrojstwo nie chciało zejść. A on... On mnie powstrzymał i... Patrzyłem... Jak on...- Quill spuścił wzrok. Było mu wstyd, że płacze. Zupełnie jak dziecko. A przecież powinien pokazać, jak się zmienił przez te lata. Jak wydoroślał. Ma przecież dość dobrą pracę. Własny statek, o który dba. Rodzinę, w dziwniejszym wydaniu, która chwilami go pilnuje, a chwilami się z niego śmieje. Tylko teraz po prostu nie mógł, nie płakać.
-Wszystko dobrze Peter- powiedział do niego dziadek. Starszy pan siedział naprzeciwko niego po drugiej stronie stołu.
Peter odkąd spotkał dziadka, obiecał sobie, że do niego zadzwoni. Jednak potem zdołał wysłać jedynie SMS-a o treści: „Wróciłem na ziemię i żyję". Później ignorował telefony dziadków. Wolał o nich zupełnie nie myśleć. Starał się zachowywać tak jak wcześniej. To nie było takie łatwe. Dla świętego spokoju obiecał sobie, że do nich później pojedzie. A potem było zakończenie roku szkolnego i poleciał w kosmos.
Jednak wakacje minęły i zachowywanie się, jakby nigdy nic, stało się jeszcze trudniejsze. A każdy telefon dziadków jedynie pogarszał sprawę. To było takie trudne, że pierwszy tydzień trwał dla niego kilka miesięcy.
Reszta to musiała zauważyć, bo w piątek po lekcjach spakowali bez pytania niektóre jego ubrania w jakichś plecak. Potem zawiązali mu oczy i zaprowadzili go na dworzec. Tam Gamora mu wyjaśniła, że załatwili mu bilety na podróż do jego rodzinnego domu i z powrotem.
Na początku nie chciał zgodzić.
-Potrzebujesz odpoczynku- powiedziała mu zielona kosmitka.
-Przecież odpoczywam- odparł Star Lord- Tu się nic nie dzieje.
-Chodzi mi o odpoczynek od wariactw- sprecyzowała mu dziewczyna- Przynajmniej jeden weekend. Nie musisz ich odwiedzać, po prostu pojedź i zdecyduj na miejscu. Ja będę czekała.
-Posłuchaj jej, chociaż ten jeden raz młotku- odezwał się Rocket- Wykorzystaj fakt, że masz także normalną rodzinę. My nie mamy nikogo- rozejrzał się po reszcie Strażników Galaktyki- Więc trzymamy się razem. Ale ty masz coś jeszcze. Ja na twoim miejscu, bym tego pilnował.
-Jestem Groot- powiedziała roślina. Szop spojrzał wtedy na nią zdziwiony, po czym jedynie wzruszył ramionami.
Peter spojrzał wtedy na nich wszystkich. Gamora, Rocket, Groot, Mantis, jakimś sposobem Nebula i Drax, który jeszcze nawet nie odleciał. Wszyscy tam byli i czekali na jego decyzję. I czuł, że nawet jeśli się nie zgodzi, to oni i tak go wrzucą do autobusu.
-Dobra- powiedział wreszcie- Pojadę.
Gamora się do niego uśmiechnęła. I własnie ten uśmiech dodawał mu sil, aż do momentu, kiedy stanął przed drzwiami domu dziadków. Zanim zapukał, minęło dobre pięć minut, a gdy wreszcie to zrobił, od razu pragnął uciec.
Otworzyła mu babcia i na początku go nie poznała i chciała go spławić. Jednak on nie dał tak łatwo za wygraną. I się udało. Spojrzała mu prosto w oczy i się wręcz rozpłakała. A potem, niczym każda babcia na świecie, zaciągnęła go do środka i dała mu obiad.
Dziadek wrócił kilka godzin później i zadał pytanie, które rozpoczęło reakcję. A brzmiało:
-To jak tam ci minęły wakacje?
To opowiedział, pomiędzy gryzami piątej dokładki obiadu, w skrócie niektóre ich zlecenia. Prawie wszystkie przyprawiły jego babcię o atak strachu.
-A potem poznałem mojego ojca- spojrzał na pusty talerz- Mogę dokładkę?
-Jak to poznałeś ojca?- zapytał dziadek- W kosmosie?
Kolejne pytanie, które przyśpieszyło wybuch. Star Lord starał się za wszelką cenę wyminąć drażliwy temat Yondu. Nawet mu się to udało. Było ciężko, ale dał radę. Jednak wtedy dziadek po raz kolejny zadał pytanie.
-A ten... Jak mu tam... Ten, który ciebie porwał... Jak on się miewa?
