31

Pietro szedł przed siebie, ze spuszczoną głową. Nie chciał patrzeć na żaden mijany budynek. Kontakt wzrokowy z jakimkolwiek innym człowiekiem, też odpadał. Nie chciał zwracać na siebie, jakiejkolwiek uwagi i, co gorsza, być rozpoznanym. Wolał się skupić na kosce brukowej, która wyglądała wszędzie tak samo. 

-Jak się trzymasz?- usłyszał pytanie siostry. Zerknął na nią, trzymała za rękę Visiona, po czym znów utkwił wzrok w chodniku. 

-Jest dobrze- wyszeptał tak cicho, ze nie miał pewności, czy Wanda to nawet słyszała. 

-Jeśli chcesz, to możemy...

-Wanda, proszę- przerwał jej- to naprawdę nie jest miejsce na jakiekolwiek rozmowy. Załatwmy tą sprawę i wracajmy- powiedział, chociaż zdawał sobie sprawę, że nie będzie to takie proste. Wolał, jednak nie myśleć o tym, co ich czeka. 

Weszli na rynek. Nie zwracali na siebie zbytniej uwagi, co szczerze było według Pietra dziwne. A co gorsza potwierdzało teorię Clinta, że wystarczy założyć kaptur, czapkę i okulary przeciwsłoneczne, żeby zniknąć. To było już trochę przerażające. 

-To, co teraz robimy?- zapytał Clint, rozglądając się wokół.- Kazał, być w centrum w południe i jesteśmy. Gdzie on jest?

-Naprawdę sądziłeś, że... - Tony ściszył głos- Ultron...- rozejrzał się, sprawdzając, czy nikt ich nie słyszał- przyjdzie do ciebie tak normalnie w środku dnia? 

"Clint myślał, ze Ultron też ubierze bluzę z kapturem i nikt go nie rozpozna" pomyślał Pietro i nawet się zaśmiał w myślach. Oczywiście zaraz po tym poczuł się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Miał wrażenie, że nie powinien być szczęśliwy, będąc tutaj. Jakby na to nie zasługiwał. 

-Nie po prostu... A ty jaki masz pomysł?

-Eeee... - Stark spojrzał na resztę, szukając jakiejś pomocy. 

Pietro nawet podniósł wzrok, by delikatnie pokręcić głową. Thor, przez ostatnie kilka dni, stał się chyba już mistrzem w unikaniu kontaktu wzrokowego. Wanda przysunęła się bliżej Visiona, który zdawał się nie słyszeć pytania. Steve poprawił, ukryty w, pożyczonym od brata Clinta, kasku na motor, swój hełm. Jedynie Natasza podeszła do Starka, oczywiście przewracając oczami, po czym pokazała mu palcem na ruiny kościoła, znajdujące się po drugiej stronie rynku. Świątynia wyglądała, jakby jedyne, co powstrzymywało ją od zawalenia się, były rusztowania, które otaczały, chyba każdą, kamienną ścianę. Otaczało ją blaszany, zamalowany różnego rodzaju graffiti, płot.

-Z jego manią wielkości, to ma jakichś sens...- mruknął Tony. 

Pietro przełknął ślinę. Znał to miejsce i szczerze był zaskoczony, że ono przetrwało ich poprzednie starcie z Ultronem. Zdawało się, że jedynym śladem po nim, były dodatkowe rusztowania i teksty niektórych graffiti. Jednak poza tym, kościół wygląda, zupełnie tak, jak pamiętał z dzieciństwa. Zerknął na ogrodzenie. Rozpoznał niektóre napisy i dziury. Nikt go więc nie zmieniał, przez ten czas. 

-Chodźmy- zawyrokował Steve. Zrobił kilka kroków, jednak po tym zatrzymał się i spojrzał przez ramię, sprawdzając, czy reszta posłuchała rozkazu. Wszyscy stali w jednym miejscu, po czym Natasza popchała kilku chłopaków do przodu. Dopiero wtedy ruszyli w stronę Rogersa. Pietra nie trzeba było popychać. Wanda ruszyła za śladem brata, a Vision podążył za nią. 

Kiedy byli już przy murze. Niektórzy Avengersi zaczęli zaglądać przez dziury w ogrodzeniu. Inni szukali jakiegoś wejścia. Pietro przyglądał się im z boku, po czym powoli zaczął się oddalać. Szedł wzdłuż muru, czytając jednocześnie graffiti. Niektóre były o Ultronie, inne zaś o nich. I raczej nie dziękowano im za ratunek. 

