33

Julii zajęło dobrą minutę, odklejenie się od Wandy. Costel tymczasem pobiegł sprawdzić, co pozostało po rozwalonych wcześniej robotów. Pietro pobiegł za nim. Nie chciał, by te szczątki nagle ożyły i rzuciły się na dzieciaka. To mogłoby jedynie pogorszyć jego aktualną sytuację z Julią. I oczywiście martwił się także o chłopaka.

Costel kopnął wyrwaną z ciała dłoń, tak że wpadła w kałużę. Wyglądało na to, że miał zamiar zrobić to samo z kolejną leżącą na ziemi częścią. Ta jednak nie była nogą, ręką, czy jakimś ustrojstwem o nieokreślonym kształcie. Pietro w ostatniej chwili uświadomił sobie, że to lekko zgnieciona broń, która może jeszcze działa.

-Costel!- krzyknął i złapał chłopca, zanim ten mógł, ją kopnąć. Dziecko oczywiście się próbowało na początku wyrwać i kopał powietrze, zanim biegacz postawił go z powrotem na ziemię, kilka metrów skąd go wziął.- Może lepiej będzie, jeśli nie będziesz kopał konkretnie tego.- Skinął na resztki robotów.- Nigdy nie wiadomo, wiesz...- Uśmiechnął się niezręcznie.

Costel przyglądał się mu uważnie, po czym wzruszył ramionami i kopnął jakichś kamyk. Pietro odetchnął z ulgą i zerknął w stronę swojej siostry i Costela siostry. Rozmawiały ze sobą, najpewniej o nim i niestety nie wyglądało na to, by zauważyły jego szlachetnego zachowania.

-Mógłbyś się przestać wgapiać w moją siostrę?- Pietro spojrzał w stronę, skąd dobiegał głos i zobaczył zdegustowanego dzieciaka.- Ona wcale nie jest taka ciekawa.

-Uwierz mi, dla żadnych braci ich siostry są interesujące.- Spojrzał na własną. Nie wyobrażał sobie życia bez tej denerwującej czarownicy, ale oprócz jej mocy, nie sądził, by była jakąś ciekawa. Zaraz jednak jego wzrok znowu spadł na Julię.- Costel... Czy twoja siostra coś mówiła o mnie ostatnio?

-Ostatnio?- Chłopiec spojrzał na niego.- Raczej nie.- Wrócił do kopania kamyków.

-A trochę wcześniej?

-Chyba, kiedy gadała z jakimiś swoimi koleżankami. Kiedy jednak ja o ciebie pytałem, to zawsze kazała mi się zamknąć.

-Aaa...- jęknął biegacz. To zupełnie nie polepszało jego aktualnej sytuacji, która także nie należała do jakichś dobrych.

Trochę za nimi Wanda i Julia w przyśpieszonym tempie nadrabiały czas rozłąki.

-Co u ciebie? Jak radziłaś sobie po...- Wzrok Wandy padł na stertę rozwalonych robotów- poprzednim razie?

-Przez pierwsze kilka miesięcy, byłam pewna, że nas przesiedlą, ale w końcu uznali, że zostajemy i jakoś sobie... Czekaj! Ja tu zadaję pytania!- Julia pospała jej ostrzegawcze spojrzenie.- Co tu się dzieje?!

-Ultron wrócił- wręcz wyszeptała Wanda.

-Jak?! Nie zabiliście go ostatnio?!

-Tak myśleliśmy, tylko on wrócił- gdzieś coś wybuchło- i najwidoczniej postanowił zrobić to samo.

-To macie jakikolwiek plan?

-Zabić tak, żeby jeszcze nie wrócił, a przy okazji ocalić wszystkich.- Posłała jej lekko niezręczny uśmiech.

-Czyli to samo, co ostatnio? Czy to jest dla was jakieś przedstawienie, które wystawiacie co jakichś czas, a my mamy z tym żyć!? Myślała, że w Ameryce robiliście jakieś przełomy, czy cokolwiek! Najwidoczniej jedyne, co wam to dało to zmiana stylu- wskazała na włosy Wandy- i zapominanie o pisaniu- pokazała na Pietra, który rozmawiał z Costelem.

-Wziął nas z zaskoczenia...

