30

Pietro chciał od razu iść do Wandy i wyjaśnić jej, że nie może wrócić do Sokovii. Chciał prosić ją, o przekonanie reszty, żeby tam nie jechać. A patrząc z demokratycznego punktu widzenia, decyzja jeszcze nie zapadła. To ona właśnie za resztę zdecydowała, Steve, niczym posłuszny piesek, poszedł za nią. Może jeśli uda mu się przekonać siostrę, że istnieje, jakaś inna możliwość. Tylko jeszcze nie wiedział jaka. 

Zdawał sobie sprawę, że zachowuje się egoistycznie. Rozważanie innej opcji, kiedy najpewniej jedyną słuszną możliwością jest stawienie się na wyznaczone miejsce i walka. Problem polegał na tym, że z tym konkretnym miejscem łączyło się zbyt dużo historii. Wiedział, że wspomnienia uderzą go, kiedy tylko zobaczy znajome budynki. Działo się tak za każdym razem, gdy myślał o domu, jednak pobyt tam w realu najpewniej jeszcze wszystko pogorszy. 

Wyszedł na zewnątrz, Wanda zawsze wychodziła na dwór, żeby ochłonąć. Tym razem też tak było. Pietro ruszył w jej kierunku i z każdym kolejnym krokiem zauważał coraz więcej szczegółów. Sposób w jakim jej ramiona drżał, jak wycierała nos w rękaw koszulki oraz jej łzy. Zaraz jednak zauważył, że jest ktoś przy niej. 

Pietro był gotowy przebiec ten dzielący ich odcinek, byleby tylko przy niej być. Nie znosił, kiedy płakała. Przypominało mu to, zupełnie jak Sokovia, te cholerne kilka dni, które spędzili pod łóżkiem, czekając na ratunek lub wybuch bomby. Pragnął, ją pocieszyć, rozśmieszyć, zrobić cokolwiek, byleby tylko przestała płakać. I zrobiłby to, gdyby nie Vision. 

On tam, przy niej był. Podszedł do niej i ją przytulał. Nic nie mówił (co było niewyobrażalne dla Pietra w takiej sytuacji). Po prostu tak stał, przytulając do siebie Wandę. I to działało. 

Patrząc na to, uderzyło Pietra, jak bardzo stał się dla Wandy niepotrzebny. Ona mogła żyć dalej, bez ciągłego oglądania się za siebie. Potrafiła wrócić do Sokovii. A nawet jeśli napotkała, jakichś problem, to był przy niej Vision. Nie starszy o dwanaście minut brat. 

Pietro obrócił się i ruszył z powrotem do domu Bartonów. Wiedział, że i tak niczego nie zwojuje, a nie chciał niszczyć zamiarów Wandy. Jakiekolwiek, by one nie były. Pójdzie za nią bez gadania.

*********

-Ile razy ma ci to powtarzać?- jęknął Bucky, wyrywając Rose pistolet.- Jeśli będziesz go trzymać w ten sposób, podbijesz sobie oko, przy wystrzale. 

-Ale trafiłaby mimo wszystko?

Bucky obrócił się do siedzącej na ławce za nimi Luny. Miała na głowie nauszniki ochronne i czytała książkę. Do tej pory się nie odzywała i wyglądała na bardziej zajęta lekturą, niż wynikami przyjaciółki. 

-Czy to ma jakiekolwiek znaczenie?- Barnes rozłożył ręce, po czym ogarnął, że trzyma w jednej dłoni pistolet, który najpewniej jest niezabezpieczony, co grozi wystrzałem. Sprawdził. Nie był. Szybko to naprawił i odłożył broń, tak, żeby Rose nie mogła jej zabrać niezauważona.- Nawet jeśli trafiłaby, to odrzut podbiłby jej oko i przy tym najpewniej ją przewrócił. Bez urazy Rose.- Spojrzał na dziewczynę, która tylko wzruszyła ramionami.- Co najpewniej skończyłaby się ty, że ktoś inny by ją zastrzelił.

-Jeśli to jest strzelanina jeden na jeden, to informacja, czy trafiła jest ważna.- Luna wreszcie podniosła wzrok znad książki.- Wtedy, jeśli trafiła, podbite oko traci na znaczeniu.

Bucky już chciał, w jakichś sposób zaprzeczyć (szukał już tylko odpowiednich argumentów), kiedy odezwała się jego niby-uczennica.

-Bliżej środka, niż zazwyczaj.- Rose wychyliła się, poza barierkę. 

-Wiesz, że wystarczy nacisnąć tu przycisk- Bucky wskazał na mały czerwony guzik, wbudowany w ściankę oddzielającą boksy dla strzelców- i tarcza się sama przesunie? 