-Co robisz?- usłyszał za sobą pytanie. Obrócił się i zobaczył Clinta. Łucznik uważnie mu się przyglądał. Pietro pod wpływem tego spojrzenia, spiął się, po czym utkwił wzrok w swoich butach. Zaraz po tym, usłyszał, jak przyjaciel wzdycha.- Wiem, że naprawdę nie chcesz tu być, ale...

-Nie uciekam- przerwał mu, po czym podniósł wzrok.- Gdybym chciał uciec, mnie i Wandy już by tu nie było.

-To, co tu robisz?

-Kiedy byłem w podstawówce, założyłem się z chłopakami, że po północy, spędzę godzinę w ruinach.- Obrócił się i ruszył dalej, wzdłuż muru.

-Zrobiłeś to?- Słyszał, jak przyjaciel idzie za nim.

-Oczywiście! Masz mnie za jakiegoś tchórza? - Nie usłyszawszy odpowiedzi, kontynuował- Powiedziałem rodzicom i siostrze, że nocuję u jednego z chłopaków. Poszedłem nawet do niego, po czym uciekliśmy przez okno. Koleś, u którego miałem nocować, i reszta, zaprowadzili mnie tutaj- przystanął przy bezlistnym krzaku- i wepchali do środka. 

Zaczął łamać niektóre gałęzie, by pokazać Clintowi dziurę w płocie. Była ona odpowiednio duża, że nawet Thor powinien dać sobie radę. 

-Daj mi chwilę- powiedział do Clinta, po czym podbiegł do reszty. Gwizdnął, by zwrócić na siebie uwagę, po czym, z wymuszonym uśmiechem, oznajmił- Jeśli macie już dość, podziwiania dzieł uliczników, to możemy wejść do środka.- Po czym obrócił się i pobiegł z powrotem do Clinta.- Zaraz powinni się przywlec.- Rozejrzał się.- A jak tam u ciebie?

-Próbuję się przekonać, że wystrzelenie strzały w stronę robota, to wcale nie jest dobrym pomysłem.

-Jesteś pewien, że nie jest?- Pietro spojrzał na niego. 

-Natasza tak powiedziała, więc... - Łucznik się skrzywił, a biegacz pokiwał ze zrozumieniem głową.

Reszta wreszcie przyszła i uważnie przyglądali się dziurze, jakby miała ona zniknął w ciągu sekundy. Przy tym wymieniano między sobą spojrzenia i i kiwano do siebie głowami, a czasami nawet pojawiały się gesty, udające język migowy. Wreszcie Natasza westchnęła i powiedziała:

-Ja idę pierwsza, a wy dzieci idziecie za mną.- Ruszyła w stronę dziury, tuż zanim przeszła, obrócił się i pokazała całej reszcie język, po czym zniknęła po drugiej stronie płotu. 

-Ona właśnie ci rzuciła wyzwanie- szepnął do Rogersa, Tony. 

-No, co ty mówisz?- Kapitan przewrócił oczami i ruszył śladami Nataszy. 

Jeden po drugim zaczęli przechodzić przez dziurę. Wreszcie na zewnątrz ogrodzenia pozostali jedynie Pietro i Wanda. 

-Pietro...

-Nawet nie zaczynaj siostra- przerwał jej.- Nie chcę o tym mówić.- Już chciał przejść, jednak ona złapała go za ramię.- Co?

-Przed chwilą cały czas gapiłeś się w ziemię, a teraz nagle się uśmiechasz- powiedziała mu prosto w twarz.- Udawanie, że wszystko okej, raczej ci nie wychodzi- mówiąc to, posłała mu spojrzenie, które mogłoby zatrzymać muchę w jednym miejscu.

Przez sekundę nie mógł wydobyć z siebie słowa. Nie chciał nikomu tego mówić, ale czuł, że długo nie wytrzyma, trzymając to dla siebie. Obecność Wandy jedynie wszystko pogorszyło. Nie wspominając już o jej spojrzeniu. 

-Boję się- wydusił wreszcie z siebie, po czym spuścił głowę, zawstydzony. 