-Nie mam nerwów na twoje tłumaczenia- przerwała jej.- Pozbądźcie się tego cholernego robota i postarajcie się nie zniszczyć przy okazji mojego domu.- Wyglądała na wciekłą, jednak Wanda czuła, że to nie ona była tego powodem. Najpewniej większość była spowodowana powrotem Ultrona, ale obecność Pietra nie pomagała.

-Lepiej będzie, jeśli się okryjecie.- Wanda rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś miejsca. Nie znalazła jednak niczego, co spełniałoby jej wymagania.

-Taki mam plan- mruknęła dziewczyna.

Wanda widziała, że ta zaraz odejdzie. Chciała jej jeszcze tyle opowiedzieć. Jak się żyje w Ameryce. Dziwne dla niej zachowanie niektórych członków zespołu. Czy nawet typowe narzekanie na brata.

-Julia...- Dziewczyna obróciła się w jej stronę.- Mówiłam mu, żeby do ciebie napisał, ale się uparł. Pietro jest po prostu idiotą, sama wiesz...

-Jasne- dziewczyna smutno się uśmiechnęła.- Ten nowy styl naprawdę ci pasuje.

-Serio?- Mimowolnie sięgnęła ręką do włosów.

-Ta. Ten wcześniejszy makijaż emo raczej...- Zrobiła niezręczną minę i lekko pomachała ręką.- Teraz jest o wiele lepiej. Naprawdę.

***************

Steve biegł ulicami, krzycząc do wszystkich, kogo tylko spotykał go drodze, by się schowali. Przy tym skakał na wszystkie roboty, które pojawiły się w zasięgu jego wzroku. Czuł się przy tym jednak niezręcznie. Wszędzie było za dużo cywilów, jak na jego upodobania. Co jakichś czas spoglądał w niebo, szukając nadlatującego helikarriera. Chciał, by Fury wywiązał się z obietnicy i już pozabierał stąd ludzi, a co z tym idzie, będą mogli bez problemu wypuścić Hulka. 

-Tony, Vision, widzicie cokolwiek?- zapytał dwóch latających członków Avengers.

-Na razie czysto jeśli chodzi o helikarier- powiedział Tony.- A jeśli mowa o robotach, to jest ich tu od groma. Zapowiadam deszcz metalowych części w trakcie najbliższych godzin!

-Niestety nadal nic Kapitanie Ameryko.

Rogers westchnął, po czym rzucił tarczą, przebijając kilka robotów za jednym razem. To jednak zbytnio niczego nie zmieniło. Maszyny nadal nadciągały i to ze wszystkich stron. Kapitan westchnął i zabrał się do roboty. 

-Czy tylko u mnie Ultron się nagle rozmnożył, czy to powszechne?- zapytał Clint. 

-Wychodzą z kanałów- odpowiedziała Natasza.- Tu musi być coś więcej, niż tylko zalanie nas tymi kukiełkami. Steve, co się działo w tej niby przyszłości...

-To była przyszłość, tylko nie nasza, bo jesteśmy teraz zupełnie innej linii czasowej...- zaczął tłumaczyć Bruce, jednak przerwali mu właściwie całe drużyna.

-Nie teraz Bruce!

-Dobra, to kiedy mogę wypuścić Hulka?

-Kiedy zjawi się Fury, a teraz się schowaj, czy spróbuj shakować jakiegoś z robotów, czy nie wiem- powiedział Stark. 

-Dobra...

-Czarna Wdowa jednak zadała dobre pytanie- stwierdził Vision.- Kapitanie, pamiętasz cokolwiek z tamtej rzeczywistości, co jest dla nas pożyteczne? 

-Aktualnie jestem trochę zajęty- kopnął w jakiegoś robota, po czym jakichś inny zaczął do neigo strzelać i musiał się schować za tarczą- ale jak cokolwiek mi wpadnie do głowy, to dam znać.

-Oczywiście Kapitanie. 

Rogers, ciągle ukryty, podbiegł w stronę strzelającego do niego robota. Na początku wygiął mu rękę z wbudowaną bronią, tak aby strzelał w inne maszyny. Potem przebił tego, który nadal strzelał tarczą. 

Jednocześnie starał się przypomnieć całą przyszłość. Jedyne, co mu przychodziły do głowy to trzymane przez Ultrona trofea po zabitych przez niego bohaterach i Lokiego. Rozwalił kolejnego robota, próbując pozbyć się tego wspomnienia. Na jego miejsce pojawiło się od razu gorsze. Ultron w ciele Jarvisa idący w jego stronę, jednocześnie mówiący z pamięci jego akt śmierci. 

