3

Podczas pierwszej lekcji nikt nie słuchał nauczyciela, który jak co roku czytał plan systemu nauczania z danego przedmiotu. Wszyscy normalnie byliby zajęci opowiadaniem sobie nawzajem, co robili na wakacjach, jednak nie dziś. Dziś bowiem każdy, oprócz Lokiego, który nawet nie wstał z łóżka i się nie zjawił, był wpatrzony w najwyższego maga Stephena Strange'a.

Chłopak wyglądał dość normalnie. Miał na sobie zwyczajne ubranie i nawet nie zabrał ze sobą swej czerwonej peleryny. Oczywiście wokół nadgarstków ciągle miał zawiązane różne rzemyki, a na szyi nosił amulet w kształcie oka, jednak to nie wyróżniało go tak bardzo z tłumu. W ogóle w klasie, do której chodzi gadające drzewo, które naprawdę wyrosło i sięgało już ponad kolana i gadający szop, który niezbyt się zmienił z wyglądu, oraz kilka dziewczyn o kolorowej skórze, naprawdę trzeba było się dziwacznie ubierać, aby się wybić ponad przeciętność.

Otóż powodem, dlaczego wszyscy się właśnie jemu przyglądali, były pasemka siwizny tuż nad jego uszami. Strange nawet nie starał się, ich w jakikolwiek sposób ukryć. Do tego ciągle ignorował wszelkie ciekawskie spojrzenia. Nikt bowiem podczas rozmów z nim nie zapytał o srebrne włosy. Zupełnie jakby się bali, czego Darcy w ogóle nie rozumiała.

Skorzystała więc z usytuowania swojej ławki. W tym roku postanowiła nie popełniać błędów poprzednich i zajmować jedynie te miejsca blisko osób najlepszych z danego przedmiotu. Dzięki temu mogła wykorzystać opanowaną do perfekcji zdolność ściągania od innych ludzi. A akurat na tej lekcji, jaką był angielski, najlepszymi byli: Wanda, po jej prawej, Loki, puste miejsce koło niej po lewej, bliżej nauczyciela, Hope, po prawej po skosie i właśnie Strange, siedzący tuż przed nią. Nachyliła się więc do niego.

-Ej Stephen, co ty masz z tymi swoimi włosami?

-Nie rozumiem, o co ci chodzi- odparł czarodziej, odwracając się do niej.

-No wiesz- pokazała palcami na miejsca wokół własnych uszu- To przedwczesne siwienie. A może ty się po prostu farbrnąłeś?

-On na pewno je sobie zafarbował- stwierdził Tony, siedzący po skosie po lewej od Darcy. Milioner zajął miejsce w planach przeznaczone dla Pepper.- Albo miał nieprzyjemny wypadek przy pracy. Tak czy siak, znikną najpewniej po kilku miesiącach.

-Mogę was zapewnić, że moje włosy są całkowicie naturalne- odparł Doktor Strange- Nawet te siwe miejsca. I one właśnie nie znikną Stark.

-Co toś ty sobie zrobił?- Iron man obrócił się w jego stronę- Że siwe włosy są teraz modne?

-Nie, nie są.

-To dobrze- oceniła Darcy- To byłaby okropna moda. Jedna z tych, z których po latach ludzie, będą się śmiali. To, co się stało doktorku?

-Nie dasz mi spokoju, dopóki ci nie powiem?- zapytał ją Stephen.

-Nie.

-Traktujesz tak każdego, od kogo chcesz się czegoś dowiedzieć?

-Tak.

-Dobra- jęknął chłopak. W tym momencie wszyscy, którzy tylko słyszeli tą rozmowę, ucichli. Doktor to zauważył i mówił już głośniej- Kiedy wy spędzaliście wakacje na leżeniu na plaży, w domu, czy gdziekolwiek indziej....

-Ja sobie wypraszam!- zawołał Quill, siedzący przed Starkiem- Ja ratowałem całą galaktykę przed moim złym ojcem!

Thor, ten akurat siedział po lewicy Iron mana, własnie pił wodę i aż się zakrztusił, kiedy tylko to usłyszał. Zaczął głośno kaszleć i w ten sposób wszyscy zwrócili na niego uwagę.

-Ty też masz złego ojca?- zapytał gromowładny, gdy wreszcie opanował kaszel. Oczy miał szeroko otwarte.

Darcy musiała się naprawdę mocno wychylać, aby dosłyszeć każdy fragment. Jeszcze trochę i wciągnęłaby kolana na ławkę.

-Miałem złego ojca- sprecyzował Peter- Teraz już nie żyje. Zabiłem go.