-Ja też się boję.- Usłyszał jej głos, jednak nie spojrzał na nią. 

Znał ją od urodzenia i bez problemu mógł, sobie wyobrazić jej smutne i zaniepokojone spojrzenie, które mu teraz posyłała. Wiedział także, że mówiła prawdę. Bała się. Jednak nie tak jak on. 

-Pietro...- Dotknęła ręką jego policzka i próbowała, unieść jego głowę, żeby spojrzał na nią. Na początku się opierał, jednak podniósł lekko głowę, by móc na nią patrzeć. Na początku wyglądała, tak jak sobie to wyobrażał, jednak im sekundy płynęły, wyraz jej twarzy zaczynał się zmieniać. Wreszcie zapytała- Nie chodzi tylko o Ultrona, prawda? 

Ledwo zauważalnie kiwnął głową. Najpewniej nawet, by tego nie zauważyła, gdyby nie dotykała jego twarzy. 

-Chodzi o Julię?- Słysząc imię, swojej nieoficjalnie byłej dziewczyny, zamknął oczy.

-Nie tylko- wyszeptał. Już czuł się zawstydzony tym, co miał zaraz powiedzieć. W tym momencie, chciałby nie być widziany, tak jak on teraz nie widział nikogo. - Boję się, że jeśli Julia i wszyscy inni, mnie zobaczyli i...- Przełknął ślinę. Miał jeszcze szansę, żeby się cofnąć. Może to jeszcze zrobi. Otworzył oczy i spojrzał na siostrę. Nie. Zaczął, więc musiał to dokończyć.- I ogarną, że jestem przegrywem. 

-C-co?- Wanda otworzyła szeroko oczy.- Dlaczego sądzisz, że nim jesteś?- Brzmiała, jakby chciała za wszelką cenę zachować spokój, jednak widział, że to, co usłyszała, wytrąciło ją z równowagi.

-Kiedy stąd wyjeżdżaliśmy, mieliśmy szansę coś zmienić. Zawsze miałem nadzieję, że zanim tu wrócimy, osiągniemy coś. 

-Nie rozumiem, o czym mówisz, Pietro.- Cofnęła się o krok, jakby chciała przyjrzeć mu się w całości. Wyglądało to, jakby szukała czegoś, co nie w nim nie pasuje i sprawiło, że tak myśli. Najpewniej chodzi o głowę.- Osiągnęliśmy wiele. Jesteśmy w Avengers. W jakichś sposób naprawiliśmy Bucky'ego.- Pietro pamiętał, jak dwa lata temu, udało im się otworzyć w umyśle Barnesa jego upadek z pociągu, co go w jakichś sposób uwolniło spod wpływu Hydry.- pokonaliśmy już raz Ultrona. Obroniliśmy szkołę w trakcie ataku na Nowy Jork. Nie jesteśmy przegrywami. 

-Niby tak, ale w to wszystko zostaliśmy wciągnięci przez to, że wcześniej współpracowaliśmy z Ultronem. I nie chodzi mi, że oboje jesteśmy przegrywami.- Nie chciał, by jego siostra go źle zrozumiała. Nie zasługiwała, żeby ta wiedza ciągnęła ją w dół. Musiał jej to jasno wytłumaczyć.- Bo ty nie jesteś. Tylko ja jestem.

-O czym ty mówisz?- Zrobiła kolejny krok do tyłu. Teraz wyglądała, jakby dokładnie rozważała, czy nie użyć swojej magii na nim. Nie mógł jej na to pozwolić. Nie teraz, kiedy mówił to, co dręczyło go od zeszłego roku i w szczególności, że zaraz mieli znowu spotkać Ultrona.

-Przez cały ten czas pracowałaś nad swoimi mocami. Teraz potrafisz więcej, niż ktokolwiek by przypuszczał. Do tego jesteś w stałym związku, którego do końca nie pochwalam...- Wanda posłała mu mordercze spojrzenie, więc szybko dodał-  Ponieważ jesteś moją młodszą siostrą i to jest mój braterski obowiązek, by nie ufać żadnemu facetowi, z którym będziesz się spotykać.- Trochę się uspokoiła.- Tylko ja, to zupełnie inna sprawa. Nie potrafię nic nowego. Nie stałem się szybszy. Ba! Mam chwilami nawet wrażenie, że jestem wolniejszy. Nie zrobiłem także nic bohaterskiego. A do tego nawet związku nie potrafię utrzymać, bądź nawet go praktycznie zakończyć. 