To już było za dużo. Wybuchnął, ale po raz pierwszy nie w sposób destrukcyjny. Rozpłakał się. Po czym zaczął opowiadać.
Teraz Peter powoli podnosił wzrok na dziadków. Babcia już przy nim była i go mocno przytuliła.
-Umarł- dokończył wreszcie chłopak.
-Nie sądziłam- odezwała się babcia- Że kiedykolwiek będzie mi smutno, po człowieku, który ciebie porwał.
-Nie był człowiekiem- odparł Star Lord- Był Centaurianinem- widząc zdziwione spojrzenie kobiety, wyjaśnił- Niebieska skóra, zwykle mają płetwę na głowie- wskazał dokładne miejsce- Tylko Yondu ją wycięto. Miał potem taką metalową, dzięki której, gwiżdżąc, kontrolował strzałę.
-Jeśli chcesz, możesz z nami zostać- powiedział do niego dziadek- Mamy wolny pokój.
-Nie dziadku. Reszta mnie potrzebuję. Oni trzymają się o wiele gorzej ode mnie. A zresztą, ja niezbyt pasuję do mieszkania na Ziemi. Naprawdę. Podróż autobusem była okropna. Jak wy sobie z takim transportem radę? Jedynie jakoś wytrzymuję w szkole, ale tylko, kiedy jest już po lekcjach.
-Jakbym słyszał twoją matkę- stwierdził mężczyzna- Ona też lubiła siedzieć w szkole, ale tylko, kiedy nie musiała już tam nic robić. Mówiła zawsze, że wieczorami można się tam natknąć na najlepszych ludzi.
-Miała rację- przyznał chłopak- Chociaż w mojej klasie najlepsze odpały są na lekcjach. Tylko najpierw musimy zakneblować czymś Rogersa, by ten nam nie przeszkadzał.
-Chodzisz do jednej klasy z Kapitanem Ameryką?!- zapytała babcia.
-Chłopcze, czemu wypowiedziałeś to nazwisko?- jęknął dziadek, zakrywając twarz dłońmi.
-Ta, babcia chodzę z nim do klasy. Tak samo, jak z resztą Avengers. Wiecie, jakimi oni są nudziarzami?
-Kiedyś zdobyłam autograf Kapitana Rogersa- rozmarzyła się staruszka- On był taki przystojny...
-I się zaczyna- mruknął dziadek.
-I silny...
-Powinienem zawieszać tabliczkę ostrzegawczą.
-A jak się wtedy do mnie uśmiechał... Miał taki cudowny uśmiech... Wiesz Pete była wtedy o wiele młodsza...
********
-Więc, co się w końcu wydarzyło w tym mieszkaniu?- zapytał Ned, patrząc uważnie na ilustrację w podręczniku.
-Mamy trzy możliwości- oceniła to Shuri- Pomysł Alex, czyli koleś poślizgnął się na skórce od banana i wypadł przez okno. Opcję Rose, która twierdzi, że To był napad z bronią i właściciel próbował się bronić za pomocą krzesła. I rozwiązanie Michelle, czyli samobójstwo. Nie wspominając już o teorii spiskowej Luny, która twierdzi, że nauczyciel to seryjny zabójca, który daje nam te zadania, tylko po to, by sprawdzić, czy nikt się nie domyśli, w jaki sposób zabił.
Peter spojrzał pytająco na czarnowłosą.
-Na serio myślisz, że najmilszy człowiek w tej szkle jest seryjnym mordercą?
-On się cały czas uśmiecha. Do tego w ogóle nie mruga. To nienaturalne- odparła dziewczyna.
Wszyscy siedzieli w pokoju Luny i odrabiali zadanie z dedukcji. Całkowicie przypadkowo wybrali akurat ten pokój. Gdyby to planowali, najpewniej wylądowaliby u Rose i MJ lub u Shuri, która, szczęściara, dostała jednoosobowy pokój. Teraz jednak Ned i Alex zajmowali łóżko Moon, MJ siedziała na krześle od biurka, a cała reszta zaległa na podłodze.
Wszystko się zaczęło od tego, że Rose wpadła po Lunę, aby ją gdzieś wyciągnąć, twierdząc, że leżenie w łóżku przez cały dzień, twierdząc, że oglądaniem seriali i czytaniem książek może się zająć w nocy. Potem napatoczyła się MJ. Następnie zjawiła się Alex, właśnie z pomysłem odrabiania pracy domowej. Peter i Ned zawitali trochę później.
-A według mnie tu nie ma żadnej dobrej odpowiedzi- stwierdził Ned- Najpewniej wymyślił coś, co uwzględnia magię, teleportację, bądź jakiegoś bohatera.
-Jak o bohaterach mowa- wtrąciła się Shuri- To ja spotkałam Spider-mana.