-Ale nie stajesz się teraz zły?- dopytywał się asgardczyk.

-Co? Nie!- zawołał Star Lord. Darcy jedynie zerknęła na nauczyciela, czy ten w ogóle zwrócił na nich uwagę. Na ich szczęście był we własnym świecie, czytając po kolei następne punkty na swojej liście- Czy Luke Skywalker stał się zły, gdy Vader powiedział mu, że jest jego ojcem?

-Ty się nie porównuj do Luke'a Skywalkera!- zawołał w jego stronę Tony- On był w oryginalnej trylogii dobry do szpiku kości, farciarzem i rycerzem Jedi, który, jakimś dziwnym i chorym sposobem, wygląda strasznie podobnie, jak pan za oknem jest wróbel- wskazał ręką na Bucky'ego. Zimowy Żołnierz w ogóle nie zwracał na nich uwagi, ponieważ od pewnego czasu siedział z nosem dotykającym szybę. Robił to by mieć lepszy widok ma małego, skaczącego ptaszka, który biegał po całym parapecie- A z resztą, gdybyś ty miał się stać złym, to od razu byśmy cię załatwili.

-Jasne- odparł ironicznie Peter.

-On ma rację- stwierdziła Gamora, siedząca obok niego.

-Stoisz po ich stronie? Jestem twoim chłopakiem, tak ci tylko przypomnę- chłopak nachylił się do zielonej kosmitki.

-A oni mają Hulka- odparła tamta- Chociaż Steve dałby sobie spokojnie radę sam.

-No ale...

-Zmiażdżyliby cię na krwawą paćkę, a potem zmietliby z powierzchni planety- przerwała mu Nebula. Potem Gamora wyciągnęła rękę w stronę niebieskiej, a ta po chwili wahania przybiła z nią piątkę. Quill patrzył się na to z szeroko otwarta buzią.

W tamtym rejonie zapadła cisza, jednak trochę z tyłu Tony odchylił się w stronę Thora.

-Coś mi chyba musiało umknąć, bo ostatnio, jak je widziałem to te dwie ledwo mogły się na siebie patrzeć.

Thor jedynie wzruszył smętnie ramionami.

-Możemy wrócić do głównego tematu?- zapytał Strange. Darcy kompletnie o nim zapomniała i w chwili, gdy się odezwał straciła równowagę i prawię się przewróciła.

-To co robiłeś przez wakacje?- zapytała go, jak tylko z powrotem była pewna gruntu pod nogami.

-Stawiam pracę na dziecięcych urodzinach- Tony błyskawicznie obrócił się w ich stronę. Na ustach miał swój klasyczny uśmiech dowcipnisia- Dorabiałeś sobie jako magik, wyciągając królika z kapelusza?

-Nie- zabrzmiał mag- Ratowałem świat przed Kaeciliusem, który chciał oddać Ziemię i jej losy w ręce Dormammu, demona chaosu- po czym zamilkł.

-To nie tłumaczy włosów- stwierdziła Lewis.

-Dormammu to wszechpotężny demon zamieszkujący Mroczny Wymiar- Doktor Strange kontynuował podniosłym tonem- Chciał przeniknąć do naszego świata, niszcząc trzy sanktua...

-Nudy i ekspozycja- przerwała mu Darcy, ostentacyjnie ziewając. Po tym nachyliła się jeszcze bardziej, teraz biurko boleśnie wbijało jen się w brzuch- Przejdź do akcji i wybuchów, oraz twoich włosów.

-Akcja i wybuchy?- Stephen posłał jej pytające spojrzenie. Dziewczyna pokiwała głową energicznie. Chłopak westchnął i podjął na nowo historię- Musiałem pokonać Dormammu, więc poleciałem do Mrocznego Wymiaru. Tam użyłem oka Agamotto i stworzyłem pętlę czasową. Dzięki temu, jak tylko demon mnie zabijał, czas się cofał i przeżywaliśmy wszystko od nowa, doskonale o tym wiedząc. To trwało, dopóki Dormammu się nie przełamał i w końcu wyniósł się z naszej planety, zabierając ze sobą swe sługi- spojrzał na brunetkę- Zadowolona?

Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała, po czym w końcu powiedziała:

-Mógłbyś jeszcze opisać sposoby, jak ten demon Domamiau cię zabijał. Wtedy byłabym szczęśliwa- powiedziała i po chwili jej się coś przypomniało- O i jeszcze nic nie powiedziałeś o włosach.