Wandę zamurowało. Znowu się do niego zbliżyła i nawet wyciągnęła do niego rękę. Otwierała także usta, najpewniej, aby mu powiedzieć, że się myli. Pietro jej na to nie pozwolił. Tuż zanim go dotknęła, zrobił krok w tym, po czym się obrócił w stronę dziury. 

-Cała reszta najpewniej na nas czeka. Chyba że Stark się znudził i pociągnął resztę za sobą.- Nie chciał słuchać jej argumentów. Nie widział w tym sensu, skoro wiedział, że mówi prawdę.  

Przeszedł przez dziurę, zostawiając siostrę po drugiej stronie. 

Ruiny kościoła nie zmieniły się zbytnio przez ten czas. Zauważył kilka nowych graffiti, nowe krzaki powyrastały, oraz pojawiły się nowe pęknięcia na murach, jednak poza tym był to ciągle ten sam, stary, opuszczony, zniszczony kościół. 

Avengersi czekali trochę dalej, tuż przed miejscem, które dawniej było wejściem do świątyni. Miał tylko nadzieje, że nie słyszeli tego, o czym mówił Wandzie. Wystarczyło, że on sam wie, że jest przegrywem. Nie wszyscy musieli od razu wiedzieć. 

Podszedł do nich i zauważył, że Stark i Steve szepczą zawzięcie o czymś. Trochę dalej Bruce starał się za wszelką cenę zachować spokój i nie wypuścić Hulka na wierzch, a Thor próbował mu jakoś pomóc. Natasza rozglądała się naokoło. A Vision zdawał się nic nie robić. Po prostu tam stał z wzrokiem utkwionym w pustą przestrzeń. Clint tymczasem podszedł do Pietra i owinął swoje ramię wokół biegacza. 

-Już myśleliśmy, że uciekliście- wyszeptał mu.- Stark już chciał wbić do środka, ale Steve go powstrzymał i teraz tak gadają.- Rozejrzał się.- Gdzie siostra?- Posłał mu zaniepokojone spojrzenie.- Nie mów, że...

-Jestem.- Usłyszeli głos dziewczyny. Obejrzeli się i obaj zobaczyli, że idzie za nimi. 

Pietro nie słyszał, jak ona przechodzi przez krzaki zasłaniające dziurę. Możliwe, że przeskoczyła nad płotem, używając swoich mocy. Nie zadał jednak jej tego pytania z dwóch powodów. Jeden, nie chciał akurat z nią rozmawiać, wiedząc, że najpewniej znów spróbuje wrócić na temat tego, że on jest przegrywam. Oraz drugim, którym był fakt, że już doszli do reszty i mogli wreszcie usłyszeć, o czym gadali Iron man i Kapitan. 

-Stark, nie możemy tak po prostu tam wparować i...- Rogers zauważył Pietra i Wandę.- Spójrz, są tu. Możesz się już zamknąć. -Ruszył do reszty, która zdawała się mobilizować przed wejściem do środka. 

-Nie będę ci dziękował, za to pozwolenie- mruknął Stark, ale dołączył do Avengers.

Wszyscy zgromadzili się przed dziurą, którą dawniej zapełniały drzwi. Pietro, zobaczył, że reszta wymienia spojrzenia, jakby czekali na pozwolenie. Nie należało jednak ono do Kapitana. Wszelkie spojrzenia kumulowały się na Visionie.

Ten stał nadal w tym samym miejscu. Petro jednak zauważył, że już nie wpatruje się w pustkę, tylko miał zamknięte oczy. W pewnym momencie je otworzył i bez słowa ruszył do środka. Reszta zrobiła rozstąpiła się, aby ten mógł przejść, nie przenikając ich przy okazji. Kiedy tylko ich mijał, ruszali za nim. 

Wreszcie weszli do środka i Pietro odkrył, że, tak samo jak zewnątrz, nic prawie się nie zmieniło. Te ruiny zdawały się bardziej wytrzymałe, niż niejeden nowoczesny budynek. 

-Już myślałem, że nigdy nie wejdziecie.- W pomieszczeniu rozległ się głos, przypominający zderzające się o siebie metalowe części. Dreszcze przebiegły Quicksilverowi po plecach. 