Zaraz potem stanął mu przed oczami ich Ultron patrzący na Visiona. Steve przysiągł sobie, że nie pozwoli, by ich syntezoid skończył tak samo, jak tamten. Nie pozwoli na to. 

-Ktoś nam się wbija nam do rozmowy - powiedział Tony. Zaraz po tym w słuchawce rozległ się krótki pisk. Rogers skrzywił się, akurat wtedy, kiedy jeden robot próbował walnąć go w twarz. Byłoby po nim, gdyby nie latający młotek, który zmiażdżył głowę maszyny. 

-Hej Thor- obrócił się w stronę, skąd przyleciał młotek.

-Widzę Kapitanie, że korzystasz z walki- uśmiechnął się do niego Asgardczyk. 

-Można tak powiedzieć.- Spróbował złapać oddech.- Tony, co z tym włączeniem w rozmowę?

-Hej Steve. Fury przesyła pozdrowienia- usłyszał żeński głos.

-Maria?- spojrzał na Thora, który kiwnął głową, po czym przywołał Mjolnir i ruszył na roboty.

-Tak i nie tylko.

-Rogers nigdy więcej nie zostawiaj mnie z Wilsonem i Barnesem, bo cię znajdę i nie daruję.

Kapitan uśmiechnął się na myśl o swoich przyjaciołach. Najwidoczniej oni przez cały ten czas byli sobą. 

-Rhodey?!- zawołał Tony.- Co ci dwaj idioci ci zrobili?!

-Byli bardziej sobą, niż normalnie, a ja byłem pomiędzy nimi. Tylko tyle wystarczy.

-Czy już miałeś myśli, by wyjechać do Las Vegas i zostać hazardzistą? 

-Tak. Tylko chciałem zabrać tam twoje pieniądze.

-Rogers! Twój klub żołnierzy zbliżyło mojego żołnierza do załamania psychicznego! Jako, że jesteś z tej całej trójki jedynym dorosłym, odpowiadasz za nich. A oni skrzywdzili mojego Rhodeya. Jak to przeżyjemy, będę żądał satysfakcji! Będzie duel! 

Steve przewrócił oczami.  

-Tony, hamuj swojego wewnętrznego Hamiltona- odezwała się Natasza.-  W porównaniu do niego, twój Filip żyje. Myśl o Peterze. 

-Moglibyśmy się skupić na aktualnej sytuacji?- odezwał się Vision.- Odradzam jakikolwiek pojedynek, ale wolałbym się skupić na Ultronie. Mario jaką masz taktykę, jeśli chodzi o ewakuację cywilów. 

-Wysyłamy szalupy na skraje miasta. Będą w nich agenci. Żaden z nich nie będzie miał bazuki... Mówię to do ciebie Kevin.

-Czy ja słyszę, że ktoś podziela sympatię Fury'ego do bazuk?- zapytał Clint.- Czemu ty go wzięłaś?

-Dostał najlepszy wynik na teście końcowym- mruknęła Hill. 

-Skoro używa bazuk... 

Steve nawet się zaśmiał. Potem jednak zauważył, jedną z rozwalonych studzienek kanalizacyjnych. Roboty nadal się z niej wychodziły i nie wyglądało na to, by miały zamiar przestać. 

-Thor?- Zwrócił na siebie uwagę wikinga, po czym wskazał na studzienkę. Blondyn kiwnął głową i posłał pioruna w tamtą stronę. 

Wyglądało to, jakby każda kolejna maszyna przekazywała śmiercionośną dawkę energii dalej, po czym padała bez życia na ziemię. 

-Czyli czas na Hulka?- zapytał niepewnie Bruce.

-Wszystkie okoliczności na to wskazują- odpowiedział Vision. 

-Dajcie mi chwilę...

-Nie mamy na to czasu- przerwała mu Natasza.- Clint dawaj!

-Bruce, pamiętasz ten szkolny projekt, którego zapomniałeś zrobić i dostałeś z niego jedyną jedynkę w całej swojej życiowej historii? 

-Ta...

-Tak naprawdę zrobiłeś notatki przynajmniej dwa tygodnie wcześniej, żeby o nim pamiętać... Tylko, że ja wylałem na nie sok... A Potem kazałeś mi sprzątnąć pokój, a one były nie do odczytania, więc je wyrzuciłem...