-Zabijanie, jak zabijanie- odparł doktor- Sztylety, miażdżenie pięścią, uduszenie, przebicie na wylot kamieniem, rozerwanie na pół, dostanie pstryczka w twarz, raz oberwałem chyba jakąś asteroidą, rozerwano mnie na atomy przez czystą energię wszechświata i tak dalej, i tak dalej... Wszystko się zlewa w jedno, kiedy się to przeżyło miliony razy. A włosy- wskazał na nie- To jedyny ślad, jaki pozostał po prawdziwym czasie, który tam spędziłem.

-A ile to był właściwie lat?- zapytał Stark, bujając się na krześle- Bo wiesz, ciągle jest dzisiaj, a ty nie wyskoczyłeś z jakiegoś portalu za te dwadzieścia lat.

-Tak się stało, ponieważ w Mrocznym Wymiarze nie ma czegoś takiego jak czas. Ja go dopiero tam sprowadziłem i zabrałem, kiedy Dormammu przysiągł spełnić postawione przezemnie warunki.

Kiedy skończył mówić zapadła cisza, a Darcy wreszcie odsunęła się od ławki. Już chciała się obrócić i spytać Lokiego, czy to w ogóle jest możliwe, ale sobie przypomniała, że tego nie ma. Obiecała sobie, ze później się na nim odegra za to. Pierwszy dzień lekcji to przecież najlepszy moment na robienie kawałów. A ona ciągle miała go pilnować, aby ten chodził na zajęcia. Otworzyła swój mały notatnik i zaczęła tworzyć listę sposobów, na ściągnięcie Kłamcę rano z łóżka. Zdołała jednak napisać tylko tytuł, jakim był "Co zrobić, żeby ożył?", zanim odezwał się Tony.

-Czyli chcesz mi powiedzieć- milioner nachylił się w stronę czarodzieja- Że uratowałeś świat, tylko dzięki byciu uciążliwym?

-Tobie jakoś zwykle się to udaje- mruknął pod nosem Doktor Strange. Jednak Iron man chyba tego nie usłyszał, bądź postanowił to zlekceważyć.

-Nie zmyślaj historii Strange!- zawołał Tony i zaczął się śmiać.

Darcy jednak przewróciła stronę w notatniku i zapisała, aby przepytać Kłamcę o doktorka. Nie do końca chciała uwierzyć, że to wszystko jest bzdurą.

**************

-Siedzisz z kimś?- zapytała Alex, patrząc na wolne miejsce koło Petera w dwuosobowej ławce.

-Co?- chłopak podniósł głowę- Tak jasne.

Dziewczyna postawiła torbę na ziemi i zajęła miejsce. Próbowała skupić się na wchodzących do klasy ludziach i ocenić, czy spotkała ich już wcześniej, czy nie. To wcale nie było takie łatwe, jak brzmiało. Po jakiejś piątej osobie wreszcie zrezygnowała i postanowiła ich wszystkich zaliczyć do nieznajomych. Zerknęła na Petera i odkryła, że on też ciągle obserwował drzwi.

-Sporo twarzy- stwierdziła dziewczyna.

-To takie dziwne uczucie- odparł Parker- Cała klasa będzie pełna. Czuję się jak w podstawówce.

-Statystycznie na każde pięćdziesiąt osób przypada jeden wariat- przypomniała sobie wyliczenia, które kiedyś robiła na lekcji- Patrząc na pojemność każdej klasy i ilość uczniów to... Każda klasa z wyjątkiem jednej powinna mieć wariata.

-Wariata pod jakim względem?- chłopak spojrzał na nią.

-No wiesz, ktoś niebezpieczny dla otaczającego go środowiska, jednocześnie nie do końca kontrolujący swoje czyny. To mogą być też po prostu osoby szalone. Jednak trzeba, by było określić w jakim stanie....

Nie dokończyła bo ktoś z głośnym plasknięciem położył swoją dłoń na blacie ławki. Oboje podnieśli głowy, aby spojrzeć w twarz właściciela kończyny. Okazała się nim być blondynka o naprawdę nieprzyjemnym wyrazie twarzy, zupełnie jakby patrzyła na coś zgniłego. Po sekundzie jednak całkowicie go zmieniła i teraz uśmiechała się sympatycznie. Pomimo tego szerokiego uśmiechy jej uczy w ogóle się nie zmieniły i ciągle tkwiły w nich iskierki pogardy.

-Siedzisz na moim miejscu- powiedziała z ciągłym uśmiechem. Każde słowo wypowiadała dokładnie, zupełnie jakby chciała ugodzić nim swojego adresata, którym właśnie okazała się Alex.

-Sorry- odparła brunetka, po czym skinęła głową na towarzysza w ławce- Tylko Peter powiedział, że...