-Wiesz, niektórzy się ślimaczyli- odpowiedział Tony. Jego zwyczajna pewność siebie próbowała ukrywać strach, którego pomimo tego dało się usłyszeć.- My nigdy nie wystawilibyśmy ciebie, wiesz?

Pietro rozejrzał się, nie widział nic w cieniach. kiedy jednak głos Starka się rozległ, coś w rogu na drugim końcu się poruszyło, po czym zaczęło się zbliżać.

-To koi moje nerwy.- Wydobył się z niego coś, co można by nazwać śmiechem.- Jednak wiem, że nie przyszliście tu jedynie dla mnie. 

-Nie doceniasz się. Poszlibyśmy za tobą na kraniec świata. 

Ultron wreszcie wyszedł z cienia i mogli go zobaczyć w całości. Wyglądał jednocześnie tak samo, jak inaczej. Możliwe że wynikało to z tego, że musiał użyć innego materiału do budowy ciała, jednak zdawało się, że zmienił także trochę projekt. 

Pietro dopiero teraz zrozumiał, że wstrzymywał oddech od chwili, kiedy wszedł do kościoła. 

-Wszystko, byle mnie zabić.- Ultron się do nich uśmiechnął. 

-Właśnie, jeśli o tym mowa, czemu ty żyjesz? 

-Kopia zapasowa, która jakichś czas temu została aktywowana. 

-To czemu czekałeś? Nie jesteśmy już dla ciebie ważni?

Ultron wygladał, jakby się nad czymś zastanawiał. To upodobniło go w przerażający sposób do normlanego człowieka. Pietro ledwo zdołał przełknąć ślinę. 

-Gry sieciowe- wydobył z siebie wreszcie robot.- One zajmują niewyobrażalnie dużo czasu.

-Prawda?!- zawołał Banner, który na sekundę dostał zastrzyk pewności siebie. Zaraz jednak po tym jednak cofnął się i wręcz schował się za Thorem. 

-Cholera- mruknął Stark.- Dostałeś to po Brucie.- Spojrzał na Visiona.- Ty nawet nie tykaj jakichkolwiek gier komputerowych. Nie wiem, co z tobą będzie, jeśli też wpadniesz w ten wir, a przypomnę, że ty masz nie jednego, ale dwóch rodziców uzależnionych od tego.- Zerknął Gromowładnego i Bannera.- Jednak- obrócił się z powrotem w stronę Ultrona- nie zawołałeś nas, aby się skarżyć na to, co odziedziczyłeś, co nie?

-Nie.- Zbliżył się jeszcze bardziej. Pietro musiał się powstrzymywać, żeby nie uciec.- Chcę wam zaproponować układ. 

-Jaki układ?

-Macie cały dzień na pokonanie mnie. Pozbycie się każdej mojej wersji stąd. Nie jestem podłączony do internetu i nie mam niczego poza Sokovią, a z miasta nie wyjdę. Bardziej już ułatwić wam tego nie mogę. 

Tony już otwierał usta, ale Rogers go prześcignął.

-A co jeśli nam się nie uda?

-Jeśli o północy, przynajmniej jedna z moich kopii będzie żyła, zabiję was wszystkich i oskarżę was o wszelkie zniszczenia. A już mogę wam zaspoilerować, że będzie ich sporo. Jestem pewien, że wiecie już o zniszczonej reputacji Hulka, więc wiecie, że mogę w jednej chwili sprawić, że świat przestanie was postrzegać jako bohaterów.- Zaczął ich obchodzić.- Potem wezmę to, co od zawsze należało do mnie.- Zatrzymał się przed Visionem i zaczęli wymieniać się spojrzeniami.- I może w przyszłości odwiedzę waszą szkołę. 

Zapadła cisza, której nawet Stark nie przerwał. 

-Zgoda- powiedział Vision, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

🐶🐶🐶🐶🐶🐶🐶🐶🐶🐶

Hej...

Możemy uznać, że zaginęłam na 12 poziomie Jumanji (inaczej znane jako rok 2020) i dopiero teraz udało mi się przyzwyczaić do świata?

Mam nadzieje, że to przypadnie tym nielicznym, którzy jeszcze o tym czymś pamiętają i to przeczytają. 

Więc to wszystko. 

Pa!

P.S. WandaVision już w piątek!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top