"Od kiedy to ja daję porady na temat nowych rzeczy?" zaśmiał się w myślach. Nie mógł się jednak nacieszyć, kiedy zobaczył, że Rose w ogóle go nie słuchał, a Luna wróciła do czytania. 

-Wrócimy do rzeczy?- zapytała Rose, wyrywając Barnesowi pistolet.- Nie mam całego dnia, by cię zabawiać.

-Zabawiać?- Bucky uniósł jedną brew. Do tej pory to on bardziej się denerwował i przeżywał wewnętrzne udręki.  

-Twoje cierpienie jest zabawne- odezwała się Luna. Bucky spojrzał na nią i mógł przysiąc, że ona nawet się uśmiechała, jednym z tych uroczych uśmieszków. Aż dreszcze przeszły żołnierzowi po plecach. Zignorował jej słowa i spojrzał na tarczę z dziurami po kulach. 

Do tej pory wszystkie jego próby spełzły na panewce. Przetarł rękami oczy, po spuścił wzrok na własny pistolet w kaburze. 

-Może przykład  coś tu poradzi- mruknął do siebie, po czym wyciągnął broń.- Patrz Rose i się ucz.- Wyciągnął ręce i wymierzył, tak jak wielokrotnie mówił dziewczynie, która na opór robiła inaczej.- Musisz być pewna, gdzie chcesz trafić, ale jednocześnie się na tym, aż tak bardzo nie skupiać, bo wtedy zazwyczaj się chybia. Jeśli się jednak strzela z większej odległości, to wtedy wymierzenie zastępuje...

-Nudy- jęknęła Rose, po czym obróciła się do Luny.- Może spróbujesz zadzwonić do Alex i ją przekonać, by tu przyszła? Coś tak czuję, że ona z cała swoją teorią, szybciej dojdzie do sedna niż on. 

Bucky przewrócił oczami, po czym zaczął strzelać. Nie przestał, dopóki nie zabrakło mu kul. Po tym obrócił się na pięcie, wymieniając przy tym magazynek. Widząc oniemianie na twarzy dziewczyny, uznał to za swoje zwycięstwo. 

-Po prostu...- zaczęła Rose, wskazując na dziury w samym środku tarczy.- Kurwa...- Spojrzała na Bucky'ego.- Ty tak, bez żadnych supermocy? 

-Tylko szkolenie.- Nie wspomniał jakie. Schował pistolet i spojrzał na ciągle czytającą Lunę.- Nic nie powiesz?

-Hmm.- Ta wzruszyła ramionami.

-Na nią nie zwracaj uwagi.- Machnęła w jej stronę Rose.- Zainteresuje się dopiero, jeśli w grę wchodzi walka mieczem. Ma hopla na tym punkcie.  A teraz zwróćmy uwagę na mnie.- Przysunęła się i wyciągnęła przed siebie pistolet.- Ucz. 

*********

-Plan jest taki.- Steve ustawił kubek, który miał udawać ratusz, na środku stołu wśród innych przedmiotów, mających udawać resztę budynków.- Zjawiamy się tam, gdzie chciał Ultron. Incognito, ale z bronią i kostiumami pod spodem. 

-Ciekawe, jak ty ukryjesz swój kask ze skrzydełkami?- Tony spojrzał na niego pobłażliwie. Rogers przewrócił oczami. Naprawdę miał już dość tego, że Stark ciągle żartuje sobie z jego hełmu. 

-Powinienem mieć jeszcze w szopie swój stary kask motocyklowy- odezwał się Barney, który nadal siedział z nimi w salonie, mimo że Fury z chęcią, by go wywalił. 

-Masz na myśli ten rozwalony na kawałeczki?- zapytał Clint. 

-To był twój kask.- Barney nachylił się do niego.- Mój jest zupełnie nietknięty i siedzi w szopie. 

-Nie wiem, czy masz się czymkolwiek chwalić- mruknął naburmuszony młodszy brat. 

-No wiesz, ja przynajmniej potrafię jeździć, kiedy ty się tylko wszędzie rozbijasz. 

-W zamian mam co opowiadać, kiedy ty tylko siedzisz w domu i nawet na studia się nie wybierasz.

-Możemy was wyciszyć, albo was stąd wywalić, byście mogli przedyskutować rodzinne problemy razem, gdy my zajmiemy się sprawą- zaproponowała Natasza.- Co wybieracie? 

Bracia wymienili między sobą spojrzenia, po czym zamilkli. 

-Tak lepiej.- Czarna Wdowa spojrzała na Kapitana.- Kontynuuj. 

Steve zdawał się być niepewny, ale szybko wrócił do tłumaczenia.