-Ale to jest moje miejsce- tym razem słowa były ostre, a iskierki w oczach aż się powiększyły.

-Dobra, spoko- Alex wzięła swoją torbę i ruszyła do wolnych miejsc przy ścianie. Zdołała jeszcze usłyszeć, jak ta blondyna pyta się Petera o nią.

-Kate, to moja koleżanka Alex- odparł chłopak zwyczajnym tonem. Zupełnie jakby nie usłyszał jadu w głosie Kate, kiedy ta mówiła do niej- Poznałem ją i kilka innych na obozie integracyjnym i...

-Jakie inne?- przerwała mu dziewczyna.

Alex niestety nie usłyszała dalszej rozmowy, bo musiałaby się wręcz zatrzymać, a to byłoby dziwaczne. Zajęła więc wolne miejsce koło Shuri tuż naprzeciwko ławki Rose i Luny. Tuż za dziewczynami siedzieli Michelle i Ned. Cała czwórka badawczo badali całą sytuację, rozgrywającą się przy stoliku z Peterem.

-To chyba musi być Kate- stwierdził Ned, nachylając się do przodu- Peter coś mi o niej opowiadał na wakacjach. Dziewczyna chyba liczy na coś więcej niż Peter.

-Przypomina trochę typ strasznie zazdrosnej dziewczyny- stwierdziła MJ- Widzieliście, jaką miała minę, kiedy tylko zobaczyła, że Parker gada z Alex?

-Coś z połączenia wzroku, jakby się widziało latającego słonia i człowieka zjadającego buta- oceniła księżniczka.

-A prostszymi słowami, było to mignięcie wyrazu twarzy człowieka, który jest naprawdę i to mocno wkurwiony- strąciła swoje pięć groszy Rose- I powiem, wam wreszcie zaczyna się coś dziać. A już się bałam, że zamaluję całą ławkę z nudów- Odsunęła się lekko, pokazując pierwsze kreski narysowane ołówkiem na blacie. Przedstawiały chyba jakichś kwiat.

-A co ty sądzisz o Kate Luna?- zapytała Shuri dziewczynę pod oknem. Ta do tej pory bez słowa wszystkich obserwowała.

-Coś z nią jest nie tak- stwierdziła wreszcie.

-W jaki sposób nie tak?- Alex nachyliła się w jej stronę- Nie tak w sensie szalona dziewczyna, czy nie tak, w jakimś innym rodzaju.

-Jeszcze nie wiem- stwierdziła tamta, po czym wróciła do czytania książki.

-Tylko pamiętajcie- odezwał się znowu Ned- Peter to nasz przyjaciel i powinniśmy go wspierać w każdej sytuacji.

-Ale to nie zmienia faktu, że ja zbytnio za Kate nie przepadam- stwierdziła Alex, zerkając na blondynkę. Ta robiła maślane oczy do Petera. Chłopak zupełnie nie zdawał się tego zauważać. Mówił jedynie coś i nawet w ogóle na nią nie patrzył.

-A ty MJ masz jakąś sugestię od siebie?

Dziewczyna spojrzała na dwójkę. Przez chwilę Alex miała wrażenie, że ona mocno nad czymś główkuje. Jednak ona po kilku minutach wzruszyła jedynie ramionami i oznajmiła:

-Jakoś zawsze to będzie- po czym nachyliła się do przodu i zerknęła Rose przez ramię- Masz jakichś konkretny plan, czy wymyślasz na szybko.

Rose coś odpowiedziała, jednak Alex już tego nie słuchała. Obróciła głowę jeszcze raz w stronę ławki Petera i zamarła. Kate patrzyła się prosto na nią i jej oczy znów przybrały ten sam wyraz, co wcześniej, gdy blondyna patrzyła na brunetkę.

Posiadaczka nieokiełznanych włosów z prędkością światła obróciła się do tablicy. Coś naprawdę jej nie pasowało z ta Kate.

🍕🍕🍕🍕🍕🍕🍕🌯🍕🌯🌯

To tak pisanie na zapas okazuje się być trudniejsze niż myślałam. I tak sobie kończę rozdział i go zostawiam, myśląc, że jeszcze coś tam dorobię. A potem późno w nocy, kiedy skończyło się wreszcie oglądać Harry'ego Pottera jako aniołka, publikuje się go, zapominając o tym, że trzeba napisać mowę pożegnalną.

Na szczęście resztę już wcześniej zrobiłam i czułam się już tak głupio.

A aktualnie mam nadzieję, że rozdziały (ten i poprzedni) się podobały.

I Pa!

P.S. Za 9 dni premiera filmu, gdzie nasz kochany pajączek płacze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top