Dziewczyny od razu odwróciły się w jej stronę. Jedynie Ned wymienił spojrzenia z Peterem. Potem obaj dołączyli do reszty.
-Coś ty?- Rose nachyliła się w jej stronę- Żartujesz sobie.
-Całkowicie na serio mówię.
-Ja odkąd przyjechałam, widziałam tylko, jak raz znikał na tej swojej pajęczynie za róg jednego budynku- powiedziała Alex.
-Gdzie to było?
-W laboratorium. Szłam się o coś spytać Starka, a on tam był. Stał na suficie, zupełnie jakby to była podłoga- wyjaśniła księżniczka.
-I jaki jest?- zapytała Alex.
-Wydaje się miły, ale brzmiał, jakby miał jakąś chrypkę, czy coś- oceniła Afrykanka- Tak naprawdę powiedział tylko jedno słowo, po czym Stark go wywlekł z pokoju.
-Peter zna Spider-mana- powiedział Ned.
Parker spojrzał na niego przerażony. Przyjaciel jedynie posłał mu przepraszające spojrzenie. Pająk wciągnął powietrze i obrócił się w stronę dziewczyn.
-Naprawdę go znasz?- zapytała Rose.
-Znam to za duże słowo- odparł ostrożnie chłopak- Spotykam go czasami, kiedy siedzę w laboratorium i załatwiam jakieś sprawy z panem Starkiem. Tak tylko na siebie wpadamy. Każdy przecież może go spotkać. Tak samo, jak innych bohaterów.
-W sumie prawda- oceniła dziewczyna z tatuażem- Alex w pierwszy dzień została przewrócona przez Kapitana Amerykę. A wokół niego był jakichś Sam, dwóch Jamesów i Hawkeye.
-I co? Kapitan ma naprawdę taki cudowny uśmiech, jak opisują w magazynach?- spytała Shuri.
-Nie... To znaczy tak, tylko... Jest inny i jakby bardziej szczery...- Alex poplątała się w tym, co mówiła- Nie wiem, jak to opisać.
-Dwóch Jamesów mówisz?- zapytał Peter- Jeśli jeden miał metalową rękę to Zimowy Żołnierz. Drugi to najpewniej War Machine. Sam to Falcon.
-Ty to naprawdę dobrze ich ogarniasz- stwierdziła Michelle.
-Jak trochę tu pobędziecie, to też jakoś ich wszystkich zapamiętacie- stwierdził chłopak.
-Z resztą do mnie dość często przychodzi Clint... To znaczy Hawkeye- powiedziała już spokojniej Alex- Laura, moja współlokatorka, to jego dziewczyna.
-Ktoś jeszcze spotkał jakiegoś bohatera i jakoś zapomniał nam wcześniej o tym wspomnieć?- zapytała Michelle, rozglądając się po zebranych- Bo ja miała bliskie spotkanie z Visionem i bratem Shuri. T'Challa, tak?
-Dokładnie.
-Do tego jakichś szop kazał mi nie zamykać drzwi- dokończyła MJ.
-To Rocket- uzupełnił wiedzę Peter- I on jest kosmitą.
-Ja widziałem kosmiczne siostry- odezwał się Ned- Niebieska to Nebula, a zielona to Gamora?
-Tak.
-Udało mi się rozmawiać z Pepper Potts. I też rozmawiałem z Clintem. Do tego jeszcze tuż przede mną Thor przywołał swój młot. To było genialne- stwierdził Ned.
Wszyscy obrócili się w stronę Luny.
-Teraz moja kolei, tak?- zapytała.
Reszta kiwnęła głowami.
-To ja nie spotkałam zbyt dużo ludzi- stwierdziła dziewczyna- Przez chwilę rozmawiałam z chłopakiem w pelerynie, ale to tylko dlatego, że się zgubiłam.
-Doktor Strange- powiedział Peter, po czym spojrzał na zadanie domowe- On by nam się przydał.
Luna czekała, dopóki się nie upewniła, że Parker nie będzie, nic więcej nie mówić, po czym wróciła do tematu.
-Do tego w pierwszy dzień wpadł na mnie jakichś chłopak, a potem zjawił się Thor, szukając poprzedniego.
-Ten, co na ciebie wpadł, miał czarne włosy?
-Chyba tak...
-To spotkałaś Lokiego- stwierdził Spider-man- Ciesz się, że przeżyłaś.
-I jeszcze mieszkam z Wandą, ale to już wiecie. On jest naprawdę aż tak niebezpieczny?
-Tak mówią- powiedział Peter- Przecież atak na Nowy Jork to jego sprawka.
-Tylko skąd on wziął armię?- zapytała dziewczyna. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
-No z kosmosu- odezwał się Peter.