-Spotkamy go i wysłuchamy. Spróbujemy przy tym przemówić mu jakoś do rozsądku...- W pokoju rozległ się nerwowy śmiech.- Zawsze warto spróbować. 

-Zastrzeli cię, jak tylko zaczniesz robić mu jakieś wykłady- powiedziała Natasza. Wzięła kubek herbaty i wzięła łyka, po czym dodała- Ja bym tak zrobiła. 

-A ja bym znalazł, jakichś sposób, żeby go później wskrzesić, a potem jeszcze raz zastrzelić- dopowiedział Clint. Wszyscy z wyjątkiem Rogersa i Nicka zaczęli się śmiać. Nawet Bruce cicho chichotał, chociaż nie było tego słychać przez gromki śmiech Thora.

-Ultron i magia?- Banner rozejrzał się.- Tego chcecie? 

-W takim świecie żyjemy, że wszystko jest możliwe!

-Mógłby, się trochę poduczyć od Strange'a, Lokiego bądź nawet Wandy.- Natasza spojrzała na Thora, który unikał jej wzroku z pasją. Znów wszyscy zaczęli się śmiać.

-Trochę szacunku!- Tony stanął na krześle i zaczął uderzać łyżeczką o swój kubek.- Spokój. Cisza.- Powoli wszyscy zamilkli.- Trzeba przyznać Rogersowi rację. Zawsze istnieje możliwość, że przyjdzie do Ultrona i zacznie go błagać, robiąc przy tym te swoje szczenięce oczęta.- Stark zaczął imitować spojrzenie, jakie robi Kapitan, gdy jest smutny, przy tym wydając z siebie odgłosy, które w zamierzeniu miały imitować psie.- I wtedy nawet robot bez duszy mu nie odmówi.- Tym razem nawet dyrektor się zaśmiał. 

-Rogers przestań bujać w obłokach- Nick spojrzał na Kapitana, który udawał, że niczego nie słyszy i zagryzał dolną wargę, żeby się powstrzymać przed jakąkolwiek odpowiedzią. 

Reszta przestała się tak głośno śmiać, ale nadal chichotała. I właśnie to zastał Pietro, wracając z dworu. 

Maximoff ledwo powstrzymywał łzy, po tym, co zobaczył na dworze oraz co zrozumiał. Wesołość panująca w środku zupełnie nie pasowała do ogólnego stanu rzeczy. Zaczął ciężko dyszeć, byle tylko nie wybuchnąć. Jedynego, czego tu tylko brakowało to jego, wrzeszczącego, by reszta też była smutna, jak on i jego siostra. 

-Pietro, co z tobą?- Clint spojrzał na niego.- Zadyszki dostałeś? 

-To jest w ogóle możliwe?- Bruce przyjrzał się Maximoffowi, zupełnie jakby miał zaraz przeprowadzić nad nim dokładne badania. Pietro zaczął się bać, czy naukowiec zauważy, że jest na skraju płaczu i już nie widzi wyraźnie przez załzawione oczy. Nawet chciał je otrzeć, ale powstrzymał się. To najpewniej sprowadziłoby jakieś podejrzenia. 

-Co z Wandą?- Natasza wyglądała, jakby była gotowa w każdej chwili wstać i pobiec do młodszej dziewczyny. 

-Vision z nią jest, więc najpewniej wszystko będzie dobrze- powiedział i aż zaskoczył siebie, że w to wierzy. Zauważył na stole mnóstwo przedmiotów, w tym piórniki, książki, zabawki Lucky'ego i kubek.- Macie jakichś plan?

-Tak.- Steve się obudził.- Więc jak mówiłem, spotkamy go na rynku i zobaczymy, czego chce. Potem najpewniej będziemy walczyć...

-Wreszcie coś ciekawego!- ożywił się Thor. 

-Nie będziemy mieli możliwości wyprowadzić cywili wcześniej, żeby się nie zorientował. Dlatego trzeba będzie działać szybko i ty się przyda pan- podniósł wzrok na Fury'ego- i helikariera.

-A już myślałem, ze naprawdę mnie potrzebujesz.- Fury się uśmiechnął. 

-Jak szybko może pan sprowadzić tam helikarier, bez zwracania jakiejkolwiek uwagi postronnych i internetu?

-Mogę ściągnąć Hill i Coulsona pod pretekstem ich opieprzenia za cokolwiek...

-Nic nowego- mruknął Tony. Od razu spojrzał z lekkim strachem na dyrektora. Fury to zignorował, ku radości Starka.

-Przy tym wezmę uczniów jako załogę. Powiem że to tylko ćwiczenia. Oni polecą gdziekolwiek chcę, byle dostać tylko dobre oceny. 