Rozległ się ryk Hulka.

-Dobra gotowe- z zadowoleniem powiedziała Czarna Wdowa.

Steve'owi ciągle coś nie dawało spokoju i patrzył się na studzienkę.

-Schodzę pod ziemię. Reszta zajmie się lepiej ewakuacją- zawyrokował i ruszył w jej kierunku.

-Potrzebujesz wsparcia Kapitanie?- zapytał Vision. 

Przed oczami Steve'a znów stanął Ultron w ukradzionym ciele. Szalona sztuczna inteligencja nie mówiła, że nie będzie próbować zabić Visiona. W ogólnym rozrachunku lepiej byłoby, gdyby to on zginął, a nie syntezoid. 

Rogers spojrzał na Thora, który już z pełną pasją rozwalał kolejne roboty.

-Nie trzeba. Thor zajmie się sytuacją na powierzchni. Idę sam. 

Przecisnął się pomiędzy ciałami robotów i wszedł do kanału. Musiał praktycznie chodzić po maszynach, jako że podłoże było całkowicie nimi zawalone. Jedynym źródłem światła było jednocześnie przejściem na powierzchnię, więc im bardziej się Steve od niego oddalał, tym ciemniej się robiło. Przy tym z każdym krokiem coraz bardziej ogarniała go cisza. Czasami jeszcze słyszał jakieś dźwięki z powierzchni, jednak wkrótce pozostały jedynie wibrację, kiedy gdzieś niedaleko coś wybuchło. Gdyby nie to, że ciągle słyszał ludzi w słuchawce, czułby się jak w jakimś horrorze.

Podążał śladem niedziałających, od pioruna Thora, robotów. W pewnym momencie w ścianie kanału pojawiła się dziura. Maszyny właśnie z niej się wylewały, a nie z reszty kanału. Steve wziął głęboki wdech i wszedł do środka. 

Korytarz wyglądał, jakby ktoś niedawno go wydrążył. Steve zauważył zarysy konstrukcji, które chyba powstrzymywały sufit. Szedł dalej, tym razem opierając się o ścianę. Kilka razy się potknął o jakiegoś robota, a dwa zaatakował martwą maszynę tarczą, myśląc że ona się poruszyła. Raz nawet krzyknął, co od razu wzbudziło zainteresowanie reszty. Trochę mu zajęło wytłumaczenie im, że nic z nim nie jest. 

Szedł przy tym dalej, aż zauważył światło na końcu korytarza. Nie należało ono do mocnych, ale w porównaniu z ogólną ciemnością, wręcz oślepiło Steve'a.

-Widzę światło.

-Na końcu tunelu?- zapytał Clint.- Nie idź w jego stronę! Steve nie idź w stronę światła!

-To nie ten typ tunelu Clint.- Zbliżył się na tyle, że mógł zobaczyć kawałek kolejnego pomieszczenia. Były tam jakieś rury i kable, jednak nic więcej nie potrafił rozpoznać. 

-Rogers dla twojej informacji, jeśli tam sobie umrzesz, wyzwę na duel wystawę magnesów na lodówkę i naklejacza tych magnesów. 

Steve wreszcie wszedł do pomieszczenia i stanął, jak wryty. Przed nim znajdowało się coś, co przypominało jakąś serwerownie (wiedział, jak one wyglądają, ponieważ Natasza kiedyś zrobiła mu fiszki ze zdjęciami rzeczy, które powstały po wojnie i ich nazwami). 

W głowie rozbrzmiały mu słowa Tony'ego w przyszłości. Mówił tam, że Ultron stworzył jakichś główny komputer na Ziemi i nie dało się go zabić, bez wyłączenia tej maszyny. Wtedy Steve sądził, że jest to tak naprawdę normalny, z wyglądu, komputer tylko po prostu o wiele większy. Nie spodziewał się czegoś takiego. 

Gdyby to był właśnie taki komputer, miałby problemy. A z tym to dopiero.

Będzie musiał to wyłączyć. Tylko, jak to wyłaczyć?

-O ludzie...

🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇🐇

Hej!

Ja nie mogę, WandaVision to jest cudne. Te intra są cudne! Postacie są cudne! Dajcie mi więcej!

To chyba wszystko, co istotne.

Pa!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top