-To tam są sklepy, gdzie się kupuje armię kosmitów? Jakaś planeta musiałaby, mu ją dać... A zresztą nieważne- Luna pokręciła głową. Miała wiele różnych pytań, jednak po prostu wiedziała, że odpowiedzi na nie, nie otrzyma teraz. Nie od tych ludzi.
I właśnie wtedy drzwi do pokoju się otworzyły. Do środka weszła Wanda i stanęła prawie od razu, widząc gromadkę w pokoju.
-Hej- powiedziała do nich- Wanda jestem... Cześć Peter- Parker do niej pomachał- A reszty oprócz Luny nie znam.
Wszyscy po kolei się przedstawiali, a kiedy doszło do Rose, ta oznajmiła:
-Je m'appelle Rose.
Reszta jęknęła.
-Mów po ludzku- powiedział Ned.
-Miała pierwszą lekcję francuskiego i już udaje, że jest z zagranicy- mruknęła MJ- Wczoraj cały czas tylko: bonjour i bonjour.
-Lubię ten język, jasne?- odparła dziewczyna- Brzmi fajnie.
-Fajny to jest hiszpański- stwierdził Peter- Posłuchajcie tylko. Hola! Donde esta la biblioteca?
-Znów spytałeś, gdzie jest biblioteka matole- mruknęła Michelle.
-Ja to wiem!- odparł chłopak, po czym obrócił się w stronę Wandy- Zrobisz coś dla nas?
-Zależy co- odparł dziewczyna, siadając na swoim łóżku- Bo wiecie, ja tam w nielegalne rzeczy się nie mieszam.
-Chodzi mi bardziej, czy mogłabyś zadzwonić po Strange'a- podniósł kartkę z zadaniem- Widzisz, z czym my się tu męczymy?
-Dedukcja?- czarownica wzięła od niego zadanie- Dobrze, że ja mam to już za sobą. Te odpowiedzi nigdy nie miały sensu.
-My to wiemy- mruknął Ned- Ale gość odgadnął, kto się z kim zna, już po pięciu minutach lekcji.
-A Luna uważa, że to seryjny morderca- Alex wskazała na czarnowłosą.
-Nie pomogę wam ludzie- stwierdziła wreszcie Wanda- Jest zaraz popołudnie, a doktorek zawsze je przesypia. Ross próbował go obudzić na wszystkie możliwe sposoby, ale to nie działało. Nikomu innemu to tez nie udało się dokonać- oddała im kartkę.
Luna podniosła wzrok na współlokatorkę. I kolejne kilka pytań doszło do listy.
-A właściwie czemu miałby nam być potrzebny ten Doktor Strange?- zapytała Shuri.
-Był najlepszy z dedukcji- wyjaśniła Wanda- Rozbrajał każde zadanie w kilka sekund. A my potem spisywaliśmy od niego. Zresztą on też jest źródłem wszelkich sprawdzonych informacji. Tylko on prawie w ogóle nie rozmawia o tym z kimkolwiek innym niż jego współlokator. Właściwie, to Ross wydusza z niego te informacje, ale jakoś cały system daje radę.
I kolejne kilka pytań pojawiło się w głowie Luny.
-A ty nie miałaś wcześniej takiego zadania?- zapytała z nadzieją w głosie Rose.
-Nie- odparła Wanda- On zawsze wymyśla coś nowego.
-Seryjny morderca, mówię wam- szepnęła Luna.
🕶🕶🕶🕶🕶🕶🕶🕶🕶🕶
Hej!
Idę sobie w piątek na Spider-mana, a jedynie widziałam dwa pierwsze zwiastuny i w ogóle nie jestem przygotowana na to, co tam najpewniej zobaczę. Słyszałam już o teorii, że Ned zginie, a ja tego naprawdę nie chcę!
Nie wolno jeszcze bardziej dołować Petera!
Nie wolno!
Do tego przedstawiam, dla, najpewniej nielicznego grona, które tego nie oglądało, szczery zwiastun całego MCU.
A tu odliczamy, ile osób przeszło na złą stronę mocy, bądź zostały bardzo skrzywdzone przez swoich ojców, bądź osoby będące na ogół ojcami w Marvelu.
1.Tony Stark
2. Loki Laufeyson/Odinson
3. Hela Odindottir
3. Thor Odinson (dobijmy proszę Odyna tym dostatecznie)
4. Nebula
4. Gamora
5. Peter Quill
6. Ghost
7. Erick Killimonger
8. Hope van Dyne
I jeśli ktoś ma kogoś jeszcze, można spokojnie dodawać.
Pa!
P.S. Premiera pajęczaka nastąpi za 2 dni. Boję się...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top