Steve spojrzał na dyrektora. Nienawidził pomysłu, żeby wysyłać tam uczniów. Są przecież niedoświadczeni. Nie mają pojęcia, jak naprawdę jest w środku akcji. Na pewno przerabiali podobne sytuacje w szkole, jednak Kapitan z doświadczenia widział, że ćwiczenia, a realia się zupełnie różnią. Wiele rzeczy może się zdarzyć i ci młodzi mogą tego nie przeżyć. Nie chciał mieć ich krwi na rękach. A to przecież ciągle dzieci.

Spojrzał na zebranych w pokoju. Mu podano serum w wieku czternastu lat. Tony stracił rodziców, kiedy miał dziesięć lat. Natasza praktycznie nie miała dzieciństwa. Bruce spędził większość życia w akademikach. W ogóle nie wiedział, jak to się stało, że Clint i Barney wylądowali w cyrku. Normalne życie Wandy i Pietra zostało przerwane przez bombardowanie. A Vision miał ledwo dwa lata. Thor był wychowywany, dosłownie, żeby żyć wojnami. Oni też byli przecież ciągle dziećmi. Tylko zmuszono ich do szybszego dorastania. Nie chciał, by ktokolwiek inny przez to przechodził. 

-Nie ma innej opcji?- zapytał wręcz z błaganiem w głosie. Był pewien, że robił przy tym te cholerne szczenięce oczy, ale to go nie obchodziło.

-Mobilizacja normalnej załogi, zajmie czas i papierkową robotę. Najszybsi są uczniowie.

Steve rozejrzał się zrezygnowany po reszcie. Naprawdę nie chciał się zgodzić, ale coraz bardziej wyglądało na to, że nie ma wyjścia.

-A może mix?- Wszyscy spojrzeli na Thora. Naprawdę nie spodziewano się, że on zaproponuje cokolwiek innego niż zacna bójka. 

-Co masz na myśli?- zapytał Bruce. 

-Podczas wojny z Alfheimem, elfy nas otoczyły. - Thor wychylił się do przodu. Zdawał się być o wiele starszy niż jeszcze przed chwilą.- W naszym obozie byli głównie ledwo, co wyszkoleni rekruci i kilka oddziałów z rannymi. Ojciec wyjechał wcześniej na wschodnią linię obrony i zostałem tam jedynie ja i Loki.- Lekko się skrzywił.- Większość żołnierzy pierwszy raz widziała wroga, a większość doświadczonych nie była dysponowana. Myślałem, że będzie po nas. Wtedy Loki- spuścił wzrok- wpadł na pomysł. Wzięliśmy wszystkich doświadczonych zdatnych do walki, a pomiędzy nich powsadzaliśmy rekrutów. Wszystkich pozostałych poukrywaliśmy.- "W tym musiałem ogłuszyć i zamknąć tam Lokiego, bo był za mały, by walczyć, a mimo wszystko się wyrywał." Wolał nie wspominać tej części. I tak nie sądził, by była w jakikolwiek sposób przydatna.

-To jest nawet myśl- odezwała się Natasza, po czym zwróciła się do Fury'ego.- Weźmiesz tych agentów najbliżej siebie, na tyle mało, by nie wzbudzać podejrzeń, a resztę zapchasz uczniami z najlepszymi wynikami w testach psychologicznych. 

-Psychologicznych?- Nick uniósł brew.

-Po co nam ludzie z dobrymi wynikami, jeśli się od razu załamią?

-Poczekajcie chwilę- przerwał im Rogers, po czym zwrócił się do Thora- Ile z nich wszystkich przeżyło?

-Ukrytych wszyscy. Z walczących... Straty były mniejsze, niż można, było się spodziewać. 

Steve przyjrzał się uważnie blondynowi. Chciał jeszcze o wiele rzeczy zapytać. Jak dokładnie rozmieścili ludzi? Ilu młodych dali pomiędzy starszych? Jaki dokładnie był bilans strat? Ile sami bracia mieli wtedy lat?

Zamiast tego spojrzał jednak na Nicka i lekko kiwnął głową.

-Zróbmy tak- powiedział dość cicho. Czuł się przy tym, jakby podpisywał cyrograf. 

👻👻👻👻👻👻👻👻👻

Hej! 

Jako, ze dopiero to do mnie dotarło, to jest październik. A w październiku jest halloween! A przy okazji złota polska jesień w tym roku wiąże się z żółtą strefą w całym kraju. Po prostu nośmy maseczki, ok? Jeśli ktoś ma takową z halloweenowymi motywami, to wygryw. Sama chciałabym taką mieć. 

Do następnego. 

Bądźcie bezpieczni.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top